Tytuł oryginału: The Institute
Wydawnictwo: Albatros
Tłumaczenie: Rafał Lisowski
Liczba stron: 671
Gatunek: Horror, science fiction
Moja ocena: 3+/6
"Dar i przekleństwo"
Każda nowa zapowiedziana książka Stephena Kinga wiąże się u mnie z radością i ekscytującym wyczekiwaniem, kiedy pojawiają się następne nowinki na jej temat. Na Instytut czekałem bardzo od momentu, kiedy pojawił się zachęcający opis fabuły, a potem ekscytacja jeszcze rosła, gdy zaczęto przyrównywać książkę do jego wcześniejszych dobrze mi znanych i udanych książek - "Podpalaczki" i "To". Nadszedł ten moment, książka trafiła do mnie chwilę po premierze i zacząłem czytać tę grubo ponad sześćset stronicową cegiełkę z wypiekami na twarzy. Niestety początkowa fascynacja zaczęła po jakimś czasie gasnąć, bo okazało się, że nie jest to książka, jaką życzyłbym sobie przeczytać. Ale zacznijmy od początku.
Luke Ellis to dwunastoletni chłopak, który jest bardzo wyjątkowy. Ma grubo ponadprzeciętny iloraz inteligencji, co sprawia, że znacznie wyprzedza swoich rówieśników, bo uczy się wszystkiego szybciej i sprawniej. Właściwie żadna dziedzina nie sprawia mu większych problemów. A żeby tego było mało, przejawia zdolności telepatyczne, które pozwalają mu przesuwać przedmioty. Pewnego dnia jednak zostaje porwany z własnego domu i budzi się w pokoju łudzącą przypominający jego własny, ale szybko orientuje się, że jest w innym miejscu, bo nie ma w nim żadnych okien. Po wyjściu z pokoju okazuje się, że trafił do tajemniczego instytutu, w którym przebywa razem z innymi dziećmi o specjalnych zdolnościach paranormalnych. W miejscu tym dzieciaki przechodzą szereg nieprzyjemnych testów, które mają za zadanie wzmocnić ich umiejętności. Ale nie to jest najgorsze. Kiedy opiekunowie placówki zdecydują, że nadszedł odpowiedni moment i zdolności danego dziecka są już wystarczające rozwinięte, decydują się przenieść go do drugiej części instytutu, gdzie jest jeszcze gorzej i nikt już nigdy stamtąd nie wraca. Kiedy kolejne dzieciaki znikają w Tylnej Połowie, czyli drugiej części instytutu, Luke decyduje się za wszelką cenę uciec i szukać pomocy. Tylko czy uda mu się jako pierwszemu uciec z miejsca, z którego nigdy żadne dziecko nie wyszło samo? I czy zdoła na czas znaleźć odpowiednią pomoc?
Fabuła jak widać jest dość ciekawie skonstruowana, a znając poprzednie bardzo dobre książki Kinga, w których główne role odgrywały dzieci i nadzwyczajne zdolności, można by sądzić, że ta książka też taka będzie. Niestety w moim przypadku za najlepszy uważam początek i całkiem niezłą końcówkę. Co istotne, na samym początku nie poznajemy Luke'a, tylko drugiego bohatera, Tima, który postanowił zacząć swoje życie całkowicie od nowa zaraz po tym, jak został zwolniony z policji przez bardzo nietypową i pechową interwencję, w której brał udział. Przeniósł się z miasta do niewielkiej mieściny DuPray, gdzie postanowił na chwilę osiąść, przyjmując funkcję nocnego stróża. I kiedy poznajemy go lepiej i zaczynamy go lubić, to historia z jego udziałem nagle się urywa i bohater nam znika, żeby pojawić się dopiero za dobrych trzysta stron. I tutaj pojawia się meritum książki, czyli Luke i Instytut. Niestety to właśnie ten dalszy ciąg z uzdolnionym chłopcem i tajemniczą placówką, gdzie bada się dzieci o paranormalnych zdolnościach, tylko przez chwilę mnie interesował. Z każdą stroną było coraz nudniej i coraz mniej chciało mi się sięgać po tę książkę, co w przypadku ponad sześćdziesięciu przeczytanych przeze mnie powieści Kinga zdarzyło mi się może raz i to dość dawno temu.
Instytut to bardzo tajemnicza i głęboko skrywana przed światem placówka, gdzie dzieciaki w różnym wieku są testowane, żeby wzmocnić ich zdolności telepatyczne lub telekinetyczne. Poddawane przeróżnym badaniom, ciągle obserwowane i podsłuchiwane, żyją jak niewolnicy okłamywani, że posłużą się w ocaleniu świata. Dostrzegają jednak przy tym, że ten ich dar to tak naprawdę przekleństwo, przez które skazani są na cierpienia. Obserwujemy kolejne dni z ich życia - męki, narzekania, strach, kolejne testy - i tak to wygląda przez wiele stron. Niestety nie czuć przy tym żadnej empatii, nie porusza ból i męka dzieciaków, bo wszystko to jest przedstawiane w wolnym tempie, przewidywalne, wtórne i po prostu nudne. Akcja nieco rusza w drugiej połowie książki, kiedy odkryte zostają kolejne fragmenty tej historii, ale właściwie już do samego końca nie czułem żadnego przyciągania do tej książki. Zabierałem się za nią z bólem w kolejne dni tylko po to, żeby ją skończyć i odłożyć. Historia nie rusza, bohaterowie nie ruszają. Słabo. Nijak ma się tutaj przyrównywanie do dwóch wcześniej wspomnianych książek autora. To co łączy ją z "Podpalaczką" to zdolności paranormalne i instytucja, a z "To" grupa umęczonych dzieciaków. Ale poziomem nie dorównuje żadnej z nich, bo jest po prostu bardzo przeciętna i na długo nie pozostanie w mojej głowie.
Nieco blasku nadała powieści sama końcówka. Jak wiadomo stałym czytelnikom Kinga finały nie zawsze wychodzą mu najlepiej. Tutaj historia została dość ciekawie rozwiązana, mniej przewidywalna i widać, że całość jest spójna i dokładnie przemyślana, ale wydaje mi się przy tym, że nie jest jednoznacznie domknięta. Może być tak, że to koniec tej historii i nic więcej dalej nie będzie, co uznam za odpowiednie. Ale jeśli autor zdecydowałby się na napisanie drugiej części to istnieje taka możliwość. Jednak moje obawy przed ewentualnym sięgnięciem po taką kontynuację osiągnęłyby pewnie zenitu, dlatego nie specjalnie chciałbym, żeby się takowa pojawiła.
Podsumowując, osobiście nie zaliczam Instytutu do tych najlepszych od Stephena Kinga, o których mógłbym opowiadać wiele dobrego i chętnie polecać, bo znając bardzo dobrze jego dziesiątki innych książek wiem, że napisał ciekawsze powieści i stać go na znacznie więcej. Być może zainteresują się nią osoby, które lubią powieści o tajemniczych placówkach, niedozwolonych eksperymentach i bohaterach o zdolnościach paranormalnych. I być może książka spodoba im się bardzo, bo w końcu każdy z nas lubi coś innego. Mi niestety tym razem powieść mistrza grozy nie przypadła do gustu i pozostaje mi tylko czekać na kolejną nową i mam nadzieję lepszą.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Albatros
O tak, właściwie to się mogę podpisać :)
OdpowiedzUsuńNoo. :(
UsuńMam i ja za sobą. 5/10. Dawno już nie czytałem tak słabej książki Kinga.
OdpowiedzUsuńNooo. Słabo. Ale na szczęście przy tempie Kinga niedługo będzie nowa i o tej się szybko zapomni. ;)
UsuńJa jeszcze nie poznałam twórczości Kinga.
OdpowiedzUsuń