środa, 5 września 2018

NA MARGINESIE ŻYCIA - Stanisław Grzesiuk [recenzja]

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 350
Gatunek: Autobiografia
Moja ocena: 5+/6

"O życiu zniszczonym przez gruźlicę"

Na marginesie życia to trzecia i ostatnia książka Stanisława Grzesiuka, który umarł na gruźlicę w 1963 roku, mając zaledwie 40 lat i do końca nie poddając się chorobie. Niestety nie doczekał wydania tej książki, która dopiero rok po jego śmierci pojawiła się w sprzedaży. Jednak wszystkie trzy pozycje zostały przez niego dokładnie przemyślane i zaplanowane, żeby każda z nich opisywała inny etap życia autora. Dwie poprzednie przedstawiały losy przedwojenne pisarza i Warszawy (Boso, ale w ostrogach) oraz pięć lat jego pobytu w niemieckich obozach koncentracyjnych (Pięć lat kacetu). Ostatnia to oczywiście obraz jego egzystencji po wyzwoleniu i wojnie aż do ostatniego dnia jego życia.

Książka zaczyna się od wywiadu autora o tej pozycji, gdzie odpowiada na kilka pytań, a później pojawiają się zamieszczone najważniejsze recenzje z gazet i czasopism. Meritum opisuje dziesięć lat spędzonych przez Grzesiuka w sanatoriach dla chorych na płuca, czyli - jak sam stwierdził - na marginesie życia, bo pod ciągłą groźbą śmierci ze strony wyniszczającej choroby. W tej książce poznajemy nie tylko sylwetkę jej autora, ale ogólnie jak wyglądało w tamtych czasach życie gruźlików z punktu widzenia wielu chorych. Osób słabych i silnych psychicznie, mądrych i mniej inteligentnych, biednych i bogatych, mężczyzn, kobiet czy dzieci. 

Autor opisuje jak wyglądała ich wewnątrz sanatoryjna solidarność i kontakt oraz relacje z zewnętrznym otoczeniem. Przeczytamy o opuszczeniu przez najbliższych, o tęsknocie, bólu, smutku, odwróceniu się wielu osób, przymusowych urlopach zdrowotnych i zwolnieniach, wytykaniu palcem. Dowiemy się o lekarzach, całym personelu i relacjach z pacjentami. Ogólnie rzecz biorąc, autor pisze o wszystkich najważniejszych problemach społecznych, które dotykały zarówno jego, jak i całe środowisko gruźlików, którzy przeżywali naprawdę ciężki okres, nie tylko przez samą chorobę, która ich dopadła, ale i przez samotność, gdy świat się od nich odwrócił. Nie mniej jednak Grzesiuk jak zwykle optymistycznie szedł przez te życie niosąc humor, grę i piosenkę.

Mogłaby to być najsmutniejsza książka zważywszy na chorobę i to do czego doprowadziła, ale autora walczył do końca i był sobą do końca. Rodowity warszawiak z Czerniakowa, który nigdy się nie poddawał i nie kapitulował przed nieszczęściem, złem i cierpieniem, opisuje wszystko to co widział bez koloryzowania, językiem prostym, barwnym, żywym, bez wielkich słów i uogólnień. Nie krył się z tym, co robił złego i ze swoim upartym i zawadiackim charakterem, który niejednokrotnie dawał się we znaki personelowi sanatoryjnemu i innych pacjentom. Zawsze, gdzie był, tam była albo draka, albo humor. Nudy nigdy w życiu. Pacierza i alkoholu nigdy nie odmawiał, więc często naginał zasady ośrodka i popijał z kolegami gruźlikami wódeczkę, mimo zakazu regulaminu i świadomości, że działa wbrew leczeniu. Ale to właśnie ten styl bycia autora, bycia w pełni szczerym ze wszystkimi dookoła, całym światem i samym sobą, sprawiał, że był człowiekiem twardo stąpającym po ziemi i wielkim wśród innych, mimo że sam nie uważał się za nikogo ważnego i lepszego od innych.

Wydawnictwo Prószyński i S-ka zrobiło kapitalną robotę wznawiając w końcu wszystkie książki autora w należytej formie, czyli w twardej okładce, na dobrym jakościowo papierze i z odpowiednio dobraną grafiką okładkową. Jak zwykle pogrubioną czcionką zaznaczone zostały fragmenty wcześniej usunięte i niepublikowane. Znów wszystko pojawiło się zgodnie z pierwotnym rękopisem autora i trzeba przyznać, że było tego naprawdę sporo. Momentami widać pogrubione aż całe rozdziały, więc jest całkiem sporo nowego do przeczytania, nawet jeśli czytelnik już wcześniej zapoznał się z poprzednimi wydaniami tej książki.

Na marginesie życia to zwieńczenie świetnej twórczości Stanisława Grzesiuka, której nie trzeba specjalnie polecać, jeśli miało się wcześniej styczność z którąkolwiek z poprzednich dwóch jego książek. Najlepiej jest zacząć czytać chronologicznie od toczących się losów autora, chociaż najpierw powstała książka z jego pobytu w obozach i najczęściej czytelnicy sięgają w pierwszej kolejności właśnie po "Pięć lat kacetu".  Ale to, na którą z nich zdecyduje się w pierwszej kolejności czytelnik, jest naprawdę mało ważne. Ze wszelkich miar polecam ogromnie sięgnąć po literaturę tego autora, bo jest to nie tylko szczerze i nieprzerysowanie przedstawiony obraz naszego kraju i polskiej ludności w okresie przedwojennym, powojennym i w trakcie wojny, ale przede wszystkim pokaz wielkiej siły serca i charakteru autora, którego warto naśladować, bo dziś już niewiele takich ludzi stąpa po tym świecie.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka. :)

13 komentarzy:

  1. Jest Grzesiuk, to wiadomo, że Oczytany będzie piał z zachwytu. Niby najgorsza część, ale kompletne zwieńczenie trylogii mistrza. Dla mnie to arcydzieło i tyle mam do powiedzenia w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ten tom najsłabszy, ale ogólnie dla mnie naj literatura wojenna, obozowa z tamtego okresu.

      Usuń
  2. Grzesiuka czytałam tylko "Pięc lat kacetu" i to w wersji cenzura. Ale już stoją na półce dwie pierwsze, a "Na marginesie..." już w koszyku zakupowym. Takie książki nie tylko chce się przeczytać, ale również postawić na półce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. I warto to mieć na półce, bo być może kogoś ze znajomych skusisz. ;)

      Usuń
  3. Hm, to mówisz, że można sięgać po którąkolwiek najpierw? Mam zamiar chociaż jedną jeszcze w tym roku przeczytać i tak właśnie myślałam o "Pięć lat kacetu" na pierwszy ogień. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, ale jednak lepiej czytać po kolei. Zacznij od Boso, ale w ostrogach.

      Usuń
    2. Jak sięgniesz po "Pięć lat kacetu" to nic się nie dzieje, bo ona chronologicznie najpierw powstała i jest najlepsza. "Boso, ale w ostrogach" dzieje się przed obozami i poziom - moim zdaniem - niemal taki sam, ale jednak więcej ciekawego się dzieje w obozach. Nie mniej jednak, jak wspomniałem, którą nie weźmiesz, będzie dobrze. Tylko "Na marginesie..." najlepiej na końcu.

      Usuń
    3. Ok, dzięki za porady. :)

      Usuń
  4. Nie czytałam żadnej książki autora, ale chętnie to nadrobię! Szczególnie, że nie było ich wiele.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsza była "Boso ale w ostrogach" i to był bodaj rok 1989. Kolega mówi "Przeczytaj, świetna książka". Przeczytałem i wpadłem. Część druga i jeszcze większy zachwyt. "Na marginesie życia" pożyczyłem z biblioteki (ta czerwona okładka) i... spory zawód. Przyznam, że od tego czasu kilkukrotnie wróciłem do dwóch pierwszych tomów omijając trzeci. Muszę to nadrobić, tym bardziej, że zakupiłem całą trylogię w tym nowym wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No "na marginesie" najsłabsza. ALe mi i tak się podobała, uwielbiam Grzesiuka. :)

      Usuń