niedziela, 5 lutego 2017

CZŁOWIEK, KTÓRY SPADŁ NA ZIEMIĘ - Walter Tevis [recenzja]


Tytuł oryginału: The Man Who Fell to Earth
Seria: Artefakty
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 181
Gatunek: Science Fiction
Moja ocena:  5/6

"Obcy, który przyleciał nas uratować"

Walter Tevis to amerykański powieściopisarz i autor ponad dwudziestu opowiadań. Urodził się i wychowywał w San Francisco.  W wieku dziesięciu lat przeprowadził się z rodziną do Kentucky, gdzie też zdobył stopnie licencjata i magistra z literatury brytyjskiej a później pracował jako nauczyciel w kilku szkołach średnich. W 1959 roku opublikował swoją pierwszą powieść "The Hustler", a w 1963 Człowieka, który spadł na ziemię. Przez problemy alkoholowe miał kilkuletnią przerwę w swojej karierze pisarskiej. Dopiero na 4 lat przed śmiercią wrócił do pisania i zdążył wydać jeszcze trzy powieści. W Polsce autor ten był niewiele znany do czasu aż Wydawnictwo Mag postanowiło włączyć go w poczet autorów klasyki science fiction tworzących wspólnie najnowszą serię Artefakty. Jego książka Przedrzeźniacz została całkiem dobrze przyjęta przez polskich fanów science fiction i niedawno pojawiła się druga jego powieść w tej serii, czyli wspomniany już Człowiek, który spadł na ziemię.

Thomas Jerome Newton to obcy, który pochodzi z planety Antea. Przybył na Ziemię z zamiarem zdobycia niezbędnych surowców, których bardzo brakuje wymierającym Anteańczykom. Wysoka inteligencja i niebywałe umiejętności sprawiają, że Thomas szybko się bogaci. Jako wynalazca kolorowej fotografii, aparatów rentgenowskich i innowacji w elektronice zdobywa ogromny majątek, który był niezbędny do wykonania zamierzonego projektu i ocalenia mieszkańców rodzinnej planety. Jednak niektóre sytuacje sprawiają, że plan Newtona zaczyna się chwiać w posadach, a on sam coraz mniej wierzy w jego realizację. 

Tevis, podobnie jak czytana przeze mnie poprzednio Lily Brooks-Dalton, wykorzystuje science fiction tylko jako otoczkę do ukazania głębszych wartości, uczuć i relacji międzyludzkich. Podobnie też jak u amerykańskiej autorki w jego książce wyraźnie odczuwalna jest samotność, wyobcowanie, odrzucenie i głęboka melancholia, która dopada głównego bohatera. Motyw samotności i melancholii przeważał zresztą też w poprzedniej książce Tevisa, "Przedrzeźniaczu", gdzie główny bohater, robot Robert Spofforth, był również owładnięty takim depresyjnym i przygnębiającym nastrojem. Główny bohater Thomas to postać z kosmosu, ale przejawiająca jak najbardziej ludzkie cechy. Bardzo inteligentny, emanujący wręcz wiekową mądrością, opanowany, skłonny do uzależnień (alkoholu) i intensywnych emocji. Przejawiał upodobanie do literatury, której czytał bardzo dużo poszerzając swoją wiedzę o różne dziedziny życia i na temat ludzi, a także do rzeźbiarstwa i malarstwa- szczególnie cenił sobie "Pejzaż z upadkiem Ikara" Pietera Bruegla, który ma zresztą w tej książce znaczenie bardzo symboliczne, bo sam Newton upatruje siebie i swoje niepowodzenie w roli upadającego Ikara. Główny protagonista próbował też słuchać wszelkiego rodzaju muzyki, orkiestr, symfonii, zespołów, ale nie potrafił ich zrozumieć i polubić.

Akcja tej króciutkiej, bo liczącej sobie zaledwie 181 stron książki dzieje się w latach 1980-90, a sama powieść została napisana w 1963, czyli ponad pół wieku temu, i wyraźnie czuć w niej archaiczność i widać niektóre nietrafne przewidywania co do przyszłości (głównie technologii). Ale w żadnym wypadku nie wpływało to negatywnie na  mój odbiór książki, bo tak jak wspomniałem wcześniej tutaj nie rządzi fantastyka naukowa tylko opracowanie i przedstawienie najgłębszych pokładów ludzkiej egzystencji, zwłaszcza smutku i samotności. Ciekawie jest też przedstawiona tutaj kwestia wybawienia i pomocy, którą ma nieść główny bohater. Wspomniałem przybliżając fabułę, że przybył on na Ziemię, aby pomóc swojemu ludowi umierającym z braku wody, ale Thomas chce też przy okazji pomóc samym ludziom w ocaleniu ich przed zagładą, do której uparcie i zawzięcie dążą poprzez błędne wybory, toczone wojny i wszelkie inne przejawy negatywnej egzystencji występujące wśród ludności Ziemi.

Człowiek, który spadł na ziemię to mocno przygnębiająca, melancholijna książka o ludzkich wartościach, potrzebach, problemach i niepokojach, które były aktualne pół wieku temu i są aktualne do dnia dzisiejszego. Walter Tevis po raz drugi udowadnia, że pod warstwą fantastyczno-naukową może znajdować się drugie dno sięgające głęboko ludzkiej natury  i czasem warto przyhamować w tym naszym szybkim i intensywnym życiu, żeby zastanowić się, czy my aby w ogóle w tej naszej codziennej egzystencji jesteśmy szczęśliwi, czy może jak główny bohater raczej smutni, przygnębieni i samotni.

Za książkę dziękuję serdecznie dziękuję Wydawnictwu Mag!

 

22 komentarze:

  1. Króciutka lektura, ale lepsza niż Przedrzeźniacz :) Z chęcią coś jeszcze przeczytam autora i mam nadzieję, że ukaże się to w Artefaktach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się z Tobą, że lepsza. W "Przedrzeźniaczu" mi czegoś brakowało, przede wszystkim chyba tej całej dystopijnej otoczki więcej, a książka też krótka. Tutaj jednak ta obszerność ani trochę nie wadziła i bardzo dobrze się czytało. Ciekawe, czy czegoś jeszcze się od Tevisa doczekamy w Artefaktach. :)

      Usuń
  2. U mnie Walter w środę będzie, choć przeczytany już tydzień temu, bidny w kolejce musi poczekać ;)
    ALe mimo niewielkiej objętości to naprawdę dobra książka, tylko tak paskudnie przygnębiająca na końcu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, ona niemal całą jest takim melancholijnym tonie, a tu na koniec jeszcze jeb!

      Usuń
    2. Tak generalnie to trochę naiwna jestem, bo zawsze wierzę do końca w lepsze rozwiązanie, a tutaj, kurczę, aż mi naprawdę przykro było. Szczególnie w tej scenie z "badaniem" wzroku.

      Usuń
    3. A mi się podoba taki rozwój wypadków. Nie przepadam za ckliwymi i słodkimi zakończeniami, lubię jak jest JEB! na koniec albo chociaż half-happy end. Jest ciekawiej. :)

      Usuń
    4. No z jednej strony masz rację, ale z drugiej to czasem wychodzi ze mnie taka baba, która woli happy-endy ;)

      Usuń
    5. Hehehe, ja pozytywne zakończenia też lubię, ale bez przesady. Nie wszystko dobrze się kończy. :)

      Usuń
  3. Wy się z Łukaszem umawiacie, że czytacie te same książki w tym samym czasie? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu współpracujemy obaj z MAGiem i czytamy na bieżąco aktualne książki, a że gust mamy podobne to tak jakoś wychodzi, że często czytam to samo w tym samym czasie albo w podobnym okresie. :)

      Usuń
  4. Mam zamiar dac Tevisowi drugą szansę, bo na nią niewątpliwie zasługuje. Liczę na to, że spodoba mi się bardziej niż Przedrzeźniacz, a i nawet się cieszę, że to taka dołująca lektura. A potem może wezmę się za resztę Artefaktów w końcu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepsza ta książka od pierwszej, Łukasz zresztą twierdzi to samo. Powinna Ci się spodobać. :)

      Usuń
    2. To się zajebiście cieszę :D

      Usuń
  5. "Człowiek, który spadł na ziemię" nie jest jakąś wybitną książką, ale mimo wszystko najbardziej podoba mi się w niej otwartość na interpretacje i to, co wspomniałeś, niesamowicie przygnębiająca aura

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Obie zresztą książki są przygnębiające. Ciekawe jak to wygląda z pozostałymi jego książkami. Może przyjdzie nam się jeszcze o tym przekonać za sprawą MAGa. :)

      Usuń
  6. Bardzo chętnie zapoznam się z tą książką, powinna mi się spodobać. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  7. Faktycznie sf jest tutaj tylko otoczką, która niespecjalnie skupia uwagę. Przynajmniej moją. Na pierwszy plan wysuwa się zdegenerowana, dążąca do samozagłady ludzkość i ogromna samotność, poczucie wyobcowania, staczanie się w dół. A wszystko to polane litrami alkoholu, w którym bohaterowie próbują uciec od rzeczywistości, dręczących ich myśli i uczuć. Ponura opowieść. Teraz przed mną "Przedrzeźniacz", który widzę przez Ciebie nieco gorzej został oceniony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewiele gorzej. Książka też dobra, tylko trochę zbyt mało rozwinięta. Sama się przekonasz. Mimo wszystko poziom wysokim. :)

      Usuń
    2. Zbyt mało rozwinięta? W sensie fabuły?

      Usuń
    3. Tak, w sensie, że świat ledwo napomknięty, można było więcej o nim napisać. O systemie też. Sama zobaczysz. Ale się nie zniechęcaj, bo to wciąż dobra i ciekawa książka. Robert Spofforth i jego plan zapamiętam na bardzo długo.

      Usuń
    4. Mhm, rozumiem. Dzięki za rozjaśnienie; wiem czego się spodziewać. Przeczytam na pewno.

      Usuń