czwartek, 5 grudnia 2024

RIO ANACONDA - Wojciech Cejrowski [opinia]

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 435
Gatunek: Podróżnicza, przyrodnicza, reportaż
Moja ocena: 6/6






I znowu jak w przypadku "Gringo..." pozwolę siebie samego zacytować sprzed kilku lat. Wypowiedź z 28 września 2013 roku:

Lubię Wojciecha Cejrowskiego odkąd go pierwszy raz ujrzałem w serialu telewizji polskiej "Boso przez świat". Lubię za szczerość, poczucie humoru, ekscentryzm, inteligencję, żądzę przygód, i przede wszystkim za sposób, w jaki opowiada - a że opowiada świetnie to chyba każdy może potwierdzić, kto zna Cejrowskiego. Nie ważne czy posługuje się on słowem pisanym, czy mówionym, zawsze można wyczuć w tym co opowiada pewne ożywieniem i tę piekielną chęć podzielenia się z drugim człowiekiem swoimi przeżyciami i wiedzą. Wystarczy poświęcić mu tylko chwilę, żeby ta chwila znacznie rozciągła się w czasie, i już pan Wojciech może powiedzieć: "Mam Cię!".

"Rio Anakonda" to kolejna książka Cejrowskiego, po którą miałem przyjemność sięgnąć i którą jednocześnie z żalem (bo już przeczytałem) i radością (bo będę mógł ją ponownie przeczytać w każdej chwili) odkładam na swoją półkę. Różni się ona od "Gringo wśród dzikich plemion" tym, że jest bardziej złożona, poukładana i rozgrywa się w większości na jednym obszarze, którego nazwa nie jest nam znana. Natomiast "Gringo..." jest bardziej rozległe w czasie i przestrzeni-toczy się na obszarze kilku państw- i opowiada więcej nieprawdopodobnych przygód. Widoczne też jest, że w "Rio Anacondzie" autor poświęca niemal całą uwagę dzikiemu człowiekowi, podczas gdy w "Gringo..." królują opisy fauny i flory.

"Rio Anakonda" to książka tajemnicza, bowiem plemię, osoby i teren, o których autor opowiada, celowo zostały przez niego nienazwane albo przekręcone, aby możliwie jak najbardziej odwlec w czasie dotarcie do nich. Cejrowski opowiada długo, obszernie i wylewnie, a do tego barwnie i obrazowo przedstawiając nam faunę i florę, zwyczaje i tradycje plemienne, ciemną i jasną stronę tej podróży, a także przede wszystkim tok rozumowania dzikich plemion, który najlepiej, bo bezpośrednio, oddają długie i głębokie rozmowy Cejrowskiego z zaprzyjaźnionym (i ostatnim) szamanem plemienia Carapana.

Książka serwuje nam sporo emocji, choć bezsprzecznie najwięcej wzbudza śmiechu i ciekawości. Skłania do refleksji i przemyśleń, czy dalej posunięta cywilizacja powinna dotrzeć do dzikich plemion i krain, czy powinna je zostawić w spokoju. Zapewnia też sporo rozrywki i uciechy z czytania i przeglądania załączonych zdjęć, które są autorstwa samego Wojciecha Cejrowskiego. "Rio Anaconda" tak, jak i "Gringo wśród dzikich plemion", w całości prezentuje się doskonale i w równym stopniu jest warta poznania. Zatem za niewielką liczbę pieniędzy otrzymamy w zamian ogromną liczbę rozrywki. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz