poniedziałek, 8 czerwca 2015

ANTIPOLIS - Tomasz Fijałkowski [recenzja]


Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 368
Gatunek: Fantasy, horror, historia alternatywna
Moja ocena: 4/6

"Inna Rzeczywistość naciera!"

Rok 1936, Antipolis, metropolia, która przetrwała bez szwanku, będąc poza zasięgiem okrutnego i morderczego teatru I wojny światowej. Teraz to obecna stolica Korony po tym, jak zniszczoną przez działania wojenne Warszawę musiano pozbawić funkcji reprezentatywnej państwa i z Antipolis uczynić jego główną wizytówką. To tutaj po wielu latach wraca Tomasz, który wychował się w tym mieście. Jego życie zaczęło się sypać, stracił pracę, wziął rozwód, nie ma co ze sobą zrobić. Zostaje jednak zaproszony do siebie przez rodzinę, gdzie na miejscu otrzymuje propozycję objęcia funkcji korepetytora pewnej młodej Rosjanki, o imieniu Blanka. Jednakże podczas pobytu w rodzinnych stronach Tomasz dostrzega pewne dziwne i magiczne zjawiska, jakie zachodzą w Antipolis. Jego obserwacje potwierdzają naukowcy, którzy zapowiadają pojawienie się Zenitu, czyli wtargnięcia Innego Świata do tego, w którym żyją. Zapobiec temu mogą tylko nieliczni, obdarzone specjalnymi umiejętnościami psychicznymi osoby, które są członkami tajemniczej organizacji o nazwie Struktura. Czym jest Struktura i jej członkowie? Czy zdołają sprostać Obcej Rzeczywistości? Co właściwie skrywa ten Inny Świat? Czy faktycznie jest tak źle, jak zapowiadają naukowcy?

Antipolis to debiut literacki Tomasza Fijałkowskiego, najbardziej znanego z konkursów poetycki, w których był nagradzany i wyróżniany, oraz publikacji recenzji na różnych portalach czytelniczych. Debiut całkiem niezły, chociaż na początku było nieco niezgrabnie językowo i zapowiadało się sztampowo. Jednakże wraz z kolejnymi stronami książka zaczęła nabierać znacznych rumieńców i prezentować się zdecydowanie lepiej. To, co jest największym jej plusem, to brak głównego protagonisty. Mamy wielu bohaterów o różnych profesjach (agent, komisarz, zakonnik, korepetytor itp. ) i może to być nieco uciążliwe dla czytelników, którzy koniecznie muszą bliżej poznać postaci i się z nimi zżyć. W tej książce nie ma na to miejsca,  bo przeskakujemy od jednej postaci do drugiej, od wydarzenia do wydarzenia, nie wszystko jest jasno wytłumaczone, niektóre postaci gubią się gdzieś po drodze bez żadnego wytłumaczenia, żeby potem na końcu pojawić się niespodziewanie. Na pierwszy rzut oka wprowadza to nieco chaosu, ale z czasem się to wszystko zbiega w jednym momencie i widzimy, że był to celowy zabieg autora, który od początku wiedział, co robi, i dzięki temu książka jest ciekawsza.

Fabuła jest nieco sztampowa. Od jakiegoś momentu nieustannie towarzyszyła mi myśli, że pod pewnym względem nieco przypomina mi to pisarstwo Grahama Mastertona, którego osobiście lubię i chętnie czytam, ale nie tyle za same fabuły, a za niektóre jej elementy i rozwiązania, oraz to, w jaki sposób opowiada swoje wymyślone historie. Podobnie jest u Tomasza Fijałkowskiego. Sama historia nie powala na kolana - tyle, że jest nieźle. Ale za to rozwiązanie jakie wybrał, żeby wkroczyć do naszego świata z czymś obcy, jest naprawdę dobre. Tak samo sprawa wygląda ze stworzeniem "klubu dżentelmenów", czyli szeregów Struktury, gdzie nikt nie nosi żadnej specjalnej broni, czy munduru, które by ich charakteryzowały. Podobało mi się również to, że autor nie zamknął się szczelnie w jednej ramie gatunkowej, chociaż po opisie na okładce i niektórych recenzjach użytkowników byłem święci przekonany, że to typowe fantasty. A tymczasem mamy tutaj też historię alternatywną i horror, czyli jest różnorodnie.


Książka nie sprawia żadnych trudności podczas czytania, tempo akcji jest narastające i od pewnego momentu pędzi do samego końca, dzięki czemu czyta się szybko, sprawnie i przyjemnie. Liczę na to, że niebawem pojawią się kolejne książki Tomasza Fijałkowskiego, po które chętnie sięgnę, i że będą one coraz lepsze. Na tę chwilę odkładam Antipolis na swoją półkę z zadowoleniem i jednocześnie chciałem bardzo podziękować samemu autorowi za autograf, specjalną dedykację i książkę, którą mi osobiście wysłał. Serdeczne dzięki, Tomek! ;)


3 komentarze:

  1. Kompletnie nie słyszałem o tym pisarzu. Z debiutami mam mały problem. Wiem, że teoretycznie powinno się wspierać młodych twórców ale jest tyle książek, których jeszcze nie czytałem a bardzo chciałbym tych bardziej znanych autorów. Tak dużo książek a tak mało czasu i $ :). Jednak fabuła zapowiada się ciekawie więc może się kiedyś skusze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy z nas, czytelników, cierpi na problem braku czasu, bo przeczytałoby się tak wiele, a ciągle pojawiają się jakieś nowe, ciekawe pozycje, warte przeczytania. Czy to z rekomendacji innych użytkowników, recenzentów, czy to po zapoznaniu się samemu z ofertami wydawnictw. Do tego dochodzą zaczepki typu "jeśli uważasz się za prawdziwego fana tego i tego gatunku, to musi przeczytać to i to" ; "skoro przeczytałeś to to musisz poznać tamto" itp. itd. Podobnie jest z debiutami. Ja ogółem czytam ich mało. W zeszłym roku będąc na Targach Katowickich skusiłem się na zakup 3 egzemplarzy od debiutantów, bo nie mogłem przejść obok nich, samotnie siedzących, bez skazy na sumieniu. Pomyślałem, że jakbym sam chciał coś wydać pierwszy raz to każde wsparcie się liczy. A kto wie, co będzie za kilka lat, a nuż to będzie trzon polskiej literatury, który będzie rozchwytywany, a my jako pierwsi mieliśmy okazje otrzymać od nich osobiście autograf. :) I takie lektury często mają największy ładunek emocjonalny od autora, bo właśnie to jest ta pierwsza książka. Także czasem naprawdę warto.

    OdpowiedzUsuń
  3. Poza tym, nie ma chyba nic lepszego, jak czytanie dobrej książki, gdzie w środku znajduje się autograf z dedykacją, które dostałeś bezpośrednio od samego autora. :) Ja mam dwie książki z autografami od Tada Williamsa i Edwarda Lee, znanych autorów na świecie, ale wzięte zostały przez kogoś dla mnie, na moją prośbę. I to już nie jest to samo. ;)

    OdpowiedzUsuń