wtorek, 30 maja 2017

UWOLNIĆ NIEDŹWIEDZIE - John Irving [recenzja]


Tytuł oryginału: Setting free the bears
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 460
Gatunek: Dramat obyczajowy, czarna komedia, literatura współczesna zagraniczna
Moja ocena: 4/6

"Wolność i szaleństwo"

John Irving to jeden z najpopularniejszych współczesnych pisarzy na całym świecie. Amerykanin znany, lubiany i ceniony jest dzięki takim książkom jak Świat według Garpa, Regulamin tłoczni win czy Jednoroczna wdowa. Kilka z jego książek doczekało się adaptacji, a scenariusze do tych filmów napisał sam pisarz. Znany i ceniony na całym świecie Irving też jednak musiał kiedyś debiutować, żeby pokazać się światu. I debiutował prawie pięćdziesiąt lat temu książką "Uwolnić niedźwiedzie" - tym samym dając możliwość po raz pierwszy poznać się czytelnikom, którzy w przyszłości mieli jeszcze bardziej przekonać się o literackim geniuszu tego autora.

Akcja książki rozgrywa się w Austrii w 1967 roku i przedstawia historię Hannesa Graffa, młodego, austriackiego i beztroskiego studenta, który oblał egzamin, ale ani przez chwilę nie myślał się tym przejmować. W zamian za to postanowił wybrać się na wycieczkę z poznanym niedawno mechanikiem samochodowym, Sigfriedem Javotnikiem. Wyprawiają się w podróż motocyklem, a podczas niej wpadają na szalony pomysł uwolnienia zwierząt z wiedeńskiego ogrodu zoologicznego, podobnie jak to miało kiedyś miejsce tuż po zakończeniu II wojny światowej, ale niestety z tragicznym skutkiem dla człowieka, który te zwierzęta uwolnił. Siggy i Graff nie zrażają się jednak wspomnieniem o tym niepowodzeniu, opracowują plan i zamierzają go wprowadzić w życie. Czy uda im się uwolnić wszystkie zwierzęta? Czy podczas tego nie ucierpi nikt z dwójki bohaterów? Czy czekają na nich przykre konsekwencje w związku z tym szalonym przedsięwzięciem?

Irving opisuje historię dwójki bohaterów, których nie do końca wiadomo czy łączy przyjaźń, ale na pewno wspólna jest im beztroska, poszukiwanie własnej tożsamości, chęć robienia szalonych rzeczy i bycie wolnym. Szczególnie ważna jest ta chęć wolności, bo akcja rozgrywa się w czasach anszlusu, czyli przyłączenia Austrii do III Rzeszy, co znacząco wpływa na mentalność Austriaków, którzy nie godzą się z tym faktem. W młodych bohaterach odzywa się duch walki i wolności, który odzwierciedla się pochopną wycieczką i szalonym pomysłem uwolnienia zwierząt z zoo. Atmosfera książki jest burzliwa, chaotyczna i niepewna, jak sytuacja Austrii i jej społeczeństwa. I czasem mi również ten chaos dawał się we znaki.

Autor, żeby przedstawić czytelnikom losy dwojga swoich bohaterów i historię ich oraz Austrii, postawił na nielinearną budowę swojej powieści. Najpierw poznajemy obu bohaterów i ich wycieczkę motocyklem, podczas której dzieje się kilka zabawnych sytuacji, potem przechodzimy do poznania osobnych historii Graffa i Javotnika zostając ciągle przerzucani między teraźniejszością a przeszłością  (u Javotnika zostajemy rzuceni daleko w przeszłość, najpierw śledząc historię jego rodziców od poznania się do poczęcia głównego bohatera, a potem także samą biografię Siggiego. Natomiast w przypadku Graffa śledzimy zapiski z jego przygotowań do uwalniania.), a na koniec całkowity powrót do teraźniejszości i ostateczne uwalnianie.

Przyznam szczerze, że niestety nie do końca umiałem wsiąknąć w tą historie, w stare miasto Wiedeń, które Irving tak uwielbia, i zapiski z przeszłości. Szalone przygody bohaterów na początku i uwalnianie zwierząt na samym końcu podobały mi się bardzo. Natomiast ta część najbardziej rozwinięta, czyli występująca między jednym a drugim, była momentami zbyt chaotyczna i przynudnawa, wobec czego nie potrafiłem za bardzo się w tym odnaleźć i tym zainteresować. Czy to wielki minus? Niekoniecznie, bo nie wszystkie historie mogą się podobać, a u Irvinga sama fabuła niespecjalnie gra najważniejsze szczypce. Już tutaj, w tym debiucie, można zobaczyć elementy charakterystyczne w późniejszym pisarstwie autora, którymi zdobył sobie wielu fanów: specyficzne poczucie humoru, zamiłowanie do Wiednia i niedźwiedzi, stawianie swoich bohaterów w ciężki i absurdalnych sytuacjach, czasem komicznych i zwariowanych, czasem smutnych i melancholijnych, beztroska i szaleństwo w działaniu, seks (tutaj jeszcze bez takich dewiacji i odważnego pojawiania się postaci odmiennych orientacji), silne idee wolności, przyjaźni, miłości. Wszystko to widać już wyraźnie, mimo że styl autora zaczynał się dopiero od tej książki powoli wyrabiać i szlifować.

Uwolnić niedźwiedzie to debiutancka książka autora, przy polecaniu której postawiłbym " raczej nie" - dla osób, które chcą zacząć przygodę z twórczością tego autora. Natomiast "obowiązkowe tak" - dla wszystkich jego fanów i osób, które specyficzną twórczość Amerykanina już znają oraz czytelników, którzy chcą kolejnej wartościowej lektury, bo bez względu na to, czy ta  historia jest bardziej, czy mniej ciekawa, zawsze jest to proza ambitna, życiowa i z najwyższej literackiej półki.

Za książkę serdecznie dziękuję  wydawnictwu Prószyński i S-ka. :)

18 komentarzy:

  1. Książka właśnie czeka na półce na spotkanie, to właśnie moje must read. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  2. Osz Ty, szybki jesteś! Ja nawet e-booka nie ściągnęłam :P I na razie jakoś mi nie po drodze z Irvingiem. Ale przeczytam na pewno, chociaż nie rozpływasz się w zachwytach. Znowu, zresztą. Przydałaby się jakaś irvingowa odmiana - coś mega zajebistego! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano jestem. Ale też muszę zrobić sobię przerwę od Irvinga, bo już w tym roku trzy pozycje i trzeba zostawić coś na potem. Nie zapowiada się póki co na wydanie "Syna cyrku", którego chcą, ale mogą to spokojnie wydać na jesień. :) Nie, nie rozpływam, ale wiesz jak to jest u tego autora, pojedyncze sceny, idee, wartości, czytanie między wersami. To trzyma tę książkę. Ale jeszcze grzeczniutki był Irving tutaj. :D No, przydałąby się, poczytałbym jego zbiorek opowiadań albo jakąś publikację reportażową czy esej - on coś takiego zdaje się ma na koncie. :)

      Usuń
    2. Tak, stanowczo trzeba sobie zostawić coś na później - bo w końcu książki Irvinga się skończą i co będziemy czytać?! ;)
      Nie ma chyba zbioru opowiadań, ale jest autobiografia i "Moje filmowe perypetie. Pamiętnik" o przenoszeniu "Regulaminu..." na wielki ekran. Ale eseje w wykonaniu Irvinga z chęcią bym przeczytała. Albo zbiór felietonów :)

      Usuń
    3. No a on to nie jest King czy Masterton, co wydają rok w rok po 2 książki. Ale jeszcze Irvinga tam jest kilka pozycji do wznowienia i chyba coś, co jeszcze u nas się nie pojawiło - nie zagłębiałem się aż tak, więc pewny nie jestem.
      Ratować Prośka to zbiór opowiadań:
      http://lubimyczytac.pl/ksiazka/63911/ratowac-proska
      Ja bym wszystko przeczytał. Ale w pierwszej kolejności opowiadania i te eseje, bo to coś nowego zawsze. :)

      Usuń
    4. No przecież, Prosiek! Zupełnie zapomniałam o tej książce. I jak na razie nie została wznowiona, więc wszystko przed nami :)

      Usuń
    5. Właśnie. Dlatego ja liczę, że oni to wznowią. :)

      Usuń
  3. Nie czytałam jeszcze nic tego autora :) Pójdę za Twoją radą i zacznę od innej książki na początek przygody.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznij od "Świata według Garpa" albo "Regulaminu tłoczni win". Obie idealne na początek.

      Usuń
  4. Ale pędzisz z tym Irvingiem :) A mnie - przekornie - zainteresowała ta książka, mino, że jeszcze nic tego autora nie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano w tym roku już 3 razy był Irving u mnie na warsztacie, wszystkie książki nowo wznowione przez Prósa, dlatego czytałem, bo chciałem być na bieżąco. Ale teraz stopuję, bo trzeba sobie zrobić przerwę i mieć co czytać od autora jeszcze na potem. ;) Wiesz, ja tej książki źle nie oceniłem, 4-reczka to przecież dobra ocena. Trzeba brać pod uwagę, że ja tą ocenę odnoszę do pozostałych książek autora, bo to pod ich kątem oceniam każdą następną. Nie oceniam na 4 porównując do książek innych autorów, bo to jest bez sensu. Ten, kto tego nie wie, zawsze będzie myślał, że oceniam niezrozumiale, bo tutaj daję 4 Irvingowi, którego literatura to literacki rarytas, a tu zaś 4 autorowi, który tworzy rasowe czytadła. A tak nie jest. Gdybym miał oceniać wszystkie książki pod jednym kątem, to zawsze bym oceniał literackich geniuszy na 5 i 6, a tych służących tylko za rozrywkę na 2,3 lub 4. ;) Dlatego mogę sobie oceniać tę akurat książkę na 4, a "Garpa" lub "Regulamin" znacznie wyżej, ale to nie oznacza, że "Uwolnić niedźwiedzie" nie będę polecał. Te podsumowanie, gdzie piszę "raczej nie" jest takim ostrożnym zwrotem z mojej strony i też niekoniecznie trzeba to odbierać dosłownie. Pisząc "raczej nie" chodzi mi o to, że po prostu z mojej perspektywy (kiedy znam więcej książek i wiem, które są lepsze lub gorsze) osoba, która po tę słabszą sięgnie i się nie zachwyci, może się przy tym zrazić i już nie sięgnąć po te kolejne, kapitalne książki. Ale jak sięgnie i się spodoba, a potem sięgnie po kolejne to tym lepiej. :)

      Usuń
    2. Ok, ok, kumam o co chodzi :D
      Ja tak krążę i krążę, bo wiesz już jaki mam stosunek do tego autora.
      Ogólnie zauważyłam, że jeśli chodzi o fantastykę, a przynajmniej fantasy to mamy podobny gust, ale jeśli chodzi o np. thrillery czy kryminały to Ty wolisz mocniejsze książki :) Ja na przykład niespecjalnie lubię drobiazgowe opisy brutalności czy seksu (jak u Irvinga właśnie). Niektórych rzeczy wolę się domyślać. Chyba jestem zbyt wrażliwa na takie rzeczy. Dlatego też raczej wątpię żebym sięgnęła po Ketchuma czy ten "Krwawy południk", który tak polecałeś. Nie przeczę, że to dobre książki, ale ja bym je pewnie postrzegała przez pryzmat tego o czym pisałam i tylko męczyłabym się przy czytaniu.
      Ale Irvinga spróbuję, mimo wszystko, bo za bardzo kusisz (zresztą nie tylko Ty). Podobnie mam z Bukowskim. Póki nie spróbuję to się nie przekonam.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
    3. Spoko, się rozpisałem już któryś raz o tym ocenianiu - będę to musiał chyba gdzieś wrzucić na główną, żeby wiadomo było wszem wobec. :)
      Zdecydowanie. Ja lubię książki z mocnym akcentem, gdzie nie ma klepania po ramionach i najlepiej half-happy endy albo bez najmniejszego happy. Ale jeśli Ty czegoś takiego nie lubisz to unikaj prozy Ketchuma czy Edwarda Lee z daleka. U Cormaca z kolei "Krwawego południka", "Dziecię Boże" i "Rudego".
      Irving szokuje, ale w inny sposób, zachowaniami, sytuacjami, ideami - dla mnie to literacki geniusz i wcale się nie dziwię, że ludzie się nim zachwycają. Dla mnie to jedna półka ze Steinbeckiem, McCathym, Rothem, też myślę Palahniukiem. Jak lubisz któregoś z nich to polubisz prawdopodobnie wszystkich. :)

      Usuń
    4. No to ja lubię Steinbecka :) Pozostałych kojarzę, ale nie czytałam. Się zobaczy :) W każdym razie frustruje mnie, że jest tyle książek i autorów do poznania a czas nie chce się rozciągnąć. A mnie się ostatnio nie chce tyle czytać co dawniej :)

      Usuń
    5. A nigdy się nie da rozciągnąć i zawsze jest za mało, czy czytasz godzinę dziennie czy pięć, zawsze będzie za mało. :)

      Usuń
    6. O to chodzi :) A jak jeszcze (jak ja) pracujesz na zmiany to cały rytm dnia masz rozwalony i czasem jest naprawdę ciężko jeśli nawet nie z czasem to z chęcią na lekturę... Życie :D

      Usuń
    7. TO prawda, dlatego u mnie ten jeden z plus z pracy, że mam stale 8:30-16:30 i mam stały rytm życia, i tak jest dla mnie najlepszy. Trochę zdrowej monotonni.

      Usuń