Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Peter Watts. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Peter Watts. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 maja 2019

ODTRUTKA NA OPTYMIZM - Peter Watts [recenzja]

Wydawnictwo: Mag
Tłumaczenie: Wojciech Próchniewicz
Liczba stron: 355
Gatunek: Science fiction, hard science fiction
Moja ocena: 5/6









Peter Watts to kanadyjski felietonista, eseista i pisarz science fiction, wielokrotnie nominowany do nagrody Locusa, Nebuli i Hugo - czyli tych najważniejszych dla tego gatunku. Z zawodu biolog morski, który wiele czerpie z nauki pisząc swoje książki, toteż jego literaturę najczęściej i najtrafniej klasyfikuje się jako hard science fiction. Ta mięsista warstwa naukowa zresztą jest widoczna w każdej powieści, z którą miałem do tej pory do czynienia. A z jego zawodem najbardziej chyba można powiązać trylogię ryfterów (przede wszystkim pierwszą część pt. "Rozgwiazda", która rozgrywa się w morskich głębinach i nota bene jest jedną z najbardziej klimatycznych, mrocznych i klaustrofobicznych powieści, jakie czytałem w życiu). 

środa, 16 sierpnia 2017

BEHEMOT - Peter Watts [recenzja]

Tytuł oryginału:  ßehemoth: ß-Max; ßehemoth: Seppuku
Cykl: Trylogia Ryfterów (tom: 3)
Wydawnictwo: Ars Machina
Liczba stron: 527
Gatunek: Science fiction, hard science fiction, postapokalipsa
Moja ocena: 3+/6








Trylogia Ryfterów to mocne sf, które zacząłem czytać – uwaga! – w 2013 roku. Drugi tom przeczytałem w 2014 i dopiero teraz, po 3 latach postanowiłem wrócić i zakończyć ten cykl. Dlaczego tak? Ano dlatego, że o ile „Rozgwiazda” była dla mnie niemal pod każdym względem fenomenalna, o tyle „Wir” już nie bardzo, bo mimo że obie książki łączy ten sam wątek fabularny, w wykonaniu niemal całkowicie się różnią. W pierwszej części mamy świetną mroczną, gęstą i klaustrofobiczną atmosferę, gdzie akcja dzieje się w morskich głębinach i przypomina coś na zasadzie mocnego thrillera psychologicznego połączonego z techniczno-naukowym zapleczem (bardzo podobna książka do "Kuli" Crichtona, której ekranizacja o tej samej nazwie jest chyba jednak bardziej znana niż jej literacka wersja). Druga zaś rozgrywa się w pełni na lądzie i jest już w zasadzie tylko nastawiona na technikę i naukę mocno opierając się na globalnej sieci i akcie zemsty głównej bohaterki - co już mniej mi się podobało, chociaż nie mogę powiedzieć, że lektura była zła, tylko po prostu mniej emocjonująca i satysfakcjonująca. No i tak jakoś do ostatniej części mnie przez to nie ciągnęło, bo byłem przekonany, że będzie jeszcze gorzej. Ale w końcu sięgnąłem i sprawdziłem. I nawet na początku byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, bo Behemot ma w sobie coś z "Rozgwiazdy", ale potem okazało się, że jednak jest hybrydą obu wcześniejszych książek i ostatecznie dla mnie ta część wypadła najsłabiej.