Tytuł oryginału: Snapshot
Wydawnictwo: Mag
Tłumaczenie: Anna Studniarek
Liczba stron: 84
Gatunek: Science fiction, kryminał
Moja ocena: 3+/6
Dla każdego fana jakiejkolwiek literatury taki autor jak Sanderon, który wydaje co rok coś nowego i w międzyczasie tworzy trzy inne projekty (książki, komiksy itp.), na które za długo czekać nie będzie trzeba, to skarb. Dodatkowo, jeśli autor ten ma jeszcze ten szczególny dar gawędziarstwa pozwalający mu tworzyć solidne tomiszcza, to już w ogóle super, bo nie tylko taki czytelnik dostaje co roku nową książkę swojego ulubionego pisarza, ale też będzie ją mógł poczytać dłużej z uwagi na gabaryt. Sanderson w ostatnim czasie jednak coraz częściej decyduje się na krótsze formy, w których wypada raz lepiej (Rytmatysta), raz gorzej (Legion). Jak było tym razem z Migawką? Niestety to drugie.
Akcja zaczyna się w momencie, kiedy dwaj detektywi - Davis i Chaz - poruszają się po mieście w Migawce odtworzonej z kilku dni wcześniej, aby dowiedzieć się, co się wydarzyło w prawdziwym świecie. Przypadkowo podczas rozwiązywania swojej sprawy, trafiają na ofiary morderstwa seryjnego zabójcy. Obaj niechętnie, ale jednak podejmują się podjęcia dodatkowego śledztwa w tej sprawie, mimo że ich przełożeni zakazują im tego. Czy uda im się rozwiązać obie niezwiązane ze sobą sprawy w nierealnym mieście?
Trochę ta fabuła może być rzut oka niejasna i pogmatwana. Rzecz w tym, że autor wpadł na pomysł możliwości utworzenie tak zwanej 'migawki' określonego dnia wcześniej do rozwiązania jakiejś sprawy - znalezienie dowodu, odtworzenia rozmowy itp Przykładowo, jeśli policjanci chcą chwycić danego przestępcę popełnionego już czynu, tworzą migawkę z tego dnia kilka chwil wcześniej i przenoszą się tam, żeby zasadzić się na przestępcę w nierealnym świecie i zapobiec katastrofie w realnym. Ogólnie pomysł całkiem fajny i taki w stylu nieco dickowskim z różnymi warstwami rzeczywistości, gdzie nie jest do końca pewne, która jest ta realna, a która nie. Ale niestety jak dla mnie na dobrym pomyśle się skończyło, bo średnio wyszło autorowi połączenie science fiction z warstwą kryminalną, na której bardziej się chciał skupić niż na fantastyce, a niestety kryminał z tego cienki. Do tego wszystko szybko się dzieje, że nie sposób w ogóle się wczuć, zachwycić czy cokolwiek. Po prostu książka nie wywoła we mnie żadnych emocji, a to niedobrze.
Migawka wypada więc według mnie bardzo średnio jak na autora, który przyzwyczaił mnie do maksymalnego wkręcania się w jego fantastyczne światy, kreatywne pomysły i super fabuły. Ale nie zawsze chyba może być świetnie. Może następnym razem.
Szkoda, że ta książka wypada tak letnio. Ale Sandersonowi najlepiej wychodzi fantasy, widać kryminał to nie jego działka.
OdpowiedzUsuńNo bardo blado wypada w porównaniu do całości twórczości. Na ten moment najgorsza rzecz Sandiego przeczytana przeze mnie. Zdecydowanie nie polecam na początek przygody z nim, tylko dla fanów albo mało wymagających czytelników np. do pociągu, bo to do przeczytania w maks 3-4 godzinki.
UsuńA już rozważałem zakup - bo pomysł przedni. Ale widać, że to kolejny masowy wyrób fabryki SANDERSON S-ka z o.o.
OdpowiedzUsuńTy rozważałeś zakup Sandersona, Paweł? Nie przypuszczałbym. :) Serio. ;) A co czytałeś wcześniej (o ile w ogóle)?
Usuń