środa, 9 sierpnia 2017

ILLUMINAE. ILLUMINAE FOLDER_01 - Jay Kristoff, Amie Kaufman [recenzja]

Cykl: Illuminae (tom: 1)
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 583
Gatunek: Science fiction, space opera
Moja ocena: 5/6









Dzisiaj trochę o Illuminae Folder_01, czyli jednym z najgłośniejszych tegorocznych projektów na rynku literackim. Jeśli ktoś z was jeszcze o tym nie słyszał to dla przypomnienia krótko powiem, że Wydawnictwo Otwarte ruszyło w maju z inicjatywą "wspólnego wydania" tej pozycji, która znacznie odbiega od normalnej formy książki, ponieważ składa się z wielu elementów graficznych - podobnie jak w przypadku omawianego tu przeze mnie kilka miesięcy temu "Domu z Liści" - i wiąże się ze znacznie większymi kosztami wydawniczymi. Wobec tego Otwarte prosiło o wsparcie, wiążące się na zwykłym złożeniu i przedwczesnym opłaceniu zamówienia, żeby osiągnąć pewien określony limit, który zapewni wydawnictwo o odpowiednim zainteresowaniu czytelników i pozwoli wydać im to tak, żeby nie było strat. Ostatecznie okazało się, że inicjatywa cieszyła się tak sporym zainteresowaniem, że planowana "bezpieczna" kwota zamówień wynosząca 30 000 zł została osiągnięta grubo ponad miarę i dzięki temu osoby składające zamówienie mogły już tylko zacierać ręce i cierpliwie czekać na przesyłkę. W zeszłym tygodniu książka do mnie dotarła i mimo że nie przewidywałem w tym przerostu wartości i wybitności, poza świetnym wizualnym efektem, zabrałem się optymistycznie licząc na dobrą ucztę literacką i bardzo ciekawą przygodę, którą w rzeczywistości okazała się być.

Akcja dzieje się w roku 2575 w kolonii Kerenza, która została założona dla celów wydobywczy rzadkich surowców przez wielką korporację KWU. Nie mamy jednak za dużo czasu, aby zapoznać się z tym miejscem i jego społeczeństwem, bo w dniu, kiedy dwójka głównych bohaterów, Kady Grant i Ezra Mason, zrywa ze sobą i nie zamierza się już do siebie odzywać, kolonia zostaje zaatakowana przez pancerniki BeiTechu. Inwazja wywołuje chaos i panikę, ale kilku tysiącom osób udało się uratować, dzięki ewakuacji statkami Alexander, Hypatia i Copernicus. Jednak w pościg za nimi rusza wrogi pancernik Lincoln, który ma zniszczyć wszystkie te trzy statki i na zawsze wymazać pamięć o kolonistach. Kady i Ezrze również udaje się uciec z zaatakowanej kolonii i próbują przetrwać. Tylko że Lincoln nie jest jedynym zagrożeniem dla zbiegłych kolonistów. Na pokładzie Copernicusie pojawia się tajemniczy i niebezpieczny wirus, który szybko się rozprzestrzenia zabijając kolejne osoby, a na domiar złego system sterujący Alexandrem, bazujący na sztucznej inteligencji, zaczyna się niepokojąco dziwnie i złowrogo zachowywać wobec ocalałych.

Jak można się domyślić po fabule książki akcja dzieje się w pełnym wymiarze w kosmosie, czyli mamy klasycznego przedstawiciela science fiction spod płaszcza space opery, gdzie mamy odpowiednie technologie, urządzenia, maszyny, specjalistyczne słownictwo i dane, i całą tą kosmiczną otoczkę. Ale dodatkowo mamy też buntującą się sztuczną inteligencją, która zagraża człowiekowi, i wirusa wywołującego przemiany u żyjących ludzi, którzy potem można przewidzieć jak się będą zachowywać. Jesteśmy świadkami wszelkich działań, jakie rozpoczynają się po ataku. Ucieczka, chaos, analizy, planowanie, naprawy uszkodzonych sprzętów, przegrupowanie itp. Generalnie koloniści mają przerąbane, bo rzucone zostały im same kłody pod nogi niosące śmierć, a jak tu się ratować na zamkniętej przestrzeni, która składa się zaledwie z trzech statków na dodatek z wystraszonym, spanikowanym i rozproszonym personelem, który jakoś trzeba przywołać do porządku, ale kto to zrobi, jeśli trzeba walczyć samemu o przetrwanie? Oczywiście nie toczy się tutaj beznadziejna walka o przetrwanie i nie będziemy świadkami zabiegów przypominających slashera, gdzie wszyscy powoli i ostatecznie giną, ale na pewno nie będzie łatwo tego wszystkiego ogarnąć, przywołać do porządku i na nowo spokojnie egzystować. O ile w ogóle będzie możliwe. Muszę przyznać, że emocji tutaj co nie miara i jak się można domyślić akcja trwa niemal nieprzerwanie od początku aż do samego końca, więc nie sposób o nudę. I nie specjalnie przeszkadza przy tym, że to z założenia młodzieżówka, bo jestem przekonany, że trafi do wielu dorosłych osób, które nie będą potrafiły się oderwać od tej książki, bo to nie jest tylko rozrywkowa papka dla nastolatków.

Bardzo ważnym aspektem przy zapoznawaniu się z tą historią, a właściwie chyba najważniejszym, bo już na początku wspominałem, że to książka bazująca na elementach graficznych, jest całkowicie odmienna forma i narracja. Forma to jedno wielkie dossier, czyli zbiór dokumentów, ale dotyczących nie jednej osoby, tylko kilku i wszystkich wydarzeń, jakie zachodzą od momentu ataku. Nie mamy zatem klasycznej formy narracji, tylko śledzimy wydarzenia poprzez przedstawioną rozmowę przed sądem, obrazy, wzory, unipedię (jak Wikipedia), notatki informacyjne, profile psychologiczne, akta, zapisy, listy, zdjęcia, e-maile, schematy, czyli wszystkie takie element bardziej angażujące czytelnika do tego, żeby coś przeanalizować, bliżej się przyjrzeć, obrócić książkę pod innym kątem, spowodować, że czytelnik poczuje się jakby sam brał udział w przedstawianej historii, a nie tylko czytał dla rozrywki. Znajdują się też raporty, opisy nagrań z kamery, elektroniczny pamiętnik i chaty, dzięki którym fabuła przypomina nieco bardziej klasyczną, bo mamy więcej tekstu, ale mimo wszystko całość rozpatrywał bym bardziej na zasadzie powieści graficznej, a nie typowej książki. Dialogi występujące w chatach czy e-mailach są humorystyczne, ale realistyczne. A postaciom też w zasadzie nie można za wiele zarzucić, bo to wyróżniające się jednostki z konkretnym charakterem, a poza tym ciężko się tutaj przyczepić o mocniejszy rys psychologiczny, jeśli to młodzieżówka i to przedstawiona w takiej formie. 

Nie mniej jednak mam przy tym dwa niewielkie zastrzeżenia. Pierwsze dotyczy przedstawianego wątku rozstania dwójki bohaterów i ich miłosnych rozterek, które chyba jednak były przywoływane odrobinę za dużo i zbyt często, zważywszy że rozgrywa się to na tle tak dramatycznych wydarzeń i wielu zagrożeń. Druga kwestia dotyczy momentami nieprofesjonalnego słownictwa przedstawianego na przykład w analizach i raportach, o czym wspomniał już Emil z Z piórem wśród książek, z czym nie sposób się nie zgodzić, bo jednak w tego typu profesjonalnych zapisach nie stosuje się kolokwializmów i wszelkiego typu wulgaryzmów, tylko bardziej bazuje na urzędowym stylu i specjalistycznym, a przynajmniej poprawnym słownictwie. Męczyły mnie też momentami czarne strony z ciemną czcionką, których jest sporo i raziły moje oczy, ale to już tam szczegół.

Ostatecznie jednak Illuminae Folder_01 autorstwa Kristoff i Kaufman uważam za bardzo dobrą i ciekawą książkę, która niesie ze sobą świetną przygodę, mocno angażuje czytelnika i jest ambitna. Muszę przyznać, że spodziewałem się nieco mniej wartościowej książki, która będzie w całości bazować na wizualnym efekcie, ale pod względem przedstawionego dramatyzmu i ogólnie osi fabularnej wyszło też całkiem dobrze i zakończyło się tak, że wprost nie wyobrażam sobie nie sięgnąć po kolejne tomy, które będę cierpliwie wypatrywał. Warto też zaznaczyć, że książka pokazuje, iż w literaturze dalej nie zostało wszystko powiedziane i jest w niej ciągle miejsce na kreatywność, w różnych rozmiarach, formach i elementach. Moim zdaniem coraz więcej będzie się pojawiać teraz tego typu książek, więc powinniśmy się nastawić, że rynek wzbogacą wkrótce kolejne takiego typu literackie eksperymenty, a ja nie mam nic przeciwko. Ale to raczej melodia dalszej przyszłości. Liczę, że do tego czasu szybciej przyjdzie doczekać się kontynuacji tej serii, którą chętnie już teraz bym przeczytał. Polecam. :)

Illuminae:
1. Illuminae

"Kiedy w milczeniu znosimy tyranię, umiera w nas człowiek"*

*J. Kristoff, A. Kaufman, Illuminae Folder_01, Wyd. Otwarte, Kraków 2017, s 200.

49 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W żadnym wypadku. Powiedziałbym, że dla młodzieży, ale takiej starszej. Ogólnie myślałem, że to będzie płytkie jak brodzik dla dzieciaków, ale się pomyliłem. Naprawdę dobra rzecz.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Pisałem już kilka razy - i na 100% pisząc z Tobą - na czym opiera się moje ocenianie - porównywanie wystawionej przeze mnie 5 dla "7EW" i 5 dla "Illuminae" jest niemożliwe i nie na miejscu. Ale już się nie będę z tym powtarzał.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Szkoda, że widzisz mnie w tym samym worku, bo tak nie jest i nie zgadzam się z Tobą. Czytasz na wyrywki moje posty i komentarze to nie jesteś zorientowany, bo wystarczy Ci kilka, które Ty chcesz widzieć, żeby wyrobić sobie zdanie. To tak jak z czytaniem książek masowych autorów, wyrabiasz sobie zdanie po 2-3, kiedy autor ma na koncie 30-40. Bez sensu. Tak samo traktuje mniesz.
      Z ocenianiem też bez sensu piszesz. Co Ty chcesz mnie zmusić, żebym czytał tylko książki ambitne, żeby oceny były adekwatne do Twojego pojęcia książki bardzo dobrej? TO już młodzieżówka nie może być bardzo dobra? A czy to znaczy, że są na jednym poziomie? Nie, nie są. Ale jak nie potrafisz zrozumieć mojej osoby to nie mój problem, ziom. Ja się tym nie przejmuje. Nie znajdujesz tu nic dla siebie, nie trzymam na siłę. Ja sobie nie mam nic do zarzucenia i nie jestem baranem ze stada, jak Ty uważasz. Nie będę nic na siłę udowadniał, żeby Tobie pasowało, bo nie jesteś pępkiem świata. Ode mnie tyle i kończę rozmowę, bo nie ma sensu, ponieważ dąży to tylko w jednym kierunku - do nieprzyjemności, których nie chcę. Pozdrawiam

      Usuń
    8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    9. Hehehehe, okej. Uciekaj. Powodzenia również. I trzymaj się ciepło. ;)

      Usuń
    10. @Martinus

      Dość mocno zdecydowałeś wyrazić swoje krytyczne zdanie na temat tej recenzji, a trochę też odnosząc się do całego bloga, więc uznałem, że pozwolę się wtrącić i trochę załagodzić sytuację. :)

      Głównie to widzę zarzut odnośnie oceniania na tym samym poziomie twardego sci-fi uznanego autora z czymś young adults (polskie młodzieżowy nie do końca odaje znaczenie) o space operowym charakterze. Po pierwsze jest to subiektywana decyzja recenzenta i jeśli uważa, że książki zasługują na taką, a nie inną ocenę to kwestia jego własnego poglądu. Poza tym takie paradoksy zbieżności ocen pozycji o różnym ciężarze gatunkowym (tak chyba na to patrzysz) są powszechne, zwłaszcza w blogosferze, a z najświeższego przykładu to np. Wladca Tolkiena na LC ma bardzo podobną ocenę do dajmy na to "Bohatera Wieków" Sandersona co niekoniecznie oznacza tą samą jakość.

      Zarzucasz też, że recenzję książek otrzymywanych przez Ciacho od wydawnictw są cytując "ugładzone" i brak w nich "głębszej refleksji" winikającej z wg ciebie przeświadczenia, że krytyka podarków jest nie na miejscu. Tutaj głównie wychodzi jakość blogosfery, ale w przypadku tego bloga krytyka pojawia się w recenzjach, a jedyne co jestem w stanie zarzucić to brak większego zróżnicowana ocen (większość w skali 4-6, brak korzystania z skali 1-3).

      Natomiast co do jakości (a raczej jej braku) blogosfery jako ogółowi to dużo zostało powiedziane, a jeśli Cię to bardzo interesuje to odsyłam do mertorycznie przedstawionej diagnozy od Silaqui i Fenrira na łamach jej Kronikach Nomady.

      http://www.kronikinomady.pl/2014/02/jak-wam-nie-wstyd-czyli-silaqui-sobie.html

      Co do jakości bloga Ciacha jak na tle reszty blogosfery jest nadal wysoka, choć też przyznaje, że wcześniejsze opinię bardziej przypadały mi do gustu (niespodobało mi się szczególnie recenzowanie pozycji Wielgusa z Novae Res - książką z wydawnctw typu Vanity nie powinno udzielać się jakiejkolwiek reklamy).

      Natomiast co do idealnego wg twojego gustu systemu oceniania i poziomu krytyki w recenzjach to polecam blog Seczytam od niejakiego Pawła. Sam śledzę i polecam, bo warto. Oprócz toczenia nieustannej walki z lechickimi idiotami udziela wrtościowych, merytorycznych recenzji często kipiących od krytyki, co skutkowała dla niego nawet grożeniem sądem ze strony jednego z autorów. :D
      Używa skali od 1-10, nie bojąc się wystawiać zarówno 1 (Aarnovitch - czy zasłużenie nie wiem, bo nie czytałem), 3 (Gołkowski - z pewnością zasłużona nagroda dla wyrastającego głównego grafomana FS) czy też 9 (Piskorski czy McDonald - dla tego drugiego zasłużone wg mojej skromnej opini, pierwszy nie do końca). Ocenia zarówno nowości jak i starocie (głównie Dedalusowy asotyment), brak u niego też sponoringu wydawniczego jeśi Cie to razi.

      http://seczytam.blogspot.com/

      PS. Mam nadzieję, że nie uznacie za niestoswne "wciskania się" do waszej dyskusji :) Dzięki i pozdrawiam.

      JYL

      Usuń
    11. @ JYL

      Dzięki za miłe słowa, które w większości się zgadzają i widzę, że ogarniasz moją osobę i politykę bloga. Aczkolwiek jeszcze muszę coś sprostować:
      1. Ocenianie - z mojej strony nie ma żadnego usilnego ugładzania, bo ja jak widzę, że coś mi nie pasuje dobitnie to o tym piszę, a jak coś jest niewielkim minusem to napomknę albo przemilczę, bo nie zawsze mnie to boli tak, żeby to każdorazowo komunikować. Druga sprawa to ocenianie. Faktem jest, że jak przejrzysz ostatnie 10,20,30 ocen to wyjdzie przedział 4-6, ale Ty myślisz, że ja to na siłę wystawiam? Przecież oceniłem "Stulecie przemocy" niedawno na 3+. To nie jest tak, że ja "się boję" albo nie chcę wystawiać niższych ocen. Ja po prostu wystawiam im takie, jakie moim zdaniem powinny otrzymać, a to że w większości są to oceny 4-6 to wynika z jednego, prostego faktu - wybieram odpowiednie dla siebie książki, które tak też odbieram i oceniam. Jakby był słabe to byłyby niskie oceny. Ale co ja mam, na siłę szukać słabych? Przecież dla mnie czytanie to nie bieganie za statystykami i udowadnianie wszystkim jaki ja jestem oczytany, inteligentny i zajebisty, tylko to rozwój, a najwięcej po prostu czysta przyjemność, którą chcę i chętnie zarażam w miarę możliwości wszystkich, których się da, więc czemu mam na siłę szukać słabych książek i potem się denerować, przeklinać - dla samego pokazania, że potrafię skrytykować? Nie ma szans, ja się na świadome sięganie po tego typu słabizny nie piszę. ;)

      2. Niestety nie bardzo zrozumiałem, o co Ci chodzi z recenzją Wielgusa i Vanity. Możesz rozwinąć? I czemu wcześniejsze opinie bardziej przypadł do gustu, niż teraz? Kiedy coś się u mnie zmieniło, i co? :)

      Paweł to bardzo konkretny gość i konkretnie też pisze, lubię go poczytać, chociaż nieczęsto się wypowiadam. Tylko też kwestia jest taka, że on zdaje się nie współpracuje, a po prostu prowadzi bloga i ma szerszy wachlarz tych postów, bo pisze na różne tematy. U mnie jednak więcej recenzji samych książek i podobnych gatunków - najwięcej fantastyki, i to widać.

      Generalnie dzięki też za merytoryczną i kulturalną odezwę, chociaż nie ukrywam, że nie chcę tej dyskusji toczyć w nieskończoność, bo mnie na prawdę męczy wielokrotne wyjaśnianie, na czym polega moje postępowanie i jakim jestem człowiekiem, bo ja nie lubię komuś coś udowadniać, tym bardziej jeśli nie mam sobie nic do zarzucenia. ;)

      Usuń
    12. Też nie chcę na siłę tego tematu rozciągać, ale jeszcze napisze wyjaśnienie tych 2 kwestii. :)

      1. Rozumiem, że książki, które czytasz wybierasz pod swój gust, więc logiczne jest, że powinny przynajmniej częściowo przypaść Ci do gustu (do poziomu 4-6). Nie zarzucam Ci tego, że książki oceniasz dobrze tylko dlatego, że dostajesz je od wydawnictw (jak Martinus sugeruje), ale jest to głównie kwestia doboru tego co czytasz. Myślę, że gdybyś sięgnął od czasu do czasu po jakąś kontrowersyjną książkę, o niezbyt przychylnym odbiorze (jakąś staroć wydaną przed laty np. dajmy na to Achaja) , oceniając ją miarodajnie wyostrzył byś swoje umiejętności oceniania.

      Tylko to zależy też od twojego nastawienia względem bloga, którego możemy wyróżnić 3 typy. Blog polecający ksiązki (obecnie stanowiących większość blogosfery), blog ostrzegający przed gniotami/oceniający wybitnie krytycznie książki (jak Opydo i jego "Złe książki" na Youtube) lub mieszanka obu poprzednich typów (jak właśnie Paweł i jego blog). Każdy z nich może robić "dobrą robotę" dla odwiedzających, ale ważne jest zachowanie merytoryczności przy jego prowadzeniu. Póki co ja doceniam twoje recenzje i z chęcią je czytam (poza kilkoma uwagami, które juz wcześniej wyraziłem), tylko pamiętaj, że ten pierwszy typ bloga jest najbardziej niebezpieczny i istnieje ryzyko skręcenia na drogę blogów wychwalających wszystko jak leci bez uzasadnienia i grama krytyki jak liczne blogi na internetowym poletku.

      I odnośnie czytania słabizny/gniotów. Nie znoszę ludzi wyznających pięknie brzmiącą zasadę "Nie czytam złych książek, bo szkoda marnować na nie czasu". Szkoda tylko, że jest ona błędna u podstawy. Czytanie słabizny pozwala na wyrobienie lepszego gustu czytelniczego, a czytanie samych dobrych i wychwalanych przez wszystkich kawałków prowadzi do obumarcia "instynktu" czytelniczego w trzeźwym ocenianiu i rozpoznaniu rzeczy słabych przeciętnych. Ja przeczytałem np. 1 tom Achai i dzięki temu potrafię rozpoznanć i lepiej ocenić pozycję fantasy. Oczywiście trzeba w tym zachować umiar, ale raz na 10-15 książek przynajmniej, powinno sie sięgnąć po coś nieznanego/przeciętnego/hipotetycznie słabego by zachować zdrowy rozsądek w ocenianiu.



      Prawie zapomniałem wspomnieć o różnicy zmian w twoich recenzjach. :)
      Najlepiej mi się czytała chyba te z okolic 2015 roku czyli bardziej środek niż początek prowadzenia bloga. Dlaczego ? W mojej ocenie były ładnie skrojone objętościowo, zwięzłe, a przy tym konkretne z dobrze dobrana ilością krytki i pochwał. Styl twojego pisania trochę się zmienił, ale niekoniecznie drastycznie, choć trochę na minus. :D


      JYL

      Usuń
    13. 2. Co do Wielgusa i Vanity: osobiście prawie nic nie zarzucam autorowi, a bardziej do procesu wydawniczego tego wydawnictwa. Jak pewnie wiesz by wydać książkę w takim wydawnictwie autor musi sam wyłorzyć za to kasę (niestety, ale jest to legalna metoda wyzysku debiutantów). Pal licho kiepską korektę lub nawet jej brak czy kiepską formę wydania, ale najgorszą stroną tego procederu jest brak rzetelnej redekacji tzw. wydać można gniot przez wielkie G jeśli tylko ma się hajs. Oczywiście nie wszystko musi przeentować taki poziom (Wielgusa np. nie znam), ale jest to większość publikacji vanitowców.

      Dla debiutantów mamy bardzo dobre "wylęgarnie" dające im szansę jak Genius Creations (bardzo dobry redaktor Cetnarowski, możliowść wybicia o czym świadczą m.in. liczne zajdlowe nominacje jak Krajewska czy Kucenty w tym roku, brak sięgania do kieszeni autorów, a wręcz możliwość zarobku) czy SQN (o czym świadczą Łukawski czy ostatnio Marchewka). Po za tym można opowiadania publikować w e-zinach czy na forum Nowej Fantastyki z możliwością wybicia się do pisma.

      I jeszcze czysto hipotetycznie: dajmy na to, że ogarnięty zapałem debiutant wysyła powieść do GC i dostaje odpowiedź od redaktora "Sorry nie wydamy, jest za słabe, popraw i popracuj nad tym, a wtedy pogadamy". Debiutant przekonany o swojej wielkości i epickości swego dzieła idzie tam gdzie go wydadzą bez gadania. Sypię groszem, ksiązka wydrukowna, dostaje do ręki wniebozwięty i czeka na wyniki sprzedaży. Te są kiepskie, bo choć dystrybucja istnieje to ksiązki vanitowców ze świecą szukać stacjonarnie by obejrzeć i przekonać czy warto, a internetowo prawie nikt nie kupi nieznanego debiutanta od nieznanego wydawnictwa (lub znanego z niezbyt dobrej strony). Debiutant traci zapał uboższy o kilka tysięcy złociszy i przstaje pisać, choć potencjał mógł mieć.

      Nie wiem czy tak wygląda historia Wielgusa (lub będzie wyglądać), ale u siebie w gdańskim Empiku widzę ze 20 egzemplarzy (autorka jest z Gdańska dlatego tak niespodziewanie dużo) "Czarownicy" S. Chołoty, których ilość się nie zmniejsza, a po przeczytaniu 10 stron w salonie i blurba się temu nie dziwię niestety. :(

      Bradzo mnie to denerwuje, bo mieszkam w Trójmieście i pod nosem mam to wydawnictwo Novae Res na terenie gdyńskiego Pomorskiego Parku Naukowo Technologicznego, dodatkowo wspierane finansowo przez budżet państwa (w tym konkretnym przypadku Urząd Miasta w Gdyni).

      Tyle ode mnie. Miłych i udanych czytelniczo letnich dni. :)

      JYL

      Usuń
    14. A mnie w tym wszystkim ciekawi tylko jedno - kwestia "równoważnych" ocen. Przyjmijmy, że uznaję wspomnianego już "Władcę Pierścieni" za geniusz i daję 10/10. W końcu klasyka klasyki, znana wszystkim i w ogóle. Następnie obok wstawiam naprawdę świetne, przemyślane, dopracowane i w ogóle wychuchane nawet pod kątem biologicznym historie o zombie z cyklu "Przegląd Końca Świata". Oj. Właśnie. Zombie. Nie jest to historia bazująca na utworzonej od podstaw mitologii. Też ma trzy tomy, ale ma sporo humoru. Do tego dużo konsultacji z wirusologami, naukowe podstawy i takie tam. Ale hej - zombie! No i dla młodzieży. Co z tego, że mnie wciągnęło i pochłonęło, a przeczytałem nawet szybciej niż "Władcę". To nie jest "Władca". Nie wolno mi dać dyszki. Bo młodzieżówka.

      Serio?

      Usuń
    15. Kwestia oceniania czegokolwiek w jakiejkolwiek sklai jest mocno problematyczna, zależna głównie przyjętego sposobu oceniania i gustu, czyli kwestii totalnie subiektywnych.

      Dajmy na to osobę czytającą same powieści postapo, która Metro 2033 oceni na 10, bo to powieść z tego gatunku, która zasługuję wg niej na tak ocenę. Osoba czytająca wyłącznie klasykę oceni za to na 10 dajmy na to "Mistrza i Małgorzatę", a widząc Metro w ocenie pierwszej osoby może się czuć zniesmaczona lub nawet wzgardzić tą pierwszą. Może być za to 3 osoba która czytałaobie wymienione powieści, oceniając Metro na 6, a Mistrza i Małgorzatę na 9, bo stosuje jednakową skalę dla wszytkiego co czyta (oceniając uniwersalne kwestie literackie które każda powieść powinna prezentować np. konstrukcję, fabułę, styl pisania, lanie wod bądź jego brak itd.), a nie skalę odrębną dla każdego z gatunków literackich.

      Możliowści jest wiele i każdy ocenia jak chce wg jego widzimisię. To jak będzie oceniał może wzbudzac kontrowersję, szczególnie jeśli dzieli się tym na forum, bo ktoś tam uważa inaczej.

      Zaznaczam, że ja nie neguje zbieżnej oceny ksiązki powyżej z innymi ocenionymi książkami przez Ciacho jak np. 7ew - te zarzuty płyną od Martinusa. Ja tylko wyjaśniam mój pogląd na sprawę.

      JYL

      Usuń
    16. Ja właśnie się do wypowiedzi Martinusa odnosiłem. :) Według jego słów absolutnie nie mogę ocenić tak samo wspomnianego już "Władcy Pierścieni" i "Przeglądu Końca Świata". Nie uważam bowiem obu książek za "porównywalne pozycje pod względem poziomu i jakości pisarstwa". Wręcz przeciwnie - uważam, że są to skrajnie różne pozycje, mają kompletnie inny poziom oraz zupełnie inną jakość. Tyle tylko, że nie potrafię jakoś spłycić poziomu pisarstwa do oceny jakości ziemniaków, tak jak to robi Martinus. Gdybym miał się kierować zasadą "dałem dyszkę jednej książce, to każda dyszka dla innej = identyczny poziom i jakość", to przeciętna czytana przeze mnie powieść nie mogłaby dostać więcej niż 4.

      Weźmy takie "Syzyfowe prace". Doceniam wkład Żeromskiego w literaturę, wiem doskonale, że prezentował sobą niesamowicie wysoki poziom (a to jest naprawdę spłycenie jego literatury). Zdaję sobie sprawę z tego, jak wysoko stoi jego twórczość. No tyle tylko, że same "Syzyfowe prace" nie są dla mnie do przebrnięcia. Oceniłbym je - subiektywnie - naprawdę nisko, punktując po kolei problemy. W związku z tym, zgodnie z tokiem rozumowania Martinusa, chyba bym jakąś herezję zaczął głosić, gdybym dał dyszkę "Przeglądowi Końca Świata". Chyba by apopleksji dostał. No jak to tak? Jakaś młodzieżówka z zombie ma o wiele wyższy "poziom i jakość pisarstwa"? Nie godzi się! A tu się okazuje, że w moim - być może bardzo ograniczonym - mózgu istnieje miejsce na coś takiego, co Ty nazwałeś "kwestiami totalnie subiektywnymi".

      Po prostu nie wyraziłem się precyzyjnie i nie wskazałem adresata mojego komentarza. W końcu ostatnia wymiana zdań jest między Tobą, JYL, a Ciastkiem. :) Wybacz to małe nieporozumienie. Przynajmniej widzę, że może nie jest jednak ze mną źle, skoro jednak Ty również uznajesz coś takiego, jak zróżnicowane oceny. :) No, ale może już nie będę ironizował, bo średnio to wychodzi.

      Wiesz, jeśli ktoś ma problem z tym, że ktoś dał inną oceną, niż osoba z problemem sama by dała, to... to po prostu problem tej osoby. Ja z takiego założenia wychodzę. Ostatnio nawet miałem przyjemność wymienić kilka komentarzy pod pozycją, która została zupełnie odwrotnie oceniona niż ja to zrobiłem. To była bardzo pouczająca wymiana. Ja dowiedziałem się paru rzeczy, których sam nie zauważyłem, druga osoba też poznała mój punkt widzenia na parę szczegółów. Różne oceny to dla mnie co najwyżej powód do merytorycznej dyskusji i wymiany wrażeń. Takie przedłużenie opinii i możliwość interakcji wraz z szerszym spojrzeniem na daną pozycję. Ile jest osób tyle opinii oraz ocen, dlatego tym bardziej mnie ciekawi taka próba spłaszczenia systemu ocen, jaką proponuje Martinus. :)

      Usuń
    17. Odebrałem, że twoja wypowiedź była skierowana do Martinusa, ale stwiedziłem, że nie zaszkodzi pokazać moje zdanie na ten temat. Cieszy mnie też, że podobnie odbieramy całą tą kwestię oceniania. :)

      Warto też jeszcze pamiętać o jednym aspekcie: Ciacho swoje opinię udziela na własnym blogu gdzie on jest gospodarzem, więc nalezy zachować kulturę przy udzielaniu własnego zdania, także krytycznego z uwagi na status gościa. W dyskusjach na forach czy portalach takich jak np. Lubimyczytać można sobie pozwolić na bardziej niekontrolowaną/swobodną (nawet ostrzejszą bądź niekulturalną jeśli wymaga tego sytuacja) skoro wszysty są tam równi/każdy jest wyłącznie gościem. To uwaga głównie do Martinusa, który mimo krytki formą wypowiedzi trochę przecholował wg mojej oceny.

      JYL

      Usuń
    18. Miałem już nie pisać i nie odnosić się do wypowiedzi, ale ostatecznie uznałem, że jednak muszę. Kolega (?) amp H mnie do tego zmobilizował. Panie kolego, cóż mogę rzec? Kiedyś sądziłem, że miłośnicy czytania są osobami inteligentnymi, od których można już wymagać umiejętności "oddzielenia ziarna od plew", a u ciebie w tym temacie cieniutko. Bardzo cieniutko. Sugerowane przez ciebie ocenianie utworu jedynie na podstawie przesłanki, iż "podobało mi się" jest mocno nieuprawnione i sugeruje ocenianie jakości utworu wyłącznie przez pryzmat osobistych preferencji. Jak wiadomo nie ma to nic wspólnego z rzetelną, merytoryczną i obiektywną oceną. Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że np. J.K. Rowling jest lepszym pisarzem niż Dostojewski, a zakładam (pewnie na wyrost), że dostrzegasz różnicę w wielkości pomiędzy tymi pisarzami?

      Ciacho, nadal nie rozumiesz o czym mowa, czym mocno mnie zasmucasz. Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że obiektywizm jest przereklamowany... Widzisz, przedstawianie i ocenianie czegokolwiek w sposób zgodny ze stanem faktycznym, niezależnie od własnych opinii, uczuć i interesów, powinno być normalną cechą, zwłaszcza u oczytanych osób. Niemniej, z oczywistych względów nie jest łatwo oceniać bezstronnie, gdyż każdy z nas posiada swoje gusta, uczucia, poglądy czy też posiada interesy, w imię których wygodnie jest oceniać wedle własnego "widzimisię" ;) Z dużą dozą prawdopodobieństwa moja ocena niektórych książek (zwłaszcza ulubionych autorów) nie jest w 100% obiektywna. Tyle tylko, że ja zdaję sobie sprawę z własnej ułomności i dlatego też nie patrzę bezkrytycznie na twórczość tych pisarzy, choć są moimi ulubionymi twórcami. Podobnie można w tym miejscu wymienić od licha i trochę autorów czy artystów, którzy choć nie prezentują twórczości wysokich lotów, to jednak wielu osobom piekielnie się podobają i są przez nie uznawani za dzieła światowego formatu. Zgodzisz się ze mną? Tyle tylko, że przykładowo piosenki Beyonce, książki Dana Browna czy filmy "Szybcy i wściekli" pomimo pewnych walorów estetycznych czy wspomagających miłe spędzanie czasu, wcale nie prezentują wysokiego poziomu. Sztuką jest więc ocenić daną rzecz jak najbardziej rzetelnie i obiektywnie. Osobiście nie cenię wysoko twórczości Grahama Mastertona, co wcale nie przeszkadza mi raz na jakiś czas sięgnąć po jego książkę i całkiem nieźle spędzić czas w podróży pociągiem. Coś co się podoba nie musi być dobre, Masterton jest więc idealnym przykładem - kiepskie książki, które całkiem dobrze się czyta, chociaż nie przejawiają jakiejkolwiek głębszej idei. Takie tam czytadła na umilenie podróży. I naprawdę, nie chodzi mi o udowodnienie wam, że nie macie racji, lecz o sprowokowanie do rozważań choćby, czy aby na pewno wasze zdanie jest niepodważalne.

      Widzisz, ja generalnie mam takie dziwne założenie, że na forum dyskusyjnym (a komentarze na blogu taką formę spełniają) powinno się dyskutować, w końcu nazwa do czegoś zobowiązuje, nieprawdaż? Natomiast mam nieodparte wrażenie, iż w polskim społeczeństwie doby Internetu ta sztuka umarła śmiercią naturalną. Każdy z wypowiadających się powie co ma do powiedzenia i rozchodzą się w miłości, a to przecież nie o to chodzi! Zauważyć można, że w ogóle bardzo duża liczba osób ma problemy z przyjęciem takiego założenia i dla nich jakakolwiek próba zbicia ich argumentów, jest momentalnie odbierana jako bezpośredni atak na ich, co owocuje agresją z ich strony. Dlatego też ja mam zasadę, że często w dyskusji ograniczam się do zbijania argumentów rozmówców biorących udział w dyskusji, przy czym - to nie jest "atak personalny", ale "forma budującej dyskusji". Szkoda tylko, że brak dystansu co niektórych (np. ciebie Ciastek) powoduje, że taki pogląd jest osamotniony.

      Usuń
    19. Zdaję sobie sprawę, że są osoby, które uznają wszelką merytoryczną dyskusję na argumenty za coś niemiłego i według tejże grupy idealna dyskusja wygląda następująco:
      A: moim zdaniem jest tak
      B: a moim zdaniem tak
      A: aha
      B: aha

      Niestety, ja osobiście nigdy nie zaliczam się do tej elitarnej grupy i wolę argumenty, źródła, konkrety, motywy, przyczyny, a nie takie słodkie pierdzenie. To, że część osób nie ma kompletnie dystansu do siebie i odbiera jakikolwiek zaczątek dyskusji jako personalny atak, to już norma. Zdołałem do tego przywyknąć, choć cały czas mnie nurtuje pytanie: w którym momencie ludzie czytający książki przestali kultywować chęć dyskutowania, debatowania, rozmawiania?

      Usuń
    20. Ale się chłopaki rozpisali! :) Ale merytoryka i kulturka zachowane, więc spoko - dzięki. ;)

      @JYL

      1. Dokładnie, pod swój gust, bo czytanie na chama mi nie leży, dlatego pewnie część osób myśli "bierze do recenzji to ładnie i dobrze ocenia", a tak nie jest. Ja już początki blogowania i współpracy mam dawno za sobą i wiem jak to funkcjonuje, wiem które wydawnictwa są "normalne" i odbierają moje recenzje pozytywnie, bez względu na to czy krytykuję bardziej, czy mniej. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji jak miał Paweł - ale czytałem u niego ten przypadek i wyszedł z tego bez szwanku, bo miał chłodną głowę i nie dał się omotać. Nie wiem, jak sam bym zareagował, pewnie usunął wpis i kategorycznie zaprzestał współpracę z takim g.... wydawnictwem i autorem. Liczę, że nigdy do takiej sytuacji nie dojdzie, bo beznadziejne jest zlecanie przez drugą strone recenzowanie i krytykowanie, jeśli ta strona potem odwala takie akcje.

      Spoko, rozumiem, o co Ci chodzi. Może jakbym częściej sięgam po takie książki to faktycznie ta krytyka by mi się bardziej wyostrzyła, Ale to wszystko w swoim czasie. Ja nie będę czytał zawsze tych dobrych, w końcu przyjdzie moment, że trafi się więcej złych i będzie więcej też krytyki. Tylko weź też pod uwagę jeden fakt - ja z założenia nie chciałem, nie jestem i nie będę krytykiem. Od tego są profesjonaliści i to się przedstawia obiektywnie. Ja jestem zwykłym, szarym człowieczkiem czytelnikiem, który się po prostu dzieli swoją subiektywną opinią i - biorąc pod uwagę popularność i format - no jednak dociera z tym do niewielkiego grona, głównie znajomych, którym przypadłem do gustu. Nie widzę siebie w przyszłości jak Olga z WielkiegoBuka, która jest już postacią niemalże medialną i jej życie blogowe to oprócz pasji też już jest praca. :)

      Pewnie masz racje i może to dobry też sposób, żeby nie popaść w pewną monotonię i przesyt "ochów" i "achów". Pomyślę o tym. Generalnie to mam zamiar poczytać w przyszłym roku więcej horrorów klasy B, między innymi Guya N Smitha - więc tam możesz się spodziewać grubo większej krytyki i niższych ocen. :P

      No właśnie przyznam, że zaskoczyłeś mnie pisząc, że czytasz te moje wypocinki od 2015. I tym sposobem myślę, że nie trafiłeś tu przypadkiem. Myślę, że gdzieś się już wcześniej zetknęliśmy, może z GothamCafe? Nie będę ciągnął za język, ale tak myślę. Co do obszerności to sam to zauważyłem, że znacznie więcej pisze (ciekawe w jakim kierunku to zmierza?). Może dlatego, że mam więcej przemyśleń i ochoty więcej o tym pisać. Może już mi tak to weszło w krew. Ale powiem Ci, że paradoksalnie nie raz myślę sobie, że teraz napiszę niewiele o tej książce, bo za wiele do powiedzenia nie mam, a i tak wychodzi więcej. :)

      Usuń
    21. 2. Aha, dobra już czaję o co chodzi. Ale generalnie ja to chyba od nich pierwszą dopiero książkę czytałem, i tyle. Pytanie tylko, czy nie czytająć bardziej nie robisz krzywdy tym pokrzywdzonym już autorom. Polityka jest słaba i też nie popieram. Na szczęście są jeszcze rzetelne firmy jak GC i SQN, które osobiście bardzo lubię, kilka razy współpracowałem i widzę, że mnóstwo rzeczy nowych, nieznanych autorów wydają i bardzo dobrze to potem idzie.



      Jeszcze w kwestii ocen - powtórzę po raz kolejny - chociaż Emil też to już ujął, a mamy podobnie - , bo mnie to znowu poirytowało u Martinusa. U mnie ocena jest tylko "mgiełką", niewielką i mało znaczącą informacją dla czytelników, a bardziej w sumie dla mnie, jak będę sięgał wstecz po info jak to odebrałem. I ja tego ocenia nie rozciągam na wszystko, co czytam, bo jak już wspomniałęm niepodobieństwem jest porównywać oceny 5 wystawionej "7ew" a na przykład tej samej oceny wystawionej "Illumiane". Dwie zupełnie inne książki i autorów. Jak to porownać jak tam jedyna rzecz, jaka ich łączy to sf? Ale co z tego, jak te sf to w ogóle o innym temacie traktuje i tutaj, i tutaj? Równie dobrze mógłby mi się ktoś przyczepić, że oceniam na 5 "Miasteczko Salem" Kinga. Albo jakaś Steinbecka. Ja przecież nie zawsze oceniam wybitność, ambicje. Jakbym miał pod tym względem oceniać na jedno kopyto to pewnie, byłoby niskich ocen w cholerę więcej. Ale trzeba brać pod uwagę, że książki są szalenie różne, a co za tym idzie różny jest też odbiór i różne ocenianie, takimi samymi wyznacznikami nie ocenisz thrillera i obyczajówki czy sf, bo to są rożne gatunki z naciskiem na inne kwestie, inny środek przekazu. Zastanawiałem się kilka już razy, czy w ogóle tych ocen nie usunąć, bo dla niektórych jest to "ograniczenie" nie do przejścia. Ale wiesz dlaczego tego nie zrobiłem i nie zrobię? Bo tylko niewielkim, czepialskim, pojedynczym jednostkom to nie pasuje, bo nie czytają moich wypowiedzi dokładnie dlatego nie wiedzą, że nie oceniam na jedno kopyto. A po co ja mam się zmieniać i równać do stada? Owcą nie jestem, mam swoje zdanie, swoje postawy i równam tylko wtedy, kiedy jest to konieczne i słuszne. Nikt ze mnie przeciętniaka nie zrobi, bo ja się nie dam. ;)

      Usuń
    22. @Martinus - podstawowe pytanie do zarzutu o brak merytorycznych dyskusji. Jak chcesz ze mną odbyć taką o Illuminae, jeśli tego nie przeczytałeś? Tak samo jak ostatnio pisałeś mi o Mrozie, którego z góy negatywnie odbierasz, a sam przyznałeś że nie przeczytałeś nic. Sorry, ale w taki sposób ze mną merytorycznej dyskusji nie poprowadzisz. Sam idzie drogą na skróty opartą o "założenia", które nie są poparte czynami. Zakładasz, że Mróz jest cienki. Zakładasz, że Illuminae jest dla dzieci i niewarte przeczytania. Nic z tego nie przeczytałeś, ale zdanie wyrobione. W tym przypadku to dla mnie strata czasu nie tylko pisanie z Tobą i udowadnianie, że tak nie jest, chociaż Ty tego nie czytałeś i nie przeczytasz, jak i samo czytanie Twoich wypowiedzi po raz kolejny zahaczających o to samo. Ja bym z Tobą chętnie podyskutował pod postem o danej książce, ale jak, jeśli Ty nic z tego, co ja aktualnie, nie czytasz? Bez sensu. I niemal wszystkie takie dyskusje z Tobą nie są merytoryczne, tylko monotonne i nic nie wnoszące, a przede wszystkim męczące mnie osobiście i tracę przez to niepotrzebnie czas. Nie obraź sobie, bo nie atakuję, ale już się po prostu całą tą dyskusją irytuję i nie mam ochoty jej kontynuować.

      Usuń
    23. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    24. A czytałeś moje podsumowania w tym roku? Widocznie nie, bo wyraźnie zaznaczałem, że ja za statystykami nie gonię i cieszę się z całego czasu i każdego miesiąca, kiedy czytam, nieważne czy 5, czy 10, ważne że był czas na przeczytanie kilku pozycji, które - oczywiście - miały być przyjemne, dobre, pożyteczne, wartościowe etc. i takie też się okazały. Jakbym złą przeczytał to też nie ma źle, bo w końcu miałem czas na jej przeczytanie, a mogłem zapieprzać np. w pracy. Na szczęście poziom ogólnie u mnie to 5 książek, czyli dużo i nie nawet jakby mi się trafiły 3 z nich słabe to mój świat się nie załamie, jak u Ciebie, jeśli Ty tego czasu masz naprawdę niewiele i musisz ostro dobierać odpowiednie lektury. Ja sobie pozwalam na rzeczy ambitne i ambitniejsze. Ale widzisz, czytasz na wyrywki, a oceniasz i ładujesz mnie do worka "wszyscy", chociaż nie masz racji.

      A post z 11:40 został usunięty, bo już odlatujesz i obrażasz, więc tym samym kategorycznie zakańczam z Tobą dyskusję i każdy następny Twój post leci z tego bloga.

      Usuń
    25. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    26. "Dlatego też ja mam zasadę, że często w dyskusji ograniczam się do zbijania argumentów rozmówców biorących udział w dyskusji" - bardzo ciekawy cytat. W połączeniu z zarzucaniem mi "oceniania utworu jedynie na podstawie przesłanki, iż <>" podczas gdy podałem jasne i klarowne argumenty w przykładzie, którym daleko jest od zwyczajnego "podobało mi się" wskazuje na pewną wybiórczość w czytaniu. Po prostu wygląda to tak, jakbyś miał pewną teorię, a że fakty nie są zgodne z Twoją teorią, tym gorzej dla faktów. :) Ciężko też nie zauważyć sporej ilości wycieczek osobistych z Twojej strony, typu "zakładam (być może na wyrost)". Zresztątu też sięu Ciebie pojawia niestety wybiórczość - jakoś pominąłeś moje fragmenty, w których jasno i wyraźnie podkreślam, że znam doskonale różnice dzielące autorów w przytoczonych przeze mnie przykładach. Wspominasz o merytorycznej dyskusji i argumentach. Niestety na razie nie pokazałeś argumentów. Pokazałeś coś odwrotnego - ja próbowałem zbić Twój argument o spłaszczaniu sposobu oceniania, natomiast Ty rozwaliłeś wszystkie figury na szachownicy w nieco chaotycznej próbie obrony i zacząłeś zarzucać mi rzeczy, których nie napisałem. A wręcz przeciwnie - moje słowa eliminują możliwość wykreowanej przez Ciebie rzeczywistości.

      Proponuję zapoznać się z różnicami pomiędzy "merytorycznądyskusjąna argumenty" a wycieczkami osobistymi. Niestety w Twoim przypadku pojawił się piękny zaczątek wycieczek. Nie zdążyłem przeczytać tego, co napisałeś po komentarzach Ciastka, ale cóż. Skoro jemu cierpliwość się skończyła, to znaczy że zacząłeś przeginać i zszedłeś z torów tak wielbionej przez Ciebie merytorycznej dyskusji. Co zauważyły trzy osoby.

      Co do reszty nie będę się wypowiadał, bo chyba się po prostu minęliśmy w tematyce. Ty wspominasz o obiektywizmie i braku własnych opinii. Ja natomiast, kiedy dzielę się z kimś moją własną opinią staram się... no właśnie. Przekazać moją własną, subiektywną opinię. Zwłaszcza, że recenzje mogą mieć charakter zarówno obiektywny - dostosowane są do ogólnie przyjętych kryteriów - jak i subiektywny. To tak tylko na koniec, żeby nie pojawiły się nieporozumienia - nie zaglądaj do mnie na bloga. Załamiesz się, dostaniesz apopleksji i być może znowu zaczniesz wycieczki osobiste. U mnie niczego obiektywnego nie znajdziesz. Nie jestem profesjonalistą ani znawcą, jestem zwykłym czytaczem, który czyta dla przyjemności i nie sięga po to, co wie że się nie spodoba. Wszystkie moje opinie przedstawiają tylko moją własną, subiektywną opinię, w której nie ma za grosz eksperckiego ducha.

      Usuń
    27. Olej. Nie ma sensu dalej kontynuować. Dzięki tylko za poziom i zrozumienie. ;)

      Usuń
    28. Ja jeszcze wypowiem swoje ostatnie ogłoszenie parafialne dla Martinusa.

      Nie myl funkcji forum dyskusyjnego z blogiem. Na forum masz odpowiednie miejsca wyznaczone do dyskusji na konkretne teamty, a na blogu temat inicjuje autor poprzez swoje recenzję i to głównie w ich rejonach powinna się toczyć dyskusja.

      Forum Drugi Obieg Fantastyki umarło śmiercią naturalną, ale zapraszam Cię w skromne progi Zaginionej Biblioteki (jeśli jeszcze Cię tam nie ma) gdzie z pewnością masz gamę wyjadaczy i nie tylko gotowych do dobrej dyskusji na każdy temat.
      Na pewno są też inne podobne miejsca w necie, więc z pewnością znajdziesz miejsce do dyskusji na poziomie, który Cię zadowoli.

      JYL

      Usuń
    29. Niezła gównoburza ;) Gdybyście jeszcze tylko spierali się o jakąś porządną, wartą uwagi książkę :P

      Usuń
    30. Nie pisałbym tyle o jednej książce z Martinusem.

      Usuń
  2. Zakupiłam w oryginale jakiś czas temu, więc pewnie niebawem się z nią zapoznam :)

    Bookeater Reality

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A polskie wydanie będziesz też kupowała do kolekcji czy niekoniecznie?

      Usuń
  3. Zaskoczyłeś mnie tak pozytywną opinią :) Mimo wszystko raczej nie zdecyduje się teraz na zakup, może kiedyś jak znajdę używany egzemplarz taniej, bo dalej nie jestem przekonana że chciałabym wydawać na to kasę. Chociaż bardzo podoba mi się forma tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam byłem zaskoczony, bo wspominałem i tutaj, i na fejsie, że spodziewałem się słabszej pozycji. :)

      Usuń
  4. Nie oczekuję po tym zbyt wiele, ale skoro Tobie się podobało to jest szansa, że mi też będzie się podobać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oczekuj wybitności, bo się zawiedziesz. Nastawiam się na bardzo dobrą przygodę i rozrywkę, którą na pewno dostaniesz. ;)

      Usuń
  5. Jakoś mi ostatnio nie po drodze z young adult, chociaż ten projekt dosyć mnie zainteresował. Fajnie, że okazał się lepszy niż oczekiwałeś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w późniejszym czasie sięgniesz. Jeśli lubisz takie zmienne formy w oparciu o wersję graficzną to jest to naprawdę bardzo dobra książka i ciekawa przygoda. :)

      Usuń
  6. Mam, forma jest świetna, w ogóle książka jest obłędnie wydana i ogromnie ciekawi mnie, jak przyjmę czytanie książki właśnie w formie raportów itd. Mam nadzieję, że się nie zawiodę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko raporty, masa innych rzeczy, o których pisałem. Po prostu w samych raportach jest najwięcej "mięsistej" treści. ;)

      Usuń
    2. Wiem, no nie chciało mi się wszystkiego wymieniać, to napisałam "raporty itd.". :D

      Usuń
    3. Hehe, spoko. Czaję. :)

      Usuń
  7. Pierwszy raz widzę tak rozbudowane komentarze, szkoda, że wiele wykasowanych przez wpisującego się. ;)
    A co do książki, świetnie, że okazała się ciekawsza niż przypuszczałeś, lubię takie niespodzianki. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sięgnij sama, zobaczysz, że fajna przygoda. :)

      Usuń
  8. Miło, że nie doszło do przerostu formy nad treścią. Ogólnie jestem tym tomiszczem zaintrygowana i chciałabym to przeczytać. Tym bardziej, że faktycznie jest to bardzo ciekawy eksperyment, ale jak zwykle, nie interesowałam się tym przy okazji zapowiedzi, tylko dopiero teraz, jak już książka wyszła i w sumie wszyscy o tym mówią/piszą.
    Nieźle tam u góry się rozgadaliście, nie przeczytałam całości, ale po fragmentach w zasadzie wiem, czego dyskusja dotyczyła. Ciężko czasem się za pośrednictwem internetu dogadać, zazwyczaj i tak każdy przy swojej racji pozostanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, forma ponad treść jest, dlatego taki zabieg, ale nie jest AŻ taka różnica między jednym, a drugim. W każdym razie myślę, że Ci się spodoba bardziej niż "Dom z liści", bo to lekkie i przyjemne fantasy,ale przerobione na świetną powieść graficzną, która sprawia nie lada frajdę.

      Usuń
    2. Czaję czaję, jakby nie było, dobrze, że w miarę się to równoważy :) I fajnie mieć takie cudo na półce!

      Usuń
    3. Zdecydowanie. Świetnie się na półce prezentuje. Czekam na te dwa tomy z niecierpliwością, bo jestem bardzo ciekaw jak się to fabularnie rozwinie. Forma mnie już nie zaskoczy, ale widzę na godreads, że 2 i 3 są wyżej oceniane, więc zastanawiające jest, jak się ta historia dalej potoczy.

      Usuń