Wydawnictwo: Powergraph
Liczba stron: 703
Gatunek: Fantasy, high fantasy
Moja ocena: 4+ /6
Robert M. Wegner to bez wątpienia największe objawienie polskiego fantasy
od czasów Andrzeja Sapkowskiego. Niewiele trzeba było czasu, żeby
zdobył uznanie i rozgłos. Już pierwszym tomem swojego życiowego dzieła,
czyli opowiadaniami z tomu "Opowieści z meekhańskiego pogranicza: Północ - Południe", zdobył prestiżową nagrodę im. Janusza A. Zajdla.
A to był dopiero początek, bo od tamtej pory nagrodę tą przyznawano mu
jeszcze cztery razy - zarówno za opowiadania, jak i powieści. Do tego
pojawiły się dwukrotnie Nagrody Sfinks i zostały przyznane Srebrne Wyróżnienia. Osoby stroniące od autorów tak szumnie chwalonych i nagradzanych czy
też podchodzące z dystansem do takich informacji, podobnie jak ja, mogą
kiwać głową przy każdej okazji. Ale w przypadku prozy Wegnera,
kiedy się po nią sięgnie, widać od razu, że nie są to czcze przechwałki i
nagrody przyznane niesłusznie, bo facet ma naprawdę łeb i talent do
pisania, a jego książki czyta się rewelacyjnie. W oczekiwaniu na kolejny, piąty już tom serii ze świata Meekhanu, który ma się pojawić w tym roku, postanowiłem jeszcze skorzystać z okazji, że zdążę, i sięgnąłem po zalegającą mi do tej pory część czwartą, czyli drugą powieść pt. Pamięć wszystkich słów.
Akcja książki została podzielona pomiędzy dwie postaci znane nam już z poprzednich tomów, których losy będziemy śledzić. Pierwsza dotyczy Altsina, złodzieja z Ponkee-Laa, który stał się awenderi szalonego boga, czyli został opętany przez Bitewną Pięść Reagwyra. Altsin szuka sposobu, aby pozbyć się z głowy niechcianego boskiego bytu, zanim ten przejmie pełną kontrolę nad jego umysłem i ciałem. Dowiedział się, że całą sprawą stoi seehijska wiedźma, która może pomóc. Tylko że jest poważny problem, bo przebywa ona w Dolinie Dhawii, które jest miejscem bardzo ciężko dostępny nawet dla samych Seehijczyków. Liczy się jednak każdy dzień, bo szalony bóg zaczyna mu mocno doskwierać, więc Altsin nie zastanawia się nad trudnościami tylko zaczyna szybko działać.
Druga historia dotyczy issarskiej wojowniczki Deany, która żeby odpokutować grzechy swojej rodziny musi opuścić rodzinną afraagrę i odbyć pielgrzymkę do Kan'nolet. Podczas pielgrzymki jej losy wiążą się z księciem Białego Konoweryn. Razem z władcą udaje się do jego miasta, gdzie poznaje dwór od podstaw i wszystkie działanie, jakie się tam dzieją. Zostaje przez to wciągnięcia w dworskie intrygi, gdzie pełno plotek, szpiegów, zmów i politycznych zagrywek, i nie potrafi się za bardzo w tym odnaleźć. Nie raz w opałach pomagają jej biegłość w posługiwaniu się mieczem, pewność siebie i prawa Harudiego wpajane od dzieciństwa. Musi jednak pamiętać o prawdziwym powodzie swojej wędrówki, czyli odkupieniu win.
Losy Altsina i Deany wzajemnie się przeplatają i dzięki nim poznajemy dwa zupełnie nowe miejsca z tego świata. Dalekie południe z olśniewającym Białym Konowerynym, leżącym na brzegu Oceanu Olweryjskiego, gdzie występuje kult Pana Ognia oraz zamieszkaną przez plemiona seehijczyków Amonerię, gdzie wierzy się w boga Ouma. Poznajemy zatem miejsca poza samym Meekhanem: nowe kultury, zwyczaje, postaci i religie. Ale w międzyczasie pojawia się jeszcze trzeci wątek dotyczący brata Deany, czyli Yatecha, i podróżujących z nim Kanayoness i Iavvy oraz samych bogów, którzy coraz częściej ingerują w życie śmiertelników. Oni pojawiają się w różnych miejscach i ich losy poznajemy za sprawą interludiów, które co jakiż czas ukazują się między dwoma najważniejszymi historiami wojowniczki i złodzieja .
To co od razu się rzuca w oczy po otwarciu książki to dwie nowe mapy, które dotyczą właśnie dwóch nowych miejsc, czyli Dalekiego Południa i Amonerii. Oprócz tego na końcu oczywiście dalej widnieje mapa Imperium Meekhańskiego. Ale nie tylko. Został tam też dołączony - wreszcie! - słowniczek dotyczący ważniejszych bogów, postaci i pojęć, czyli coś, czego brakowało bardzo w poprzednich tomach i fajnie, że w końcu się pojawił, bo zdecydowanie ułatwia lekturę wyjaśniając kilka pojęć, których nie dało się spamiętać w całości w poprzednich tomach. Tutaj jest wszystko w jednym miejscu, więc w trakcie czytania zawsze szybko możemy tam sięgnąć.
Pamięć wszystkich słów ponownie odsłania przed nami świetnie skonstruowany świat przez autora, ale tym razem akcja tej książki znacznie różni się od poprzedniej części, czyli "Nieba ze stali". Pierwsza powieść skupiała się przede wszystkim na walce, było dużo walk, bitew, strategii, taktyk, rynsztunku bojowego, regulaminów i zasad, czyli wszystko związane było z kwestiami wojskowymi. W Pamięci wszystkich słów tej żywej akcji, wojskowości i ogólnie walki jest zdecydowanie niewiele. Tutaj rządzi polityka, dworskie intrygi, spiski, podstępy, zmowy, filozofia, religia i kwestie dotyczące bogów. Tak więc to, co charakteryzuje Zachód i Południe, poznane przez nas częściowo wcześniej w opowiadaniach.
Uwielbiam ten cykl, świat i postaci, ale ja zdecydowanie wolę więcej akcji i wojskowości, czyli jestem bardziej za Północą i Wschodem, które do tej pory były wymieszane z pozostałymi dwoma kierunkami w 3 poprzednich tomach. I to było fajnie zrównoważone. W tym 4 tomie, jak już wspomniałem, dominują Południe i Zachód, które trochę chyba jednak momentami mnie męczą, jeśli jest ich zbyt dużo, bo ta fabuła niezbyt zajmuje. Niestety tutaj przeważająca część książki to gadanie, rozmyślanie, spiskowanie, politykowanie. Tak jest przez jakieś 85-90% książki i warto o tym wiedzieć. Pierwsza część książki dłużyła mi się niemiłosiernie, bo ani Deana, ani Altsin nie potrafili mnie za bardzo zaciekawić. Jedynie interludia z Yatechem i bogami, które były zresztą bardzo krótkie. Dopiero druga część sprawiła, że przestałem myśleć o odłożeniu książki, bo zrobiło się ciekawiej. Ostatnio czytałem "Ścianę burz" Kena Liu, u którego też tej walki było mniej, kosztem rozwiązłości opisów, intryg, polityki, filozofii itp. Tyle że tam to było fajnie wyważone (jak zresztą było też wcześniej u Wegnera w opowiadaniach), że się nie nudziłem. A może to po prostu kwestia tego, że dwa takie bardziej rozgadane fantasy pod rząd to nie najlepszy wybór dla mnie? W każdym razie spodobał mi się bardzo epilog, bo piąta część Opowieści z meekhańskiego pogranicza to najprawdopodobniej powrót do moich ulubieńców, czyli Czerwonych Szóstek Kennetha i czaardanu Laskolnyka, więc zapowiada się byczo!
Pamięć
wszystkich słów mimo że znacznie bardziej przegadana dalej trzyma
wysokim poziom. Nadal mamy świetne kreacje bohaterów i konstrukcję
świata, ciekawe wydarzenia i losy bohaterów łączące się z mistycyzmem i ingerencją samych bogów, niezwykły rozmach, czerpanie z kultur starożytnych cywilizacji, odpowiednie dialogi z dobrą dawką humoru i ten kapitalny, bezbłędny styl autora, który powoduje, że w ten świat się po prostu wsiąka. Czekam z niecierpliwością na kolejną książkę!
Opowieści z meekhańskiego pogranicza:
1. Północ - Południe
1.5 Każy dostanie swoją kozę
2. Wschód - Zachód
3. Niebo ze stali
4. Pamięć wszystkich słów
No to mamy bardzo podobne odczucia :) Ja też wolę akcje i tą wojskowość z poprzednich tomów, uwielbiam przede wszystkim fragmenty, gdzie jest Górska Straż. Ta część strasznie mnie wymęczyła, nie potrafiłam się w nią wciągnąć i miałam takie poczucie, że autor nieco przekombinował z postaciami czy z bogami. Na przykład ja bym chciała żeby zamknął poprzednie wątki, a nie wyskakiwał z romansem Deany i księcia. Na szczęście w miarę polubiłam tę dwójkę, więc jakoś przecierpiałam ten tom mimo politykowania i gadania :)
OdpowiedzUsuńU mnie ogólnie Północ i Wschód wygrywają nie tylko przez przez bliższe mi tematy, ale i fakt, że Yatecha nie znoszę (ogromnie działa mi na nerwy), a Altsin jest mi obojętny. Za to Kailean i Laskolnyka bardzo lubię, a Górską Straż ubóstwiam :) Także ten, ja też czekam bardzo na następny tom :D
Ha! Wiedziałem, że nie jestem sam. :) Nie ma opcji, Kenneth i spóła najlepsi - od początku mi przypadli do gustu, bo nieodłącznie towarzyszy mi myśli łączącą ich z 300oma Spartanami, a ten film szalenie lubię. Właśne w tomie 4 ta pierwsza część była najgorsza, pod koniec się rozkręciło i już 2 część nieporównywalnie lepsza. Ale tą pierwszą tą czytałem i marudziłem pod nosem, że zaraz tu rzocuę.
UsuńDokładnie. Ale wiesz co? Chyba się ludzie, fani, dzielą na tych, co lubią Północ-Wschód i Południe-Zachód. Bo jeszcze się nie spotkałem, żeby mi ktoś napisał, że lubi najbardziej Północ-Zachód czy Wschód-Południe. :)
Ja Górską Straż pokochałam za opowiadanie Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami. Potem było jeszcze jedno, nie pamiętam tytułu ale było tam niepełnosprawne dziecko. Też miałam ochotę to rzucić, strasznie byłam rozczarowana. Nawet jeśli potem się poprawiło to niesmak pozostał :(
UsuńJa też się nie spotkałam z tym, żeby ktoś lubił Północ-Południe albo Wschód-Zachód. I to jest pewna bolączka, bo gdy czytasz tom, to pół masz tego co lubisz, a pół nie. A gdy już Wegner zaczął pisać powieści, to jeden tom masz tego co lubisz, a drugi trzeba przecierpieć... :)
Tam wszystkie 4 były bardzo dobre, jeśli o mnie chodzi. Opowiadanie z kozą dla przedszkolaków mojego miasta też świetne. :)
UsuńNo właśnie, tylko że u mnie to nie było cierpienie. Po prostu najbardziej było świetnie (Północ, Wschód), a potem po prostu bardzo dobrze (Zachód, Południe). Ale to fajnie grało w jednym tomie. W "Niebie" podobnie. Tylko w tej części Zachód i Południe, i było mi tego za dużo.
Podłapałam spoilery, ale w sumie na własne życzenie i mnie to specjalnie nie martwi. Zaraz się wypowiem na temat Północy-Południa u siebie, na blogu. Jestem zdecydowanie usatysfakcjonowana po lekturze, zobaczym jak będzie w kolejnych częściach. Swoje zarzuty mam, ale Wegner rzeczywiście wyróżnia się na tle innych polskich fantastów. Nie, żebym miała jakieś wielkie rozeznanie, ale to kawał konkretnej lektury. I te kulty wszystkie mi się podobają tak bardzo...
OdpowiedzUsuńDlatego ja nieczytam recek cyklów następnych części, jak nie czytałem poprzedniej jeszcze. Ja piszę o fabule, która może spoilerować poprzedni tom, ale to nie jest spoiler jako taki, bo normalnie sięgając po część 4, poprzednie 1-3 już ma się za sobą. ;) No, Meekhan to kawał porządnego fantasy i większości się podoba.
UsuńFakt, w czwartym tomie więcej jest intryg politycznych niż scen batalistycznych - które swoją drogą też uwielbiam! - ale przyznaj, że interludia z bogami nadrabiają tę stratę. Chociaż przyznam, że dla mnie było stanowczo za mało Yatecha :)
OdpowiedzUsuńTeraz przede mną jeszcze "Niebo ze stali", które już zresztą pożyczyłam z biblioteki i sobie spokojnie czeka na swoją kolej :)
No do pewnego momentu się te 3 wątki systematycznie przeplatały, a potem jakoś Altsin i Deana ciągle, a Yatech co jakiś czas.
UsuńA przede mną 5 tom, na który czekam niemiłosiernie. :)