piątek, 19 czerwca 2020

ABOMINACJA - Dan Simmons [recenzja]

Tytuł oryginału: The Abominable
Wydawnictwo: Vesper
Tłumaczenie: Janusz Ochab
Liczba stron: 644
Gatunek: Thriller
Moja ocena: 4+/6

"Mordercza wyprawa"

Dan Simmons to jeden z najpopularniejszych i najwszechstronniejszych gatunkowo współczesnych amerykańskich pisarzy, którego książki łapię w ciemno i rzadko się na nich zawodzę. Najbardziej znany z powieści fantastyki, zwłaszcza z czteroczęściowego cyklu Hyperion/Endymion, dzięki któremu zyskał sławę i mnóstwo fanów. Nie zalicza się jednak do grona autorów, którzy ściśle trzymają się jednego gatunku. W jego dorobku literackim znaleźć można również horrory, kryminały czy powieści historyczne. Ale i to nie wszystko. Wydana bowiem w 2013 roku Abominacja to thriller o mocnym podłożu historycznym, który z pewnością przypadnie do gustu wielu zwolennikom gór i niebezpiecznych wspinaczek. Kilka dni temu, dzięki wydawnictwu Vesper, książka miała premierę w naszym kraju, więc obowiązkowo musiałem ją sprawdzić. 

Akcja rozpoczyna się w 1924 roku, kiedy świat obiega szokująca wiadomość, że dwóch słynnych i utalentowanych wspinaczy, George Mallory i Sandy Irving, zaginęło podczas wspinaczki na najwyższą górę świata, Mount Everest. Nikt nie wie co tak naprawdę się z nimi stało, chociaż wszyscy podejrzewają najgorsze - śmierć podczas jednego z etapów wspinaczki. Za rok od tego momentu, trzech wspinaczy - Richard Deacon, Jean-Claud Clairoux i Jacob William Perry - planuje również zdobyć Everest. Ale żeby do tego doszło potrzebne są im odpowiednio wysokie fundusze, które zamierzają pozyskać od pogrążonej w żałobie lady Bromley, której syn również zaginął w Himalajach. Lady Bromley nie wierzy jednak w jego śmierć, dlatego powierza fundusze trzem wspinaczom, pod warunkiem, że dołączy do nich kuzynka jej zaginionego syna, i wspólnie go odnajdą. Czy brytyjskiemu poecie i weteranowi wojennemu, francuskiemu przewodnikowi z Chamonix oraz młodemu idealistycznemu Amerykaninowi uda się odnaleźć młodego Bromley'a i potem zdobyć najwyższy szczyt świata? Czy grozi im jeszcze jakieś niebezpieczeństwo inne niż te ze strony zwodniczego i niezdobytego dotąd Everestu?

Abominacja stała się moją najmocniej wyczekiwaną tegoroczną premierą od momentu pojawiania się zapowiedzi ze strony wydawnictwa Vesper i opisu bardzo ciekawie zapowiadającej się fabuły, która niosła na myśli podobieństwo do "Terroru" - innej powieści Simmonsa, która okazała się być świetną lekturą, przeczytaną przeze mnie dwukrotnie i zaliczaną już dziś w poczet ulubionych. Mroczna tajemnica, lodowaty klimat i szalenie ciężkie warunki to elementy niejako wspólne dla obu powieści. Niemniej jednak są to znacząco różne książki i jeśli ktoś z czytelników oczekuje powieści w stylu wspomnianego "Terroru" to może się zawieźć. 

Przede wszystkim istotne jest, że Abominacja to nie jest horror, jak może wydawać się po opisie fabuły czy skojarzyć się ze wspomnianym "Terrorem". Horror to fantastyka, czyli zjawiska nadprzyrodzone i fikcyjnie występujące w fabule. W tej książce nie ma natomiast czegoś takiego nadprzyrodzonego ani przez chwilę - nie licząc może przewidzeń jednego z uczestników wyprawy na pewnym etapie wspinaczki, kiedy jego organizm jest już mocno przemęczony i nie do końca postrzega otaczający go świat zgodnie ze stanem faktycznym -  więc to po prostu najzwyczajniej w świecie thriller, ale oparty częściowo na faktach, czego możemy się dowiedzieć ze wstępu i posłowia autora. Ile tak naprawdę jest w tym rzeczywistych wydarzeń, a ile kwestii dodanych na rzecz urozmaicenia tej historii nie wiadomo. Niemniej jednak to znacząca różnica między obydwoma książkami. 

Druga istotna różnica to, że akcja dzieje się w większości w jednym miejscu, a nie jak w "Terrorze" na przestrzeni wielu kilometrów lodowej krainy czy wcześniej długiej morskiej wyprawy. Fakt, że uczestnicy wyprawy mają przed sobą potężną górę liczącą ponad osiem tysięcy metrów, którą zdobywają, ale jednak nie jest to aż tak duży obszar i tak długa podróż, a co za tym idzie nie jest to już taki rozmach (chociaż nie można zarzucić prostoty czy lekkości fabule i wydarzeniom, bo są one istotnie wielkie). Trzecia rzecz to, że uczestników wyprawy i ogólnie postaci w tej książce jest znacznie mniej, więc to też jakby minimalizuje ten rozmach - co jednak nie wychodzi na minus, bo znacznie lepiej możemy poznać główne postaci książki. I wreszcie czwarta dość istotna kwestia, to że akcja nie pędzi na łeb na szyję i nie ma ów wspomnianego nadprzyrodzonego elementu, który ją napędza.  

Akcja w "Abominacji" jest przez większość czasu bardzo powolna. Autor od początku przedstawia całą wyprawę na Everest w najdrobniejszych szczegółach. Od momentu zebrania się grupy trojga wspinaczy, pozyskiwania funduszy i odpowiedniego sprzętu poprzez gromadzenie potrzebnych informacji i ludzi do pomocy, aż po samą wspinaczkę, która zaczyna się od samego założenia obozu i potem powoli, powoli zaczyna się zdobywania kolejnych metrów, obozów i punktów prowadzących na sam szczyt. To niewątpliwie najmocniejsza strona tej książki, ale jednocześnie nie jest to lektura dla osób niecierpliwych, bo chociaż śmiertelne niebezpieczeństwo związane z upadkiem czy jakimkolwiek niepowodzeniem podczas wspinaczki towarzyszy uczestnikom cały czas, to jednak szybsza akcja - którą powoduje pojawienie się innego niebezpiecznego zagrożenia w postaci żywego przeciwnika - zaczyna się dopiero około czterechsetnej strony, co jest stosunkowo dość późno przy liczącej sobie sześćset czterdzieści stron książce. Czy jest to wada, czy zaleta - to już każdy oceni według własnego gustu. Nie można jednak zarzucić autorowi, że jest to słaba i nieciekawa książka, bo tak absolutnie nie jest. Wiele w niej ciekawych informacji, ekscytujących momentów podczas wspinaczki, niejednokrotnie pełnych grozy przy zagrażającym życiu uczestników, bardzo malowniczych opisów czy świetnie przedstawionych realnych bohaterów. Można bardzo się wczuć w tę historię i poczuć jak jeden z uczestników tej morderczej i niebezpiecznej wyprawy, co jest wielkim plusem.

Abominacja to kolejna całkiem różna od innych książek autorstwa Simmonsa, ale w dalszym ciągu to oryginalna i ciekawa literatura na wysokim poziomie. Dla bardziej cierpliwych czytelników oraz fanów gór i morderczych wspinaczek, którym z dużym prawdopodobieństwem zapewni wiele godzin ekscytującej i dobrej lektury.

Za książkę bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper!

18 komentarzy:

  1. Pozycja dla mnie obowiązkowa, więc już na weekendzie zamawiam i będę się okrutnie cieszył i zacierał wąsa. Do zamówienia dołączę drugi tom Trylogii arturiańskiej, bo jedynka bardzo ciepło mi podeszła.
    Martwią troszkę i ciut cit te delikatnie wyważone i ostrożne recenzje Abominacji. Miedzy wierszami tych recenzji można wyczuć pewnego rodzaju rozczarowanie i niespełnienia. Literackiego niespełnienia.
    Ale to jest Simmons, a jego biorę w ciemno. Tym bardziej, że jego "Letnia Noc" również nie miała ogólnie dobrego przyjęcia, a mnie się okrutnie spodobała;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie to, co napisałeś, to jest Simmons, więc poziom wysoki. Ale troszkę się zdziwisz jak poznasz drugie dno tej książki. ;) Co do wyważonych recenzji całkiem słusznie, bo to i tego między innymi dotyczy + no wiele osób oczekiwało drugiego "Terroru" albo czegoś na podobieństwo, w tym ja, a to, co je łączy, to tylko te wspomniane przeze mnie lodowe otoczenie i atmosfera, mroczna, ale nie aż tak jak w "Terrorze", bo to zupełnie inna bajka jest - a właściwie nie bajka tylko historia rzeczywista, tylko przełożona na beletrystykę. :) Ale mimo wszystko jak uwielbiasz Simmonsa to raczej się nie zawiedziesz. Dla mnie wciąż najsłabsza była "Trupia otucha" i "Zimowe nawidzenie".

      "Letnia" nie miała dobrego przyjącia czy może jej druga część? ":etnia" to bardzo dobra książka w stylu "Upiornej" Strauba i "To" Kinga. Trzy świetne książki. ŚWIETNE.

      Fajnie, że Ci Cornwell podpasował. Ja sobie chcę trylogię odświeżyć, głównie przez to, żeby zachęcić się do kupna nowego wydania w twardej, żeby mieć jednolicie z "Wojnami Wikingów", ale też bardzo mi się ta seria podobała i chcę do niej wrócić. :)

      Usuń
  2. Hyperion - 10/10
    Upadek Hyperiona 10/10
    Endymion 10/10
    Triumf Endymiona 10/10
    Terror 10/10
    Ilion 12/10
    Olimp 12/10
    Trupia Otucha 9/10
    Letnia Noc 10/10
    Zimowe Nawiedzenie 7/10

    Tak to mniej więcej, eufemistycznie u mnie wygląda na dziś z Simmonsem. Oczywiście z lekkim przymrużeniem oka;) ale te książki naprawdę sprawiają mi mega frajdę. Pamiętam te dreszczyki emocji przy czytaniu Hyperiona, czy Letniej Nocy. Wszystko mi tam pasowało. Każde zdanie, rozwinięcie bohaterów i cały ten suspens. Letnia Noc trochę oberwała wśród moich znajomych, a przecież faktycznie to bliskie połączenie z klaunem Pennywisem Kinga. Zaś Upiorna Opowieść bliżej mi pasowała do Trupiej Otuchy, chyba ze względu na te wyszczególnione postacie energetycznych wampirów.
    Przede mną wciąż trudny do zdobycia za rozsądną cenę Drood i te pomniejsze książki z pierwszego rzutu Simmonsa w Polsce, jak Wydrążony Człowiek, debiut Pieśń Bogini Kali, czy Eden w Ogniu. Poza tym fajna sprawa, że jest jeszcze kilka grubasków Simmonsa do przetłumaczenia i wydania w Polsce. A ponoć są to zacne powieści jak "The Fifth Heart" gdzie to sam Sherlock Holmes i Henry James wspólnie próbują rozwikłać pewne morderstwo. Mamy też jakiś thriller dystopijny "Flashback", czy historię osadzoną na Dzikim Zachodzie "Black Hills"
    Nic tylko czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, od razu widzę po ocenach, że to ulubiony autor i bardzo Ci przypadł Simmons do gustu. :) Ja tak wysoko dylogii z Endymionem nie oceniałem, chociaż była bardzo dobra, ale nie ideał. Trupia i Zimowe to raczej dla mnie takie 6/10.
      Ta, Drood rzeczywiście trudny do zdobycia. Ja go mam i pamiętam nawet, że wygrałem w jakimś konkursie. Ale do dzisiaj nie przeczytałem, bo chcę prędzej jeszcze "Tajemnicę Drooda" od Dickensa przeczytać, a nie umie się za to za brać (i za zakup, i za przeczytanie).
      Wydrążonego człowieka szukaj w wydaniu z Muzą ognia. Dwa bardzo dobre opowiadania, chociaż Wydrążony lepszy i bardzo mnie poruszył - tekst w stylu Bradbury'ego, którego od początku uwielbiam. Pieśni i Edenu nie czytałem też. I faktycznie jest co wydawać jeszcze. Tylko ze strony Maga jest niewielkie zainteresowanie teraz. Może kiedyś jeszcze Vesper, albo inne wydawnictwo. Niestety nic na tę chwilę nie wiadomo. :(

      Usuń
  3. SPOILER SPOILER

    Widzę, że i Ciebie w pełni nie "kupił" ten akurat Simmons. Niemal do ostatniej strony czekałam na jakiś element grozy, a tu... wyskoczyli strzelający Niemcy. Chociaż muszę przyznać, że już jak pojawił się motyw Hitlera podczas przygotowań do wyprawy, to tak podejrzewałam, że w tym kierunku może być rozwinieta akcja :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, Terror to nie jest, a tę książkę uwielbiam. Hyperiony/Endymony, OLimp'Ilion lepsze. Potem chyba ta Abominacja. Ogólnie to podejrzewałem podobnie jak Ty, że tutaj nie będzie nic nadprzyrodzonego i pójdzie to właśnie w tę nazistowską stronę. Z jednej strony książka nieco przez ten mało 'wysmakowany' wątek emocjonalnie słabsza, ale z drugiej znacznie bardziej rzeczywista i przekonywająca. Pisałaś bodaj, że nieco zahacza o kicz - ja myślałem, że to będzie jakaś akcja z tymi Yeti i włączy się horror w stylu Mastertona, ale moim zdaniem to akurat wyszło na plus, bo zabijające Yeti i walka z nimi? Nieeeee, to byłby kicz, a ta książka została zbyt dobrze napisana, żeby ją taką słabizną spierdzielić. ;)
      Tyle że bardzo się wlecze, i ja osobiście nie potrafiłem ogarnąć więcej niż 60-70 stron, bo zaczynałem odlatywać myślami. Mocne 4+, ale już więcej raczej jej nie przeczytam, w porównaniu do reszty książek Simmonsa z topu. :)

      Usuń
    2. SPOILER SPOILER

      No, ale ci Niemcy poprzebierani za yeti i śmigający po Himalajach niczym kozice... Nie, to mnie zdecydowanie nie przekonało. I właściwie z tymi yeti też nie do końca wiadomo, czy ostatnia z nimi scena to były rojenia zmęczonego umysłu, czy faktycznie się pojawiły ;)

      Usuń
    3. SPOILER

      A dla mnie to lepiej niż jakby faktyczne Yeti miały tam zabijać, bo książka stałaby się przez to z poważnej kiczowata. ALe jak kto woli. :)

      Usuń
  4. A ja, o ile jakoś się dotychczas do zapoznania z autorem nie mogłam skusić, to na tę książkę się wręcz napaliłam niczym szczerbaty na suchary, przeczytawszy sam zarys fabuły. ;) Ale ja kocham góry i górską tematykę, a że thrillera górskiego jeszcze czytać nie miałam okazji, to ten akurat wydaje się znakomitym pretekstem, do pierwszego spotkania z prozą Simonsa. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to może Ci się ta spodobać. A następnie polecam "Terror". Później to już fantastyka. :)

      Usuń
    2. Stawiam jednak na "Terror" w pierwszej kolejności :)

      Usuń
    3. Ale "Terror" to nie takie góry jak koleżanka pisze, że lubi. :)

      Usuń
    4. ALe jest o niebo lepszy od Abominacji :D

      Usuń
  5. Simmons wciąż przede mną. Ze względu na różnorodność gatunkową, o której bardzo często czytam w recenzjach, sama nie wiem, czego się spodziewać po jego twórczości. Niemniej fabuła mnie zaciekawiła i cieszę się, że od razu wiem, żeby nie spodziewać się horroru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poziom - wysoki - Simmons trzyma cały czas. To kwestia fabuły jest tylko, czy Ci się spodoba, czy nie. Ale jak Simmons się spodoba już na początku to na ogół potem już z górki. :)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Pisałem z Kasią wyżej o tym. Nie to, że nie przeszkadzali. Po prostu uważam, że jak już to lepiej, niż miałyby zabijać faktycznie jakieś Yeti, bo to byłoby kiczowate strasznie. Ale ogólnie ten wątek jest słaby, wolałbym, żeby tam była groza w innej postaci.

      Usuń
  7. Dobra, jędrna recenzja.

    A tu moje wrażenia po lekturze "Abominacji":
    https://www.milczenieliter.pl/2020/06/dan-simmons-abominacja-recenzja.html

    PS. Piekary pozdrawiają Bytom :)

    OdpowiedzUsuń