czwartek, 10 kwietnia 2025

SHANTARAM - Gregory David Roberts [opinia]

Tytuł oryginału: Shantaram
Cykl: Shantaram, tom: 1
Wydawnictwo: Marginesy
Tłumaczenie: Maciejka Mazan
Liczba stron: 796
Gatunek: Literatura współczesna zagraniczna, autobiografia
Moja ocena: 6/6





Czasem mam tak, że wbrew publicznej opinii, modzie, wszędobylskich pochwał, wychodzę temu naprzeciw i nie sięgam po dany film, książkę czy inne dzieło. Nie kieruję się „ochami” i „achami”, bo nie zawsze jest to adekwatne do danej rzeczy – w końcu każdy ma swój gust i może mi się coś w ogóle nie podobać, co podoba się na przykład większości osób, a co zresztą nie raz już mi się zdarzało. Zdarza się jednak i tak, że coś takiego odłożonego okazuje się być tak dobre, że aż szkoda mi, że jednak zwlekałem, przekreślałem czy po prostu nie dałem szansy wcześniej. I tak właśnie jest Shantaram, które pamiętam jak było wychwalane i promowane przez wielu celebrytów, w tym między innymi Marcina Mellera, i święciło mega sukces w 2016 roku (to już 9 lat temu!).

Shantaram znaczy „człowiek bożego pokoju” i jest to przydomek, jaki został nadany głównemu bohaterowi przez jego hinduskich przyjaciół. A główny bohater to nie kto inny jak autor powieści (pod fałszywym imieniem i nazwiskiem Linsday Ford), która jest niby w większości oparta na faktach, a częściowo fabularyzowana. Lina poznajmy w momencie, gdy uciekł z australijskiego więzienia i przedostał się do Indii w nadziei na nowe życie i ucieczkę od wymiaru sprawiedliwości. Miał to być krótki przystanek, który jednak ukazał się dłuższy. Początkowo Lin ukrywał się w slumsach, gdzie leczył biedaków, poznawał nowych ludzi, zyskiwał przychylność lokalnej społeczności i przybliżał sobie nową kulturę i język. Z czasem jednak zdobył zaufanie i szacunek, które przyczyniły się do zostania żołnierzem bombajskiej mafii, dla której kręcił różne biznesy (np. podrabianie paszportów czy przemyt złota). Potem jeszcze walczył z Armią Czerwoną w Afganistanie. A w międzyczasie poznał oczywiście też pewną kobietę, Karlę – Amerykankę szwajcarskiego pochodzenia, która jest bardzo tajemniczą i zwodniczą femme fatale.

Ogólnie rzecz biorąc sporo wątków, ciekawych wydarzeń i dużo fajnych kreacji postaci, które śledzimy przedzierając się przez Shantaram i poznajemy przy tym bliżej Indie. Bo to właśnie historia o Indiach, o tym ciekawych kraju pełnym sprzeczności, wzlotów i upadków, oraz przebojów głównego bohatera. Dla mnie osobiście jest to jedna z najlepszych książek, jakie w życiu czytałem. Nie wiem ile i gdzie tu fikcja, ale nie ma to właściwie znaczenia, bo książka jest po prostu fantastycznie napisana i równie fantastycznie się ją czyta bez względu na to czy prawda, czy fikcja. Ode mnie 10/10 bez żadnych minusów, bo ich nie ma. Polecam każdemu, kto tak jak ja jeszcze 3 tygodnie temu nie czytał i nie zna, bo jest to po prostu gwarant wielu bardzo przyjemnych i niesamowitych godzin czytania. I na pewno po drugą część nie będę zwlekał dłużej niż kilkanaście dni. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz