niedziela, 26 czerwca 2016

OSTATECZNY ARGUMENT - Joe Abercrombie [recenzja]


Tytuł oryginału: Last Argument of Kings
Cykl: Pierwsze prawo (tom: 3)
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 838
Gatunek: Fantasy, low fantasy
Moja ocena: 5+/6

"Ostateczna konfrontacja"

Czarnoksiężnik Bayaz, zabójczyni Ferro Maljinn, oficer Jezal dan Luthar i barbarzyńca Logen Dziewięciopalcy powracają po długiej, ciężkiej i niespełnionej podróży do Adui, gdzie wszyscy się rozstają. Logen wyrusza na północ, gdzie Unia toczy wojnę z jego dawnym przyjacielem, a obecnie największym wrogiem - Bethodem; odmieniony Jezal ma dosyć wojny i wraca do ukochanej kobiety, u której chce znaleźć spokój, miłość i pocieszenie; przebiegły Pierwszy Wśród Magów Bayaz ciągle knuje i planuje coś tajemniczego, a Ferro usuwa się w cień i znika nie wiadomo gdzie. Natomiast superiora Glokta prowadzi potajemną walkę, gdzie zastraszając, szantażując, przekupując i na wszelkie sposoby oszukując, zdobywa głosy poparcia dla arcylektora Sulta, który chce objąć tron po zmarłym królu. 


"Człowiek powinien składać tylko takie obietnice których na pewno będzie mógł dotrzymać."*


Moja przygoda z liczącą sobie ponad dwa tysiące dwieście stron trylogią. Pierwsze prawo" właśnie dobiegła końca. Ostatni i najgrubszy tom cyklu spaja ze sobą wszystkie wątki i odkrywa przed nami każdą tajemnicę i element składający się na całokształt tej układanki. Od początku czytało mi się te fantasy z przeświadczeniem, że będę świadkiem niejednej potyczki i intrygi i wszystko dążyć będzie do punktu kulminacyjnego, gdzie toczyć się będzie wielka wojna, która ma doprowadzić do rozwiązania wszystkich problemów. Oczekiwałem wielu krwawych i morderczych pojedynków oraz ciekawych postaci zapewniających odpowiednią formę wrażeń i rozrywki. I muszę przyznać, że się nie zawiodłem.

Cały cykl, a ostatni tom zwłaszcza, zawiera ogromną liczbę krwawych potyczek, walk i bitew, które toczą się niemal nieustannie i wyraźnie dominują nad pozostałymi elementami tej historii. Ginie wiele postaci; tych mniej znanych, i tych, które zdążyliśmy polubić lub znienawidzić. Wiele miejsc zostaje doszczętnie zniszczonych. Nie raz postaci muszą walczyć na trupach poległych kompanów lub na gruzowiskach. Sceny batalistyczne zostały przedstawione bardzo plastycznie, więc osoby, które tego oczekują i poszukują w książkach na pewno będą zadowolone tutaj i z samych opisów, i liczebności wszystkich tych starć.  


"Im bardziej się człowiek kurczy, tym bardziej rozdęte ma ambicje. Dlaczego ludzie nie zdają sobie z tego sprawy? W wielkich wnętrzach rzeczy małe wydają się jeszcze mniejsze."**


Jednak za zasłoną tej ciągle toczącej się wojny stoi także ogromna sieć spisków, podspisków, knowań, machinacji i intryg, które wychodzą w końcu na jaw powodując spore zaskoczenie i pozytywne wrażenie. Abercrombie wszystko od początku bardzo dobrze, logicznie i dokładnie sobie wykombinował i wraz z kolejnymi stronami dążył do wielkiego finału, który nie pozostawia żadnych niedopowiedzeń i daje satysfakcję.

Najmocniejszą strona cyklu, o czym już wspominałem w poprzednich tomach, są zabawne, inteligentne, często wulgarne i ogólnie żywe dialogi oraz bohaterowie: cwany, zarozumiały i arogancki mag Bayaz; waleczny, nieustępliwy, morderczy i przerażający barbarzyńca Logen, którego się wszyscy obawiają; zadufany w sobie, bardzo dumny, ale i  tchórzliwy Jezal czy Glokta, który jest niewątpliwie najlepszą postacią tego cyklu i osobiście moi ulubieńcem. Bezwzględny, brzydki, utykający, ciągle przygarbiony, przez wielu uznawany za obleśną kreaturę, ale niesłychanie inteligentny i przebiegły. Absolutnie fantastyczna osobowość,  która zdecydowanie wyróżnia się na tle mnóstwa postaci literackich, które miałem okazję dotychczas poznać. Oczywiście bohaterowie nie są w tym cyklu ciągle tacy sami od początku do końca. Przechodzą przemiany. Jezal dotychczas porywczy i arogancki staje się bardziej spokojny, grzeczny i poukładany a w Logenie Dziewięciopalcym chyba na nowo odżył duch krwawego barbarzyńcy sprzed lat, który w pierwszym tomie unikał pojedynków przeświadczony, że lepiej nie pchać się lwu do gardła, podczas gdy tutaj, w ostatnim tomie, siecze przeciwników jednego za drugim i pierwszy garnie się do walki. 

Ogólnie rzecz biorąc nie mam większych powodów do narzekań. Abercrombie, który dał mi się poznać już wcześniej w innym dobrym cyklu, także i tutaj stworzył bardzo spójny świat, oprócz głównej osi fabularnej umiejscowił kilka wątków pobocznych, które ostatecznie zgrabnie i logicznie się zazębiają, wykreował całkiem sporo ciekawych postaci, stworzył im wiele dogodnych możliwości do skonfrontowania się fizycznie i umysłowo z przeciwnikami, urozmaicił lekturę precyzyjną i poprawną warstwą językową (zwłaszcza świetne dialogi), a nader wszystko przypieczętował to zaskakującym i oryginalnym zakończeniem. Pierwsze prawo to fantasy, na które warto zwrócić uwagę i polecam je zdecydowanie osobom, które szukają bardzo dobrej rozrywki w czystej postaci i satysfakcjonującej lektury, o której będzie się dłużej pamiętać. 



*Joe Abercrombie, Ostateczny argument, Wydawnictwo MAG, Warszawa 2016, s. 202
**tamże, s. 9

Pierwsze Prawo:
1. Ostrze
2. Nim zawisną
3. Ostateczny argument


Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Mag.

Przeczytana pozycja bierze udział w wyzwaniu: "Czytam opasłe tomiska".

12 komentarzy:

  1. Powiem Ci, że narobiłeś mi strasznej ochoty na ten cykl ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To czytaj. Ale nie wcześniej niż jak skończymy HP. :P

      Usuń
  2. Widzę, że też Ci się podobało ;) Ale swoją drogą, ja czytałem 1 wydanie i tam te książki były sporo chudsze, pierwsze 2 tomy miały niecałe 600 stron a 3 chyba podobnie do tego... ciekawe czy to tylko kwestia marginesów i czcionki czy aż takie zmiany były...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, bardzo dobry cykl. Aż jestem ciekawych tych pojedynczych tomów jaki trzymają poziom. :) Nie mam pojęcia jak te stare wydania, bo ich nawet w rękach nie miałem.

      Usuń
  3. Autora znam tylko z książki "Zemsta najlepiej smakuje na zimno". Nie powaliła mnie, chociaż podobały mi się krwawe opisy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że wspominałaś. Ja jeszcze singlów nie czytałem, ale w tym roku jakiś na pewno sprawdzę. Póki co nie spieszy mi się z tym. :)

      Usuń
  4. Powiem tak: zarówno Ty jak i Łukasz wykonaliście dobrą robotę jeśli chodzi o recenzowanie Abercrombiego. Sam na razie z pewnością nie sięgnę po niego (bo wiesz jak u mnie teraz z czasem) ale szepnąłem słówko koledze na temat tego pisarza. Z tego co wiem skończył niedawno "Ostrze" i jest bardzo zadowolony. Do tego stopnia, że dzwonił do mnie i dziękował za polecenie :D. Poczekam aż kupi i przeczyta całość i wtedy z pewnością pożyczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak skończył "Ostrze" i mu się spodobało to tym bardziej potem. A może i ty się kiedyś zdecydujesz. :)

      Usuń
  5. Coś ostatnio mało czytasz... Czuję swąd Euro... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. :) Przez weekend oglądam niemal wszystko, a w tygodniu oglądałem zawsze te o 21:00. Mój częsty rozkład dnia w czerwcu
      8-16 - praca
      17:00-20:30 - remont
      21-23 mecz
      23 i 00:00, maks 00:30 czytam. Ale że często przy tym usypiam to możesz się domyślić jak mi to idzie. :)

      Usuń
  6. No i udało się skończyć cykl :) Naprawdę bardzo przyjemnie się go czytało i mogę go polecić każdemu. Teraz nie pozostaje nam Kamil, jak tylko sięgnąć po te trzy książki ze świata Pierwszego Prawa i przekonać się, co jeszcze autor ma do powiedzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem właśnie, czy najpierw zbiór, czy te single. Ale na pewno coś z tego zacznę na jesień.

      Usuń