sobota, 11 lipca 2020

BUNT NA OKRĘCIE - Herman Wouk [opinia]

Wydawnictwo: Agencja wydawnicza Petra
Tytuł oryginału: The Caine Mutiny
Tłumaczenie: Tadeusz Borysiewicz
Liczba stron: 507
Gatunek: Literatura zagraniczna, thriller
Moja ocena: 5+/6








Pamiętam jak dziś, kiedy będąc w antykwariacie, wziąłem tę książkę do ręki i przeczytawszy opis na okładce, że to thriller o marynarce wojennej, zgarnąłem ją do domu, bo nasunęło mi się na myśl, że to lektura chyba w stylu Clancy'ego, którego już od dawna chciałem przeczytać, chociaż po dziś dzień tego nie zrobiłem. Cóż, po powrocie do domu okazało się, że książka Wouka to w istocie thriller mocno osadzony w realiach II wojny światowej, którego autor sam uczestniczył służąc przez 3 lata w marynarce wojennej, dzięki czemu przeniósł swe doświadczenia do napisanej powieści. Co ważniejsze jednak za tę powieść został uhonorowany prestiżowym Pulitzerem, więc pomyślałem, że całkiem przypadkiem trafiła mi się najpewniej perełka. I w istocie tak też się stało.

Bunt na okręcie opowiada losy marynarzy USA na statku 'Caine' podczas II wojny światowej Najbardziej skupia się jednak na postaci despotycznego kapitana Queega i głównego bohatera Williego Keitha, który towarzyszy nam od samego początku tej opowieści. Williego poznajemy jeszcze w ognisku domowym razem z rodzicami, którym oznajmia że zaciągnął się do szkółki marynarki, bo chce służyć na morzu. Początkowe losy w szkółce tego wyuczonego chłopaka z dobrymi manierami z porządnego arystokratycznego domu nie są najlepsze, bo nie potrafi się tam odnaleźć. Ale z chwilą pojawienia się już na pokładzie - początkowo pod dowództwem kapitana de Vriessa - z dnia na dzień czuję się w nowej roli coraz lepiej. Jednak sytuacja zmienia się, kiedy stary kapitan zostaje oddelegowany na inne stanowisko w innym miejscu, a dowództwo nad 'Cainem' obejmuje nowy kapitan Queeg. W tym momencie historia przechodzi do meritum, bo właśnie zaczynają się rządy despotycznego i nieco zwariowanego (przynajmniej wg załogi) kapitana, którego działania doprowadzą w końcu do zbuntowania się załogi, co ostatecznie skończy się sądem wojennym.

Wouk świetnie nakreślił tło historyczne drugiej wojny i losy marynarzy (wraz z bardzo dobrymi kreacjami tychże postaci) w szkółce i na okręcie. Czytając tę książkę czytelnik jest głęboko przeświadczony, że autor bardzo dobrze zna się na rzeczy i opisał to w oparciu o mocne realia. Czuć to zresztą przez całą historię, która przedstawia wszystkie zagadnienia związane z marynarką bardzo plastycznie i szczegółowo. Awanse, nudne i żmudne prace, protokołowanie, wypełnianie swoich obowiązków, służalczość kapitanowi i mocne trzymanie się postanowionych przez niego zasad (nawet jeśli były one sprzeczne z myślami marynarzy i oficerów). Radosne, smutne i nerwowe chwile na statku. Przyjaźń i więź między marynarzami, miłość do najbliższych na lądzie (też związane z nimi komplikacje). Nawet ostateczny sąd wojenny został przedstawiony przez autora tak szczegółowo, wiarygodnie i dobrze, że nie sposób połączyć tego momentu z książkami Johna Grishama słynącego z thrillerów prawniczych, bo tutaj w tym danym momencie tak to własnie wygląda. Krótko mówiąc: bardzo porządnie napisana książka pełna emocji i świetna w odbiorze.

Oczywiście książka jest pełna opisów różnych sytuacji, chociaż nie ma tutaj niesamowitych zwrotów akcji jak to bywa w typowych thrillerach. To nie dreszczowiec w dosłownym znaczeniu. Bardziej to przypomina może powieść historyczną, chociaż autor na wstępie mocno podkreśla, że postaci i wydarzenia są w pełni fikcyjne, a tylko jego osobiste doświadczenia przełożył na niektóre wydarzenia i postaci. Niemniej jednak Bunt na okręcie czyta się właśnie jak historyczną powieść wojenną i zadowoli z pewnością nie jednego fana II wojny światowej, zwłaszcza jeśli szuka książek o morzu i marynarce wojennej. Pełno tu opisów marynistycznych działań i sprzętów, więc z pewnością będzie to dla takiej osoby bardzo dobra książka. Osobiście uważam ją za jedną z najlepszych przeczytanych w tym roku i z pewnością sięgnę głębiej do twórczości Wouka, bo zauważyłem, że ma jeszcze kilka książek na swoim koncie. Świetnie będzie, jeśli na podobnym poziomie jak o "Cainie" i jego załodze. Polecam.

2 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o tematykę wojenną, to wolę zdecydowanie literaturę faktu. W powieściach jakoś nie potrafię się odnaleźć...

    Na początku recenzji przywołałeś Clancy'ego, więc rozwinę ten wątek. ;) Ja czytałam tylko jedną jego książkę i powiedziałam sobie, że nigdy więcej. Kompletnie "nie zagrało" między nami. ;) Ale później dowiedziałam się od zagorzałego fana autora, że bezwiednie złapałam się za środek cyklu i choć generalnie (rzekomo) nie miało to znaczenia dla ciągłości fabuły i ogólnej orientacji, to ponoć ten tom, który akurat ja czytałam jest typową "zapchajdziurą" w cyklu i jest ogólnie jednym z najsłabszych. Nie wiem ile w tym prawdy. Było to kilka lat temu, a książka okazała się dla mnie tragiczna do tego stopnia, że do dziś omijam autora szerokim łukiem. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też generalnie wolę literaturę faktu, ale tę książkę czyta się z mocnym przeświadczeniem jakoby wydarzyło się to naprawdę. Bardzo realnie napisana, tyle że jako powieść. ;)

      Ja to Clancy'ego znam poprzez filmy, wiele jego ekranizacji - nontabene dobrych i już po części klasycznych - oglądałem i bardzo mi się podobały, wiec na pewno dam mu szansę i przekonam się na własnej skórze co to za autor. :)

      Usuń