środa, 3 lipca 2024

IM MROCZNIEJ, TYM LEPIEJ - Stephen King [recenzja]

Tytuł oryginału: You Like it Darker
Wydawnictwo: Albatros
Tłumaczenie: Janusz Ochab
Liczba stron: 622
Gatunek: Horror, thriller science fiction
Moja ocena: 5/6

"Im więcej, tym lepiej"

Stephen King to mój nieodłączny towarzysz literackich podróży już od szesnastu lat. Zawsze będzie moim numerem jeden, bo uwielbiam jego książki, które niegdyś potrafiłem pochłaniać hurtowo jedna po drugiej (jak zaczynałem go poznawać i miałem mnóstwo nieprzeczytanych). To był też ten najsilniejszy argument, żeby sięgać po książki, bo sprawiają mnóstwo frajdy i satysfakcji, a nie stanowią tylko męczarnię, wywołaną przymusem czytania lektur szkolnych. Bardzo dobrze pamiętam pierwszą, po którą sięgnąłem. Pamiętam też większość z jego ponad siedemdziesięciu (tak!), które czytałem w różnych okolicznościach i zawsze mi się będą z tym kojarzyć. Zapamiętam też najnowszą "Im mroczniej, tym lepiej...", bo towarzyszyła mi podczas mojej podróży poślubnej do Marmaris w Turcji. I o niej dzisiaj słów kilka.

Mistrz horroru znany jest z pisania wielkich, mięsistych książek (cegieł, ba, nawet czasem bliżej im do pustaków), liczących sobie średnio 550-700 stron, i długo potrafił wydawać po dwie takie książki rocznie. Jak mu się to udawało, nie wiem. Ale ma talent chłop niesamowity i został po prostu do tego pisania stworzony. A poza tym im więcej, tym lepiej, nie? Nie inaczej jest z "Im mroczniej, tym lepiej..". To ponad sześćsetstronicowy zbiór opowiadań składający się z dwunastu tekstów, w tym są dwie minipowieści oraz krótsze i nieco dłuższe opowiadania. 

King ogłoszony został zaszczytnym mianem mistrza horroru, chociaż równie dużo pisze thrillerów i innych gatunkowo treści, jak chociażby science fiction czy fantasy. W tym zbiorze mamy mieszankę horroru, thrillera i science fiction przyprawione bardziej lub mniej dramatyzmem. Możemy przeczytać tu między innymi o dwóch utalentowanych kumplach, którzy uratowali życie dziwnej nieznajomej i zyskali potem pewien dar. O staruszku, który podczas swojego dziennego rytuału czytania gazety na ławce, został zaczepiony przez obłąkanego jegomościa z anonimowych alkoholików. O dziwnym chłopcu, który uwielbiał patrzeć na śmierć zwierząt i innych ludzi.

Dwa najdłuższe teksty to Zły sen Danny'ego Coughlina, opowiadający o chłopaku, który znalazł martwą kobietę podjadaną przez psa i zadzwonił anonimowo, żeby to zgłosić, przez co został niesłusznie oskarżony o morderstwo tej kobiety i musiał się bronić. Drugi, Grzechotniki, jest o człowieku, który znalazł martwą sąsiadkę, której tak naprawdę nie znał, a która stracił męża i dwóch bliźniaków i nie wiedzieć czemu przepisała mu wszystko w testamencie. Wydawać się mogło, że człowiek trafił na loterii, ale tak naprawdę musiał się uporać z ciągłym nachodzeniem detektywa, który usilnie wierzył, że bohater w jakiś sposób dowiedział się o testamencie i sam zamordował sąsiadkę. Ponadto był prześladowany przez dwa małe, niewinne duszki...

Moimi dwoma ulubionymi zaś są historia Laurie, która została już wydana samodzielnie jakiś czas temu w Ameryce i u nas przez wydawnictwo Prószyński i s-ka tylko w formie elektronicznej, ale King zdecydował się ją załączyć do tego zbioru. Opowiada o mężczyźnie, któremu zmarła żona i nie umiał sobie poradzić z samotnością. Na pomoc przyszła siostra, która podarowała bratu małego szczeniaczka i od tej pory życie nabrało znowu kolorowych barw, ale pojawił się też pewien wątek grozy...Ostatnie w zbiorze, Wszytkowiedzący, to piękne, wzruszające opowiadanie o przemijaniu i chęci spojrzenia w przyszłość jak się potoczy życie głównego bohatera.

Oczywiście King jak to King musiał zrobić parę mrugnięć okiem do swojego czytelnika. A to jakaś trzynastka, a to postać znana z innej powieści (np. Cujo), a to wyspa Duma Key. Oczywiście akcja musiała odbyć się też w Castle Rock czy Derry. To zawsze fajnie się czyta, kiedy już kojarzysz z poprzednich książek pewne momenty, miejsca czy postaci. Mistrz horroru o tym wie, dlatego ciągle te elementy wplata w nowe powieści i sprawia nam frajdę. Ale i nie zabrakło wspomnień w postaci oddania hołdu kilku znanym i bliskim mu osobom, jak chociażby Ray'owi Bradbury'emu, Cormacowi McCarthy'emu czy Johnowi D. McDonaldowi.

Podsumowując, Im mroczniej, tym lepiej... to bardzo przyjemny i dobry zbiór, po który bez obaw mogą sięgnąć nowi czytelnicy, zaczynający dopiero przygodę ze Stephenem Kingiem, jak i starzy wyjadacze, którzy raczej nie będą zawiedzeni. Mistrz horroru czasem obniża loty, ale dalej ma to coś i potrafi się wznosić na wyżyny swojego pisarstwa, czym zasłynął. Nie inaczej jest tutaj. Zbiór, na który fani czekali. Sprawia wiele frajdy i satysfakcji, trzyma wysoki poziom i pozwala umilić wolny czas. Mi umilił na plażach Marmaris i potem jeszcze w naszym mieszkanku z widokiem na góry. Zapamiętam go na zawsze.

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Albatros!


3 komentarze:

  1. A oceniałem tak:

    1. Dwóch utalentowanych skubańców - 4+/6
    2. Piąty krok - 4/6
    3. Willie Popapraniec - 3/6
    4. Zły sen Danny'ego Coughlina - 4+/6
    5. Finn - 3/6
    6. Droga do Zajazdu Zjazd - 4/6
    7. Czerwony ekran - 3/6
    8. Ekspert od turbulencji - 3+/6
    9. Laurie - 4+/6
    10. Grzechotniki - 4+/6
    11. Strzeżcie się snów - 3/6
    12. Wszystkowiedzący - 6/6

    OdpowiedzUsuń
  2. Do Kinga mam ogromny sentyment. "Miasteczko Salem" było jedną z moich pierwszych dorosłych lektur i od tamtej pory co jakiś czas wracam do powieści i zbiorów opowiadań tego autora. "Im mroczniej, tym lepiej" mam na liście do przeczytania, a jak na razie słucham "To".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też "Miasteczko" czytałem jako jedno z pierwszych. Chyba drugie lub trzecie. Pierwszy był rewelacyjny "Wielki marsz" :) No to się nasłuchasz dłuuugoo. P

      Usuń