Tytuł oryginału: Il tribunale delle anime
Cykl: Marcus, tom: 1
Cykl: Marcus, tom: 1
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 418
Gatunek: Thriller, thriller kryminalny
Moja ocena: 5/6
"Watykan czuwa"
Donato Carrisi jest włoskim pisarzem, scenarzystą i dramatopisarzem. Ukończył prawo ze specjalnością w kryminologii i behawiorystyce, więc już na wstępie miał bardzo dobre podłoże do pisania kryminałów. Jego debiutem literackim była książka "Zaklinacz", którą przeczytałem prawie cztery lata temu i bardzo mi się podobała, bo była w klimacie mrocznego i psychologicznego thrillera, jaki uwielbiam, oraz mocno nasuwała na myśl prozę ulubionego Maxime'a Chattama, więc byłem pewny, że w przyszłości, jeszcze się z tym autorem zetknę. I tak po niespełna 4 latach nadszedł czas i sięgnąłem po jego książkę ponownie.
Sandra Vega jest mieszkanką Rzymu i dwudziestodziewięcioletnią policjantką, która niedawno straciła męża. David był reporterem i fotografem, który podróżował po świecie i często bywał poza domem. Zginął w tajemniczych okolicznościach, kiedy odkrył i badał nielegalne działania pewnej starożytnej grupy kościelnej, która nazywa się Trybunałem Sumienia. Trybunał składa się z penitencjariuszy, którzy zostali powołani do osądzania bardzo mocnych grzechów, których zwyczajny ksiądz rozgrzeszyć nie może. Prowadzą pewnego rodzaju archiwum, gdzie spisane są wszystkie najtrudniejsze i najostrzejsze przypadki przestępstw, do czego wgląd mają tylko papież i penitencjariusze. Cała grupa oprócz rozgrzeszania zajmuje się też analizowaniem konkretnych przypadków i anonimowymi donosami na policję, aby pomóc w uchwyceniu sprawców. Jednak niektórzy z nich postanowili sami zająć się szukaniem sprawiedliwości, co nie zawsze wiąże się z używaniem legalnych metod...
Pewnego razu zaginęła jedna ze studentek, Lara. Z początku nikt nie reaguje na jej nieobecność, bo dziewczyna jest typową samotniczką, która nie przebywa za dużo wśród ludzi. Po kilku dniach sprawa zaginięcia trafia na policję i okazuje się, że Lara prawdopodobnie została uprowadzona. W tym samym czasie karetka pogotowia trafia do mieszkania pewnego człowieka, który dostał zawału. Podczas reanimacji sanitariusze widzą na jego piersi wytatuowany napis "Zabij mnie". Ale jedna z sanitariuszek dostrzega w pokoju mężczyzny coś jeszcze, pewien przedmiot, który należał niegdyś do jej siostry, która zaginęła bez śladu. Mężczyzna trafia na oddział intensywnej terapii i zostaje mu przydzielony policjant, który ma go pilnować. Oba przypadki zaginięć mogą być udziałem tej samej osoby, ale nie dostrzega tego nikt, oprócz Marcusa i Clemente, dwóch przedstawicieli Trybunału Dusz, którzy postanawiają zająć się rozwiązaniem tych spraw.
Czy Lara się odnajdzie? Czy sanitariuszka otrzyma potwierdzenie, że człowiek po zawale to ten sam, który uprowadził kiedyś jej siostrę? Czy Sandra dowie się, kto i co stoi za śmiercią jej męża? Czy Marcus i Clemente rozwiążą sprawę i wymierzą sprawiedliwość? Co z tym wszystkim ma wspólnego Trybunał Dusz?
Dawno już nie czytałem tak złożonego i wielowątkowego thrillera, który na dodatek wciąga od samego początku i trzyma w niepewności do samego końca, co jakiś czas po drodze skutecznie wybijając czytelnika z toku rozumowania poprzez niespodziewane zwroty akcji. Ile to razy myślałem w tej książce, że już wiem, o co tu chodzi i kto za tym wszystkim stoi, żeby za chwilę się okazało, że jednak nie miałem racji, bo autor wywiódł mnie w pole. Nie zliczę. Ale faktem jest, że drugi raz wyszło to włoskiemu pisarzowi bardzo dobrze i na koniec lektury byłem bardzo zadowolony. To, co zasługuje na szczególne uznanie to konsekwentne prowadzenie fabuły, tło wydarzeń (bardzo dobrze oddanych klimat włoskich miast) i zmienna narracja, która powoduje nie tylko przeskoki między danymi postaciami i aktualnymi wydarzeniami wokół nich, ale także wycieczki w ich przeszłość do różnych miejsc na świecie (do Kijowa, Meksyku, Paryża, Rzymu, Mediolanu, Prypeci) i wydarzeń, których byli uczestnikami. Same postaci są wyraziste i ciekawe, ale najlepsza w nich jest ta tajemniczość, która sprawia, że nie do końca jesteśmy pewni, kim naprawdę są i jak się dokładnie zachowają. Pojawiają się w tej książce jeszcze dwie ciekawe kwestie, którym można się poza powieścią dodatkowo przyjrzeć.
Pierwsza to penitencjaria, czyli urząd penitencjariusza i grupa ich członków, o czym można rzeczywiście przeczytać w encyklopediach, że istnieją tacy duchowni upoważnieni do udzielenia rozgrzeszenia w przypadkach naprawdę ciężkich przewinień, jak na przykład morderstwo. Nie zagłębiałem się w ten temat bardziej, bo wystarczyło mi zorientowanie się, czy to całkowita fikcja, czy taka grupa księży naprawdę istnieje. Dalej opierałem się na samej książce Carrisiego, gdzie istnieje Paenitentiaria Apostolica, czyli największa prowadzona kartoteka przestępców i ich przewinień, zdaniem penitencjariuszy archiwum zła, które grupa duchownych wykorzystuje w tej powieści do wymierzania sprawiedliwości i pomocy policji. Czy tak jest w rzeczywistości nie zdążyłem doczytać, co jeszcze zrobię, ale ważne, że spodobał mi się ten wątek bardzo, bo udowodnił mi, że kolejne wprowadzanie do thrillera religii i kościoła, mimo iż nagminne i wielorako wykorzystywane wcześniej przez różnych autorów (np. u bardzo popularnego Dana Browna), może jeszcze nieść coś nowego i zaciekawić czytelnika.
Druga kwestia, która może zainteresować i była dla mnie w pewnym sensie nowa to transformizm. Polega on na systematycznym przekształcaniu się jednej jednostki w drugą na jej podobieństwo. Nie chcę i nie będę pisał o tym więcej, bo mógłbym zdradzić zbyt wiele, ale zaciekawiło mnie to bardziej, kiedy na koniec w posłowiu autor stwierdził, że odnotowano rzeczywiste przypadki transformizmu wśród ludzi, co ponownie skłoniło mnie do zaglądnięcia do internetu.
Wiele można by jeszcze napisać dobrego o tej książce i jestem niemal pewien, że większości zainteresowanym, którzy sięgną po Trybunał dusz, ta książka się spodoba i zrobi duże wrażenie. Na mnie zrobiła i jestem bardzo zadowolony po lekturze, mimo że dostrzegam w niej dwa, trzy drobne minusy dotyczące mało prawdopodobnych i niecodziennych okoliczności, które pojawiły się w toku akcji, nieco umniejszając realności lekturze. Nie mniej jednak nie zwracam na to szczególnej uwagi, bo ostatecznie jest to jeden z najlepszych thrillerów, jakie miałem okazję czytać i czerpać z niego przyjemność. Jeśli szukacie ciekawej fabuły, tła i wyrazistych postaci oraz wielowątkowego, złożonego i pełnego akcji dreszczowca to ten może okazać się dla was również odpowiedni.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję księgarni internetowej Świat Ebooków. :)
Zaklinacz mi się ogromnie podobał, więc na pewno sięgnę po inne książki autora.
OdpowiedzUsuńI będziesz zadowolona również - ja, Ciacho, Ci to mówię. :P
UsuńJuż druga entuzjastyczna recenzja jaką czytam w ostatnim czasie - coś w tym musi być :)
OdpowiedzUsuńA i owszem, bardzo dobry thriller. ;)
Usuń