środa, 6 września 2017

PAMIĘĆ ABSOLUTNA - ekranizacja [recenzja]

Źródło: filmweb
Tytuł oryginalny: Total Recall
Reżyseria: Paul Verhoeven
Scenariusz: Dan O'Bannon, Gary Goldman, Ronald Shusett

Gatunek: Thriller, akcja, science fiction
Rok i miejsce produkcji: 1990, USA
Czas: 1 godz. 53 min.
Obsada (w skrócie):
Arnold Schwarzenegger - Douglas Quaid/Hauser
Rachel Ticotin - Melina
Sharon Stone - Lori
Ronny Cox - Vilos Cohaagen
Michael Ironside - Richter
Marshall Bell - George/Kuato
Mel Johnson Jr. - Benny






Ekranizacja na podstawie opowiadania "Wpuścimy to panu hurtowo" ze zbioru "Elektryczna mrówka" (dawniej "Przypomnimy to panu hurtowo" w zbiorze "Przypomnimy to panu hurtowo" ) Philipa K. Dicka


Fabuła. Robotnik budowlany Douglas Quaid marzy o wypadzie na Marsa, na co go niestety nie stać. Jednak po obejrzeniu ciekawej reklamy w tv wybiera się do firmy, która może mu wprowadzić do głowy wspomnienie z pobytu na Marsie. Zabieg jednak nie udaje się prawidłowo, bo okazało się, że pacjent miał już wcześniej zmienianą pamięć, więc Douglas będzie teraz chciał za wszelką cenę doszukać się informacji o swojej przeszłości.

Źródło: filmweb

Wrażenia.  Film  znam od bardzo dawna, bo od dziecka, kiedy to jeszcze pamiętam jak tata kazał mi zakrywać oczy na "potrójnych cyckach" i "potworku z brzucha". :D Bardzo lubię ten film z Arnim i mam sentyment, bo ma niesamowity klimat, świetny scenariusz, mega wiele scen walki i bardzo dobrą obsadę aktorską, wobec czego nie jestem w stanie mu za wiele zarzucić. Nawet po tylu latach te efekty i świat mi się podobają, chociaż z przymrużeniem oka patrzę na wizję przyszłości, bo to nierealna opcja w dalszym ciągu. ;)




Aktorstwo. Ciężko jest mi się odnieść do kreacji bohaterów i odpowiednim doborze aktorów, bo ani nie wiemy za bardzo jak wyglądały te postaci u Dicka, ani specjalnie ich charakterów też nie znamy. Natomiast gra aktorska jest bezbłędna. To jeden z pokazów umiejętności aktorskich Arniego, gdzie wypada naprawdę bardzo dobrze i przekonująco. Arni przedstawia postać, która wpasowuje się w klimat sf dobrze odnajdując się w tym świecie mutantów i zaawansowanej technologii, a poza tym prezentuje postać, która "była modna" w latach 80-90, czyli supersilny koleś, o mocnym charakterze i odpowiedniej inteligencji, który nie da sobie w kasze dmuchać, mimo że na jego drodze pojawia się wielu przeciwników, w tym cały system. No i u jego boku musi być superlaska, w tym przypadku żona Lori grana również świetnie przez Sharone Stone.

Efekty specjalne. Z punktu widzenia czasu efekty już nie robią takiego wrażenia, ale w latach, kiedy film powstał były rewelacyjne. Najlepiej się patrzy na marsjańską dzielnicę, pełno mutantów, wyciągacie implantu wielkości małego jabłka z nosa, automatyczni kierowcy, sztuczna zrobotyzowana głowa, kiedy udaje kobietę, no i ten Mars. To mi się podobało jak byłem mały i podoba mi się do dzisiaj.

Źródło: fdb
Film a książka. Pomysł z opowiadania był punktem wyjściowym dla twórców filmu, dający duże pole do popisu. Przede wszystkim główna różnica to fakt, że w opowiadaniu bohater po nieudanej operacji ma w głowie obraz dwóch wspomnień sprzed "pobytu na Marsie" i z wgranego wspomnienia na Marsa - a jeszcze dodatkowo dowiaduje się, że miał poprzednie życie, gdzie był agentem, ale niespecjalnie stara się to odkryć, tylko po prostu staje się szaleńcem od nakładających się wspomnień, który teraz nie wie co jest prawdą, a co fikcją. Natomiast w filmie w ogóle operacja się nie udaje i nie ma żadnego wspomnienia z pobytu na Marsie, tylko bohater dowiaduje się, że tak naprawdę jego obecne życie to nowa tożsamość, a wcześniej był agentem i chce dociec, dlaczego doszło do przymuszonej zmiany jego tożsamości. Różnice, jakich się dopatrzyłem to także różnica w nazwach bohaterów - u Dicka jest np. Douglas Quail i Kirsten, a w filmie Verhoevena Douglad Quaid i Lori. Ponadto Douglas w opowiadaniu jest urzędnikiem, a w filmie robotnikiem budowlanym. I żona głównego bohatera w opowiadaniu wydaje się być bardziej jędzowata i strofująca męża, podczas gdy w filmie Lori przyjmuje te marzenie o pobycie na Marsie z większym przymrużeniem oka.

Podsumowanie. To jeden z tych rzadszych przypadków, gdzie film podobał mi się bardziej od książki (opowiadania), mimo że trochę zmienił się główny koncept z głównym bohaterem. Dużą zasługę ma tutaj sentyment, ale nie tylko, bo film został naprawdę fajnie przedstawiony wykorzystując pomysł opowiadania z dodanym do tego rozwinięciem, co wyszło bardzo ciekawie, przekonująco i emocjonująco. Film na młodszych pewnie już takiego wrażenia nie wywrze, ale ciągle jest świetny dla wszystkich osób z pokoleń urodzonych jeszcze w ubiegłym wieku, wychowanych na kultowych filmach lat 80-90.

Moja ocena filmu. 9/10
Moja ocena ekranizacji. 6/10   

Źródło: filmweb
PS: Postanowiłem utworzyć podstronę na głównej stronie bloga, gdzie będę zamieszczał  wszystkie moje recenzje ekranizacji. Zbiorczo od dzisiaj znajdziecie je na głównej pod nazwą bloga - Ekranizacje.

26 komentarzy:

  1. O nie, i tutaj wychodzi na wierzch moje niewiarygodne bycie w tyle ze wszelakimi klasykami kina! Wstyd się przyznawać, że nawet o samym tytule nigdy nic nie słyszałam. Ale z tego, co widzę, powinien mi się spodobać, już po samym opisie byłam zaintrygowana, więc nadrobię. I w zasadzie, chociaż efekty w takich starych filmach to nie to samo, co dzisiaj, to na mają swój urok nie do podrobienia, przez co bywają bardziej wyjątkowe od współczesnych, nie uważasz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starsze filmy mają swój klimat, który jest niepodrabialny i nie do osiągnięcia przez współczesne. Ja osobiście uwielbiam filmy z lat 80-90 i żadne współczesne mi tego z głowy nie wybiją. Wszlkie akcyjniaki, karate, sf z Arnim, Sylwkiem, Saegalem, Willisem, Brucem Lee, Van Dammem i całą tą gwardią są po prostu mega sentymentalne i to jeszcze są filmy, które ogląda się ciągle i ciągle się podobają. Zauważ, że te nowe już tak wiele razy nie oglądasz, prawda? Większość na raz i tyle. A tymczasem te stare lecą ciągle w tv i ogląda się je z chęcią tyle razy. :)

      Usuń
  2. Też oglądałam ten film za dzieciaka, miałam gdzieś koło 10 lat, wszyscy szli spać, a ja zostawałam sama przed tv i patrzyłam na różne takie dziwne filmy. Boję się do nich wrócić, żeby nie zatrzeć dobrych wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie, bo już tyle razy oglądałem, że pewne odczucia się we mnie zapisał i nie ulatują. Przykładowo takiego Obcego, Predatora czy Terminatora to już z 30 razy widziałem, a dalej mnie się to obłędnie podoba. :)

      Usuń
  3. Pomysł z Ekranizacjami świetny, z zainteresowaniem będę tam zaglądać. :) Czasem z opóźnieniem dowiaduję się o jakieś ekranizacji, a chętnie bym taki film obejrzała. I odwrotnie, film może stać się inspiracją do sięgnięcia po książkę. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Mam nadzieję, że wypada to względnie nieźle. :) Ale te ekranizacje to ogólnie, nie tylko współczesne, też starsze, jak tutaj, i tych właściwie chyba najwięcej będzie.

      Usuń
  4. Pomysł bardzo dobry. Sam myślałem, żeby porównywać z książką, ale w sumie i tak w każdej opinii wspominam o filmie, więc dałem sobie spokój:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Tak, zauważyłem. Ja to rozdzieliłem, bo jakbym miał jeszcze pisać o filmach przy recenzjach książek to recki wychodziłby mi niemiłosiernie długie.

      Usuń
  5. Oglądałam co najmniej z pięć razy:D Fakt, efekty, w porównaniu do dzisiejszych, wypadają dosyć marnie, ale nie o to przecież chodzi.Czyli sentymentalny z Ciebie gość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo. Ja te starsze filmy już tyle razy oglądałem, a mimo to robię sobie co rok seanse, OBcy, Predador, Rambo, Rocky, WP, Awatar + jeszcze parę innych - to wszystko co roku sobie oglądam. :)

      Usuń
  6. Kurczę, chyba go nie oglądałam, bo jakoś nie kojarzę, choć tytuł obił mi się o uszy :) Ale ja generalnie mało filmów oglądam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Film pamiętam, swego czasu zrobił na mnie duże wrażenie. Ale nawet mi nie przyszło do głowy szukać źródeł. Bardzo ciekawy pomysł z recenzją porównawczą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od kilku lat tak mam, że zerkam zawsze na całą tą część opisową (reżyser, na jakiej podstawie, box office) i jak widzę, że film jest ekranizacją to się interesuję.

      Usuń
  8. Nie oglądałam i nie znam, ogólnie filmy ze Schwarzeneggerem to trochę nie moja bajka, jakoś mi z nimi nie podrodze, choć wiem, że wiele tytułów z jego udziałem to klasyka kinematografii i pewnie kiedyś sobie ponadrabiam. Co do Pamięci absolutnej, z racji tego, że całkiem lubię filmowe sf (na pewno bardziej, niż książkowe, do którego podchodze jak pies do jeża, ale podchodzę) i zapiszę sobie w notesie, żeby kiedyś obejrzeć ;)
    Bardzo fajnie ta recka Ci wyszła, czekam na kolejne ekranizacje, o których napiszesz. Coś Kinga planujesz w najbliższym czasie poza tą Mroczną wieżą, na którą niebawem zerknę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ze Schwarzeneggerem ogólnie bardzo filmy lubię, bo to z dzieciństwa wszystko i darzę mega sentymentem, chociaż z punktu widzenia czasu, już więcej takich niedoskonałości wychwytuję - ale przymykam oko. Co innego te współczesne filmy, je już zdecydowanie bardziej rygorystycznie oceniam.
      Dziękuję. No właśnie myślałem o "To", tylko że książkę czytałem stosunkowo dawno i nie wychwyciłbym jakichś różnic, a nie mam za bardzo czasu teraz sobie to odświeżyć, więc pewnie obejrzę, ale bez recki. A wrócę do tego w przyszłym roku, kiedy "TO i "Bastion" będę sobie odświeżał. Ale na jesień ma być jeszcze ekranizacja "Gry Geralda" - jednej z najgorzej ocenianych przeze mnie książek i tak sobie myślę, że wrócę do niej, żeby zweryfikować swoje poglądy a potem jeszcze ocenić ekranizację na świeżo.

      Usuń
    2. Na pewno na wszelkie nowości patrzy się bardziej krytycznie, jeżeli tak jak Ty, woli się to na czym się wychowało.
      "To" jest taką cegłą, że faktycznie trochę czasu na to poświęcić trzeba. Ja jeszcze podejścia nie planowałam, chyba wezmę z biblioteki jakoś w przyszłym roku...
      O tej Grze Geralda nie słyszałam, że mają ekranizować, ale akurat tym się specjalnie nie interesuję. Szykuję się w sumie, jeżeli chodzi o książki na Śpiące królewny, całkiem spoko i intrygująco to wygląda ;)
      Ciekawe, czy zmienisz zdanie o Geraldzie.

      Usuń
    3. Ogólnie film "To" bardzo dobrze jest oceniany już w pierwszych dniach, co mnie cieszy, bo MW tak dobrze nie oceniali.
      No zobaczymy, ale pamiętam jeszcze, że GG czytałem w czasie, kiedy mnie ząb bolał, dlatego bardzo dobrze mi się ta książka do głowy wryła. :)

      Usuń
    4. Ou, to faktycznie miałeś prawo być na książkę cięty jak w takim stanie czytałeś :P

      Usuń
    5. No też dlatego jestem ciekaw, czy to miało jakiś większy wpływ, czy niewielki. I sobie zweryfikuję. :P

      Usuń
  9. Film oglądałam przynajmniej z 10 razy. Tata był wielbicielem, więc oczywiście zajmował on zaszczytne miejsce na półce (och te stare kasety video :D). Książki niestety nie miałam okazji czytać, ale kto wie może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie tata też od zawsze maniak filmowy. Kasety przynosił i oglądaliśmy razem, pewnie stąd mi się wzięło oglądanie też. Ale w ostatnich latach chyba nieco więcej serialów oglądam.

      Usuń
  10. Oglądałam jako dzieciak jeszcze :) ALe nie wiedziałam, że to na podst. DIcka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty w ogóle czytałaś coś od PKD? BO nie kojarzę.

      Usuń
    2. Nic a nic, znam go tylko ze słyszenia i Twoich tekstów :D Chodziło mi bardziej o to, że nie wiedziałam, że to wo góle jest na podst. książki :)

      Usuń
    3. Ty tak za bardzo sf nie czytasz, ale tego "Człowieka z wysokiego zamku" mogłabyś sprawdzić, bo to historia alternatywna, niewielkie znaczenie ma tam sf. To historia, która pokazuje jak wygląda Ameryka po tym, jak Niemcy i Japońcy wygrali wojnę i teraz Stany są okupowane przez obie te nacje będące w chwiejnym sojuszu, a gdzieś tam w tle jest sobie taki pan (ów człowiek z zamku), który wypuszcza filmy przedstawiające wynik wojny jak miała w rzeczywistości. Mega dobre. :)

      Usuń