piątek, 21 maja 2021

NARRENTURM - Andrzej Sapkowski [opinia]

Wydawnictwo: superNOWA
Cykl: Trylogia husycka, tom: 1
Liczba stron: 639
Gatunek: Fantasy, powieść historyczna
Moja ocena: 3/6










Często się myśli i wierzy, że jeśli jakieś dane dzieło autora zachwyciło, to najpewniej reszta książek też będzie, albo przynajmniej niewiele będą od tegoż odstawać poziomem. Cóż, powodowany zachwytem po "Wiedźminie", zdecydowałem się po "achach" i "ochach fanów Sapkowskiego, sięgnąć po "Trylogię husycką", którą wielu z nich uważa nawet za lepszą od wiedźmińskiej sagi. I tu niestety mógłbym wejść z nimi w polemikę - i nawet upojony ostro alkoholem z pewnością bym nie zmiękł - bo nie umywa się do słynniejszego dzieła naszego rodaka. 

Historia  zapowiada się od początku ciekawie. Wszystko się zaczyna od momentu, kiedy to pewien młody medyk i uwodziciel przespał się z żoną rycerza Gelfrada Von Stercza. I wszystko byłoby by ok, gdyby w trakcie aktu kochankowie nie zostali nakryci. A stało się najgorzej jak można, bo nakryli ich czterej bracia Stercza, którzy z miejsca postanowili rozprawić się z uwodziecielem Reinmarem.  Wywiązała się z tego draka, w ramach której śmierć – nieszczęsną i przypadkową – poniósł najmłodszy z braci Stercza, a młody uwodziciel skorzystał ze sposobności zamieszania i tejże tragedii, i zdążył wnet uciec. Stercza nie zamierzali mu tego puścić płazem i najęli bandziorów najgorszych z możliwych, żeby go dopadli, sami jednocześnie wyruszając w pościg. 

I właściwie tyle z tej fabuły wystarczy, żeby zacząć. Akcja leci na początku na łeb na szyję, bo Reinmar ucieka i chowa się, żeby przeżyć. I potem tak właściwie przez całą książkę, tylko nie zawsze w takim samy tempie. Ale że Reinmar to chłoptaś, który lubi sobie pofolgować z kobitkami i z dużą łatwością potrafi ściągać na siebie kłopoty, to szybko pojawiają się kolejne wydarzenia, które powodują kolejne problemy i kolejnych wrogów, którzy chcą go dorwać. I tak przez całą książkę. No może prawie przez całą, bo w tle tych wydarzeń jest jeszcze inna kwestia, która nadała tej sadze tytuł. Kwestia religijności i wiary, bowiem zetrą się tutaj dwie strony: z jednej opowiadająca się za chrześcijaństwem, a z drugiej za husytyzmem (za encyklopedią jwp: ruch za programem moralnej odnowy życia religijnego i walki z nadużyciami współczesnego mu Kościoła).

Akcja dzieje się w średniowieczu w 1420 roku, gdzie jeszcze rozbrzmiewają echa wielkiej Bitwy pod Grunwaldem. Można powiedzieć, że ta książka to połączenie powieści historycznej (tło, wydarzenia i postaci np. Zawiszy czy Jagiełły, którzy tu występują) z drobnymi elementami fantasy. I jak normalnie uwielbiam ten okres,  tak  w postaci powieści historycznych, jak i przy wykorzystaniu tego w formie fantasy, tak tutaj nijak nie potrafiłem wsiąknąć w tę książkę, bo jest tak cholernie przegadana i przytłaczająca nudnymi treściami (właśnie przede wszystkim dotyczącymi religijnych idei, rozważań itp.), że męczyłem to niemiłosiernie. Ale to nie jedyny powód męki. Dodatkowo główny bohater Reinmar, który ciągle pakuje się głupio w kłopoty i zawsze jakoś z tego uchodzi, był dla mnie tak bardzo irytujący i pizd*waty, że nie mogłem znieść jego udziału w tej książce (a oczywiście było jej najwięcej). 

I jeszcze jedna mega irytująca mnie rzecz to brak tłumaczeń języków obcych w postaci przypisów. Podobnie to było w "Wiedźminie", ale w niewielkiej ilości. Ja nie wiem czy Sapkowski robi to umyślnie, bo myśli, że czytelnik jest zaznajomiony z łaciną,  czy myśli, że lubi sobie sięgać do internetu i szukać co to znaczy, czy zwyczajnie ma "wywalone na czytelnika". Otóż NIE JEST ZAZNAJOMIONY (a jak już ktoś umie łacinę i sięga po jego książki, to z pewnością nie jest to więcej niż 1% ogółu czytelników tego cyklu, dałbym sobie głowę uciąć) I NIE LUBI. A zamieszczone na końcu niektóre przetłumaczone łacińskie zwroty nijak nie zmniejszają poirytowania u czytelnika. Co najsmutniejsze wyrąbane na to miał także sam wydawca, który mógł przetłumaczyć, ale tego nie zrobił, bo przecież czas to pieniądz...

Ciężko mi wskazać plusy tej książki ponad to, że bardzo fajne są niektóre postaci towarzyszące piz*owatemu Reinmarowi i wyciągające go z kłopotów, jak np. Szarlej, którego nie sposób nie polubić. Niektóre sytuacje, głównie początek książki, też fajne i przyjemnie się je czytało. Pewnie do tego można by dołożyć tło powieści i niektóre fakty + postaci historyczne. Ale co z tego, jeśli to zaledwie kropla? Po przeczytaniu jedyne dwie myśli jakie mi zawitały do głowy:  1. Wreszcie koniec i 2. Mam nadzieję, że oba tomy uda mi się komuś sprzedać (oczywiście po drugi nie zamierzam sięgnąć, ale tego do tej pory chyba już można się było domyślić). Osobiście nie polecam. A jeśli ktoś chce poznać Sapkowskiego to zdecydowanie zachęcam sięgnąć po "Wiedźmina", który zjada "Trylogię husycką" pod każdym względem. ;)

12 komentarzy:

  1. Mocno wziąłem sobie do serca Twoją reckę, na tyle mocno, że wywaliłem z koszyka zamówień. A byłem już tak blisko realizacji trylogii, jak jeszcze nigdy.To przykład, że słowa są siłą przekazu:) Być może to tylko odroczenie zamierzenia o kilka chwil, bo mimo wszystko ochota na poznanie tej powieści pozostała. Może wyczaję gdzieś cały komplet z drugiej ręki, który nie będzie kosztował milion monet.
    W zamówieniu Sapkowskiego zamienilem na tą powieść s-f o otchłani w tytule, którą zachwalałes, m.in. za nowotwórczy pomysł space opery.I przeczuwam, że się nie zawiodę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, no to być może zaoszczędzisz na czasie i nerwach. Jakbyś chciał kupić to mam do sprzedania tomy 1 (20 zł, czytałem, ale bez śladów) i 2 (25) + przesyłka ile tam wyjdzie.
      No to powinno Ci się spodobać. Bardzo oryginalne, ciekawe i złożone. Ciekaw jestem kolejnych tomów, co tam się dalej porobi.

      Usuń
  2. Zgadzam się z Twoją oceną w całej rozciągłości - zaczęłam to czytać, ale rzuciłam w diabły i nie żałuję, masz rację, że nie umywa się do Wiedźmina w ani jednym aspekcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę no niestety, mnie to tak męczyło, że szok. Dotrwałem do końca, ale jakbym miał sięgnąć po drugi to jak strzał w kolano. Nie ma opcji. A szkoda, bo myślałem, że drugi cykl będzie 'najpewniej' świetny. Niestety nie bałdzo.

      Usuń
  3. Szkoda, że Cię ta książka nie zachwyciła. Ale ponoć dzieło życia pisze się tylko jedno. Dla Sapkowskiego tymże będzie chyba już zawsze "Wiedźmin".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, dzieło życia tak. Ale wiesz, są autorzy, którzy całą swoją bibliografią przyciągają i zachwycają albo przynajmniej pozostawiają bardzo miłe odczucia. Nie zawiodłem się na przykład nigdy na Steinbecku, Irvingu, McCarthym, Sandersonie, Dicku, Cornwellu i wielu innych. Stephen King najulubieńszy też mnie zawiódł 2-3 książkami, ale na tle dziesiątek innych to bez znaczenia. Sapkowski jednak nie ma dziesiątek innych. ;) Ale co tam, wystarczy mi od niego "Wiedźmin", reszta jego biblio już się nie liczy.

      Usuń
  4. Ooo, to mocno dało Ci w kość... Czytałam Narrenturm jakoś na początku studiów, minął szmat czasu. Na ile pamiętam, dosyć mi się podobało, ale nie na tyle, by szybko sięgnąć po kolejny tom. No cóż, nie sięgnęłam po niego do tej pory :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo. :( Kichać to. Teraz czytam "Obcy 2" i jest super. :) A zaraz Simmons i Dick, więc też gwarant co najmniej dobrego poziomu. ;)

      Usuń
  5. Lubię Sapkowskiego, ale tego tytułu nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Tobie by się spodobała. Ja już tomy 1 i 2 sprzedałem bez czytania drugiego, więc nie muszę nic więcej dodawać w tym temacie. :P

      Usuń
  6. A ja właśnie planuję się zabrać za Husycką. Ciekawe, czy również uznam Reinmara za p*zdusia. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też planowałem i skończyło się na pierwszym tomie. :P Już oba sprzedałem. Ale nie zniechęcam, bo akurat Tobie może się spodoba. Zobaczymy. :)

      Usuń