Tytuł oryginału: The Terror
Wydawnictwo: Vesper
Tłumaczenie: Janusz Ochab
Liczba stron: 668+ wklejka z ilustracjami 24 strony
Gatunek: Powieść historyczna, powieść grozy, powieść przygodowa, horror, dramat
Moja ocena: 6/6
"W krainie lodu, magicznych snów i ciągłego strachu"
Drugi już raz zdecydowałem się sięgnąć po jedną z najlepszych książek, które było mi dane w życiu przeczytać, autorstwa jednego z najbardziej utalentowanych, ciekawych i cenionych współczesnych pisarzy literatury science fiction i fantasy. Dan Simmons, który zasłynął z dwóch najsłynniejszych, nagradzanych i wyróżnianych dylogii science fiction o "Hyperionie" i "Endymionie", nie trzyma się jednak ściśle ram fantastyki i pisze także książki odmienne tematycznie i gatunkowo, jak chociażby horrory, kryminały czy powieści historyczne i przygodowe. Niniejszej książce najbliżej tym dwóm ostatnim, ale tak naprawdę stanowi połączenie kilku gatunków i skierowana jest do znacznie szerszego grona odbiorców.
Terror to arktyczna powieść grozy oparta na faktach, opowiadająca o tragicznych losach oficerów i marynarzy statków HMS Erebus i HMS Terror na nieznanych im terenach północnej Kanady. Dwa potężne statki pod dowództwem doświadczonego i słynnego żeglarza, sir Johna Franklina, wyruszyły ku północnym terenom w celu odnalezienia Przejścia Północno-Zachodniego, które mogło nieść możliwość opłynięcia Ameryki Północnej i oszczędzenia przy tym ogromnych odległości przemierzanych drogą morską między Atlantykiem i Pacyfikiem. Aby tego dokonać żeglarze musieli najpierw przygotować się na wiele miesięcy trudów, czyli walki z mrozem, lodem, śniegiem i huraganowymi wiatrami. Zgromadzili potężną załogę i spore zapasy żywności mające wystarczyć na mniej więcej pięć lat, a potem wyruszyli, żeby zmierzyć się z tymi przeciwnościami i osiągnąć swój cel. Ale ich podróż drogą morską nie trwała zbyt długo, bo w końcu natknęli się na ogromną płytę lodową, tzw. pak, w którym już na stałe ugrzęzły oba statki i wszyscy musieli zejść na ląd. To był zaledwie początek ich dramatu, bo niebawem do tego niepowodzenia doszły jeszcze zwątpienie, walka z głodem i chorobami oraz ogromny strach przed Czymś, co zaczęło ich atakować niosąc śmierć i nieustannie czekało na to, aby dopaść kolejnych żeglarzy.
Na temat tej wyprawy powstało wiele mitów i przypuszczeń, które do dzisiaj nie znajdują stuprocentowego potwierdzenia i chyba nigdy takiego nie będą miały. Po tym jak wieści o marynarzach obu statków zaginęły wyruszyło wiele wypraw ratunkowych, które się nie powiodły, bo żywych ich nie odnaleziono. Przez wiele lat kolejne ekspedycje udawały się, żeby odnaleźć zaginione statki i ustalić przyczynę ich niepowodzenia oraz zniknięcia załogi, co udało się tylko częściowo. Simmons postanowił wykorzystać ten kontrowersyjny, tajemniczy i ciekawy temat czyniąc z niego powieść składającą się prawdziwej podróży i postaci oraz elementów fikcji. Co ciekawe i warte odnotowania już na początku to potrójne znaczenie tytułu tej książki, bowiem 'terror' nie oznacza tutaj tylko nazwy jednego z dwóch statków, ale także atmosfery niepokoju i arktycznych niebezpieczeństw, które czają się wszędzie wokół podróżników, oraz elementu fikcyjnego, czyli tego siejącego strach i śmierć potwora, którego załoganci w końcu sami zaczęli nazywać Terrorem.
Przygoda oparta na faktycznych wydarzeniach, mnogość świetnych - złych i dobrych - postaci ze świetnie nakreśloną psychologią, mroźny arktyczny klimat, mitologia Eskimosów, trud, głód, walka o przetrwanie, narracja i specyficzne marynistyczne słownictwo to wszystko, co przemawia na ogromny plus całej książki. Ciężko jest mi wskazać jakieś minusy tej powieści, bo w moim mniemaniu jest ona idealna. Początkowo można się poczuć troszkę zdezorientowanym, bo autor nie opisuje od razu chronologicznie wydarzeń tylko od raz rzuca czytelnika niemal w sam środek wyprawy, czyli jak już załoga jest długo uwięziona w lodzie, a zaraz potem stosuje retrospekcje wracając do początkowych faz wyprawy. Ale taki stan rzeczy nie utrzymuje się ciągle, bo trwa jakoś mniej więcej dwieście-dwieście pięćdziesiąt stron i potem chronologia już występuje do końca powieści. Taki zabieg ją urozmaica, ponieważ powoduje, że zmienia się także narracja. Raz jest ona w czasie teraźniejszym - przedstawiona w dialogach postaci lub opisywanych przez nich wydarzeniach, które przeżywają. Raz przyjmuje formę dziennika, w którym jej autor opisuje to, co już się wydarzyło. Dzięki temu bardzo dobrze możemy poznać szeroki wachlarz postaci, ich psychologię i wydarzenia widziane ich oczami, i dotyczy zarówno kulturalnej, wykształconej i doświadczonej grupy oficerskiej, jak i zwykłych oraz pospolitych marynarzy, co wypada naprawdę realistycznie i efektywnie.
Książka na pewno spodoba się osobom, które sięgały po takie tytuły jak "W królestwie lodu" Sidesa, "W samym sercu morza" Philbricka czy "Na wodach północy" McGuire'a bazujące na podobnych morskich i tragicznych przygodach, utraconym człowieczeństwie, kanibalizmie, odkryciach geograficznych i autentycznych (akurat nie w przypadku McGuire'a) wydarzeniach. Dodatkowo na plus jest jej najnowsze wydanie, które pojawiło się z okoliczności powstania serialu nakręconego przez Ridleya Scotta, który od 5 kwietnia można już oglądać na kanale AMC Polska. Początkowo niepokojem napawała mnie serialowa okładka z postacią na pierwszym planie (to Ciarán Hinds odtwarzający rolę sir Franklina), która była wg mnie paskudna. Ale wydawnictwo Vesper wyszło obronną ręką dobierając odpowiednio matową fakturę okładki z naniesionymi na nią elementami odblaskowymi płatków śniegu, które powodują, że ostatecznie prezentuje się całkiem dobrze i klimatycznie. Samo wydanie wzbogacone jest też o obszerne posłowie dra hab. Grzegorza Rachlewicza z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza (opisującego zarówno tę wyprawę, jak wcześniejsze i późniejsze autentyczne arktyczne podróże) oraz 24-stronicową ikonografię ilustrującą rozległe czasy odkryć polarnych (m. in. mapy, portrety podróżników, ilustracje statków czy artefakty, w tym słynny dzwon z Erebusa wydobyty jesienią 2014 roku). Całość tym samym prezentuje się naprawdę świetnie.
Terror to zatem nie horror (jak jest błędnie określany), a powieść historyczna, przygodowa i grozy z elementami horroru i mitologii eskimoskiej, gdzie Dan Simmons bardzo staranie i sugestywnie przedstawia krainę arktyczną oraz człowieka, który zmaga się z występującymi tam mrozami, lodem, śniegiem, dzikimi zwierzętami i czymś potwornym, co przerasta ludzką wyobraźnię i niesie śmierć. Świetnie oddana mało znana ludziom kultura ludów innuickich z ich obyczajami, wierzeniami i idealnym dostosowaniem tych ludów do tamtejszych warunków pozwala poszerzyć wiedzę na ten temat, a bardzo dobre wznowienie z ilustrowanymi dodatkami oraz esejem jeszcze bardziej urozmaicają tę książkę. Terror to powieść, która mrozi krew w żyłach, przyspiesza akcję serca, przeraża i porusza dogłębnie. Książka, którą z czystym sumieniem mogę polecić każdemu, bo to kawał kapitalnej, wartościowej i emocjonującej lektury, która zapada na bardzo długo w pamięci.
„Życie ludzkie wypełnia samotność, bieda, podłość, cierpienie i przemijanie”*
*Dan Simmons, Terror, wyd. Vesper, Poznań 2018, str. 617
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper!
Ostatnio właśnie głośno o tej powieści jest dzięki serialowi - nawet wspominali o nim w bodaj Zombie vs. Zwierz. Podobno bardzo fajnie wykonany i klimatyczny, więc zakładam, że książka nie może być gorsza. ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest kapitalna. Więcej słów nie potrzeba. ;)
UsuńPostanowione! Jutro idę do sklepu i kupuję, bo pozytywne recenzje mnożą się jak króliki na wiosnę (ok, nie wiem, kiedy się mnożą, ale jakoś tak mi się napisało), a Dana Simmonsa uwielbiam za Hyperiona i Drooda. Dodatkowym plusem jest rozmiar książki, bo co jak co, ale takie grubaski czytelnicze to ja lubię:)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to. Raczej się nie zawiedziesz, zwłaszcza jak już Simmonsa znasz i lubisz cegły. Ja czytałem dłużej niż normalnie, bo ponad tydzień, ale to dlatego, że chciałem trochę przeciągnąć jej czytanie, a i momentami też miałem mniej czasu.
UsuńJa się zdecydowałam już na miękką okładkę. Póki co nie kupuję, bo najpierw i tak chcę przeczytać Upadek Hyperiona. Poza tym Terror lepiej by się czytało w zimie. :D
OdpowiedzUsuńLepiej, dlatego ja się na koniec jeszcze 'załapałem'. Ale to teraz musiałabyś czekać te 8-9 miesięcy, długo. ;)
UsuńMam podobnie, pierwsze chcę przeczytać Hyperiona później dopiero zajmę się Terrorem. :D
UsuńMówisz Sylwia, że trzeba nadgonić Artefakty? :P
UsuńCiacho, nie mam jakiegoś parcia że muszę przeczytać tę książkę teraz, więc kto wie, może mi akurat zejdzie te 8-9 miesięcy zanim w końcu się za to wezmę, tym bardziej, że serio chętnie zostawiłabym to na zimę. :P Poza tym szybko zleci. :)
Nawet mi o Artefaktach nie przypominaj, mam takie zaległości...
UsuńA tu ciągle coś innego wyskakuje np. nowy Sanderson. :D
Kirima - spoko, ja też mam tak, że lubię konkretne lektury na konkretne okresy, zresztą już nie raz o tym wspominałem. Na zimę coś, na jesień coś, na lato najczęściej jakieś lekkie (kryminały, thrillery, fantasy, lekkie sf).
UsuńSylwka - cały wymieniony Simmons świetny, wieć myślę, że i Hyperiony, i Terror się spodoba.
Ja myślałam, że tak nie mam, ale niedawno zdałam sobie sprawę, że mimowolnie dopasowuje lektury do pory roku. Lato to u mnie też czas rzeczy lekkich. Na jesień wolę lektury cięższe i melancholijne i przeciąga się to na zimę. Wiosna... to chyba bardziej podpinałaby się pod opis lata. :)
UsuńCo do Ciebie, to pamiętałam tylko o tym, że na zimę wolisz lektury dłuższe i wymagające, bo nawet mi o tym pisałeś. :)
I zimę, i jesień. Wiosna wczesna też jeszcze ok. Potem jak się już wychodzi na dwór to lepiej lżejsze, ale zdarzają się wyjątki oczywiście.
UsuńRozmawialiśmy już kiedyś o tej książce, z pewnością jeden z tytułów , po które będę chciał sięgnąć w tym roku. A po takiej recenzji nie trzeba mnie jeszcze bardziej zachęcać :)
OdpowiedzUsuńSpodoba Ci się na bank, Michał. :)
UsuńJak widzę najnowsze wydanie, to się cieszę, że nie zdecydowałam się kupić tego w miękkiej oprawie, a już za mną chodziło. Zresztą chciałabym obejrzeć serial, a nie lubię tego robić bez przeczytania książkowego pierwowzoru. Recenzja jeszcze zachęca, choć po Hyperionach nie trzeba mnie przekonywać do Simmonsa.
OdpowiedzUsuńI prawidłowo. Simmonsa warto poznać. Hyperiony, Endymiony, Terror, Ilion, Wydrązony człowiek. Wszystko to świetne. A jeszcze i tak nie czytałem Olimpu czy Drooda, które pewnie też będę polecał, bo nie przewiduje słabych tych książek. A serial to mnie tak nęci, ale czekam do ostatniego odcinka, bo nie dam rady z tygodnia na tydzień cierpliwie oglądać. :)
UsuńOd dawna mam w planach. Pewnie w końcu sięgnę, ale poczekam, aż serialowy szum ucichnie...
OdpowiedzUsuńPoco czekać na cały serial, lepiej od razu brać się za książkę. :P
UsuńChodzi mi o to, że głośno ostatnio o tym Terrorze (wręcz czuję się nim lekko sterroryzowana) i wolę poczekać, aż ten hype na serial i książkę ucichnie. A oglądać i tak nic ostatnio nie oglądam, więc pewnie i tak zacznę od pierwowzoru...
OdpowiedzUsuńJa tak średnio przepadam za oglądaniem nieskończonych seriali, ale że oglądam ich sporo, to te skończone najlepsze w większości za mną. A te nieskończone to nigdy nie wiadomo kiedy skończone będą, a się świetnie zapowiadają i są oceniane, więc sięgam. To taka moja opozycja do działania z literaturą, bo tam to bardzo rzadko sięgam po nieukończone.
UsuńUWIELBIAM! Ale to już wiesz :) I też mam zamiar sobie odświeżyć, ale to pewnie mi się uda bliżej wakacji dopiero...
OdpowiedzUsuńMnie to w ogóle rozbawiło, bo podczas czytania pomyślałem sobie, że w sumie ten 'terror' to do trzech rzeczy się odnosi i sobie wynotowałem, żeby o tym nie zapomnieć przy recenzji. Przy czym po jej napisaniu zerknąłem do Ciebie i patrzę, a Ty masz dokładnie to samo. :D
UsuńPoczątkowo byłem sceptyczny wobec tego wydania, a w zasadzie okładki. Nie lubię filmowych wydań książki, ale Vesper dał sobie z tym radę i te imitacje płatków lodu na okładce robią niesamowity efekt :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy w tym roku ponownie ją przeczytam, ale kiedyś z pewnością do niej wrócę - świetna historia :)
Ja też. Ale ostatecznie wyszło dobrze.
UsuńDokładnie. Ja drugi raz czytałem i jeszcze zyskała w moich oczach. Jak zresztą i sam Simmons.
Brzmi interesująco :) Zresztą Simmons kupił mnie Hyperionem i mam ochotę sięgnąć też po inne jego książki :)
OdpowiedzUsuńSimmons świetnie pisze. I jak ktoś tylko lubi taką literaturę to jest bardzo niewielkie prawdopodobieństwo, że nie przypadnie mu do gustu. Świetny pisarz, mój ulubiony, bo łykam wszystko, co u nas się pojawia.
Usuń