piątek, 20 marca 2020

POCHŁANIACZ - Katarzyna Bonda [opinia]

Wydawnictwo: Muza SA
Cykl: Cztery żywioły Saszy Załuskiej, tom: 1
Liczba stron: 671
Gatunek: Kryminał
Moja ocena: 4+/6










Literatura sensacyjno-kryminalna to gatunek, który chyba liczy sobie najwięcej książek. Niby dużo jest fantastyki, historii czy przygodówek, ale thrillerów, sensacji i kryminałów jest chyba jednak najwięcej, bo praktycznie nie ma takiego miesiąca, kiedy nie pojawiłby się chociaż ze dwie takie książki. Może tylko niskobudżetowych romansideł i erotyków być nieco więcej, ale poza tym chyba żaden gatunek nie jest tak masowo produkowany przez autorów na całym świecie. Kiedyś czytałem tego sporo, ale doszedłem do momentu, że czułem już zbyt duże przesycenie i postanowiłem skierować swoją uwagę w większą różnorodność, żeby poszerzyć horyzonty, czerpać przyjemność z całej literatury i po prostu nie popaść w żaden kryzys czytelniczy, który zdarza się najczęściej właśnie, gdy czytamy ciągle ten sam gatunek, autora czy inne powtarzające się zbyt często elementy. Do thrillera i kryminału sięgam jednak co jakiś czas na ogół po autorów sprawdzonych lub bardzo dobrze ocenianych. Tym razem padło na polską powieść, z którą zamierzałem się zmierzyć oooo.... przynajmniej ze trzy i pół roku, kiedy osobiście spotkałem autorkę i zgarnąłem sobie od niej autograf, a nawet udało się cyknąć słitaśną fotencję (to ja nie wyszedłem śłitaśnie, tylko ona, ale kto by się tym przejmował, ważne, że moja gęba też jest na tym zdjęciu i jest dowód).

Katarzynę Bondę okrzyknięto Królową Kryminału. Czy słusznie? Tego jeszcze nie wiem, bo jedna przeczytana książka to za mało, żeby to ocenić. Ale Pochłaniacz nie wyróżnia się w moim mniemaniu jakoś bardzo na tle innych. Kryminał jak kryminał. Intryga musi być dobra i jest. Historia teraźniejsza miesza się z przeszłością - było. Bohater poszkodowany przez los, tutaj główna bohaterka zajmująca się śledztwem Sasza to była alkoholiczka i matka samotnie wychowująca dziecko - było już nie raz, ale najczęściej z mężczyznami. Inna może jednak jest profesja, bo przeważnie to policjant, detektyw, koroner, ochroniarz czy jakiś uparty poszkodowany członek rodziny zajmuje się śledztwem, profesjonalnie lub nie. Tutaj profilerka, czyli zawód jeszcze dość słabo rozwinięty w naszym kraju, ale coraz bardziej wykorzystywany, znaczący i skuteczny. I tego wcześniej przed pojawieniem się tej książki w polskiej literaturze sensacyjnej nie było - a przynajmniej ja nie doświadczyłem. Ale w zagranicznej już tak, więc to też nie jakoś specjalnie nowość jakby nie patrzeć.

Można zauważyć już bez samego czytania po gabarytach, że jednak ten kryminał jest nieco bardziej rozpisany niż przeważnie. I to może się nieco wybijać przed szereg i wyróżniać, zwłaszcza na półce z innym książkami tego gatunku. Ale to dlatego, że to kryminał z wątkami społeczno-obyczajowymi, przy czym zaznaczyć trzeba, że nie jest to kryminał obyczajowy jak u pani Kasi Puzyńskiej w serii o Lipowie, gdzie poznajemy dobrze miasto, jego mieszkańców i problemy społeczne niekoniecznie związane z wątkiem kryminalnym. U Bondy po prostu pojawia się warstwa społeczna i obyczajowa do rozwinięcia całej fabuły, do niektórych wyjaśnień czy też po prostu urozmaicenia tła. I stąd kryminał ma większe gabaryty. Ale bynajmniej nie ma tutaj jakieś nadprogramowej treści, która prosiłaby się o wywalenie dla uszczuplenia i zminimalizowania wodolejstwa. Wszystko dobrze dostosowane, rozpisane, logiczne i niewywołujące znużenia, mimo że czytania jest więcej.

To, co przemawia za autorką, to fakt, że książka jest bardzo dobrze i solidnie napisana. Nie miałem chwili zwątpienia, że to, co czytam, poparte zostało dokładnym researchem i wiele kwestii przewijających się przez fabułę (jak kwestie prawne, związane z zawodem profilera i śledztwem czy chociażby samo tło wydarzeń sprzed lat, które odzwierciedlające dobrze Polskę ówczesnych czasów) są po prostu rzetelne i wiarygodne (i to zresztą potwierdza sama autorka pisząc w nocie na końcu z jakich źródeł czerpała i od jakich osób). A przy tym naprawdę bardzo dobrze i szybko się tę książkę czyta, pomimo jej gabarytów. Te sześćset siedemdziesiąt stron mija dość szybko, jeśli tylko się zacznie czytać i chwyci tej historii, co nie jest trudne, bo to lekka i przyjemna lektura, z którą się raczej płynie z wiatrem niż pod. Nie będę przybliżał fabuły, specjalnie zachęcał, ani pisał nic więcej, bo tę książkę przeczytało już mnóstwo osób i jest powszechnie znana. Dość, że mi się podobała i nie widzę żadnych powodów, żeby nie sięgnąć po kolejną część z Saszą Załuską. Tyle.

Cztery żywioły Saszy Załuskiej:
1. Pochłaniacz

11 komentarzy:

  1. Ja nie znam jeszcze żadnej książki Bondy, ale jestem jej twórczości ogromnie ciekawa. Zbiera masę pozytywnych opinii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja jestem niewiele lepszy, bo znam tylko jedną. :P Sporo jest opinii negatywnych, prawdę mówiąc nie wiem dlaczego, bo to naprawdę dobra książka. Może ludzie niektórzy są za bardzo zawistni i zazdroszczą sukcesu, albo może po prostu nastawiali się na WIELKIE WOW i się przeliczyli. Ale samemu najlepiej zweryfikować, podchodząc bez wielkich oczekiwań. ;)

      Usuń
  2. To była moja pierwsza powieść Bondy, zupełnie mnie pochłonęła ;) Cały cykl jest bardzo dobry :)
    PS. Częściej się tak z mordki pojawiaj jak tutaj, bracie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie cztery czytałaś? I jak poziom, im dalej, tym lepiej, czy raczej równy dla wszystkich?
      Tak jak pisałem wyżej, nie jest to oszałamiający kryminał, czytałem lepsze, ot chociażby od Deavera, Chyłka też mi się chyba jednak bardziej podobała. Ale mimo wszystko książka Bondy dość dobra, na tyle, że chętnie sięgnę po ten drugi tom, jeśli poziom będzie przynajmniej taki sam.

      PS: Hehehe, to nie jest aktualne foto, bo sprzed 3 lat, jak pisałem w opinii, że wziąłem autograf i tyle czekała książka na jej przeczytanie. Ogólnie to nie robię sobie fotek za bardzo, nie jestem stworzony do robienia selfie, bardziej fotografuję to, co widzę. Ja się pojawiam tylko przy takich okazjach z autorami, ewentualnie w plenerze z książką lub na tle jakichś ciekawych miejsc, ale to rzadko się tym dzielę. Dlatego nie dla mnie ten insta. ;)

      Usuń
    2. Wszystkie cztery, ostatni trochę przekombinowany, ale i tak calość bardzo na plus :) Przy czym nie o same zagadki kryminalne tu nawet chodzi, ale o złożoność przedstawionego świata :)

      PS. Wiem, że nieaktualne, ale co z tego. W naszym wieku (jak to brzmi!!) już się aż tak nie zmieniamy :P
      A Insta i tak możesz założyć. U mnie głównie książki są, moja facjata tylko sporadycznie ;)

      Usuń
    3. O złożoność? Czyli, że ten schemat czterech żywiołów ma w istocie większe znaczenie? Myślałem, że to tylko takie niewielkie spoiwo, żeby nadać serii nazwę, a każdy żywioł należy traktować osobno dla każdej powieści.

      PS: Hehehe, to prawda, tyle co przybywa bardziej siwych włosów (u mnie to gorsze dla zatuszowania, aczkolwiek zawsze mi się podobały całe siwe brody u facetów i sam bym chciał mieć kiedyś :P) i zmarszczek. A forma fizyczna to u mnie lepsza niż jak miałem jeszcze 1 z przodu. :)
      Nie, nie, to nie dla mnie. Kompozycje, kombinowanie itp. Ja to wolę dla siebie foty, na telefonie do wglądu dla mnie. ;)

      Usuń
    4. Same żywioły nie aż tak bardzo, każda część dotyczy też innej sprawy, ale jednocześnie toczy się "grubszy" wątek spajający wszystko w całość :)

      Usuń
    5. Rozumiem. Może teraz szybciej mi pójdzie niż za pierwszym razem, kiedy zabierałem się za tom 1 ponad 3 lata. :P

      Usuń
  3. Twórczość autorki jeszcze przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pochłaniacz i Okularnik to bardzo dobre pozycje. Natomiast w dwóch pozostałych Bonda poszła jakby w inną stronę, pchnęła Sądzę w zupełnie innym kierunku. Z dobrego kryminału postanowiła zrobić historię pełną spisków i taniej sensacji.
    Ale dwie pierwsze części to diamencik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dobrze wiedzieć. Pewnie jak zacząłem już tę serię to i tak przeczytam do końca, bo już tak mam. Ale nie wiem tylko kiedy. :P

      Usuń