poniedziałek, 4 stycznia 2016

OKALECZONY BÓG - Steven Erikson [recenzja]

Tytuł oryginału: The Crippled God
Cykl: Malazańska Księga Poległych, tom: 10
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 896
Gatunek: Fantasy, high fantasy
Moja ocena: 5+/6








Łowcy Kości i przyboczna Tavore liżą swoje rany po ogromnych stratach, jakie ponieśli w walce z K'Chain Nah'ruk. Gdyby nie kapral Chmura i sierżant Gesler, którzy dowodzili armią K'Chain Che'Malle i przyszli im z pomocą, pewnie zginęliby wszyscy malazańczycy. Ale oni nie zamierzają tego rozpamiętywać, opłakiwać strat i użalać się nad sobą, szybko przegrupowują siły i wraz z Letheryjczykami, Zgubańczykami, Bolkandyjczykami, Khundrylami i K'Chain Che'Malle ruszają wspólnie do Kolanse, gdzie staną naprzeciwko Forkrul Assailów, jeszcze potężniejszego wroga, i samych bogów, którzy chcą odzyskać utraconą przez siebie pozycję na tym świecie.

Gdzieś niedaleko Onos T'oolan, wódz wojenny Imassów i T'lan Imassów, gromadzi potężne szeregi wojowników, którzy również będą uczestniczyć w wielkiej wojnie zaraz obok swoich największych wrogów, pradawnych Jaghutów. Na ścieżce wojennej pojawią się także nienawidzący się Tiste Andie i Tiste Liosan, potężne plemiona Teblorów i Barghastów, Mappo Konus ciągle poszukujący swego przyjaciela Icariuma, który jest Złodziejem Życia niszczącym wszystko na swojej drodze, pradawne smoki oraz sami bogowie. Do jakich nieprawdopodobnych czynów dojdzie w Kolanse? Jak potężna jest pradawna rasa Forkrul Assailów, że muszą gromadzić się tak potężne zastępy wojowników tworzących rozmaite sojusze, żeby ich pokonać? Kim jest Okaleczony Bóg, którego ktoś zamierza uwolnić? I jak się to wszystko skończy?

Steve Rune Lundin, pięćdziesięciosześcioletni kanadyjski pisarz, bardziej znany jako Steven Erikson, który mieszka i tworzy w swojej ojczyźnie, zasłynął z 10-tomowego cyklu fantasy, a dokładnie high fantasy, które często porównywane jest z "Czarną Kompanią" kolegi po piórze - Glena Cooka. Malazańska Księga Poległych to jedno z największych dzieł gatunku, które jest nie tylko cyklem, ale częścią uniwersum Świata Malazańczyków, na które składa się jeszcze podcykl "Opowieści o Bauchelainie i Korbalu Broachu" (składający się z 7 części) i "Trylogia Kharkanas" (napisany pierwszy tom, drugi na ukończeniu, a trzeci w trakcie tworzenia).

Każdy kto chociażby zetknął się tylko z tym dziełem, czytając zaledwie 1 czy 2 tomy, zauważy od początku niesamowity ogrom, jakim cykl ten się charakteryzuje. Słowo MONUMENTALNY jest tutaj najlepszym zwrotem, i bynajmniej nie mam na myśli liczby tomów i stron (chociaż o tym zaraz też napiszę).  Monumentalna jest liczba postaci. Monumentalna jest liczba lokalizacji. Monumentalna liczba wydarzeń. (Samego okresu wydarzeń, kiedy te się toczą, nawet nie podejmowałbym się sprawdzać, ale pewne jest to, że toczą się na przestrzeni setki tysięcy lat). Monumentalne jest tutaj wszystko. Cykl ten jest tak bardzo rozbudowany, że aż prosi się o dopisanie wątków pobocznych do niektórych ras, postaci czy wydarzeń, co w międzyczasie Erikson zaczął już poniekąd robić (pisałem wyżej) i pewnie jeszcze długo będzie. Wydawnictwo Mag wprowadzając MKP po raz pierwszy na nasz rynek musiało przez to dzielić niemal wszystkie tomy na pół i wydawać osobno po 2, po minimum 500-600 stron. Najnowsze wydanie, szalenie ładne pod względem okładek (autorstwa Steve'a Stone'a ), zostało wydane w oryginalnej formie. Żeby pokazać Wam ogrom tego cyklu wypisałem podstawowe informacji i dołączyłem do tego liczby (w przybliżeniu), abyście uświadomili sobie z czym przyjdzie się Wam zmierzyć, jeśli podejmiecie się czytania MKP:

Liczba tomów: stare wydanie 18 , nowe 10 (powiedziałbym cegły, ale cegłami są książki Kinga, a od Erikson mam 10 pustaków stojących na półce)
Liczba stron: +/- 10 887 (stare wydanie), 8 259 (nowe wydanie, które mam i widzicie na zdjęciach)
Liczba nowych ras: naliczyłem 13 (Forkrul Assailowie, Imassowie, T'lan Imassowie, Teblorzy, Barghastowie, Jaghuci, K'Chain Che'Malle, K'Chain Nah'ruk, Trellowie, Tiste Andi, Tiste Edur, Tiste Liosan, Eleinty
Liczba map: też naliczyłem 13
Liczba postaci:  213 (liczyłem tylko te z Pyłu snów i Okaleczonego boga, czyli 9 i 10 tom)
Liczba wątków i czas akcji: nie do policzenia i jednoznacznego skonkretyzowania, a przynajmniej za ciężkie to na moją głowę.

Robi wrażenie? Ano robi. I nie sposób nie docenić tutaj wkładu tłumacza Michała Jakuszewskiego, który odpowiada za przełożenie wszystkich tomów. Wyobrażacie sobie tłumaczyć tę masę wszystkiego? Tą liczbę godzin spędzonych nad tym cyklem? Nerwów? Potu? Główkowania, o co chodziło autorowi i jak to przełożyć na polski? Ja nie. Szacunek i pokłony! 


U każdego, kto sięgnę po MKP na początku będzie on wywoływał sporą dezorientację, dlatego cykl nie jest dla mało cierpliwych. Zdecydowanie nie. Ja to w pierwszym tomie zdezorientowany byłem całkowicie. Dopiero w drugim się w tym jakoś odnalazłem. Ale jak już człowiek się zdecyduje i uprze, żeby czytać tego kolosa, to wsiąknie i to na maksa, bo Erikson tym dziełem zrewolucjonizował fantasy i zrobił to z takim rozmachem, że długo będzie trzeba czekać, aż ktoś go przebije. Jeśli myślicie, że Tolkien stworzył ogromny świat (który osobiście uwielbiam i podziwiam, a ogarnąć w pełni też nie potrafię, musiałbym to chyba wykuć na pamięć), że Cook stworzył masę postaci, a Martin mnóstwo wątków, to zweryfikujecie swoje poglądy natychmiastowo zaraz po sięgnięciu po Malazańską Księgę Poległych, od której albo się odbijecie, albo jej ulegniecie i czytać będziecie z zachwytem. 

Tak dla krótkiego porównania: U Tolkiena Elfy żyły kilkaset lat, a u Eriksona niektóre gatunki żyją setki tysięcy lat. U Cooka jest 30 postaci, a Eriksona 130. U Martina jest 5 różnych wątków?To nic, bo u Eriksona jest ich 15. I wcale nie przesadzam pisząc o tym! Chociaż sam autor przesadzał momentami szalenie, bo oprócz tego, że cykl charakteryzuje monumentalność, typowe jest też tutaj ciągłe zaskakiwanie przez autora na każdym kroku. Dlatego też często zmieniają się profile postaci, w tym sensie, że jeśli ktoś był na początku tym dobrym, to niedługo staje się złym, a jeśli jakaś postać była przez nas znienawidzona w tomie drugim, to w tomie 4 wkracza na dobrą ścieżkę i zaczynamy jej kibicować. Już pomijając w większym przybliżeniu fakt, że niektórzy z bohaterów giną, a ich rola wraz ze śmiercią wcale się nie kończy.

Bohaterowie to tak naprawdę osobna kwestia, którą też trzeba poruszyć. Przede wszystkim rasy. Pisałem, że nowych jest najpewniej trzynaście. Są to między innymi: Tiste Andie (dzieci ciemności - wysokie, czarne, mroczne), Tiste Liosan (dzieci światła -  przypominający średniowiecznych rycerzy o bladej skórze), Tiste Edur (dzieci cienia - szaroskórzy potomkowie zawziętych rolników) Imassowie i T''lan Imassowie (niesamowicie zwinne martwiaki, potrafiące przemienić się w pył i szybko przenieść w inne miejsce, żeby ponownie się zmaterializować do właściwej postaci), K'Chain Che'Malle i K'Chain Nah'ruk  (pradawne rasa przypominająca dwunogie jaszczurki z ostrzami zamiast dłoni) czy Teblorzy (chyba jakieś wzorowanie na Conanie, bo to istni barbarzyńcy o ogromnych rozmiarach i sile, której niewielu potrafi sprostać). 


Każda z tych ras jest osobno scharakteryzowana i przedstawiona na tyle wyraźnie, że można je bez problemu odróżnić. Różnej wielkości, różnej żywotności, różne tradycje i historia. Możecie sobie większość z nich zobaczyć na załączonym foto powyżej. To tylko oczywiście nowe rasy. Są też znane, no jasne, że tak! Ludzie (podzieleni na wiele plemion, w tym malazańczycy), bogowie (inaczej Ascendenty, których jest w pierony), magowie, smoki, demony. Wszystkie te nowe i znane już rasy mają swoich najważniejszych przedstawicieli i najistotniejszych dla cyklu bohaterów, którzy wyróżniają się na tle innych i ich uwielbiamy albo nienawidzimy, śmiejemy się z nimi lub płaczemy, przeżywamy ich losy albo totalnie olewamy. Ja sam wymieniłbym co najmniej 10 postaci, którym kibicowałem i czekałem na dalsze losy. Typowe jest dla nich jeszcze jedno - i tu też daje o sobie znać przesadyzm i ciągłe zaskakiwanie Eriksona. Mianowicie chodzi o sprawność fizyczną tych postaci. Jeśli natykacie się na bohatera, który niczym Bruce Lee roznosi 10 przeciwników w minutę, to nie myślcie, że jest on nie do pokonania, bo za 100 stron stanie mu na drodze przeciwnik, który rozniesie go w 10 sekund, a tego z kolei za 2 tomy może dopaść  ktoś inny, kto jednym uderzeniem pośle go w zaświaty

Podejmując się czytania cyklu musicie być też świadomi, że cała Malazańska Księga Poległy to przede wszystkim jedna wielka wojna. Na niej się wszystko opiera. Od samego początku aż do ostatniej strony. Z tym wiąże się jeszcze jedna typowa charakterystyka w tym dziele. Jeśli liczycie na baśniowe rozweselone elfy i krasnoludy albo malownicze i piękne miasteczko przypominające Rivendell, gdzie każdy chciałbym się dostać, to muszę Was rozczarować, ale nic takiego tutaj nie dostaniecie, dlatego że charakterystyczna jest tutaj wszędobylska ponurość, pesymizm i mrok. Nie myślcie sobie, że jest to cykl dla ponuraków, smutasów i trzeba mieć w zasięgu zapas chusteczek. Nie, nie! Humorystycznych wydarzeń czy dialogów jest tutaj całkiem sporo, i miłość jest, i przyjaźń, honor, braterstwo, i inne pozytywne aspekty życia ludzkiego. Jednakże są one tą ponurością, pesymizmem i mrokiem mocno przykryte, jak stary zakurzony mebel, który leży gdzieś na strychu i straszy swoim widokiem, dopóki ktoś go nie przetrze albo nie odnowi. 

Jak wygląda przy tej mnogości wszystkiego sama fabuła i tempo akcji? Fabuła jest logiczna i spójna, jeśli tylko czyta się z pełną uwagą. Liczba wątków może przyprawić o zawrót głowy, ale ani przez moment nie przeszło mi przez myśl, że autor się w tym pogubił, bo pisze tak pewnie i wyraźnie, że czytelnik mu ufa i daje prowadzić się za rękę jak dziecko, które idzie z tatą na spacer i po drodze wskazuje ciągle palcem na wszystko co go fascynuje, a tatuś wyjaśnia co to jest. Jeśli chodzi o tempo akcji to możecie się domyślić, że nie pędzi ono na łeb na szyję. Owszem są walki, pojedynki, sceny i wydarzenia, które tocząc się bardzo szybko przez kilka lub kilkanaście kartek, ale przy takiej liczbie stron nie można było uniknąć momentami ciągnącej się niczym ślimak fabuły. Ale trzeba też przecież spiskować, snuć krótko- i dalekosiężne plany, wracać pamięcią wstecz, żeby wyjaśnić aktualny stan rzeczy, z czego wynika to, a z czego tamto, czy po prostu opisywać świat wokół bohaterów. Sam autor pisze momentami jak filozof i posługuje się też ładnym poetycznym językiem, żeby coś tam głębiej przemyśleć, albo coś tam mało istotnego ładnie przedstawić. To jest normalne, dlatego ten cykl wymaga dużo czasu i skupienia, mnóstwo ich obu, i nie jest dla niecierpliwych czytelników.

Mój kolega, który mnie zachęcił do sięgnięcia po ten cykl blisko 4 lata temu (tyle też mniej więcej czytałem, bo od lipca 2012), mówił mi wtedy - oczywiście rozemocjonowany jaka Malazańska Księga Poległych jest wspaniała i cudowna - że czyta ten cykl tylko... wybierając się za tą drugą potrzebą do ubikacji...Przysięgam, że nie kłamię!! Nie mam już z nim kontaktu, żeby zapytać, czy sobie ze mnie wtedy autentycznie żartował, czy ma na tyłku odciski albo wyraźnie odbitą deskę od tego siedzenia, ale uwierzcie mi, że musiałbym tam przesiadywać ciągle, bo MKP pożera wiele czasu, równie wiele, jak wiele daje przyjemności i satysfakcji z jej przeczytania, i wciąga niemiłosiernie! Myślę, że dałem Wam dość wyraźny obraz tego, co was czeka, jeśli pomyślicie o przeczytaniu tego dziesięciotomowego dzieła Eriksona.  Rozpisałem się troszeczkę, ale jeśli przeczytaliście cierpliwie całą tą recenzję, jesteście zafascynowani ogromem tego wszystkiego i przeszło wam przez myśl, żeby się za to zabrać, to wydaje mi się, że dacie radę z tym fascynującym fantasy Kanadyjczyka. Weźcie zatem wszystko co potrzeba, aby wypłynąć i przetrwać na tym oceanie wszystkiego, który będzie was zalewał i zalewał, a tylko od waszej wytrwałości i ogromnej chęci przetrwania zależeć będzie, czy zaleje was na dobre i zejdziecie na dno, z którego się nie podniesiecie, czy poharatani, wykończeni i na skraju upadku płynąć będziecie uparcie do końca. Na drugim brzegu spotkacie mnie, który już tę drogę przebył, a teraz cierpliwie czekać będzie na was, żeby pogratulować, poklepać po ramieniu i wysłuchać, co macie do powiedzenia na temat tej historii. ;)



 Malazańska Księga Poległych:

1. Ogrody księżyca (recenzja)
2. Bramy domu umarłych (recenzja)
3. Wspomnienie lodu (recenzja)
4. Dom łańcuchów (recenzja)
5. Przypływy nocy (recenzja)
6. Łowcy kości (recenzja)
7. Wicher śmierci (recenzja)
8. Myto ogarów (recenzja)
9. Pył snów (recenzja)
10. Okaleczony Bóg (recenzja)


 Książka przeczytana w ramach wyzwania:

34 komentarze:

  1. To widzę, że w końcu tego dokonałeś :) I narobiłeś mi ochoty na cykl. Tylko kiedy?? Marzy mi się doba rozciągnięta do 40 godzin :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, w końcu. To jest dobrze powiedziane. :) Trochę czasu czytałem, przede wszystkim dlatego, że te ostatnie 2-3 lata były u mnie bardzo aktywne literacko, systematyczne opinie, założenie bloga, współprace, więcej pracy. Poza tym czytanie MKP wyciąga z człowieka wiele, jak się zetkniesz z taką dużą ilością czegoś i nie potrafiłem jakoś tak seryjnie przeczytać, bo bym miał łeb pełny Malazańskich kwestii. :P I też trochę nie chciałem tak tego za szybko skończyć. Ale ogólnie nie żałuję, bo dzięki temu MKP żyłem dłużej. :) Nie wiem, jak wygląda dokładnie "Droga królów", bo nie znam z autopsji, ale czytając opinie, w tym Twoją, wnioskuję, że bardzo podobnie dużo tam wszystkiego, a przynajmniej format i liczba stron najbliżej podobne, więc możesz sobie to pomnożyć x 10 i jak uznasz, że podołasz, to sięgaj po MKP. :)
      Mi się marzy bardziej skrócenie liczby godzin pracy, zachowując ten sam poziom płacy, ale chyba oboje jesteśmy na przegranej pozycji. :P

      Usuń
    2. Archiwum Burzowego Światła też ma dobić w zamierzeniu do 10 tomów, czyli serie będą pod tym względem podobne :)
      Ooo, to by było dobre :) Ja tak w ogóle bym się świetnie czuła jako emerytka, byleby ta moja emerytura dorównywała pensji :P

      Usuń
    3. Z tym Archiwum, jak wszystko wypali to będzie 10 tomów. Póki co wiadomo do 5 tomu. Także zobaczymy.
      Hehee, ale emrytura chyba tylko pod względem statusu społecznego (wszystkie ulgi, comieszięczna wypłata bez pracy i święty spokój :P), bo nie wierzę, że chciałabyś mieć 40 lat więcej, reumatyzm i inne dolegliwości. :P Ale siebie też widzę kiedyś na wsi w rodzinnych stronach, siedzącego na werandzie z leżącym obok psem, widok na las i rzekę (bo tak tam mam), siedzącego na wygodnym fotelu, pod ręką stolik z kawą i książką, i tak dziennie. :D

      Usuń
    4. Miałam na myśli tylko i li wyłącznie wolny czas :D

      Ps. Rozmawiamy przy tylu postach, że już się gubię, gdzie odpowiedziałam, a gdzie nie.. .:P

      Usuń
    5. No tak. Wolnego czasu by się przydało znacznie więcej. :)

      PS: Noe nie mów, że nie ogarniasz. :P Takiż ze mnie zakrętas? :P

      Usuń
    6. Hehehe, jak wrzucasz masowo recki na LC, gdzie je widzę aktualnie, a dotyczą rzeczy, które mnie interesują, to potem się nie dziw, że się tyle wypowiadam w różnych tematach. :P

      Usuń
    7. Postanowiłam uaktualnić LC i wrzuciłam wszystko z zeszłego roku :D
      I się nie dziwię, miło mi :P

      Usuń
    8. Hehe, no zauważyłem właśnie. Ale spoko, dzięki temu zapoznałem się z niektórymi, bo grzebać w archiwach mi się za bardzo nie chce. A tak, miałem jak na dłoni. :)
      Mi również. ;)

      Usuń
    9. Do wrzucenia czeka jeszcze 2013 i 2014 :D
      Tylko mi się nie chce... może w ferie ;)

      Usuń
    10. To wrzucaj sobie po 2-3 na tydzień albo co kilka dni, zamiast naraz wszystko. Nie nadążam przez to z czytaniem w pracy. :D

      Usuń
  2. To się rozpisałeś :D Bardzo fajna recenzja, aż mi się chce znów na nowo czytać ten cykl!

    Steven Erikson jak gdzieś, kiedyś czytałem to wraz z Esslemontem tworzyli ten świat podczas sesji RPG - przez wiele lat, dopieszczając wiele szczegółów. Być może dlatego ten cykl jest tak dobrze napisany, tak spójnie i logicznie bo nie ukrywajmy przy 8 tysiącach stron dużego formatu z małą czcionką jest to wyczyn :D

    Powiem Ci, że jak zacząłem wymieniać te nazwy ras, imiona to wiele mi się przypomniało, ale tak wiele już nie pamiętam! :P Chyba faktycznie coś w tym powiedzeniu jest, że czytamy książki, zapominamy je, by znów na nowo je czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozpisałem się, ale sam czytałeś, więc wiesz, że o tym cyklu można mówić i pisać znacznie więcej. A ja już po 2-3 tomie wiedziałem, że nie ma sensu się rozpisywać szerzej na temat każdego z nich, tylko przedstawić fabułę danego tomu, ewentualne nowości i ocenę, a ogólne podsumowanie i przedstawienie zachować na tom ostatni. A i tak jeszcze mogłem napisać na przykład o zakończeniu - tylko prawdę mówiąc, ja je jeszcze w głowie analizuję i powoli do mnie dochodzi. :)

      Tak, Esselemont miał jakiś wpływ na MKP, jakieś książki, czy opowiadania napisał. Prawdę mówiąc nie orientowałem się za bardzo, bo wiem, że nie wszystko u nas jest, więc nie chcę zaczynać a potem nerwowo wyczekiwać kolejnych, które nie wiadomo kiedy się pojawi. Ale nie omieszkam tego kiedyś sprawdzić. Teraz to ja będę powoli myślał o Trylogii Kharkanas i naciskał Maga, żeby wydali cały podcykl o Broachu. :)

      Dokładnie, tak się dzieje. Ja to samo mam jak niektórzy z Was na blogach, czy jacyś znajomi na forach piszą o aktualnie przeczytanych, które ja już mam za sobą od miesięcy, czy lat, ale w głowie to taka lekka mgiełka jest, która dopiero się rozjaśnia jak ktoś coś mi przypomni. :)

      Usuń
    2. Tak o tym cyklu można by pisać i pisać :D Jedyne słuszna recenzja to napisać 10 stronicową recenzję o całości, skupiając się po kolei na każdym aspekcie i krótko zarysować ogólną fabułę (nie tylko 1 tomu) :)

      Cykl o Broachu można by wydać ze spokojem all in one bo mam te 3 krótkie książeczki i ze spokojem można by je tak zrobić :)

      Esselemont - wiedziałem, że pokręciłem nazwisko, ale mniejsza. Czytałem jego dwie a raczej 3 książki i na pewno warto je przeczytać, ponieważ wzbogacają nasz obraz o niektóre fakty, których Erikson nie opisał lub jedynie wspomniał - ja nie odczułem po ich przeczytaniu niedosytu, czy wyczekiwania na kolejny tom, ponieważ są dość zamkniętą całością i historią :)

      Usuń
    3. Dokładnie. Ale mało kto by to przeczytał. I tak już ta moja jest na tyle długa, że wielu odpuści. Trudno. Fajna przygoda, podsumować trzeba było. A powiedz mi, czy zakończenie Ci pasowało? Przewidywałaś coś takiego? Ja Ci powiem, że jestem nieco zawiedziony, że tak mało było o niektórych postaciach w zakończeniu, np. o Karsie Orlongu i Icariumie (Mappa mi w cholerę szkoda).

      No ja wiem i właśnie już kiedyś pisaliśmy z AM o tym na forum. Będę musiał do tego wrócić. :)

      Mówisz? A wszystkie 3 są u nas czy czytałeś w oryginale? Ja się w ogóle nie orientowałem, jaka była geneza powstania, czy to we współpracy z Eriksonem powstało, czy Esselemont pisał tylko i wyłącznie indywidualnie?

      Usuń
    4. Podejrzewam, że Erikson mógł zostawić sobie otwartą furtkę, albo musiał szybko skończyć pewne wątki a objętość rosła i rosła :)

      Noc Noży i Powrót Kazmazynowej Gwardii (jako dwa tomy) są wydane pod nazwiskiem Esselemonta i wydaje mi się, że tylko on jest wpisany jako autor. Jest dopisek, że to ze świata Malzańskiej..., ale głowy nie dam :)

      AM kiedyś pisał, że pierwszych kilka tomów ma sprzedaż o wiele wyższą niż kolejne i potrzeba ciągłych dodruków. Dalsze już nie - mało kto chyba dotrwał do końca a szkoda.

      Usuń
    5. Może być, bo jak już zauważyliśmy furtek jest w trakcie pełno. Dwie z nich wykorzystał sam Erikson i nie wierzę, żeby nie próbował dalej, bo aż prosi się o napisanie osobnej książki, trylogii o Teblorach i Barghastach, o wojnie T'lan Imassów, Jaghutów i Forkrul Assailów, o Trellach itp. :)

      To będę się tym musiał bardziej zainteresować. A trzecia? Jeszcze u nas nie wydana?

      To jest akurat normalne przy każdym cyklu. Przeważnie 3-4 tomy czytają.

      Usuń
    6. Trzy liczyłem w ten sposób, że Powrót jako dwie książki no i Noc Noży :)

      Myślę, że duży wpływ na zniechęcenie do czytania ma 1 tom - nie jest zły, ale też jakoś super nie nakreśla fabuły. Przez wiele osób uważany za dość kiepski i jak polecam czasami to pojawiają się głosy, że wynudzili się przy nim i dalej nie sięgali. A szkoda, bo od Bramy Domu Umarłych rozpoczyna się taka konkretna akcja, że nic tylko czytać :D

      Usuń
    7. Aha, bo to dwie części. Spoko. Poczytam o tym, pewnie i tak tylko na allegro dostępne bęzie.

      Jest chaotyczny, nie wiadomo niemal nic, poza tym, że napieprzają się dwie strony. :P Ale żeby się wynudzić? Tam się cały czas coś dzieje przecież. :) No właśnie, Bramy i Wspomnienie to wd mnie TOP 1 i 2. :)

      Usuń
    8. A co ciekawe Ogrody Księżyca dostały jedną albo kilka nagród :D
      Nawet jak się coś ciągle dzieje, ale nie wiesz o co chodzi, to zaraz włącza się żeby szybko to skończyć i nie próbować nawet 2 tomu niestety ;)

      Usuń
    9. Hehehe, no tak bywa czasem. Patrzyłem tego Esslemonta, ale widzę, że u nas są tylko 2 części, a powstało już 5, więc ja szybko tego nie kupię.

      Usuń
    10. Pomiędzy Noc Noży a Powrót Karmazynowej Gwardii nie ma powiązania i ja czytałem je jako dodatki do MKP. Dzięki temu uzyskałem szerszy obraz kilku wydarzeń :)

      Usuń
    11. Aha, czyli to są osobne książki a nie kolejne części? :) To jakby tak było to sprawa wygląda inaczej.

      Usuń
    12. Tak, one nie są ze sobą powiązane jakoś super. Noc Noży opowiada co nieco o pierwszych krokach Tronu Cienia i Kotyliona :)
      Natomiast ta druga to też jakiś jeden zamknięty epizod, w internecie można poszukać kiedy go najlepiej czytać - chyba około 4,5 tomu bo wówczas akcja dzieje się w obu książkach mniej więcej w tym samym czasie ;)

      Esslemont jakby rozwija, czy opowiada niektóre wątki pominięte całkiem przez Eriksona, ale stanowią całość zamkniętą, więc można je czytać bez dalszych tomów :)

      Usuń
    13. Aha, no to świetnie. To całkiem inna sprawa, bo myślałem, że on osobny cykl stworzył. W takim razie to zmienia postać rzeczy. :)

      Usuń
  3. No w końcu zakończyłeś czytanie MKP:) A tyle czasu musiałem Cię namawiać na sięgnięcie po kolejne tomy :)
    Recenzja bardzo fajna i trafna, zwłaszcza to, że musiałaby być kilka razy dłuższa, jeśli chciałbyś dokładniej opisać cały cykl i świat Malazański.
    Sam swoją recenzją dużo mi przypomniałeś z tego świata: rasy, charakterystyki, itd. Jakby nie patrzeć ja go ukończyłem chyba niecały rok temu. Zapewne kiedyś jeszcze wrócę do MKP, bo dla mnie jest to cykl FENOMENALNY. Jako ktoś, kto przeczytał już też kilka książek Cook'a: całą Czarną Kompanię, oraz Imperium Grozy...mogę powiedzieć, że faktycznie Erikson wzorował się na panu Glenie, jednak to co zrobił tworząc MKP - przebił Cook'a w całej okazałości. Nie zmienia to faktu, że każdemu komu spodobał się świat Malazu, polecam powyższe dwa cykle Glena Cook'a.
    Jeszcze co do samego wydania (nowego), to uwierzcie mi na słowo - zdjęcia nie oddają tego jak świetnie cały cykl prezentuje się na półce :)
    Pozdrowienia od kolegi z lubimyczytac.pl
    Patryk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motywować bardziej, niż namawiać. Motywować do szybszego przeczytania, bo namawiać to mnie nikt do MKP poza kolegą Danielem (jeszcze przed sięgnięcią po nią) nikt nie musiał. :) Racja pisać mona sporo, ale myślę że sam napisałem już wystarczająco. Reszta to najlepiej luźne rozmowy.
      Glena też sprawdzę, ale raczej nie w tym roku.
      Dzięki że wpadłeś. Pozdro ;)

      Usuń
  4. Kurczę, ale umiesz człowiekowi narobić apetytu na jakąś serię. Szczególnie człowiekowi, który patrzy, myśli, że coś jest niewykonalne, a potem zadaje sobie samemu pytanie "No jak to, no Ty tego nie dokonasz? Dawaj, próbujemy..." i w ten sposób podejmuje się wszelkich wyzwań :P. Starsznie mnie kusi ta Malazańska. Swoją drogą, dopiero teraz się skroiłam, że w tej nazwie jest "a" między "l" i "z". Czytania w cholerę, nie wiem czy nie na pięć albo i więcej lat jak dla mnie, ale... Ale nie mówię nie. I nie tylko z pwodu Jaghutów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdź sobie za jakiś czas "Ogrody księżyca", pierwszą i "najcieńszą" z serii, będzie wiedziała co dalej. ;)

      Usuń
  5. Podejrzewam, że kiedyś tak zrobię, ale jeszcze w planie cyztelnicyzm na najbliższe pół roku tego nie uwzględnię :P Ale nazwy niektórych plemion wyglądają, jakby ktoś przykładowo pacną dłonią w klawiatruę i powrzucał apostrofy wprzypadkowe miejsca ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, na początku trochę dziwnie się to czyta, ale potem się człowiek przyzwyczaja. :)

      Usuń
  6. "Zdzisiek wszedł do ubikacjii stanął nad muszlą, by oddać mocz. Zamyślił się. Oto oddawał ziemi to, co jakiś czas od niej czerpał. Koło się zamykało. Ale czy naprawdę panowała tu równowaga? Pobrał przecież pełnowartościowe substancje a oddawał odpady - palący mocznik i śmierdzący amoniak. Człowiek już jednak taki był - niszczył wszystko, czego się dotknął (itd. przez dwie strony)
    Obok w łazience jego żona Danuta myła zeby. Białe zęby, biała pasta. Ale przecież nie wszystko można tak wybielić. Ludzkość zawsze próbiwała wybielić swoje czyny, usprawiediwić swoją zaborczość koniecznością dziejową, boskim posłannictwem (itd. dwie strony).
    Krwawy Mietek szedł ulicą roztrącając wszystkich. Byl wojownikiem, drapieżcą. Ludzie nie różnili się od zwierząt. hierarchię ustalali przy pomocy siły. (itd. 2 strony). Wspominał, jak próbował do niego wyskoczyć Pudzian, wtedy w klubie i jak jeden prosty wystarczył, by strongman padł na ziemię nieprzytomny> Ma się ten cios, nikt mi nie podskoczy! Rozmyślania przerwał mu dziesięcioletni chłopczyk. Podszedł do niego i z okrzykiem "Nie powinien pan bić mojej babci! A masz!" Zamachnął się małą piąsktą. Mietek wyciągnąl rękę, żeby zmieżdzyć dzieciaka jak pchłę, ale potężne uderzenie małą pięścią w brzuch spowodowało, że zgiął się wpół i padł na asfalt. Kopnięcia w głowę już prawię nie poczuł."
    Powyżej dwa, moim zdaniem, główne grzechy Eriksona. Pierwszy - zanim jakakolwiek postać coś zrobi, musi wygłosić (lub pomyśleć) tyradę na temat "jak wkoło jest beznadziejnie i jak wszyscy zasługujemy, zeby umrzeć".
    Drugi - straszy się nas potęznymi istotami, a jak przychodzi co do czego, to przychodzą jeszcze potęzniejsze i spuszczają im łomot, albo co gorsza przychodzi ktoś zupełnie przeciętny np. jakiś śmiertelnik albo dziecko i spuszcza mu wperdol.
    Trzeci grzech, już nieopisany powyżej, to "to nie tak jak myśleliście, bo..."
    Cesarzowa z Tayscherynnem chcą wymordować Podpalaczy Mostó i resztę starej gwardii cesarza. Nie, to zmyłka, cesarzowa jest spoko a to miało służyć stworzeniu sojuszowi przeciw Jasnowidzowi. Nie, prawdziwym problemem jest okaleczony bóg, który zatruł Pożogę i knuje, jak się uwolnić, zatruwając przy tym całe narody i skłaniając je do niewyobrażalnych okrucieństw oraz wywołując wojnę bogów.Nie, największym problemem jest to, że chaos ściga bramę Ciermności a jak ją dopadnie, świat się skończy. Nie, okaleczony bóg jest w sumie spoko, prawdziwym problemem są: Forkut Assailowie, którzy chcę pzry pomocy jego serca otworzyć bramę i zniszczyć świat, spisek pradawnych bogów, którzy uwalniając otaratalową smoczycę chcą jw., Tiste Liosan, którzy chcą się przedrzeć przez Światłospad na ten świat i j.w. (swoją drogą wtf walczono z nimi przez stulecia i nagle olano i wszyscy sobe na parę tysięcy lat poszli, po czym próbuje ich powstrzymać garstka śmiertelnikówa wszystkim innym to wisi), inwazja smoków na ten świat, jak się przebiją to j.w. i Elhar Odil, która nie wiadomo czego chce, a jest tak potężna, że Pożoga to tylko jeden z odłamó jej świadomości (tak twierdzi na wejściu) ale prawie każdy może ją sklepać, byle walnął z przyczajki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe. Jest dużo racji w tym, co piszesz. Saga przypomina Mangi, które, jak pewnie dobrze wiesz, wyglądają podobnie. Sporo wszystkiego, często przesadzone, momentami nudnawo, ale mi osobiście całą sagę czytało się świetnie. Ile Ci zajęło machnięcie wszystkiego? :)

      Usuń