środa, 19 czerwca 2019

PŁONĄCE ZIEMIE - Bernard Cornwell [recenzja]

Tytuł oryginału: The Burning Land
Cykl: Wojny Wikingów, tom: 5
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Mateusz Pyziak
Liczba stron: 579
Gatunek: Powieść historyczna, powieść przygodowa
Moja ocena: 6/6

"Pan Mieczy"

Bernard Cornwell to pisarz, którego uwielbiam od samego początku, kiedy po raz pierwszy dane było mi sięgnąć po jego książkę i poznać jego styl. Kapitalnie opowiada na temat legend o królu Arturze, czasach wojen napoleońskich i dziejach wikingów i Sasów z przełomu IX i X wieku. I uważam, że nie sposób nie polubić jego książek, jeśli lubi się chociaż trochę ciekawe przygody, sceny batalistyczne, historię i wielkie wyczyny ciekawych postaci. Jestem autentycznie zachwycony i oczarowany jego literaturą, zwłaszcza gdy czytam o losach Uhtreda z serii Wojny Wikingów, po którą - jak już pewnie większość z was zauważyła - sięgam często i systematycznie od początku tego roku. Nie zdziwi pewnie nikogo fakt, że dzisiaj po raz kolejny napiszę parę słów o ulubionej serii, bo Płonące ziemie, czyli piąty już tom tego cyklu, zagościł w mojej domowej biblioteczce.

Na granicach Wessexu pojawiają się nowi wrogowie z północy. Dwóch wikingów: Harald (jarl, który chce zgarniać ogromne bogactwa i brać w niewolę piękne kobiety) i Haesten (morski rozbójnik, który pragnie przejąć saskie ziemie i zostać królem). Jeden z nich atakuje Fearnhamme, gdzie po przeciwnej stronie wraz z armią króla Alfreda czeka waleczny i niepokonany wojownik Uhtred. Pan Mieczy i Sasi stoczą jedną z największych w historii bitew wygranych z Duńczykami, gidze polegnie wielu wojowników. Armia króla nie może jednak zbyt długo cieszyć się ze zwycięstwa, bo wróg dalej istnieje i zagraża królestwu. Do Uhtreda docierają złe wieści o śmierci członka rodziny. Na domiar złego coraz gorzej jest ze zdrowiem Alfreda, który nie może brać już udziału w bitwach, a jego syn to niedoświadczony chłopak, który ma przejąć po nim władzę. Czeka ich spore wyzwanie, bo drugi z wikingów gromadzi coraz większą armię i zamierza uderzyć na Wessex, a rozgoryczony po stracie Uhtred i Edward, nieopierzony syn Alfreda, będą musieli stoczyć z nim bój.

"Wyrd bid ful āraed"*

Płonące ziemie - i cały cykl Wojny Wikingów - prowadzone są w narracji pierwszoosobowej i opowiadane przez Uhtreda. Zawierają świetne humorystyczne dialogi (niekiedy wręcz wywołujące śmiech u czytelnika), wartką akcję, niezwykle plastyczne opisy scen bitewnych oraz niesamowicie realistyczne i ciekawe postacie (fikcyjne i historyczne), dzięki którym przeżywamy szereg uczuć i emocji, od smutku i gniewu, po radość i uwielbienie. Szał bojowy i bitewny zamęt, przechytrzanie i podchodzenie przeciwnika, spektakularne pojedynki, nieoczekiwane zwroty akcji i ciągłe waśnie o władzę, to wszystko co nam towarzyszy w tym cyklu od początku. Alfred ciągle walczy z Duńczykami o utrzymanie terenów Anglii i próbuje przekonać Uhtreda do przejścia na chrześcijaństwo. Pan Mieczy zaś nie ma zamiaru rezygnować z kultu Thora (przez co często dochodzi między nimi do kłótni na tle religijnym), ale nieraz pomaga mu w walce z wikingami i sieje zniszczenie w ich szeregach, przeważając losy bitwy na korzyść Sasów. Znajdziemy tutaj naprawdę wiele ciekawych i znamienitych postaci (np. Steapa - ogromny Sas który potrafi na raz walczyć z trzema wojownikami i położyć ich bez najmniejszego zmęczenia, Finan - irlandzki wojownik, który słynie z niezwykłej zręczności i inteligencji, czy Skade - olśniewająca urodą, ale przeraźliwa i bezlitosna duńska wiedźma) oraz będziemy świadkami bitew (Fearnhamme, Beamfleot), które autor przedstawił z wielką precyzją.

Cornwell wzbogacił jeszcze swoją książkę o kilka dodatków. Na początku mamy często spotykane w takich książkach mapę, nazwy geograficzne (nazwy miast dawnych czasach i współczesnych) i drzewo genealogiczne królów Wessexu. Zaś na końcu pojawiła się nota historyczna, gdzie autor omawia wszystkie dotychczasowe wydarzenia, łącznie z tymi z Płonących ziem, w których Uhtred (postać fikcyjna) brał udział, i przedstawia, co z tego jest fikcyjne, a co faktycznie się wydarzyło. Opisuje historię terenów ówczesnej Anglii, która podzielona była na Northumbrię, Mercję, Wschodnią Anglię i Wessex. Przedstawia czasy panowania króla Alfreda (postaci historycznej), który otrzymał koronę po śmierci drugiego z braci, kiedy Anglia w większości była już zajmowana przez Duńczyków. Wolny pozostał  tylko Wessex, ostatnie królestwo, które stało na drodze Duńczyków do zajęcia całego kraju, a które objął władzą Alfred i zaczął dzielnie walczyć z wikingami. Od tego momentu do jego śmierci autor opisuje wszytko, co działo się z udziałem Alfreda i terenami ówczesnej Anglii. Od tego momentu też zaczęła się fikcyjna historia Uhtreda, którą czytelnik poznaje w Wojnach Wikingów.

"Mężczyzna będzie stawał dzielnie, przydając światu wdów i sierot, będzie też walczył jak bohater, dokonując cudów męstwa, do opisania których poeci na próżno szukać będą wielkich słów, jednak na ostatek straci ducha. W miejsce goszczącego dotąd w jego sercu lekceważenia śmierci pojawia się przejmująca groza."**

Osobom, które nie miały do tej pory styczności z powieścią historyczną, bo nie przepadają za historią i obawiały się, że polegną, pragnę wyjaśnić i wyraźnie zaznaczyć, że między powieścią historyczną a książką historyczną nie ma znaku równości. Są elementy wspólne, jak tło fabularne, postaci czy wydarzenia, ale w obu tych książkach przekazane historie są niemal skrajnie inaczej. Właściwie najtrafniej jest tutaj napisać - i myślę, że wielu się ze mną zgodzi - że powieść historyczna to właściwie takie low fantasy z elementami przygodowymi, tyle że pewna część oparta jest na faktach. Taka książka ma przede wszystkim służyć za świetną rozrywkę, a jej część autentyczna tylko w subtelny i nienachalny sposób kształtuje naszą wiedzę o historii.

Płonące ziemie to książka, po którą w zasadzie mógłby sięgnąć każdy, kto lubi powieści historyczno-przygodowe, ciągłe batalie, spektakularne pojedynki, średniowiecze, wikingów, Sasów, dobry humor, świetne dialogi i postaci. Niemniej jednak wolałbym zainteresowanego czytelnika odesłać najpierw do pierwszej części cyklu, "Ostatnie królestwo", od której ta fascynująca przygoda z Uhtredem z Bebbanburga się zaczęła. Jestem przekonany, że większość osób, które sięgną po ten cykl będzie zadowolona, bo jest on naprawdę rewelacyjny. Na chwilę obecną nie ma drugiej takiej serii powieściowej, która by mnie tak mocno zachwycała od początku do końca. Opłacało się w pełni tyle czekać na wznowienie przez wydawnictwo Otwarte i niesamowicie nie mogę się doczekać, kiedy będzie okazja sięgnąć po szóstą książkę Wojen Wikingów, której jeszcze nie czytałem. Studio BBC zdecydowało się przenieść cykl na mały ekran i wyszedł z tego naprawdę dobry serial. Do tej pory powstały już 3 sezony (każdy z nich obrazuje historie dwóch kolejnych tomów, czyli pierwszy sezon to pierwszy i drugi tom itd.). Serdecznie zachęcam do zapoznania się zarówno z serialem, jak i oczywiście z książkami!

*Przeznaczenie jest wszystkim
**Bernard Cornwell, Płonące ziemie, wyd. Otwarte, Kraków 2019, s. 563.

Wojny Wikingów:
1. Ostatnie królestwo
2. Zwiastun burz
3. Panowie Północy
4. Pieśń miecza
5. Płonące ziemie

Za książkę dziękuję księgarni Tania Książka.
Więcej nowości i bestsellerów znajdziecie na stronie księgarni.

9 komentarzy:

  1. Mocno mnie zastanawia te recenzja. Myślę, czy się nie złamać i nie zacząć czytać tej serii, ale jakoś chyba wolę się wstrzymać, aż wyjdzie całość.
    Natomiast trylogia arturiańska pana Cornwella istotnie bardzo dobra i jak najbardziej podziwiam ;). Ale jakoś mnie nie ciągnie do jego opowieści o wojnach napoleońskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A lubisz ogólnie powieści historyczne i ten okres średniowiecznej Anglii i wikingów? Jeśli tak, to nie widzę powodów, dla których miałbyś się wstrzymywać, zwłaszcza że pióro Cornwella już znasz, a "Wojny Wikingów" na pewno nie są gorzej napisane od trylogii arturiańskiej. Bardziej to byłoby na zasadzie gustu - lubisz, nie lubisz.
      O wojnach napoleońskich, czyli cyklu z Sharpem, tylko wspomniałem, że jest takowy (bo to chyba takie opus magnum autora, w każdym razie na pewno najbardziej rozbudowany jego cykl), bo też nie czytałem jeszcze nic. Ale jak tylko któreś wydawnictwo zdecyduje się to wznowić i wydawać od początku, to z pewnością sięgnę. Uwielbiam Cornwella i nie szkoda mi ani skrawka miejsca na półce dla jego książek. :)

      Usuń
    2. Średniowieczna Anglia akurat bardzo mnie interesuje ;). Wikingów uwielbiam - czytam, oglądam zawsze bardzo chętnie (nawet jeśli jednak bardziej lubię arturiańskie motywy). Ale akurat mam jakieś opory, by kupić przed wyjściem całości, ale kusisz na tyle, że chyba się złamię :D.
      Ten z Sharpe'm bardzo mnie akurat nie ciągnie, bo patrzyłem, że raz, to kompletny moloch. No i przede wszystkim, XIX wiek to nie do końca moja bajka.
      Chociaż bardzo mi się podobał cykl śp. Patricka O'Briana opowiadający o Royal Navy właśnie u wrót XIX stulecia. Więc może i z Sharpe'm spróbuje, ale nie jest to priorytet :P
      PS. Jako, że nie komentowałem tu wcześniej... Bardzo fajny blog :D

      Usuń
    3. Ja też właśnie bardzo lubię średniowiecze. Ogólnie wczesną historię, kiedy nie używano jeszcze prochu tylko broń białą. Ale najbardziej północ, czyli Królestwo Brytyjskie i Skandynawia. Trochę też Włochy. Mniej Francja, chyba że jest wspólnie z Anglią, np. bardzo fajna książka jest też Cornwella "Pieśń łuków Azincourt" o słynnej bitwie między Angolami i Francuzami. A Sharpe'a to z ciekawości bym chciał po prostu sprawdzić. Czasy napoleońskie nie są mi bardzo bliskie i znane, ale to Cornwell i jakby mi się spodobały dwa pierwsze tomy to pewnie łyknąłbym potem całość. :)
      Jakie te opory? Co do poziomu całości czy obawiasz się, że wydawnictwo przestanie wydawać lub, że się wkręcisz i zbyt szybko przeczytasz i będziesz musiał czekać? Jeśli dwa i trzy to myślę, że możesz być spokojny, bo Otwarte naprawdę szybko i systematycznie tych Wikingów wydaje i wyraźnie zapewniło, że to wydają w całości - mają przecież nawet do wykupienia prenumeratę całości do końca roku, jak ktoś chce dostawać pocztą każdy kolejny tom w dniu premiery albo jakoś w bardzo wąskim zakresie tego terminu (chwilę przed lub po). Oni co miesiać wydają tom, jak zapowiedzieli, no i mamy czerwiec i 6 tomów już jest. Ma być ogólnie 11, ale jako że nie wiadomo na pewno czy Cornwell nie napisze jeszcze z 2-3, to sobie wydawnictwo zrobiło małą furtkę, żeby mogli wydać to dalej zgodnie z kluczem - czytaj pasująca grafika na grzbiecie. Jest ona utworzona na 11 tomów, ale rozmawiając z nimi o tym, co jeśli będą kolejne tomy, powiedzieli mi, że ich grafik odpowiedzialny za tą serię ma przygotowany plan awaryjny, żeby ten grzbiet jeszcze trochę rozrysować. :)
      Co do poziomu, to wiesz, na pewno całość nie będzie 6/6, ale ja już tak dobrze znam pióro Cornwella, że no nie wierzę, żebym miał się w jakikolwiek sposób zawieść na tym cyklu. Mi osobiście naprawdę świetnie się to czyta i zerkając na recenzję innych widzę, że wielu potwierdza moje zdanie. Może nie tak zamiłowanie jak ja, bo dla mnie to cykl bez wad, ale ogólnie bardzo dobre są oceny i wypowiedzi.
      A co do cyklu Patricka O'Briana to powiem Ci, że sam już kilka razy się zamierzałem do tego, ale bardzo ciężko tam było zawsze z zebraniem całości, co mnie irytowało. A to pierwszy tom niedostępny, a to drugi czy trzeci. A jestem pewien, że jak już sięgnę to też będę chciał szybciej czytać kolejne, a nie znoszę, kiedy nie są dostępne. Ale na pewno to sprawdzę, bo to też moje klimaty. :)

      PS: Super, dzięki. Komentuj ile chcesz, ale nic na siłę. Jak czytasz i jest okej to dla mnie najważniejsze. Tylko jak się czasem wypowiesz to dopiero znak dla mnie, że ciągle tu zaglądasz. :)

      Usuń
    4. No pod tym względem mamy bardzo podobne upodobania. Nie bez przyczyny w końcu Rabelais narzekał, że proch wyeliminował honor z wojny :P.
      W sumie przypomniałeś, sam się przymierzałem do "Pieśni łuków". Między Bogiem, a prawdą, nie czytałem dotąd żadnej powieści z tego okresu, tylko same opracowania historyczne. Jednak, same w sobie były dość ciekawe ;).
      Przede wszystkim chyba mam obawy, jeśli chodzi o polskie wydanie. Widzę, że chyba przesadzam, ale cóż, nieraz się przejechałem w ten sposób. Poza tym, jeszcze jedna kwestia - nie mogę się zdecydować, czy nie sięgnąć po oryginał, bo ciekaw jestem zwyczajnie jak angielszczyzna pana Cornwella wygląda.
      Pierwsza połowa cyklu jest dostępna po polsku i bardzo mi się podobała. Poszukaj na Allegro, jeszcze niedawno "Dowódca Sophie" chodził tam w całkiem niezłych cenach. Poza tym, cykl śp. O'Briana ma tę zaletę, że większość można czytać osobno. Co prawda, może Ci czasem brakować kontekstu i fajniej śledzić bohaterów od początku, ale nie przeszkadza to na tyle, by nie dało się całkiem dobrze czytać.
      PS. Nie no, rozumiem, samemu mi miło (zazwyczaj), jak u siebie znajduje komentarze :P. Ale jakoś się wcześniej nie zdarzyło, chociaż tu zaglądałem.

      Usuń
    5. Pewnie tak. A antyk lubisz? Bardzo mi się podobał też cykl trojański Gemmella, to takie mniej może pod powieść historyczną, a historical fantasy, ale czyta się podobnie świetnie. Bez żadnych bogów, ludzie i herosi. Świetne to. Też recenzowałem tutaj:
      https://swiat-bibliofila.blogspot.com/search/label/David%20Gemmell

      A ten proch to najbardziej mnie chyba dobił w moim ulubionym filmie "Ostatni samuraj". To był chyba najgorszy akt wojny w pop kulturze z wykorzystaniem prochu do walki przeciw broni białej.

      Ja jeszcze coś czytałem o tym konflikcie angielsko-francuskim. Ale nie o tej konkretnie bitwie. Nie mogę sobie przypomnieć, ale książka Cornwella bardzo dobra.
      A, czyli Tobie bardziej o tłumaczenie chodzi. No tutaj niestety nie pomogę, bo ja w oryginale nie czytam. Przymierzałem się po zakupie czytelnika, bo wygodniej z wbudowanym słownikiem niż cegłą do kartkowania pod ręką. Ale jakoś nie udało mi się. Chyba głównie dlatego, że niemal wszystko to, co chcę przeczytać, je u nas wydane, więc nie czuję takiej potrzeby sięgania po oryginały.

      Właśnie kwestia jest taka, że ja nigdy nie czytam cyklu czy serii od środka, zawsze od początku. Każdy cykl fantasy, sf czy seria detektywistyczna itp. to u mnie musi się zacząć od początku. Taka maniera, inaczej by mnie w środku kuło zbyt mocno. :P Dlatego jak już to na pewno sięgnę od razu po "Dowódcę" i kupię w zapasie 2 kolejne. :)

      PS: Spoko. Pisz wg uznania. Ogólnie wolę mało treściwie i rzadziej, niż ciągle te same komenty do kolejnych recek w stylu "brzmi ciekawie, chyba to sprawdzę w przyszłości". Tak nie.... :D

      Usuń
    6. Owszem, lubię ;). Nie zawsze, jestem nieco bardziej wybredny, niż jeśli chodzi o średniowiecze, ale lubię. Jakoś mi umknęła ta książka, także dzięki, zapoznam się ;).

      O, widzę, że też lubisz "Ostatniego Samuraja" ;). Nie wiem, czy najgorszy, ale z pewnością jest w czołówce (nie śledzę za bardzo popkultury, by mieć wyrobioną opinię). Strasznie tej sceny nie lubię, chociaż zarazem nie mam nic do zarzucenia.

      Ja czasem lubię skonfrontować oryginał z tłumaczeniem ;). Poza tym, nie zawsze to co chcę przeczytać jest wydane w Polsce. Niestety też dobre cykle fantasy, które u nas zaczęli wydawać, ale nie skończyli.

      Cóż, zasad należy się trzymać :D. Ale jak mówiłem "Dowódcę Sophie" da się znaleźć spokojnie, o ile wiem, także polecam ;).

      Natomiast, co do komentarzy to gorsze są takie "To nie moja bajka".

      Usuń
    7. Antyk i średniowiecze to ja właściwie uwielbiam wszędzie - książki, gry, filmy, muzyka itp. Historia jest świetna, a jeszcze jak dobrze opowiedziana to już mega. :)

      Ostatni samuraj, Gladiator, Braveheart, Troja, 300, Aleksander, Król Artur (z Clivem Owenem). Nie ma roku, żebym aby raz nie obejrzał te ulubione filmy. :)

      Ciężko mi jest sobie przypomnieć jakiś cykl, który były nieskończony w naszym kraju, poza chyba Eriksonem i jego trylogią Kharkans, ale w sumie nie dziwię się Magowi, bo w koncu sam autor zdecydował, że 3 omu nie będzie, a Mag wydał u nas 1 i na tym poprzestał. Kiedyś czytając głównie grozę było więcej takich niewydanych u nas, ale też jakoś nie kusiło mnie zbytnio, żeby sięgać po oryginały. Zawsze jest co czytać, tyle tych książek, że czasami trzeba się stuknąć w pierś i ochłonąć, bo są też inne rozrywki w życiu. ;)

      Spoko, dzięki. Na pewno to kupię, może i nawet za jakąś chwilę, bo taka przygoda na wodach to idealna lektura na obecny wiosenno-wakacyjny okres. :)

      Takie też. ;)

      Usuń
  2. Na ten tytuł raczej się nie skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń