niedziela, 12 lipca 2020

DRUCIARZ GALAKTYKI - Philip K. Dick [recenzja]

Tytuł oryginału: Galactic Pot-Healer
Wydawnictwo: Rebis
Tłumaczenie: Jacek Spólny
Liczba stron: 231
Gatunek: Science fiction, fantasy
Moja ocena: 3+/6

"Świat plastiku i tajemnicza półboska istota"

Nie ulega wątpliwości, że wydawnictwo Rebis zrobiło kilka lat temu świetną rzecz i sprawiło bardzo miłą niespodziankę wielu fanom Philipa K. Dicka, decydując się stworzyć serię w całości złożoną z jego książek, na dodatek w pięknym wydaniu z ilustracjami niesamowitego Wojciecha Siudmaka. Seria ciągle się rozrasta po dziś dzień i systematycznie pojawiają się kolejne tomy jego książek. Początkowo pojawiały się te najbardziej znane i najlepiej oceniane, ale wraz z kolejnymi tomami otrzymywaliśmy już te znacznie mniej popularne (nawet wśród fanów) i nieco gorzej oceniane (w tym przez samego autora, chociaż niekoniecznie przeze mnie). Jako zdeklarowany fan autora czytam od deski do deski wszystko, co tylko Rebisa zadecyduje się wydać, chociaż zauważam już wyraźniej, że jednak to co najlepsze jest już najpewniej za mną.

W najnowszej książce, która całkiem niedawno pojawiła się na naszym rynku, autor przedstawia historię Joego Fernwrighta, który jest naprawiaczem (czy też renowatorem - posługując się bardziej fachowym słownictwem) wyrobów ceramicznych, co jest bardzo rzadką i właściwie nieopłacalną pracą w 'plastikowym świecie', na którym żyje. Przez to coraz bardziej doskwiera mu bezrobocie, czuje się niepotrzebny, wypalony i coraz częściej krążą mu po głowie myśli samobójcze. Ale jego nudne i spokojne życie zostaje nieco zachwiane, kiedy dość nieoczekiwanie i w bardzo niecodziennych okolicznościach otrzymuje wyjątkową propozycję od tak zwanego Glimmunga, który jest tajemniczą półboską istotą z innego świata. Joe zachęcony wyjątkowo hojnym wynagrodzeniem ma przyłączyć się do grupy fachowców, którzy mają wydobyć dla Glimmunga starożytną katedrę spoczywającą na dnie morza na odległej planecie. Czy tak dziwne, szalone i niepokojąco zastanawiające przedsięwzięcie jest w ogóle w stanie się udać?

Druciarz galaktyki to kolejna futurystyczna wizja Dicka, gdzie ludzie żyjący na świecie bardzo odmiennym od naszego mają bardzo pod górkę. Tutaj trzeba chodzić dostosowując się do innych tempem chodu (bo inaczej zostanie się upomnianym, a nawet surowo ukaranym), za sprawą inflacji nie ma możliwości przetrzymywania na dłużej pieniędzy (trzeba je wydawać od razu, dlatego że po upływie 24 godzin tracą około 80% wartości), ludzie samotni i bez celu w życiu najczęściej w biurach grają wspólnie po sieci w Grę (polegającą na odgadywaniu tytułów książek przetłumaczonych przez translatora na inny język i z powrotem na angielski,o zmienia całkowicie tytuł początkowy) i występują mocno ograniczone zasoby zdobywania wiedzy (można co prawda nabyć więcej informacji od pozarządowych firm typu Pan Prawnik, Pan Praca i Pan Encyklopedia, ale jest to bardzo kosztowne).

Ta powieść to nie jest typowy Dick. Nie jest tak szalona, skomplikowana i niejednoznaczna oraz nie stawia tylu pytań o kondycję jednostki i jej jestestwo. Jest zdecydowanie bardziej lekka i bardziej humorystyczna. I nie jest to też typowe dla autora science fiction, bo dostrzec można sporą nutę fantasy, mitologii czy też filozofii (dużą rolę odgrywa przy tym "Faust" Goethego). Nie brakuje jej jednak typowych dla autora zakręconych pomysłów. Roboty dyskutujące z ludźmi o filozofii i religii, śnienie wspólnych snów, podwodny świat, w którym można spotkać drugiego siebie samego ( tyle że w martwej postaci...), gadatliwe łózko, które ocenia liczbę osób na nim i decyduje czy mają spać, mogą się kochać czy coś innego. To tylko kilka z nich i mogą zachwycić zwłaszcza tych, którzy z autorem mieli dotąd niewiele do czynienia. 

Książkę tę ogólnie czyta się całkiem nieźle i można się odprężyć i nieco ubawić humorystycznymi wstawkami, ale jak dla mnie to niestety za mało, bo przy tym wszystkim mamy bardzo prostą fabułę, która mnie osobiście nie porwała i niemalże w ogóle nie przekonała do siebie. Mając za sobą tak wiele książek tego autora wiem, że stać go na znacznie więcej i mimo mojej ogromnej sympatii i bycia jego wiernym fanem nie mogę jej wychwalać tak jak innych, bo na ten moment jest dla mnie po prostu najsłabsza ze wszystkich. Oczywiście dalej jest to poziom za wysoki i nieosiągalny dla wielu innych autorów i nie żałuję ani minuty poświęconej na jej czytanie, ale mimo wszystko nie jest to książka, którą zapamiętam na dłużej i będę polecał kolegom i koleżankom mniej oczytanym z tym autorem. Na swoją obronę mogę tylko zaznaczyć, że sam Dick nie bardzo sobie tę książkę cenił, więc to mówi samo za siebie.

Druciarz galaktyki to ogólnie rzecz biorąc bardzo lekka, prosta i humorystyczna opowieść Dicka, pełna ciekawych pomysłów i o futurystycznej wizji, która uznanie znajdzie najpewniej wśród wiernych fanów tego autora, których w ogóle nie trzeba zachęcać, żeby po nią sięgnąć, bo najpewniej za chwilę zrobią to sami. Pozostałych czytelników osobiście zachęcam bardziej do sięgnięcia po "Ubika", "Blade Runnera", "Człowieka z wysokiego zamku" czy też któregokolwiek ze zbiorów opowiadań. "Druciarza galaktyki" zostawcie sobie na potem. ;)

PS: A jak już ktoś z was zdecyduje się sięgnąć po tę książkę to serdecznie odradzam czytania wstępu pani Anny Kańtoch, jeśli nie chcecie przed samą lekturą dostać gradem spoilerów prosto w twarz! 

„Nasze społeczeństwo ma idealną formę rządów. Prędzej czy później wszyscy zostają wyrolowani”*

*Philip K. Dick, Druciarz Galaktyki, wyd. Rebis, Poznań 2020, s. 56

Za książkę dziękuję księgarni Tania Książka.
Więcej fantastyki znajdziecie na ich stronie.

2 komentarze:

  1. Dla mnie cały Dick jest chyba właśnie zbyt szalony. Ta powieść wydaje mi się już bardzo szalona, a Ty przecież piszesz, że "Druciarz galaktyki", to nie jest taki typowy Dick, bo właśnie nie tak szalony. Nie wątpię, że jego książki mogą być ciekawe, zmuszać do refleksji nad kondycją współczesnego świata i ludzkości, ale dla mnie chyba jednak zbyt szalone to wszystko. I zbyt... Hm... Przygnębiające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dick jest zajebisty. Trzeba go poznać, żeby się przekonać. I najlepiej przez te naj książki. Albo się go uwielbia, albo kompletnie do człowieka nie trafia. Nie ma stanu pośredniego.

      Usuń