Źródło: Filmweb |
Reżyseria: Guillermo del Toro
Scenariusz: Guillermo del ToroVanessa Taylor
Gatunek: Fantasy, science fiction
Rok i miejsce produkcji: 2017, USA
Czas: 1 godz. 59 min.
Obsada (w skrócie):
Sally Hawkins - Eliza Esposito,
Michael Shannon - Richard Strickland,
Richard Jenkins - Giles,
Octavia Spencer - Zelda Fuller,
Michael Stuhlbarg - Dr Robert Hoffstetler,
Doug Jones - Człowiek amfibia,
David Hewlett Fleming
Fabuła.
Eliza Esposito to niema woźna w centrum naukowym Occam, do którego trafia tajny obiekt badawczy w postaci tajemniczej istoty. Życie Elizy zmienia się, kiedy odkrywa ten sekret i nawiązuje kontakt z tą dziwną istotą.
Wrażenia.
Tak jak przypuszczałem i przewidywałem w recenzji książki (i komentarzach do niej) film podobał mi się bardziej niż literatura. Jeden tylko moment mi się nie podobał. Akt seksualny. I mimo że wiedziałem po książce do czego dojdzie to jednak nie jest to dla mnie. Nie jestem pruderyjny w żadnym wypadku, ale niektórych rzeczy nie jestem po prostu w stanie zaakceptować i nie ma to nic wspólnego z ograniczonym stopniej tolerancji, tylko kwestią dobrego smaku. To nie dla mnie. Poza tym film dobry, nie wybitny, nie oszałamiający i nie na najwyższym poziomie, ale może się podobać bez książki, bo to niezła historia o samotności i potrzebie miłości (nawet jeśli absurdalnie osiągniętej).
Tak jak przypuszczałem i przewidywałem w recenzji książki (i komentarzach do niej) film podobał mi się bardziej niż literatura. Jeden tylko moment mi się nie podobał. Akt seksualny. I mimo że wiedziałem po książce do czego dojdzie to jednak nie jest to dla mnie. Nie jestem pruderyjny w żadnym wypadku, ale niektórych rzeczy nie jestem po prostu w stanie zaakceptować i nie ma to nic wspólnego z ograniczonym stopniej tolerancji, tylko kwestią dobrego smaku. To nie dla mnie. Poza tym film dobry, nie wybitny, nie oszałamiający i nie na najwyższym poziomie, ale może się podobać bez książki, bo to niezła historia o samotności i potrzebie miłości (nawet jeśli absurdalnie osiągniętej).
Aktorstwo.
Michael Shannon zagrał dobrze Richarda, mimo że ten w książce był ostrzejszy. Podejrzewam jednak, że twórcy filmu specjalnie to ułagodzili, żeby mogło to oglądać jak najmłodsze pokolenie. Shannon to ogólnie dobry aktor, więc nie obawiałem się w ogóle o jego grę. Zagadką była nieznana mi całkowicie Sally Hawkins (widziałem wcześniej filmy z jej udziałem, ale nie pamiętam jej w ogóle) wcielająca się w Elizę. Osoba mówiąca grając niemowę ma z założenia ciężko z góry, ale wyszło jej to nieźle. Jest przekonująca i jako niemowa, i aktorka. Miło też zobaczyć na ekranie czarnoskórą Octavię Spencer grającą Zeldę, czyli przyjaciółkę Elizy, bo to bardzo sympatyczna i wzbudzająca pozytywne uczucia aktorka o nieprzeciętnych umiejętnościach aktorskich.
Michael Shannon zagrał dobrze Richarda, mimo że ten w książce był ostrzejszy. Podejrzewam jednak, że twórcy filmu specjalnie to ułagodzili, żeby mogło to oglądać jak najmłodsze pokolenie. Shannon to ogólnie dobry aktor, więc nie obawiałem się w ogóle o jego grę. Zagadką była nieznana mi całkowicie Sally Hawkins (widziałem wcześniej filmy z jej udziałem, ale nie pamiętam jej w ogóle) wcielająca się w Elizę. Osoba mówiąca grając niemowę ma z założenia ciężko z góry, ale wyszło jej to nieźle. Jest przekonująca i jako niemowa, i aktorka. Miło też zobaczyć na ekranie czarnoskórą Octavię Spencer grającą Zeldę, czyli przyjaciółkę Elizy, bo to bardzo sympatyczna i wzbudzająca pozytywne uczucia aktorka o nieprzeciętnych umiejętnościach aktorskich.
Źródło: kino.trojmiasto.pl |
Efekty i muzyka.
Efekty to najsilniejsza strona filmu, czego w sumie można się było spodziewać i od początku to widać. Zaawansowana technologia, podwodne życie, potwór (chociaż tutaj del Toro poszedł trochę na łatwiznę, bo do złudzenia przypomina on Abe'a Sapiena, czyli człowieka rybę z Hellboya), naprawdę bardzo okazale się to prezentuje i spodoba osobom, które lubią cieszyć oko takimi rzeczami. Muzyka też jest super. Oczywiście retro, dobrze wpasowująca się w charakterystykę i okres kiedy dzieje się film (lata 60 ubiegłego wieku).
Film a książka.
Film generalnie wyprzedza wydarzenia, bo już wstęp jest inny, bo nie ma momentu wyprawy Richarda do amazońskiej dżungli i schwytania istoty. Samo zetknięcie się Elizy po raz pierwszy z potworem też nieco inne (ale kolejno już takie jak pierwsze w książce). Relacja z Gilesem jest od samego początku w filmie, podczas gdy w książce rodzi się ona potem. Poza tym w większości oba utwory się pokrywają. Te niewielkie zmiany w filmie nie mają za bardzo znaczenia.
Film generalnie wyprzedza wydarzenia, bo już wstęp jest inny, bo nie ma momentu wyprawy Richarda do amazońskiej dżungli i schwytania istoty. Samo zetknięcie się Elizy po raz pierwszy z potworem też nieco inne (ale kolejno już takie jak pierwsze w książce). Relacja z Gilesem jest od samego początku w filmie, podczas gdy w książce rodzi się ona potem. Poza tym w większości oba utwory się pokrywają. Te niewielkie zmiany w filmie nie mają za bardzo znaczenia.
Podsumowanie.
Ogólnie z mojej strony większe było zadowolenie z filmu niż z książki, bo: 1. Szybciej przez to przebrnąłem. 2. Miałem żywo przed oczyma jej pokaz z wykorzystaniem technologii, efektów, charakterystyki postaci i miejsc akcji w klimacie z ubiegłego wieku. 3. Muzyka. Dlatego też film nieco lepiej oceniam. I w zasadzie moje zdanie i zalecenie jest takie, że jeśli ktoś się waha, czy film, czy książka - to polecam film.
Źródło: kino.trojmiasto.pl |
Moja ocena ekranizacji. 7/10
Dość szybko zabrałeś się za film :). Natomiast argument na korzyść filmu czyli jak napisałeś "szybciej przez to przebrnąłem" już sam w sobie świadczy o książce :D
OdpowiedzUsuńNo akurat nie miałem żadnych planów filmowych na weekend, więc się zabrałem. A po tym jeszcze WP sobie odświeżyłem n-ty raz. :)
UsuńNo co Ty, nie podobał Ci się seks z rybą? :P A tak na poważnie - dla mnie ta scena była bardzo wysmakowana i jestem zadowolona, że del Toro tak to przedstawił. Poza tym cały czas mówimy o metaforze miłości do "innego", więc dobrze, że z tego zbliżenia nie zrezygnował.
OdpowiedzUsuńCo do samego filmu: nie byłam zachwycona po seansie, nie jestem zachwycona faktem, że film dostał Oscara, ale uważam, że jest dobry. Ma wiele mocnych stron (aktorstwo, muzyka, baśniowość), jednak historia jest ułagodzona i nie pokazuje tej dziwności, która zachwyciła mnie w "Labiryncie fauna". Tamten film był mniej wygodny, mniej gładki. Ale widocznie Hollywood oczekuje właśnie takich uproszczonych historii.
Ale miłość można przedstawiać bez seksu i jego pokazu, albo po prostu napisać/powiedzieć o nim. :P
UsuńNo trochę tych Oskarów dostał, a moim zdaniem też "Labirynt" lepszy, bardziej baśniowy, poruszający, ciekawszy.
Książki w planach nie mam, ale nad filmem grubo się zastanawiałam. MOże i sięgnę :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ani się nie wynudzisz, ani nie zachwycisz. ;)
UsuńHehe, nie zachęcasz :P Dlatego napisałam MOŻE :D
UsuńNie no, oryginalny film i czasu raczej nie stracisz. Tylko po prostu jak tak sobie myślę, że dostał więcej oskarów niż rewelacyjny "Labirynt fauna" to tak mi trochę poziomem za nisko. ;)
UsuńNo Labirynt miał moc :)
UsuńTo prawda. Ale powiem Ci, że doceniłem go bardziej za drugim razem. Przy pierwszym oglądaniu pomyślałem, że to po prostu ładna bajka dla dorosłych.
UsuńTak prawdę mówiąc to... ja też :)
UsuńHehe. Del Toro ma specyficzne te filmy, ale ogólnie je lubię. Hellboy mi się bardzo podobał. I tam ten koleś ryba właśnie jest bardzo podobny do tego dziwoląga z "KSztałtu". :)
UsuńCzyli tak, jak spodziewałam się od początku. Scena seksu to jeszcze, u mnie niesmak budziła masturbacja w wannie. A argument "szybciej przez to przebrnąłem" jest taki fajny. :D
OdpowiedzUsuńHehehe, no masturbacja niemowy i to takiej niby skrytej ciekawa, mnie lekko rozbawiła. :D
Usuń