poniedziałek, 11 grudnia 2017

NA POŁUDNIE OD BRAZOS - Larry McMurtry [recenzja]

Tytuł oryginału: Lonesome Dove
Wydawnictwo: Vesper
Tłumaczenie:Michał Kłobukowski
Liczba stron: 862
Gatunek: Western, powieść historyczna, powieść droga, powieść społeczno-obyczajowa, literatura współczesna zagraniczna
Moja ocena: 6/6

"Samotny gołąb i rzeka Brazos”

Na pewno każdemu z was zdarzyło się lub zdarza się czasem, że przed przystąpieniem do jakiejś lektury już wie gdzieś tam wewnętrznie, że to będzie książka wielka, wspaniała, emocjonująca, głęboko sięgająca do wnętrza i na długo zapadająca w pamięci. Dokładnie tak to wyglądało u mnie, kiedy zetknąłem się z zapowiedzią wznowionego po 26 latach Na południe od Brazos autorstwa, nieznanego mi dotychczas zupełnie amerykańskiego pisarza, Larry'ego McMurtry'ego. Skąd u mnie te przekonanie? Nie wiem. Ale wszystko to, co napisałem w pierwszym zdaniu, w pełni pokrywa się z moimi odczuciami po przeczytaniu tej książki i dzisiaj z największą przyjemnością napiszę kilka zdań na jej temat.

Akcja książki zaczyna się mniej więcej w latach 70. XIX wieku w Lonesome Dove, w południowym Teksasie, gdzie powietrze jest tak czyste, że patrząc w gwiazdy może się zakręcić człowiekowi w głowie, a chmury widywane są rzadziej niż pieniądze, które mieszkańcy także nieczęsto widzą na własne oczy. To tutaj poznajemy dwóch głównych bohaterów, starzejących się byłych Ochotników z Teksasu, Gusa i Calla, którzy nie mogą dłużej znieść trwającej 10 lat bezczynności w jednym miejscu i postanawiają wyruszyć z wielkim stadem bydła do Montany, która uchodzi za miejsce nieskażone przez cywilizację.  Do udziału w podróży angażują  kilku pomocników, którzy chętnie korzystają z propozycji dwóch słynnych weteranów. Wszystkich czeka długa i ciężka podróż, zmierzenie się z własnym losem i przeszłością, z widokiem śmierci niektórych kompanów oraz walka z samotnością, z wrogo nastawionymi Indianami, bandytami i innymi przeciwnościami. 

Ale oprócz głównego motywu książki czytelnikowi przyjdzie w międzyczasie poznać tez historię kobiety, która samotnie prowadzi ranczo z końmi i utrzymuje dwie córeczki i kalekiego męża, który dostał kopytem od mustanga i nie jest zdatny do niczego, prostytutki, która marzy o lepszym życiu w San Francisco czy szeryfa, który wyruszył w pościg za człowiekiem, który zabił jego brata burmistrza. Nie zabraknie również okrutnych Indian, meksykańskich bandytów, traperów czy hodowców bydła i koni. Ogólnie rzecz biorąc wszystko to, co tak charakterystyczne jest dla westernu ujęte w ramach porywającej fabuły. 

Na południe od Brazos to książka, która zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Punktem wyjściowym myśli jest to, że mamy do czynienia z pełnokrwistą powieścią o Dzikim Zachodzie tak bardzo dobrze znanym chyba każdemu człowiekowi przede wszystkim z filmów. Ale takie uogólnienie gatunkowe sprowadzające się do szufladkowania tej książki jako western byłoby dla niej niesamowicie krzywdzące. Nie bez powodu została ona nagrodzona Pulitzerem w 1986 roku. Książka McMurty'ego to także powieść obyczajowa, powieść drogi, dramat czy wyraźnie widoczna warstwa historyczna. A przy tym to po prostu przepiękna, epicka, symboliczna, emocjonalna i duchowa powieść zawierająca tak wiele wątków i motywów, że można by ją rozkładać na czynniki pierwsze i analizować w nieskończoność. Plastyczne opisy przyrody, prowincjonalności Teksasu, całej scenerii westernu i Dzikiego Zachodu, świetne żywe i poruszające dialogi, rewelacyjne wielowymiarowe kreacje bohaterów (Gus i Call przede wszystkim, ale nie silę się nawet ich przybliżać, bo trzeba tę dwójkę poznać samemu, a nie tylko oni są świetni), zachwycająca fabuła czy po prostu pióro autora. Jedno słowo mi tu pasuje: Mistrzostwo! 

Mnogość wątków jest niesamowita. Gwałt, przyjaźń, koniokradztwo, walka, skalpowanie, hazard, morderstwo, wymierzanie sprawiedliwości, walka o przetrwanie, porwania dzieci, palenie domów, rabowanie, szlachtowanie bydła, borykanie z przeszłością i traumami, spęd bydła, dojrzewanie, niechciane rodzicielstwo, trud w przyznaniu się do ojcostwa, samotność, zmaganie z własnym z losem i szereg przygód, które przyjdzie przeżyć wraz z bohaterami. Książka mocna, wyraźna, chwilami ostra, chwilami wzruszająca, humorystyczna, dramatyczna, przedstawiająca zło i dobro, prawo i bezprawie, brud i czystość,  prostotę i romantyzm, stare przemijające czasy i nadchodzącą cywilizację. Tak wiele wszystkiego, że może się zakręcić w głowie, ale bynajmniej nie jest to książka przytłaczająca. Autor prowadzi fabułę niespiesznie i pozwala się zachwycać każdym detalem. To niesamowite jak obfita, a jednocześnie odpowiednio wyważona jest ta książka. Klasa.

Wydanie tej książki to kwestia wymagająca bezwzględnie osobnego omówienia, bo wydawcy oddali do rąk czytelnika dzieło o przepięknych walorach. Już pomijając kwestie oczywiste, czyli twardą okładkę, dobry papier, odpowiednie marginesy i interlinię czy duży format, żeby pominąć dzielenia na tomy, książka posiada przepiękne fotografie z tej epoki, które zdobią okładkę, wyklejkę z tyłu i przodu oraz dołączone zakładki. Na końcu zamieszczone zostały dodatkowo kadry z serialu z cytatami, mapka oraz dwudziestostronicowe posłowie Michała Stanka, który bardzo ciekawie i merytoryczne przybliża między innymi sylwetkę autora, tradycje westernu, tłumaczenie tytułu, fakty i tropy historyczne czy serialową ekranizację powieści. Michał odpowiada też za dobór zdjęć do tego wydania. Nie można również zapomnieć o klasycznym tłumaczeniu Michała Kłobukowskiego, który świetnie przetłumaczył dzieło McMurty'ego, za co został zresztą uhonorowany nagrodą Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich. Książka w tym wydaniu prezentuje się naprawdę rewelacyjnie i nie sposób przejść obok niej obojętnie, kiedy mija się półkę, na której leży. 

Na południe od Brazos to porywająca i niesamowita książka, która z całą pewnością zachwyci wszystkich tych, którzy pragną niesamowitej przygody w formie westernu, jak także osoby, które szukają lektury na najwyższym poziomie literackiego rzemiosła. Jestem niemalże stuprocentowo pewny, że przy podsumowaniu roku okaże się jedną z najważniejszych pozycji, które ponownie się ukazały po wielu latach nieuwagi. Próżno się doszukiwać minusów, bo ich tutaj nie ma. Książka idealna i arcydzieło, które z mocnym przytupem po wielu latach daje o sobie ponownie znać. Mógłbym napisać znacznie więcej, ale tego nie zrobię, bo należy jej się uwaga. Serdecznie polecam! 


PS: Przyznam wam szczerze, że targały mną sprzeczne uczucia, gdy przystępowałem do pisania tej recenzji. Z jednej strony książka tak bardzo mnie zachwyciła, że mógłbym o niej mówić, i mówić, i wychwalać, i ochować, i achować, i możecie być pewni, że jak zobaczę ją u kogoś z was na blogu czy fejsie to na pewno napiszę chociaż tyle, że jestem zachwycony, że to przeczytaliście i że te zachwycenie z lektury jeszcze ze mnie nie opadło, bo czerpałem z niej pełnymi garściami i smakowałem każdy detal, więc nie wyobrażam sobie, żeby o niej zapomnieć i nie wrócić ponownie za ileś tam lat. Z drugiej zaś strony ta książka, jak to trafnie ujął Michał Stanek, jest naprawdę powieścią totalną, arcydziełem, ideałem, o której po prostu nie idzie napisać tak dobrze, żeby przekazać pełny obraz i jej głębi osobie, która tej pozycji jeszcze nie czytała. W moim odczuciu wszystko to, co możecie przeczytać powyżej w mojej opinii, jest po prostu słabe i nie dorównujące poziomem, ażeby podkreślić jej wspaniałość. Ale emocjonalne nuty dały o sobie znać i coś napisać musiałem, bo wprost nie wyobrażam sobie, że po jej przeczytaniu miałbym odpuścić sobie przekazanie wam swoich wrażeń i nie polecić tej książki, bo jest ona bez wątpienia jedną z najpiękniejszych, najsilniejszych emocjonalnie i po prostu najlepszych w każdym detalu, jakie w życiu przeczytałem. I tego się będę trzymał.

PS 2: Michał S., pozwoliłem sobie użyczyć z twojego posłowia tytułu do tej recki, bo ni cholera nie mogłem wymyślić nic lepszego. Chodził mi też po głowie ten 'arcywestern', ale nie pasował mi trochę jednowyrazowy tytuł, a poza tym tak jak teraz brzmi mi lepiej. I ogólnie mega szacun dla Ciebie za cały wkład, bo te wydanie wyszło naprawdę zajebiście. 

PS 3: W mordę jeża, co to jest za książka! Dzisiaj z emocji chyba będę śnił o Dzikim Zachodzie.

Za tą przepiękną książkę i rewelacyjną przygodę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper!

51 komentarzy:

  1. Dzięki za wszystkie miłe słowa pod adresem mojej pracy. Przede wszystkim jestem szczęśliwy, że udało się tą książkę wydobyć z zapomnienia. Po drugie - że nadano jej godny kształt. No i wreszcie - że miałem w tym walny udział, a jeszcze rok temu nawet mi się to nie śniło. Dla takich recenzji warto było przekopać te setki fotografii i ślęczeć wieczorami nad tekstem :) Pozdrawiam serdecznie.

    PS. Z tytułem spoko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No duma pewnie jest, w to nie wątpię. Sam bym się ucieszył na same zamieszczenie loga z tyłu okładki, bo patronować takiej książce to świetna sprawa. Ogólnie to powiem Ci, że mógłbym naprawdę pisać więcej znacznie. Miałem taki napływ myśli, że rozsadzało mi głowę. Dalej rozsadza, chociaż już się nieco uspokoiło w porównaniu do poprzednich dni. Najgorsze jest zawsze, że jak się zachwycam taką książką to potem nijak nie potrafię tego przelać na papier tak, żeby mnie to zadowoliło. Ale to już u mnie normalne. Co zrobisz. Wrócę na pewno do niej ponownie to może wtedy dopisze coś więcej i lepiej. :)

      PS: Dzięki. ;)

      Usuń
  2. No, jak i u Ciebie i u Łukasza jest to samo, to znaczy, że coś jest na rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bierz to i nawet się nie zastanawiaj. Będziesz się jarał jak Reksio szynką a ze szczęścia klaskał jak Najman w matę. :D

      Usuń
  3. Ciacho, Twój zachwyt w tak wielkim stopniu jest zachętą samą w sobie ;) Przyznam, że nie miałam tej książki na uwadze, bo western, ale teraz po prostu chce ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Dobrze, że to widać. Tu nie ma nic na siłę. Ta książka naprawdę jest wspaniała i mnie pozamiatał. I proszę odrzuć myśl, że to western. Popatrz na to jak na obraz. To jest przedmio złożony z tej pięknej części, czyli płótna i tego, co na nim jest przedstawione, oraz ramy, która solidnie zespala te płótno, żeby się trzymało, ale aż takiego znaczenia na odbiór nie ma, no nie? To w tym przypadku western jest tą ramą, a cała reszta tym płótnem. ;)

      Usuń
    2. Bardzo to widać i bardzo to zachęca ;) A taki opis jak najbardziej do mnie przemawia. Teraz tylko kupić i znaleźć trochę czasu na taką cegłę, ale to już raczej w przyszłym roku... ;)

      Usuń
    3. Tak w ogóle to Ci powiem, że kupiłam w tym miesiącu całą serię "Pamięć, smutek i cierń" i masz w tym swój bardzo duży udział :P

      Usuń
    4. Kupić, nie kupić. List do Mikołaja czy tam do dzieciątka, święta za niedługo. ;)
      Cieszy mnie to bardzo, ale to chyba czytałaś moje opinie z tego cyklu, bo nie chce mi się wierzyć, że Cię namówiłem recką "Serca Świata Utraconego". :)

      Usuń
    5. List do Mikołaja już poszedł na co innego ;P Tak, zerknęłam sobie też na Twoje opinie, przyznaje się :) I akurat jak przeglądałam allegro to ktoś wystawiał cały cykl... ;) W ogóle grudzień wyszedł u mnie miesiącem starszych serii, bo wzięłam i "Lyonesse". I tak ostatnia posucha w zakupach książkowych zwróciła się z nawiązką ;) A to dopiero połowa miesiąca, ale mówię już sobie dość :P

      Usuń
    6. Rozumiem to życzę, żeby przyniósł to coś. :) Hehehe, to już typowo luźne opinie był, bo na długo przed założeniem bloga. Nieskładne i z błędami jak diabli, ale spoko, że i tak udało się namówić. :) Ja też tak sobie często mówiłem aż przyszedł czas, że koszty trzeba było ostro ciąć i się skończyło. Lepiej mieć za dużo, niż za mało. Jeśli możesz trzeba korzystać. ;)

      Usuń
  4. Jeszcze bardziej mnie napaliles na ta książkę. A do tej pory jeszcze na Twoich rekomendacjach sie nie zawiodłem:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Cię podpalam, Michale. :D Zwróć uwagę na inną kwestię, udział w tworzeniu tej książki mają duży Twoi imiennicy. Przypadek? ;) Michał Stanek pewnie by Ci powiedział, co masz z tym zrobić. :D Cieszy mnie, że udaje mi się wywierać u Ciebie pozytywne emocje, kiedy sięgasz po rekomendowane przeze mnie. To dla mnie zawsze zajebiście motywujące jest. Dzięki. :)

      Usuń
    2. Po Sandersona pewnie bym tak szybko nie sięgnął gdybym nie poczytał u nim u Ciebie. A zaczęło się od "Z mgły zrodzonego".
      Swoją drogą to od rana tak myślę i myślę jaka książka ostatnio wywołała u mnie podobne emocje po lekturze jak "Na południe..." u Ciebie i za cholerę nic mi nie przychodzi do głowy :/. To kolejny powód żeby po nią sięgnąć

      Usuń
    3. U mnie też się zaczęło od tej książki i dzisiaj mam już większość wydanych u nas przeczytane. Na dniach zabieram się za "Słowa Światłości" i podejrzewam, że będę znowu się zachwycał. :)
      A nie był to Gemmell?

      Usuń
    4. No właśnie z Gemmellem mam ten problem, ze po przeczytaniu paru wiecej ksiazek i po upływie troche czasu zmienił mi się też pewien ogląd sytuacji i troche inaczej na niego patrzę.
      No ja sie zabieram za "Droge Królów" ale zebrać nie mogę przez gabaryty. Ciężko mi ze soba zabierac takie tomiszcze a ostatnio ciagle jestem poza domem i stanowi to pewne utrudnienie ;)

      Usuń
    5. Rozumiem. Ja czytałem tylko tę trylogię, która jest dla mnie wyśmienita, więc może dlatego też. Ty czytałeś chyba jeszcze tę grecką dylogię i coś jeszcze, nie?
      To prawda. Trochę nieporadne zabierać taką cegłę ze sobą. Ale możesz zacząć drugą książkę a po powrocie do domu z powrotem sięgnąć po Sandersona. ;)

      Usuń
    6. Jeszcze oprócz tej greckiej dylogii Sage Drenajow :).
      Ale dzisiaj wymyśliłem już książkę, która budziła u mnie podobnie duże emocje i jest to chyba "Wszyscy na Zanzibarze" ;)

      Usuń
    7. No właśnie Drenajowie mi też coś chodzili mi głowie, bo kojarzę, że nawet rozmawialiśmy w jakiej kolejności to czytać i że wydawnictwo nie wznowiło wszystkiego.
      O, zdecydowanie ten Brunner budził mega emocje, ale u mnie to w zeszłym roku było. :)

      Usuń
  5. No i mnie jeszcze bardziej nakręcił. Ja właśnie wczoraj rozpocząłem wędrówkę na południe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pędź, panie, pędź do tej Montany razem z Callem, Gusem, Newtem, Deettsem i innymi oraz setkami krówek. :D

      Usuń
  6. Jak pozytywnie i emocjonalnie nacechowana recenzja. :D
    Ja jednak odpuszczam, bo jednak Dziki Zachód mnie tak nie fascynuje. Nie mówię, że całkowicie zaniecham, bo może kiedyś... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak się jakoś zdarzyło, fajnie że to widać, bo rzadko jestem AŻ TAK emocjonalny przy pisaniu. :)
      To może kiedyś. A może dla jakiegoś mężczyzny z Twojego otoczenia się nada. Jakby co, wiesz, że to istnieje. :)

      Usuń
  7. Miałem takie same odczucia co Ty - są takie książki, przy których próbujesz napisać recenzję, która odda istotę powieści, a jedyne co wychodzi to marna próba opisu, zupełnie niedorównująca arcydziełu.
    Świetna książka, w pięknym wydaniu, do której na pewno będę wielokrotnie wracał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie? Albo jak ulubiony autor. Ja mam za każdym problem pisać po Kingu, Irvingu czy Steinbecku.

      Usuń
    2. Dokładnie :) W ogóle, jak spodziewałem się, że książka będzie formatu jak Lovecraft, a jak zobaczyłem Brazos to zdębiałem. Wiesz, że ona waży prawie 2kg? :D

      Usuń
    3. Ja myślałem, że nawet większa jest niż Lovecraft. Przymierzałeś do siebie? Waga wcale mnie nie dziwi, ale nie ważyłem. Jednak położona na półce rzuca się od razu w oczy. :)

      Usuń
    4. Przymierzałem i jest większa :) Tylko jak Vesper pokazywał zdjęcia, to myślałem, że będzie ona formatu jak Lovecraft, a okazała się dużo większa :D

      Usuń
    5. No właśnie mi tak wizualnie też się wydawało, że większa. Ale przyszły rok też będzie dobry, bo szykują się kolejne cudeńka. Vesper trafia do mojego serca. :)

      Usuń
  8. Dużo emocji w Twoim tekście Ciacho :)) ale książkę i tak odpuszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. No! Czyli pieniędzy nie zmarnowałam:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się okaże jak mąż zweryfikuje w autopsji, bo póki co to moje wrażenia. Ale szczerze nie wierzę, żeby nie był zadowolony, serio. Stawiam na to swój honor. ;)

      Usuń
  10. Ja nie kupuję zbyt często książek, ale czuję, że ta wkrótce będzie moja :) czuję podskórnie, że to coś dla mnie, w czym utwierdza mnie Twoja recenzja :)

    P.S. Lubię takie entuzjastyczne teksty u Ciebie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to bardzo. Może pod choinką? W każdym razie czekam na wrażenia, a jestem pewien, że będą pozytywne. :)

      Dobrze wiedzieć, ale nie często mi się tak mocno udzielaj te emocje podczas pisania. :)

      Usuń
  11. Akurat czytam, tzn. może nie "akurat", bo od ponad miesiąca, a dotarłam jedynie do 240 strony, ale to przez to, że ostatnimi czasy czytam głównie w komunikacji miejskiej i pociągach, a ta książka jest niestety kompletnie niemobilna (chociaż i tak ukłony do samej ziemi należą się wydawnictwu za to przepiękne wydanie).
    Ale! Po tych 240... no, może nie jestem zachwycona, niemniej na pewno pozytywnie zaskoczona. Nie czytałam nigdy westernu, oglądać w pełni raczej też nie miałam okazji (ewentualnie jakieś urywki przypadkiem), więc jest to dla mnie nowość. I tak jak mówisz, tej książki nie da się przypisać tylko do jednego gatunku. Bardzo lubię powieści historyczne i chyba właśnie to sprawia, że ta książka mi się podoba, bo nie można jej odmówić dobrze zarysowanego tła historycznego. Poza tym uwielbiam teksty Gusa... :D Mam nadzieję, że uda mi się ją skończyć jeszcze w grudniu, dołożę do tego wszelkich starań, żeby skończyć rok tak wyjątkową książką. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trochę Ci idzie, ale się nie dziwię, taką cegłę tachać po komunikacjach. :P Nie mniej jednak jak znajdziesz trochę więcej czasu, żeby siąść w domu, a niedługo już święta, to wsiąknie i łykniesz to szybko. :) Ja też cholernie lubiłem teksty Gusa, zwłaszcza jak komuś dogryzał. Ale poczekaj, jak zobaczysz, kiedy zacznie gadać z Lorie i Klarą. Szczerość 200%. :P

      Usuń
    2. No właśnie dziś mam pierwszy wolny wieczór od daaaawna, więc usiadłam i czytam. :D W święta akurat czasu też mało, więc najlepiej byłoby to skończyć jeszcze przed. Zobaczymy, jak pójdzie. :D
      Czekam na tę szczerość niecierpliwie. :D

      Usuń
    3. Czytaj, czytaj. Mi było mega szkoda, jak odkładałem. No ale doby nie przedłużysz. :) W każdym razie udanej lektury. ;)

      Usuń
  12. Twój entuzjazm jest zdecydowanie zaraźliwy :D Nie przypominam sobie, żebym od czasów dzieciństwa czytała cokolwiek osadzonego na szeroko pojętym Dzikim Zachodzie. Przez to ta ksiązka kusi tym bardziej :)
    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Cię zarazi na tyle, że faktycznie kupisz mimo, że nie czytujesz na co dzień o Dzikim Zachodzie, to będzie mój sukces. A polecam naprawdę, bo to jedna z najlepszych książek, jakie w życiu przeczytałem. A w tym roku to top3 razem ze Steinbeckiem i Sandersonem.

      Usuń
  13. Na razie tylko na tę książkę zerkam, ale myślę, że styczeń będzie na tyle spokojny, że w końcu znajdę dla niej czas. I liczę na to, że moja recenzja będzie równie entuzjastyczna. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oh wow, to się nazywa recenzja pisana z emocjami :) Aż czuć, jak bardzo książka Ci się spodobała i to mnie najbardziej zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
  15. To prawda, bardzo mi się podobała. I pewnie Tobie też będzie. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. "Na południe od Brazos" to wręcz epicka powieść, z którą trudno się rozstać. Choć objętościowo jest naprawdę potężna, należy do tych tytułów, które mogłyby być jeszcze dłuższe. Tylko po to, by móc je czytać, czytać i czytać. Prawdziwe arcydzieło. :) Polecamy wraz z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się ze mną zgadzacie. Epicka to bardzo dobre słowo dla tej książki, które już z góry powinno zapalać pewną lampkę w głowie każdemu, kto nie czytał, bo westerny to na ogół były pulpowe książki. :) Jest co prawda "Syn" Meyera czy "Krwawy południk" McCarthy'ego, i pewnie jeszcze jakieś inne powieści z rozmachem, ale takich jak ta zdecydowanie ze świecą szukać.

      Usuń
  17. Akcja książki zaczyna się mniej więcej w latach 70. XX wieku. Proszę poprawić na XIX wiek.
    Książka jest fascynująca.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń