Cykl: Wiedźmin, tom: 4
Liczba stron: 367
Gatunek: Fantasy, high fantasy
Moja ocena: 6/6
Wiedźmin Geralt chce zdobyć informacje o tajemniczym Rience'ie, który chce go zabić i dopaść księżniczkę Ciri. W tym celu spotyka się w mieście Dorian z Codringherem, prywatnym detektywem i specjalistą od wszelkiej czarnej roboty, który ma dowiedzieć się kim jest Rience, czego chce i gdzie może go spotkać. W innym miejscu czarodziejka Yennefer razem z Ciri udają się na wyspę Thanned. Yennefer zamierza oddać Ciri do Szkoły Czarodziejek – Aretuzy, gdzie będzie bezpieczna i nauczy się nowych i przydatnych umiejętności, które rozwiną jej talent magiczny. W tym samym czasie w Aretuzie ma się odbyć wielki zjazd czarodziejów i podjęte ważne decyzje dotyczące losów świata. Ma się tam też pojawić sam Geralt. Ale po uroczystym bankiecie dochodzi do nieoczekiwanej zdrady przez magów i walki, w której Geralt zostaje ciężko ranny, a Ciri musi uciekać. Wróg ciągle chcę ją dopaść za wszelką cenę, a wielka wojna z siłami Nilfgaardu wisi w powietrzu.
Jeśli do tej pory byłem bardzo uradowany i zadowolony z czytania wiedźminowkiej sagi, to czwarty tom oczarował mnie i pochłonął już zupełnie. Nie ma sensu wypisywać wszystkich pozytywów całej sagi, bo wiele już powiedzieli o tym inni. Dla mnie oprócz całego tego świata, ciekawej fabuły, zaskakujących sytuacji i świetnych postaci, bardzo duże wrażenie robi język, co zauważyć można już w opowiadaniach. Mistrzowskie dialogi, bogata retoryka i elokwencja wypowiedzi (zwłaszcza u Wiedźmina, co zaskakujące, bo zapewne spora część czytelników na początku sądziła, że to prosty, ale melancholijny, samotny i nieustannie cierpiący heros wyrażający się w prostych słowach), a do tego świetny, często rubaszny humor to jest to, co według mnie w pierwszej kolejności wychodzi przed szereg. Nawet jeśli postaci, wydarzenia czy świat są świetne w fantasy to napisanie tego odpowiednim językiem ma wielkie znaczenie i jeszcze podbija wartość cyklu. Nie każdy potrafi pisać tak, że język zachwyci. Sapkowski udowadnia, że posługiwanie się piórem jest dla niego tak proste i lekkie jak posługiwanie się nożem i widelcem podczas posiłku. I na mnie robi to wrażenie ogromne. I niejednokrotnie te kwieciste, zabawne dialogi czy zwroty wywołują szeroki uśmiech, a nawet i czasem parsknięcie, co niezwykle sobie cenię.
"Ty jesteś wiedźminem anachronicznym, a ja wiedźminem nowoczesnym, idącym z duchem czasu. Dlatego ty wkrótce będziesz bezrobotny, a ja będę prosperował. Strzyg, wiwern, endriag i wilkołaków wkrótce nie będzie już na świecie. A skurwysyny będą zawsze."*
Wiele się dzieje w tym tomie. Pojawiają się nowe postaci, wydarzenia związane z Ciri i nadchodzącą wojną nabierają rozpędu i nabierają coraz większego znaczenia i sensu. Coraz więc wiadomo o całej intrydze i przy okazji poznajemy lepiej głównych bohaterów, którzy są rewelacyjni. Trochę mało było tutaj samego Jaskra, ale pojawił się w dość znaczącym momencie u boku Wiedźmina, a przypuszczam, że w kolejnych tomach pojawiać się będzie i częściej. Ciężko byłoby mi wybrać jednoznacznie jedną postać, którą uznałbym za moją ulubioną, co jest dla mnie bardzo pozytywne, bo oznacza, że tych super skonstruowanych postaci jest naprawdę całkiem sporo. Fajnie, że pojawiła się też w końcu jakaś większa akcja zbrojna i początki wojny, a nie same tylko pojedyncze pojedynki wiedźmina czy jakieś drobne utarczki między małymi grupkami zbójów czy innych.
W sumie w całym cyklu doszukałem się tylko dwóch drobnych minusów, które mi trochę doskwierają. A w zasadzie to można by je rozpatrywać za braki. Brak mapki, która pozwalałaby na szerszy wgląd w cały świat wykreowany przez autora (już wiem, że on sam takowej nie stworzył, co mnie zaskakuje) i lepsze zorientowanie się w terenie i oszacowanie, która ze strony (siły dobra i zła) w jakim miejscu przebywa i/lub ma swoje tereny. Drugi brak to nietłumaczenie języków obcych (np. Driad czy Elfów), co mnie nieco irytuje w dialogach, bo w końcu chciałbym wiedzieć, co dana postać mówi, nawet jeśli to to tylko mało znaczące zwroty. Prawdopodobnie nie doczekam się tej poprawy, jak i pojawienia mapki, więc pozostaje się z tym pogodzić i do tego przywyknąć. A szkoda, bo to drobnostki, które łatwo byłoby poprawić.
Czytając już czwarty tom wcale nie dziwię się, że tak wiele osób zachwyciło się Wiedźminem i kocha tę serię. To piękne, urzekające, wciągające, poetyckie, romantyczne i mega wartościowe fantasy, które robi wielkie wrażenie, przyciąga jak magnes i nie da o sobie szybko zapomnieć. A jeszcze piękniejsze jest to, że do końca zostało mi kilka tomów. Jejku, jej. Zaiste, piękne!
*Andrzej Sapkowski, Czas Pogardy, wyd. superNowa, Warszawa 2014, s. 23-24.
Wiedźmin:
1. Ostatnie życzenie
2. Miecz przeznaczenia
3. Krew elfów
4. Czas pogardy
Oj, tak "Czas pogardy" robi wrażenie, chociaż to nie jest zdecydowanie mój ulubiony tom, momentami strasznie ponury ;). Ale wspaniale, że zwróciłeś uwagę na ten aspekt Geralta - to naprawdę ciekawa postać, gość jest inteligentny, jest erudytą i obdarzony naprawdę ciętym poczuciem humoru. Fakt, że w serialu od Netfliksa tego nie ma, uznaje za największy grzech tej produkcji - swoiste spłaszczenie i niewykorzystanie potencjału naprawdę fajnej postaci.
OdpowiedzUsuńA który jest? :)
UsuńNo tak, ten momentami aż bardzo ponury, adekwatnie do tytułu. :)
Ta, ten Geralt to przede wszystkim wystrzelił tą erudycją i inteligentnym postrzeganiem siebie i otaczającego go świata podczas rozmowy z Vilgefortzem, nota bene najlepszego dialogu tutaj chyba. Bardzo głębokie myśli się tam przewijają. A Geralt to bez wątpienia jedna z najlepszych postaci literackich, z jakimi było mi dane się spotkać. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że najlepsza z postaci polskiej fantastyki. W serialu tego nie widać, ale na pewno jest bardziej ponury, bo tych humorystycznych wstawek, które też się u niego pojawiają w powieści, nie ma niemal wcale. Ale może to się zmieni w kolejnych sezonach i Geralt nabierze większej głębi. Ja to właśnie jestem teraz bardzo ciekaw jak zrealizują pierwszy tom powieści i naukę Ciri na wiedźmina z Geraltem i czarodziejkę z Yennefer. Od tego myślę będzie zależało najbardziej znacząco dalsze powodzenie serialu.
Ciężko wybrać - bardzo sobie cenię "Krew Elfów" i opowiadania, które traktuje zbiorczo. Jednak, faworytem chyba jest "Chrzest Ognia" - nie wiem, czy już czytasz, ale ten tom ma chyba najwięcej ciekawych bohaterów i ciekawe ujęcie mojego ulubionego miejsca z tego świata - Brokilonu.
UsuńJa zastrzegam, że nie obejrzałem (jeszcze) całości tego pierwszego sezonu, ale większość kwestii serialowego Geralta to jakieś "Hm". Nie przypomina to tego inteligentnego gościa, którego poznałem na kartach sagi.
A Yennefer serialowa to też dla mnie jakaś porażka - brak tej charyzmy i uroku, nawet z wyglądu. Już lepiej wypadła Grażyna Wolszczak :D Jak nie oglądałeś, to polecam obejrzeć sobie tego starego, polskiego "Wiedźmina" swoją drogą. Momentami bez sensu, ale przy tym jest zabawny i moim zdaniem, ma swój urok. Aktorzy dobrze wypadli w większości, nie ich wina, że scenariusz i efekty specjalne były jakie były :P.
No skończyłem na tym, gdzie piszemy. :P W marcu będzie kolejny tom i chyba się nazywa "Chrzest ognia". :)
UsuńNie będzie spoilerem, jeśli stwierdzę, że te "hm" jest cały czas. Raczej się to zmieni w kolejnym sezonie(ach).
Yennefer słabo jako posta literacka to fakt.
Ale polskiego serialu nier, nie dla mnie. ;)
Chyba na pewno się tak nazywa ;). Myślę, że może nawet bardziej Ci się spodoba, niż ten tom :P.
UsuńObejrzałem sporo z tego pierwszego sezonu i niestety kłócić się nie będę.
Jako postać literacka właśnie nawet daje radę (chociaż i tak ja wolę Triss Merigold), ale jako filmowa właśnie wypada średnio.
Jeśli bardziej mi się spodoba to mi to pasuje. :) Już i tak wiem, że ta saga będzie ulubioną. Fantastycznie mieć za pisarzy polskich takiego Wegnera i Sapkowskiego, i dwa rewelka cykle. :) A po Wiedźminie chcę się zabrać z miejsca za trylogię husycką. :)
UsuńA ja w sumie nie wiem, którą wolę. Nie zastanawiałem się nad tym.
No, to akurat racja, po Sapkowskim nie sądziłem, że może być coś zbliżonego na polskim rynku wydawniczym, a wówczas poznałem twórczość Wegnera :P. Chociaż i tak Sapkowskiego stawiam wyżej - mimo wszystko lepsi bohaterowie i ciekawsze uniwersum.
UsuńNatomiast, co do trylogii husyckiej to jest na mojej liście wstydu. Kiedyś zacząłem i nie doczytałem. Nie było to takie złe, ale moim zdaniem, nie umywa się do Wiedźmina.
A ja miałem na odwrót. Najpierw Wegner. Jakoś tak wzbraniałem się od tego Sapkowskiego, bo myślałem, że ludzie wychwalają coś, co nieco może się wyróżnia na tle ogólnie słabego poziomu fantasy w naszym kraju. A tak naprawdę wyróżnia się okropnie wysoko. Nieco bardziej od reszty wyróżnia się PLO Grzędowicza, ale ten cykl to przez Wegnera i Sapkowskiego może być przygnieciony dużą i twardą stopą.
UsuńA ja właśnie kilka już razy czytałem, że jest nawet lepsza od Wiedźmina. Nie wiem, przekonam się sam. Mi jednak wystarczy, żeby się równie dobrze czytało, bo uwielbiam powieści historyczne tak samo jak i fantasy. :)
A ja właśnie Wegnera poznałem stosunkowo niedawno, a przekonałem się, by spróbować tylko dlatego, że znajomy mówił, że dobre :P. Natomiast, co do polskiego fantasy to uważam, żeś nieco przesadził. Większość jest najwyżej przeciętna, ale poza tymi dwoma, jest paru pisarzy, którzy się wybijają. Poza wspomnianym przez Ciebie cyklem Grzędowicza (inne jego książki, z tego, co słyszałem, to jednak dużo słabsze), na wysokim poziomie stoją też Piskorski, Anna Brzezińska oraz Feliks Kres. Tego ostatniego dużo nie czytałem, ale ten jego cykl szererski być może jest nawet zbliżony do Wegnera. Niedługo sprawdzę :D.
UsuńPani Janusz i Krajewska też nieco się wyróżniają, ale jednak nie, aż tak, jak wymienieni.
Natomiast, co do trylogii husyckiej, to jest tam nieco elementów fantasy :P. Ja też bardzo lubię, ale jakoś to do mnie nie trafiło - może zrobię drugie podejście (inna sprawa, że to nie jest mój ulubiony okres ani państwo).
No to znajomy ma b. dobry gust. :P
UsuńNo i właśnie te nazwiska ewentualnie może kiedyś sprawdzę, ale pociąg do ich książek jest niewielki, więc szybko to nie nastąpi. Od Piskorskiego to mnie w sumie tylko ta powieść w stylu muszkieterów interesuje. Brzezińska to mieszane ma opinie, często, że mało konkretna. Kres to klasyka, tu dopatruję się nadziei.
Taa, wiem, ale tylko elementów. Zresztą, mi to w ogóle nie przeszkadza. :)
Nie wiem, czy chodzi Ci o "Zadrę", czy "Cienioryt" (to w sumie bardziej, ale obie polecam ;).
UsuńBrzezińską osobiście bardzo cenię, ale te zarzuty w sumie rozumiem. Polecałbym zacząć od cyklu z Wilżyńskiej Doliny, bo to są opowiadania, jak jedno słabsze, to drugie nadrobi :P.
Mi też nie przeszkadza. Ale głównego bohatera nie polubiłem, a i okres historii mi nie podszedł. Ale, to dawno było, w tym roku w sumie podejdę jeszcze raz ;)
Cienioryt. ;)
UsuńBrzezińska to dla mnie bardzo odległa przyszłość. W ogóle mnie nie ciągnie, bardziej Kres. ;)