Liczba stron: 367
Gatunek: Kryminał
Moja ocena: 4/6
Przyszedł mróz za oknem, który daje ostro po dupie, jak tylko wychyli się aby kawałeczek nagiego ciała na zewnątrz. Cały grudzień na plusie, tydzień świąteczny, kiedy śnieg był wyczekiwany, ja miałem 9 dni wolnego i na dobrą sprawę nie musiałem nawet w ogóle wychodzić z domu, więc równie dobrze mogło tego śniegu nawalić aż pod sam parapet okna mieszkania na parterze, w którym mieszkam. Ale nie, mróz ze śniegiem musieli sobie przyjść kilka dni po świętach, kiedy na pewno ich nie potrzebuje, a już tym bardziej mój samochód, który na początku nie chciał mi odpalać. W tym samym czasie pojawił się na horyzoncie jeszcze jeden mróz, a właściwie Mróz, bo to człowiek, i nie, nie ten od miliona monet, bo tamten to Mrozu, który coś tam sobie nagrywa (podobno w klimatach hip-hop), ale niekoniecznie wpada mi to w ucho, a już na pewno hip-hopem bym tego nie nazwał. Ten Mróz to Remigiusz, pisarz, i na nim się dzisiaj skupię, bo przecież nam tutaj o literaturę chodzi.