sobota, 25 lipca 2020

ALICJA - Christina Henry [recenzja]

Tytuł oryginału: Alice
Cykl: The Chronicles of Alice, tom: 1 
Wydawnictwo: Vesper
Tłumaczenie: Janusz Ochab
Liczba stron: 312
Gatunek: Horror, fantasy
Moja ocena: 4+/6

"Alicja w krainie mroku"

Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się czytać retellingu jakiejś powieści, bo na ogół jestem zdania, że to (jak i ogólnie wykorzystywanie czyichś pomysłów dotyczących postaci, miejsc czy światów) jest zwykłym odcinaniem kuponów i żerowaniem na twórczości i pomysłach innego autora. Ale w końcu skusiłem się na sprawdzenie takiego typu książki od Christiny Henry, która zdecydowała się wykorzystać najpopularniejszą powieść Lewisa Carolla i napisać po swojemu całkiem nową i odmienną wersję przygód Alicji. I bynajmniej nie jest to historia z kolorowej i pięknej krainy czarów, a mroczna i straszna opowieść o losach Alicji, której niejeden czytelni będzie pewnie współczuł, jeśli sięgnie po tę książkę.

Akcja dzieje się w Starym Mieście, gdzie znajduje się masa rozpadających się budynków oraz zdesperowanych i zdeprawowanych istot. Tutaj też mieści się szpital, skąd wydobywają się echa krzyków biednych, umęczonych i uwięzionych ludzi. A wraz z nimi jest też kobieta, niegdyś piękna i młoda blond dziewczyna, która nie pamięta, dlaczego i kiedy znalazła się w tak okropnym i strasznym miejscu. Pamięta jedynie przyjemne podwieczorki przy herbatce, co było dawno, dawno temu. Pamięta też białe długie uszy i mnóstwo krwi. Pewnego dnia jednak w szpitalu dochodzi do wybuchu pożaru  i przed kobietą otwiera się możliwość ucieczki, której podejmuje się wraz z Topornikiem, jej jedynym przyjacielem. Ale wraz z nimi ze szpitala ucieka coś jeszcze. Coś, co jest mroczne, straszne i potężne, a nazywa się Dżaberłak. Alicja i Topornik będą musieli uważać na tę straszną istotę. Ale jeszcze wcześniej będą musieli zmierzyć się z bossami Starego Miasta, którzy są również przerażający i potężni. Dwoje bohaterów nie zamierza się jednak ugiąć i podejmują się tej arcytrudnej i najeżonej niebezpieczeństwami podróży, żeby odkryć prawdę o swojej przeszłości i spotkać się ze swoim przeznaczeniem w króliczej postaci...

Muszę przyznać, że "Alicja" Henry pozytywnie mnie zaskoczyła. Spodziewałem się czegoś banalnego i nachalnie próbującego wywrzeć na mnie wrażenie nowym pomysłem bazującym na starym, dobrym i uwielbianym przez rzesze czytelników pomyśle, a tymczasem odkładając przeczytaną książkę stwierdzam, że to naprawdę całkiem niezła powieść grozy z elementami fantasy, która przedstawia historię znanej mi już dobrze Alicji. Trzeba przyznać, że autorka zręcznie posłużyła się elementami zaczerpniętymi z książki Lewisa tworząc całkiem nową interesującą i dobrą powieść, która już w tym przypadku nie jest skierowana do młodszego czytelnika, bo mocno epatuje krwawymi scenami i wszędzie występującym się złem w przeróżnej postaci.

Akcja rozgrywa się w większości w Starym Mieście, gdzie żądzą znane czytelnikowi z książki Lewisa postaci - Gąsiennica, Mors i tajemniczy Cheshire - które tutaj są Bossami i z każdym z nich Alicja i Topornik się skonfrontują w całkiem odmienny sposób. Jednak historia ta głównie skupia się przede wszystkim na tym przerażającym i potężnym Dżaberłaku, przed którym drżą wszyscy. No i jest Królik. Ale o nim nic nie powiem. ;)

Ogólnie rzecz biorąc Stare Miasto jest miejscem koszmarnym i przerażającym. Kobiety gwałcone i poniewierane przez wielu mężczyzn, potężni bossowie, ciągłe zagrożenie z każdej strony. To życie na zasadzie zjadaj albo Ty będziesz zjedzony. Nie można być słabym, bo marny los dopadnie Cię prędko. Główna bohaterka Alicja zwłaszcza przekona się jak jest ciężko, bo to ona najwięcej razy jest atakowana. A jej najlepszy przyjaciel Topornik, co jest paradoksem, to wielokrotny morderca. 

I taka jest ta książka. Zło, krew i walka. Alicja nie w krainie czarów, lecz lęków, koszmarów i mroku. Nie dla młodzieży, a dla dorosłego czytelnika, który powinien się dobrze bawić, nawet jeśli oryginalna powieść Lewisa nie przypadła do gustu. Mroczne, brutalne i ciekawe połączenie klasyka z horrorem i fantasy, albo dark fantasy, jeśli ktoś tak woli. Całkiem niezła książka.


Za książkę bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper!


29 komentarzy:

  1. Też czytałam już tą książkę i w sumie dobrze się bawiłam, chociaż nieco mnie zawiodła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę koniecznie sięgnąć po oryginał, bo czuję się jak ostatnia osoba na ziemi, która jeszcze nie zna "Alicji w krainie czarów". A potem chętnie zabiorę się również za tę wersję opowieści, jeśli faktycznie jest mroczna i przerażająca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, ja w oryginale też nie czytałem. Tyle co pamiętam z filmów, ale mi to nie przeszkadzało w czytaniu. :)

      Usuń
    2. Pewnie, też nie sądzę, że brak znajomości pierwowzoru przeszkodziłby w lekturze, ale jakoś tak wymyśliłam sobie, że muszę przeczytać :)

      Usuń
    3. Pewnie, jak uważasz. :)

      Usuń
  3. Namówiła mnie na książkę Katarzyna z Kącika, mam nadzieję, że będę równie pozytywnie zaskoczona. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję :D

      Usuń
    2. I ja mam taką nadzieję też, jako rzecze Sylwka i moja sis. :D

      Usuń
  4. Dzięki za recenzję, ale... czym jest retiling?, czy nie ma polskiego odpowiednika tego słowa? Książki ponoć poszerzają słownictwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciacho zrobił literówkę, dlatego nie możesz znaleźć w google :D To się zapisuje tak: retelling - masz hasło w Wiki.

      Usuń
    2. Oczywiście, że R-E-T-E-L-L-I-N-G! Dziękuję za sprostowanie. Literówka z mojej strony - musicie mi wybaczyć, reckę kończyłem na biegu dzisiaj nieco po 7, kiedy wróciłem po nocnej zmianie, więc bardzo niewyraźny. ;)

      Usuń
  5. Ja też byłam pozytywnie zaskoczona, zwłaszcza że nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać :)
    Co do retellingu, to może opowiedzianej na nowo jakiejś powieści nie czytałeś wcześniej, ale retellingi znanych historii już tak - choćby Trylogię Arturiańską Cornwella :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, dobra, masz mnie, chociaż nie w 100% - trylogia jest takim jakby retellingiem, ale jednak chyba nie aż tak jak Alicja, bo to bazuje na legendzie, którą 'obrabiało' wielu autorów. :)

      Usuń
    2. Nie, no, jasne, że raczej nie ma co porównywać retellingu konkretnej powieści do legendy, która przetrwała zresztą w różnych wersjach, ale nie mogłam się oprzeć :D

      Usuń
    3. Hehehe, co za dokuczacz. :P

      Usuń
  6. Bardzo pomocna recenzja. Miałem tą książkę na uwadze, ale właśnie miałem pewne obawy, czy aby ona nie jest skierowana raczej do młodzieży. Ale jeśli twierdzisz, że jest mroczna, klimatyczna i miejscami brutalna, to na nią zapoluję!
    ...czyli nabędę drogą kupna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I powinno Ci się spodobać, bo Alicji to my, mężczyźni, raczej nie będziemy czytać już teraz z zachwytem, jak się juz nie ma mleka pod nosem. :P

      Usuń
    2. Ja, zdecydowanie nie mężczyzna, też oryginalnej Alicji nie czytam z zachwytem i właściwie nie czytalam, bo zawsze wydawała mi się zbyt odjechana i psychodeliczna ;)

      Usuń
    3. Ja przeczytam może kiedyś jak sam będę miał dziecko, które będzie czytało. Poza tym to raczej mnie nie będzie ciągnęło. :P

      Usuń
    4. O ile dziecko będzie chciało :D Z moją M. zrobiłyśmy kiedyś podejście do takiej skróconej i uproszczonej wersji Alicji dla młodszych dzieci, to stwierdziła, że jest dziwna i gdzieś w okolicach połowy już nie chciała dalej czytać. I nigdy nie wróciłyśmy ;)

      Usuń
  7. Ja lubię retellingi tak ogólnie, ALE prawdą jest, że napisanie ciekawego i niebanalnego retellingu, który nie będzie tylko "odcinaniem kuponów", o którym piszesz na początku, to wyzwanie. Jednak na ten się nie skuszę. Mam problem z oryginalną "Alicją"... Nigdy jakoś nie było mi po drodze z tą opowieścią. Ani jako dziecku, ani jako już dorosłej, bo miałam okazję wrócić do książki na studiach... Więc czytanie retellingu wydaje mi się bezcelowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ma sensu na chama. Zgaduję, że pisząc o studiach masz niemiłe wspomnienia?

      Usuń
    2. A wręcz przeciwnie. Ze studiów mam wspomnienia jak najmilsze. :) No, ale nie dzięki "Alicji..." ;) Haha.

      Usuń
    3. Hehehe, no to dobre wspomnienia. ;) Moim najmilszym jest to, że je po prostu skończyłem i już mam dawno za sobą. :D

      Usuń
  8. Mega się na nią nastawiam - mam nadzieję, że się nie zawiodę!

    OdpowiedzUsuń
  9. Każda dobra książka jest jak skarb, który można odkryć.
    https://skup-ksiazek-warszawa.pl/

    OdpowiedzUsuń