Tytuł oryginału: A face in the crowd
Wydawnictwo: Albatros
Tłumaczenie: Krzysztof Sokołowski
Liczba stron: 48
Gatunek: Horror
Moja ocena: 3/6
Wydawnictwo: Albatros
Tłumaczenie: Krzysztof Sokołowski
Liczba stron: 48
Gatunek: Horror
Moja ocena: 3/6
Drugie przeczytane przeze mnie opowiadanie z rzędu Stephena Kinga w formie e-booka, ale tym razem w duecie z zupełnie nieznanym mi Stewartem O'Nanem. Dotychczas mistrz horroru pisał wspólnie z najbliższymi członkami rodziny - Owen King, Joe Hill czy bardzo bliski przyjaciel Peter Straub - i wychodziło im to co najmniej dobrze. W tym przypadku - nie mam pojęcia kim jest dla niego O'Nan, ale dotychczas o nim nic nie słyszałem, nawet w perspektywie przebywania w otoczeniu Kinga - nie wyszło tak dobrze.
Dean Evers jest ponad siedemdziesięcioletnim mężczyzną, który po 46 latach małżeństwa musiał rozstać się ze swoją żoną, która odeszła (kolejny wdowiec głównym bohaterem). W życiu pozostało mu już tylko baseball, który jako jedyny sprawia mu jakąkolwiek przyjemność. Jednak pewnego dnia, oglądając mecz, spostrzega na trybunie dentystę, którego znał w dzieciństwie. Potem widzi swojego byłego kumpla i wspólnika, który nie żyje. I coraz dziwniej zaczyna się robić z dnia na dzień, więc Evers postanawia dowiedzieć się o co tu chodzi i skończyć z tym całym dziwactwem raz na zawsze.
Opowiadanie jak to opowiadanie, bez większej głębi (chociaż niektórzy autorzy potrafią poruszyć nawet jedno stronicowymi tekstami, jak chociażby Bradbury), ale bardziej razi zdecydowana przeciętność tekstu, który krótko mówiąc nie wywarł na mnie żadnego wrażenia. Nijaki bohater, przeciętny pomysł na fabułę, nieodczuwalny w ogóle jakikolwiek dreszczyk emocji. Przeciętniactwo, które aż wali po gębie - na szczęście krótko, bo tylko przez 48 stron...
Ogólnie mam wrażenie, że King poza dodaniem swojego nazwiska na okładce nie wniósł prawie nic do tego tekstu, bo styl pisania nie pasuje mi do niego niema w ogóle. Faktem jest, że poruszony jest tu temat baseballu, którego jest wielkim fanem, i znowu pojawia się ten moment nieuchronnej śmierci i przemijania, ale może po prostu sam narzucił takie elementy O'Nanowi, żeby wplótł je w tekst, ale w pojedynkę napisał całe opowiadanie. Nie wiem. Nie mniej jednak wolałbym, żeby King pisał sam albo jak już to z wyżej wspomnianymi, bo to wypada znacznie lepiej. Twarzy w tłumie nie polecam nikomu poza wiernymi fanami mistrza, bo oni to muszą przeczytać, żeby znać. I tyle.
Niestety zaliczam się do tej drugiej grupy, więc przeczytam, ale kiedyś. Na pewno nie będzie to opowieść, po którą sięgnę w najbliższym czasie. Też nie słyszałam wcześniej o żadnym O'Nanie. Mam wrażenie, że to pseudonim.
OdpowiedzUsuńNiestety?! Toż to oszczerstwo. Ja jestem wiernym fanem SK, psychofanem i obwieszczam to jasno, głośno wszędzie. :)
UsuńCo do O'Nana to nie wiem, ale widziałem na LC, że jakieś książki jeszcze ma. Nie interesuje mnie to jednak za bardzo, bo nie mam zamiaru po niego sięgać.
Haha, spoko, ja też jestem psychofanką :D Także piąteczka! A "Niestety", bo wiesz, każda gorsza książka Mistrza to ból w fanowskim serduszku. Hmm, to może rzeczywiście to jakaś "prawdziwa" osoba, ale na razie też nie mam ochoty, żeby zgłębiać jego twórczość.
UsuńPiąteczka! Ano tak, zdarzają się i takie. Ale póki co to dla mnie tylko trzy były ciężkie, a przeczytałem już wszystko. No prawie, bo została tylko "Roślinka", ale zaraz ukończę. :) Wzięło mnie na Kinga teraz porządnie, żeby w końcu wszystko dopieścić do końca, dokupić czego brakuje i mieć czystą kartę, tylko czytać aktualne nowości i wracać do niektórych ponownie. :) A nowy King lada dzień. :)
UsuńZazdroszczę! Ja niestety jestem rozlazła w tej kwestii. Tzn. kupuję książki Kinga, a jakże, ale z czytaniem gorzej. Ciągle odkładam, żeby nie było, że już wszystko przeczytam i nic mi nie zostanie. Wiem, to absurdalne, bo jego dzieł jest mnóstwo i w sumie może powinnam obawiać się o to czy zdążę je wszystkie poznać, bo w takim tempie to jeszcze na starość będę doczytywać ;p Tak! Mam nadzieję, że jakaś dobra dusza sprezentuje mi egzemplarz :)
UsuńWcale nie absurdalne, wiele osób tak robi. Ja w pierwszych 2 latach odkąd poznałem jego prozę przeczytałem myślę, że spokojnie z 60% jego książek, bo jechałem jedna za drugą. Ale też nadszedł moment, że powiedziałem pass, bo bym za szybko przeczytał. :)
UsuńHehe, no może sprezentuje, w końcu Dzień Kobiet jest, więc warto coś tam zasugerować swojej sympatii. :)