wtorek, 28 lipca 2020

SPARTAKUS - Howard Fast [opinia]

Tytuł oryginału: Spartacus
Wydawnictwo: Amber
Tłumaczenie: Krystyna Tarnowska
Liczba stron: 287
Gatunek: Powieść historyczna
Moja ocena: 3+/6








Zapewne spore grono z was zna historię niewolnika Spartakusa z jednej z kilku ekranizacji oglądanych w tv.  I z pewnością niewielu czytało książkę. A i pewnie też niejeden się znajdzie, kto w ogóle nie wie, że to na podstawie książki. To nic. Jeśli oglądaliście ekranizację (chociażby kultowy film z naprężonym śp Kirkiem, który widnieje na okładce tego wydania), to powinno wam wystarczyć, bo to jeden z naprawdę rzadkich przypadków, kiedy film jest lepszy od książki, i stwierdzam to z pełną premedytacją. No przynajmniej ja tak sądzę.

Jakby ktoś nie wiział to akcja dzieje się w 73 roku p.n.e. w Rzymie, kiedy to wybucha wielkie powstanie niewolników pod przywództwem słynnego gladiatora Spartakusa. Tracki wojownik w sile 100 000 niewolników przeciwstawia się wielkiej potędze Rzymu, chcąc ją zniszczyć i uzyskać upragnioną wolność dla siebie i reszty swoich braci i sióstr niewolników. Wiadomo jak to wszystko się skończy i na pewno nie będzie na korzyść niewolników. Ale zanim powstanie zostanie stłumione minie kilka lat i matka ziemia przyjmie w swe ramiona tysiące trupów po jednej i drugiej stronie tego konfliktu, a historia słynnego trackiego gladiatora przetrwa na wieki.

Ogólnie rzecz biorąc nastawiałem się, że będzie to książka jak w filmach czy serialu, kiedy to poznamy najwcześniejszą historię Spartakusa jak trafił do niewoli, potem do domu Batiatusa, gdzie został świetnym gladiatorem, aż po finałowy bunt, gdzie będziemy świadkami wielu bitew z udziałem niewolników i Rzymian. Niestety to nie tak. Akcja najpierw zaczyna się jakiś czas po śmierci Spartakusa i zakończeniu powstania, kiedy to poznajemy młodego Kajusa, jego siostrę Helenę i przyjaciółkę Klaudie. Przy czym poznajemy to może zbyt dużo słowo, bo w całej książce za dobrze nie poznamy tak naprawdę nikogo. Nie mniej jednak, trochę sobie o nich poczytamy, kiedy to dojdzie do momentu spotkania Kajusa z wielkim wodzem Krassuem, który to walczył ze Spartakusem i zacznie mu opowiadać, co się wydarzyło. A więc retrospekcja i czytamy, co zaszło. Ale czy dowiemy się wszystkiego jak należy? No właśnie niekoniecznie.

Wszystko byłoby dobrze, gdybyśmy sobie przeskakiwali z teraźniejszości do przeszłości i czytali wszystko fajnie uporządkowane od początku do końca, ale tak niestety nie jest. Nie wiedzieć czemu autor wpadł na 'genialny' pomysł przeskakiwania w przeszłość i z powrotem w teraźniejszość w sposób nielinearny, a cholernie, CHOLERNIE chaotyczny. Najpierw czytamy o szkole Batiatusa, gdzie Spartakus już jest wielki. Za chwilę przeskakujemy na chwilę do historii Spartakusa przed niewolnictwem (ale dosłownie ciut ciut tego będzie), następnie mamy jakieś dwie walki z jego udziałem (zero przed tym mowy o trafieniu do niewoli czy szkoleniu), zaraz mamy przeskok w przód do wybuchu i za dosłownie moment przeeeeeskok do jakiegoś momentu walk, który nie wiemy na jakim jest etapie, tyle tylko że walczą. A i w międzyczasie tego wszystkiego mamy oczywiście też powroty do teraźniejszości do Kajusa i Krassusa. 

Szczerze mówiąc nie chce mi się nawet więcej o tej książce pisać, bo ogólnie zawiodłem się bardzo i nie spodziewałem się, że aż tak będzie przeciętna. Dobre były dosłownie momenty. Ale i tak nie towarzyszyły mi przy tym prawie żadne emocje, bo ten ciągły chaos, papierowe postaci i częste nudne rzymskie dysputy, kiedy zupełnie nic się nie działo, powodowały, że nie potrafiłem się zupełnie zaangażować w tę książkę. Czytałem, żeby przeczytać do końca, z szacunku, bo bardzo ogólnie lubię tę historię. No ale widocznie pozostaje mi wracać do niej tylko w sposób przedstawiony na ekranie. Nie polecam.

2 komentarze:

  1. Film widziałam i owszem. Książki nie czytałam, ale widzę, że nie straciłam wiele. To dobrze (jak dla mnie), choć ogólnie szkoda. Współczuję rozczarowania. Osobiście nie lubię nielinearnie prowadzonych fabuł. Właśnie dlatego, że często kończy się to chaosem lub ogólnie dysproporcją w poziomie narracji, bo jedna płaszczyzna czasowa poprowadzona jest lepiej od drugiej. I to samo, gdy mam w jednej książce kilka perspektyw narracyjnych. Podchodzę do takich tytułów "jak pies do jeża". To się da zrobić dobrze i fajnie. Ale nie każdy potrafi niestety. Fast widać niekoniecznie. Niemniej niniejszym wyzbywam się wyrzutów sumienia z powodu obejrzenia filmu, a nieprzeczytania książki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogła być linearna nawet z tą retrospekcją, ale pod warunkiem, że przeszłość przedstawiona jest od początku do buntu, a teraźniejszość od momentu stłumienia buntu i dalej. Ale tutaj to jest tak pokręcone, że odechciewa się czytać.
      Nie, zdecydowanie nie powinnaś mieć jakichkolwiek zarzutów - ale to taki jeden z niewielu przypadków. ;)

      Usuń