Tytuł oryginału: The Coffin Dancer
Cykl: Lincoln Rhyme, tom: 2
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tłumaczenie: Łukasz Praski
Liczba stron: 399
Gatunek: Kryminał, thriller, thriller kryminalny, thriller psychologiczny
Moja ocena: 5+/6
"Danse macabre"
Philip Hansen to biznesmen i multimilioner, który dorobił się milionów, dzięki sprzedaży broni, często w nielegalny sposób. Pewnego razu został nakryty jak wrzucał jakieś worki do swojego prywatnego samolotu, którym odleciał, żeby się ich pozbyć. Widziało go przy tym troje świadków, którym teraz grozi niebezpieczeństwo. Chcąc się pozbyć niewygodnych obserwatorów, biznesmen wynajmuje Tańczącego Trumniarza. To jeden z najniebezpieczniejszych seryjnych morderców, który nie cofnie się przed niczym, żeby zlikwidować wyznaczoną mu ofiarę. Do tej pory był nieuchwytny, bo to inteligentny zbrodniarz, który przygotowuje się nadzwyczaj precyzyjnie, uderza błyskawicznie i w najmniej spodziewanym momencie, idealnie zaciera ślady i wiadomo o jego wyglądzie tylko tyle, że ma na ramieniu specyficzny tatuaż, który przedstawia Śmierć tańcząca z kobietą przed otwartą trumną. Błyskotliwy i nadzwyczaj skuteczny detektyw, Lincoln Rhyme, już kiedyś miał z nim do czynienia, ale tamten mu umknął. Przyjdzie mu się zmierzyć po raz kolejny z tym godnym siebie przeciwnikiem. Czy tym razem uda mu się dorwać nieuchwytnego przestępcę?
Tańczący Trumniarz to drugi tom kryminalnej serii ze specyficznym duetem detektywów. Przykuty do łózka, bardzo doświadczony i nadzwyczaj błyskotliwy, Lincoln Rhyme, oraz jego partnerka, Amelia Sachs, czyli ognistoruda piękność, błyskawicznie podejmująca decyzje i świetnie odnajdująca się w każdym miejscu zbrodni. Tym razem przyjdzie im się zmierzyć z najgorszym i najgroźniejszym typem zbrodniarza, z jakim mogą mieć do czynienia, czyli z nadzwyczaj inteligentnym i sprytnym, dla którego to nie wszelkiego rodzaju uzbrojenie i oręż, a podstęp jest najniebezpieczniejszą bronią. Dowodzi tego jego nieuchwytność, bo idealnie zaciera ślady, podszywa się pod kogoś innego i do perfekcji przygotowuje swoje plany działania. Już kiedyś pojawił się w życiu Lincolna, ale on sam o tym zdaje się nie wiedzieć. Rhyme jednak bardzo dobrze pamięta i jest podwójnie zdeterminowany, żeby go schwytać i powstrzymać. To pozwoli ponownie częściowo poznać historię sparaliżowanego detektywa, któremu przyjdzie się zmierzyć z kolejnym demonem przeszłości.
Najsilniejszymi stronami serii są niewątpliwie rys psychologiczny postaci, niespodziewane zwroty, klimat, niezwykle ekscytująca akcja oraz odpowiednio dawkowane tempo i napięcie. Deaver dowiódł w "Kolekcjonerze Kości", że potrafi od początku zainteresować czytelnika, który błyskawicznie się wciąga w powieść i zafascynowany czyta do końca. Tutaj nie ma momentów przydługawych czy niepotrzebnych, nielogicznych lub niedopracowanych scen. Nie ma nudnych akcji czy nieciekawych postaci. Duet tak specyficznych detektywów oraz świetnych seryjnych morderców nieczęsto spotyka się w literaturze, więc niejednemu czytelnikowi się spodoba. Do tego jeszcze wszystko pod względem konstrukcji dopracowane z dużą precyzją i realistycznie, a przy tym bardzo emocjonująco, dzięki czemu powieść czyta się błyskawicznie.
Na upartego można się przyczepić, że błyskotliwość Lincolna momentami może być nadzwyczaj nieprawdopodobna. Ale jeżeli weźmie się pod uwagę stan, w jakim się znajduje, to wcale nie tak nieprawdopodobna może się ta dedukcja wydawać, bo niejednokrotnie można się zetknąć z opiniami lekarzy, że przytępienie jednych zmysłów wiąże się jednakowoż z polepszenie innych, a tu mam przecież człowieka sparaliżowanego od szyi w dół, który ma mnóstwo czasu na myślenie, analizowanie i rozpatrywanie. Dla mnie osobiście trochę za mało było samej Amelii Sachs, która w pierwszym tomie była wyraźnie na pierwszym planie. Tutaj częściej jest Lincoln i Tańczący Trumniarz. Ale jestem przekonany, że w następnych częściach jeszcze bardziej da o sobie znać ta bohaterka.
Moim zdaniem Tańczący Trumniarz to lektura dla każdego fana porządnego kryminału i thrillera, któremu zależy na szybkiej i płynnej akcji, realistycznej psychologii postaci, odpowiednim napięciu i ciekawej fabule, która wciąga od samego początku. Ta powieść posiada to wszystko i gwarantuje bardzo dobrą i przyjemną czytelniczą rozrywkę. Polecam.
Za książkę dziękuję księgarni Tania Książka.
Więcej nowości znajdziecie na ich stronie.
Więcej nowości znajdziecie na ich stronie.
Widzę, że jesteśmy na podobnym etapie ;) Co prawda nie często sięgam po tematykę kryminalną ale w tym wypadku miałam mnóstwo frajdy. Widzę, że i Tobie się podobało, więc autor wykonał dobrą robotę ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wykonał. Ja jednak nie poprzestaję na tym tomie i lecę z kolejnymi systematycznie jak tylko będą się pojawiać, więc w sierpniu możesz się spodziewać kolejnej mojej recki do "Pustych krzeseł". :)
UsuńHm, a możesz mi Deavera porównać z Chattamem? Bo wydaje mi się, że to jeden z lepszych pisarzy, takich z najwyższej półki i może nawet podobny do Chattama :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie bez powodu pisałem o Chattamie na końcu recenzji "Kolekcjonera", bo to dwaj moim zdaniem najlepsi pisarze mrocznego i psychologicznego thrillera, kryminału. Jeszcze Carrisi jest niezły. Ale ogólnie moim zdaniem jak się czyta z chęcią Chattama to nie może być, że Deaver zawiedzie, i na odwrót.
UsuńOkej, zatem warto. Wiesz, jaki mam stosunek do Chattama, a jak nie pamiętasz - raczej mi się podobał, choć było kilka zgrzytów w przypadku tych dwóch książek, które czytałam, ale to takie moje prywatne "ale" ogółem uważam, że pisze dobrze. I sobie sprawdzę co to ten Carrisi :)
UsuńCarrisi to niemal włoska kalka Chattama. Deaver ma swój styl, ale poziom z Chattamem taki sam, ja całą trójkę w jednym worku widzę.
UsuńZ tej moim zdaniem znakomitej serii mam jeszcze do nadrobienia "Dwunastą kartę" i "Zegarmistrza" (z tych co ukazały się w Polsce). Szczególnie polecam "Puste krzesło" - według mnie absolutny numer jeden tego cyklu. A najmniej podobał mi się "Pocałunek stali".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O, Ania się nawet wypowiedziała, więc kolejny dowód, że seria warta poznania. :) Cieszy mnie, że podzielasz opinię, ale czy może być inaczej? Te tomy bronią się same, a "Puste krzesło" mam następnej kolejności i na bank to ogarnę w sierpniu, więc lada moment. Już zacieram ręce, bo to poczytam po raz pierwszy. :)
UsuńPo tej recenzji wydaję mi się, że książka w moim guście. No i jestem ciekawa tego duetu literackiego :D
OdpowiedzUsuńJest kilka ciekawych kryminalnych duetów, ale moim zdaniem ten jest najbardziej oryginalny.
UsuńTrochę mnie natchnąłeś i sobie zamówiłam Kolekcjonera kości i Trumniarza, też będę odświeżać serię :D
OdpowiedzUsuńI tak trzymaj. :)
UsuńZarówno "Kolekcjoner..." jak i "Tańczący..." wydają się smakowitymi kąskami. Tylko w końcu zrobiłbyś coś żeby wydłużyli dobę. :)
OdpowiedzUsuńHehe, jakbym tylko mógł to już zaraz. ;)
UsuńNo proszę Cię, nie mów, że Ty nie możesz. ;)
UsuńBo jak nie Ty, to kto ;)
Hehehe. A cóż Ty niby takiego dostrzegasz we mnie, że tak wierzysz? :)
Usuń