Wydawnictwo: Vesper
Tłumaczenie: Krzysztof Sokołowski
Liczba stron: 263
Gatunek: Science fiction
Ocena: 4+/6
Druga książka Silverberga wpadła mi w repertuar, bo coś mnie wzięła chętka na ponowne sięgnięcie po tego autora (nota bene bardzo lubię jego literaturę), a że miałem dwie nieprzeczytane jeszcze pod ręką, to czemu nie. Zwłaszcza, że widać iż Vesper zaczął coraz śmielej sięgać po starsze książki znanych i uznanych pisarzy fantastyki, więc warto sobie bardziej na bieżąco czytać. :P
Co do drugiej książki to jest ona całkiem inna od „Księgi Czaszek”, zaczynając od pierwszego lepszego elementu, czyli miejsca akcji, bowiem Człowiek w labiryncie nie rozgrywa się na naszym świecie a w kosmosie i na zupełnie innej planecie. Druga rzecz to, że „Księga…” jest książką drogi, zaś omawiana przedstawia alienację i osamotnienie głównego bohatera w danym miejscu. Trzecia to, że w Człowieku… jest już ten pierwiastek science znacznie bardziej wyraźny i pewny, niż w „KC”, bo mamy tutaj i space operę, i kontakt z obcą cywilizacją, i wydarzenia mocno dotykające literatury science fiction.
Richard Muller żyje od 9 lat w labiryncie na planecie Lemnos. Planecie, którą opuściła obca i już nieistniejąca rasa pozostawiając po sobie martwe szczątki, okruchy artefaktów i tajemniczy śmiertelny labirynt, do którego nie potrafi wejść nikt żywy, bo ktokolwiek próbował, padał ofiarą zamaskowanych pułapek i ginął. A potem pojawił się Richard Muler, który nie tylko w jakiś nieznany sposób wszedł do labiryntu i dostał się aż na sam jego koniec, ale też przetrwał i żyje w nim od 9 lat.Zaszły w nim jednak pewne zmiany, a dokładnie modyfikacja mózgu za co odpowiadają obcy, którzy pewnego dnia go schwytali i zmienili.
Po dekadach osamotnienia na Lemnos ląduje statek wysłany z Ziemi. Korpus dyplomatyczny wysłał swoich agentów, aby ci skłonili Mullera i za wszelką cenę wyciągnęli z labiryntu, bo jest im potrzebny do uratowania świata. Przed czym lub przed kim? Tego już się czytelnik sam dowie, sięgają po książkę.
Człowiek w labiryncie podobał mi się zdecydowanie bardziej, bo raz, że to bardziej moje klimaty. Dwa, że był po prostu znacznie ciekawszy, bowiem Silverberg inspirował się tragedią grecką Sofokolesa dotyczącą Filokteta i jeszcze do tego super połączył to z fabułą wykorzystującą obcą cywilizację oraz przedstawił problematykę izolacji i alienacji jednostki, która po przemianie nie jest zdolna i chętna do kontaktów z innymi członkami swojego gatunku, czyli ludźmi. Jak dla mnie super. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz