środa, 11 kwietnia 2018

INWAZJA Z GANIMEDESA - Philip K. Dick, Ray Nelson [recenzja]

Tytuł oryginału: The Ganymede Takeover
Wydawnictwo: Rebis
Tłumaczenie: Maciej Szymański
Liczba stron: 238
Gatunek: Science fiction
Moja ocena: 4+/6

"Podbój. Okupacja. Wchłonięcie."

Inwazje obcych na naszą planetę to temat w pop-kulturze wyeksploatowany na potęgę. Mnóstwo filmów, książek czy gier o inwazji, trzeciej wojnie światowej, pozaziemskich koloniach, obcych cywilizacjach. A jednak ciągle powstają nowe, bo temat obcych z innego świata i ich planet, które zamieszkują, ciągle budzi zainteresowanie ludzi ciekawych tego, co żyje poza naszą planetą, jak to funkcjonuje, jak wygląda, jak człowiek zareagowałby na obce formy życia, jak obcy zareagowaliby na nas i tym podobne. Oczywiście najczęściej inwazja wiąże się z nowoczesnym zapleczem techniczno-technologicznym i naukowym, czyli tym, co najbardziej charakterystyczne i często występujące w twórczości pisarzy fantastyki naukowej piszących mnóstwo tego typu książek.

Philip K. Dick jest jednym z czołowych klasyków science fiction mających wielki wpływ na ukształtowanie się tego gatunku. Kontrowersyjny pisarz znany z szalonych, ambitnych i niezwykle ciekawych idei i pomysłów skupiał się głównie na problematyce natury świata, wszechświata oraz człowieka i rzeczywistości, która go otacza. Jednak i on, podobnie jak jego koledzy po piórze, czasem zastanawiał się jak zareagowałby człowiek na pojawienie się na jego planecie innego gatunku i jak wyglądałoby od tej pory ludzkie życie, więc kilka raz dał upust swoim myślom i postarał się przerzucić je na papier, aby przedstawić je czytelnikowi. Tym samym powstała powieść Inwazja z Ganimedesa napisana wspólnie z Rayem Nelsonem, która kilka tygodni temu po raz pierwszy ukazała się w Polsce.

Na Ziemię przybyli przypominający wielkie robaki kosmici z Ganimedesa, obdarzenia zdolnościami telepatycznymi, dzięki którym bez większego oporu przejęli kontrolę nad planetą, bo ludzkość szybko się poddała i oddała Ziemię i siebie w ręce najeźdźców. Szef Biura Badań Psychologicznych, doktor Rudolph Balkani, odkrył pewien sposób na pokonanie kosmitów i stworzył urządzenie zniekształcające rzeczywistość, które mogłoby pomóc w wyrwaniu się spod władzy telepatycznej. Problem w tym, że Balkani postanowił przyłączyć się do najeźdźców i nie ma zamiaru przekazać ludziom swojego wynalazku. Tylko Tennessee to jedyne miejsce na Ziemi, którego okupanci nie podporządkowali jak chcieli, bo kilka razy ponieśli klęskę w walce z Negrami, partyzantami służącymi fanatycznemu i zdolnemu dowódcy, Percy’emu X, jakimś sposobem odpornemu telepatycznym działaniom. Jeden z Ganimedejczyków, niejaki Mekkis, dostaje specjalne zadanie, żeby objąć we władanie Tennesse i przejąć nad nim kontrolę. Czy uda mu się zwalczyć opór partyzantów i znaleźć sposób na odporność telepatyczną Percy'ego? A może wcześniej doktor Balkani zmieni zdanie i postanowi powiedzieć ludziom o swoim wynalazku i użyją go wspólnie przeciwko obcym, żeby pozbyć się ich z Ziemi? 

Jak to u Dicka bywa inwazja obcych nie może być taka zwykła i prosta jak u innych, że obcy sobie atakują ludzi, ludzie odpowiadają na ten atak lepiej lub gorzej, po tym pełno trupów po obu stronach barykady albo nieco więcej po jednej z nich, no i od tego czasu ciągła wojna, strach, ucieczka i dążenie ludzkości do usunięcia okupanta i zwrócenia panowania nad Ziemią. U Amerykanina musi być odrobina dziwactwa, szaleństwa i humoru, ale też i głębszych przemyśleń czy filozoficznych, czy religijnych czy ogólnie odnoszących się do natury człowieka. Co to znaczy być człowiekiem, czy nasz gatunek jest w stanie się podnieść i zwyciężyć z silniejszym najeźdźcą, czy wszystko co nas otacza jest rzeczywiste (tutaj akurat wiadomo bohaterom, że wpływ na zniekształcenia ma wynalazek, ale czy wszystko jest zniekształcone?). Te i kilka innych, które wierny czytelnik jego książek zna dobrze i liczyć może ma znalezienie odpowiedzi w fabule, a tym samym otrzyma kolejną odpowiednio satysfakcjonującą lekturę.

Początkowo Dick planował stworzyć książkę na podobieństwo "Człowieka z Wysokiego Zamku", gdzie najeźdźcami mieli być Japończycy atakujący Stany Zjednoczone, ale odszedł od tego pomysłu i zastąpił go najazdem obcych na cały świat. Obcy w tej książce są bez rąk i bez nóg. Przypominają robaki, które potrzebuję wasali do usługiwania im. Przejmują kontrolę za pomocą telepatii i nie chcą zniszczyć Ziemi, tylko ją okupować. Podoba im się nasza planeta, gdzie hotele proszące o opłatę, latające i mówiące jonoloty (auta taxi) oraz wedeofony są normą, a ludzkość niemal całkowicie im się poddała. Wśród tych uległych występują tzw. robusy (robakolizusy) osoby, które bardzo chętnie podporządkowały się nowej władzy, tolerujące ją i dobrze im się żyje pod tym jarzmem. Na szczęście nie wszyscy. Partyzanci z Percym X na czele nie zamierzają się poddać i walczą, co powoduje nasilenie się ataków po obu stronach i nieuchronną wojnę. Ale jak już się te wydarzenia potoczą to trzeba samemu przeczytać. Na pewno jednak nie będzie to walka na podobieństwo innych powieści o inwazjach. 

Po raz pierwszy czytałem książkę, którą PKD napisał wspólnie z innym autorem, tutaj Rayem Nelsonem, który, jak sam twierdzi, po raz pierwszy poczęstował Dicka LSD, które, jak powszechnie wiadomo, potem Dick często (nad)używał, i co w zasadzie znacząco przyczyniło się do powstania takiej ilości znamienitych (i psychodelicznych) książek. Nie wiem jak wielki wpływ na napisanie tej książki miał drugi autor, ale wydaje mi się, że jednak niewielki, bo ja prawdę mówiąc widzę tutaj tylko pióro bez porównania popularniejszego Philipa, którego już bardzo dobrze znam i nie potrafię się dopatrzyć stylu innego pisarza (może to tylko niewielkie wtrącenia albo rzucane pomysły Nelsona były, nie wiem). W każdym razie standardowo wydanie Rebisa rozpoczyna wstęp, tym razem Wojciecha Orlińskiego, o tych początkach autora z narkotykami i jego psychodelicznymi konsekwencjami, i wzbogacone jest o obrazy Wojciecha Siudmaka, jak zwykle abstrakcyjne, dziwaczne, niesamowite i cieszące oko.

Ogólnie rzecz biorąc Inwazja z Ganimedesa nie należy do najlepszych powieści Philipa K. Dicka, ale daleko mi też do stwierdzenia, że jest najsłabsza w jego ogromnej twórczości czy średnia na tle książek innych pisarzy. To poziom nie do osiągnięcia dla wielu autorów, gdzie tym czasem Amerykanin pokazał jedynie próbkę swojego geniuszu, który w przyszłości miał się ukazać w pełnym blasku. Książkę czyta się dobrze, szybko, z przyjemnością i z zainteresowaniem, a momentami nawet udzielającym się humorem, który wyciska uśmiech na ustach. Inteligentna, ciekawa i ambitna proza dla czytelników, którzy takowej poszukują. 

Za książkę dziękuję księgarni Tania Książka.
Więcej nowości znajdziecie na ich stronie.

6 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa tej pozycji, bo bardzo lubię fantastyczne książki . Wyczerpująca recenzja :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Staram się. A od Dicka to większość ciekawych jest. ;)

      Usuń
  2. Dopiero przymierzam się do poznania twórczości Dicka, bo jakoś science fiction nigdy nie należało do moich ulubionych gatunków. Niemniej ostatnio nabrałam ochoty na nadrobienie zaległości i chyba zacznę od "Człowieka z wysokiego zamku", ponieważ tę książkę już mam, ale "Inwazja z Ganimedesa" też zapowiada się intrygująco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Człowiek" jest bardzo dobrym wyborem, jeśli nie chce się ścisłego sf na początek, ale chociaż troszkę go 'liznąć', bo to historia alternatywna, czyli odłam sf, i elementy fantastyki naukowej też są zawarte. Poza tym bardzo dobry serial do obejrzenia też. :)

      Usuń
  3. Nie będę ukrywać, że to właśnie przez serial wybrałam tę książkę na początek. Ale dobrze wiedzieć, że nie jest to wybór chybiony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wydaje mi się, że dla Ciebie będzie. Obie rzeczy bardzo dobre, aczkolwiek serial nie trzyma się sztywno książki. I myślę, że dobrze, że tak właśnie jest.

      Usuń