Wydawnictwo: Albatros
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
Liczba stron: 352
Gatunek: Thriller, thriller psychologiczny
Moja ocena: 3/6
Czytałem tę książkę po raz pierwszy, kiedy kurewsko bolał mnie ząb (wybaczcie wulgaryzm, ale w przypadku bólu zęba jest on dla mnie jedynym słusznym, bo boleć może mnie głowa, może boleć bardzo, tak samo jak kolano, czy palec, kiedy się walnę, ale kurewsko może boleć tylko ząb, o czym zapewne wie każdy, kto kiedyś tego doświadczył). Dwa dni i dwie noce bólu, nieprzespane i zmarnowane, które w jakiś sposób chciałem odratować sięgając po mistrza Kinga, który też mógł być jakąś receptą na ból. Niestety nie był. Czytałem Grę Geralda w dalszym bólu, w nerwach i oceniłem bardzo słabo. To w zasadzie była jedna z dwóch najgorszych dla mnie książek na czele z „Historią Lisey”. Jednakże o ile w przypadku „HL” mogłem być pewny swoich wrażeń i oceny, o tyle w przypadku „GG” już nie do końca, bo gnębiła mnie potem myśl, czy ja aby obiektywnie to oceniłem, czy może jednak ten ząb wpłynął tak negatywnie na mój odbiór. Wiedziałem, że sięgnę po nią drugi raz, żeby zweryfikować swoje wrażenia. I tak też się stało, do czego w sumie skłoniła mnie szybciej niż myślałem ekranizacja, którą lada dzień też sobie zobaczę.