Tytuł oryginału: The Adjacent
Seria: Uczta Wyobraźni
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 438
Gatunek: Science fiction
Moja ocena: 5/6
"Broń, która zakończy wszystkie wojny"
Kolejna książka Uczty Wyobraźni trafiła do mojego czytelniczego repertuaru. I od razu mogę stwierdzić, że była to miła odmiana po słabszej pozycji Tidhara, która zdecydowanie nie przypadła mi do gustu. Christopher Priest, po którego książke tym razem sięgnąłem, jest już autorem przeze mnie wcześniej sprawdzonym, więc po rewelacyjnej Rozłące i bardzo ciekawie funkcjonującym ruchomym mieście, przedstawionym w Odwróconym świecie, byłem pewien, że czeka mnie kolejna ciekawa i zajmująca książka Brytyjczyka - i tak też się stało.
Książka podzielona jest na kilka rozdziałów, a pierwszy z nich zaczyna się w momencie, kiedy fotograf freelancer, Tibor Tarent, opowiada rodzicom swojej żony, jak zginęła jego ukochana. Oboje przenieśli się do Turcji w ramach misji Lekarze bez granic, żeby nieść pomoc potrzebującym i uratować swoje rozpadające się małżeństwo. On w zasadzie więcej czasu spędzał na robieniu ciekawych fotografii, a ona pracowała w szpitalu w Anatolii jako państwowa funkcjonariuszka. Ale przez większość czasu byli jednak razem, żeby na nowo się zbliżyć. Niestety w końcu doszło między nimi do kłótni w namiocie sanitarnym, w wyniku której Melanie wybiegła stamtąd i już nie wróciła. Radykalny odłam tureckich rebeliantów testował nowy rodzaj broni, która spowodowała, że na danym obszarze doszło do całkowitej anihilacji. Zniknęło wszystko, co się tam znajdowało, łącznie z żoną Tibora, która akurat znalazła się w tym miejscu. Został tam teraz pusty obszar o charakterystycznym trójkątnym kształcie. Zrozpaczony fotograf udaje się w podroż opancerzonym transporterem do tajemniczej bazy, gdzie będzie próbował dowiedzieć się więcej o tym ataku.
Historia Tarenta kończy się niemal w momencie, kiedy wyrusza w tę podróż, ale czytelnikowi przyjdzie wrócić do niej w późniejszych rozdziałach, a w międzyczasie będzie okazja poznać jeszcze kilka innych opowieści: iluzjonisty, którego ściągnięto do jednostki wojskowej, gdzie został doradcą od spraw kamuflażu i wyznaczono mu zadanie, żeby wymyślił sposób, jak uczynić brytyjskie samoloty rozpoznawcze niewidzialnymi dla wrogich armii; specjalisty zajmującego się pisaniem raportów i artykułów dla internetowej
gazety, który pewnego dnia w ramach przeprowadzenia wywiadu spotkał się z profesorem fizyki Thijisem Rietveldem (odpowiedzialnym za tajemnicze zjawisko sąsiedztwa) i polskiej pilotki, która opowiada mechanikowi z RAF-u, jak znalazła się w Wielkiej Brytanii i została pilotką w ATA.
Pierwsze, co się rzuca podczas czytania to nietypowa forma książki. Na początku może wprowadzać ona sporo zamieszania do głowy czytelnika, bo mamy kilka rozdziałów (dokładnie osiem) i jeśli przeczytamy pierwsze z nich to widać, że nie ma w tym specjalnie linearności - tutaj jesteśmy w czasach współczesnych, następnie przenosimy się sto lat wcześniej do czasów I wojny światowej, potem znów zostajemy rzuceniu kilka lat do przodu. To może zdezorientować, ale zapewniam, że pewna linearność istnieje, tylko widoczna jest potem. Ta dezorientacja staje się wraz z kolejnymi rozdziałami nieco mniejsza (chociaż może nie do końca całkowicie znika). Po przeczytaniu następnych rozdziałów można dostrzec, że podstawą książki jest historia Tarenta, który stracił Melanie i próbuje odkryć, co tak naprawdę się stało. Historia ta jest przewodnia i przeplata się z pojedynczymi opowieściami, gdzie jesteśmy rzucani w inne miejsca i czas, które mają nam pomóc coś odkryć. Wygląda to mniej więcej tak jakbyśmy szli jedną drogą, ale co jakiś czas na chwilę zbaczali w prawo lub w lewo, żeby za chwilę wrócić z powrotem na główną drogę i iść dalej w wyznaczonym kierunku. Podczas tej przechadzki można dostrzec, że autor celowo wprowadza tą dezorientację u czytelnika, żeby ten nie tylko próbował rozwiązać tajemnice kryjące się za atakiem terrorystycznym, charakterystycznym trójkątnym obszarem działania nowej broni i teorią sąsiedztwa, która ma w tym swój udział, ale też żeby ten zastanawiał się, co tu jest realne, a co tylko wydaje się, że tym jest.
Do pewnego momentu uważałem, że można odczytać tę książkę na dwa sposoby; albo potraktować ją jak puzzle i próbować połączyć w jedną całość doszukując się pewnej logiki i wzajemnych powiązań, albo odebrać to jako historie alternatywne opowiadające losy danych postaci kilka razy w różny sposób. Podczas czytania można pokusić się o stwierdzenie, że postaci, które występują w tej książce są bardzo do siebie podobne, chociaż zmieniają się pod względem nazw i umiejscowione są co jakiś moment w innym czasie i na innej przestrzeni (o czym już wspominałem). Ale po zakończeniu książki wcale nie jestem tego pewien, bo pojawiła się u mnie jeszcze trzecia teoria. Która jest słuszna? Nie wiem. Może być tak, że słuszna jest nie tylko jedna, ale wszystkie na raz. Może być, że autor miał na myśli jeszcze coś innego. A może po prostu najwłaściwsza interpretacja to ta, którą sami uznamy za słuszną.
Wszystko to sprawia, że książka jest bardzo oryginalna i szalenie ciekawa, i może wywoływać u czytelnika najwyższą ekstazę albo sprawiać problemy w odbiorze i irytować. Ale myślę, że nawet jeśli czytelnik nie do końca potrafi dociec dokładnej prawdy i nacieszyć się całością, to zawsze może przynajmniej czerpać przyjemność z zapoznawania się z każdą historią osobno. Mnie osobiście nie porwała historia Tarenta, która jest trzonem tej książki, ale szalenie podobała mi się opowieść pani pilot - najpiękniejsza, a zarazem najsmutniejsza - bardzo podobna do tej
znanej mi z "Rozłąki" (zresztą nawiązanie do niej w tej książce jest
dosyć czytelne i wyraźne, jeśli się tą pozycję wcześniej czytało), też mamy jedną
kobietę i dwóch mężczyzn i związane z tym wielką i silną przyjaźń,
niespełnioną miłość, pasję, chęć bycia wolnym i szczęśliwym a wszystko to
pod kopułą wojny. Świetna była też wizjonerska rozmowa Thomasa Trenta z Bertem (H.G. Wells we własnej osobie!) na temat toczącej się wojny, która ma zakończyć wszystkie inne.
Człowiek z sąsiedztwa to powieść zagadka, w której czytelnik nie będzie miał łatwego zadania, żeby ją rozwiązać. Nie raz będzie poddawany próbie, rzucany w różne miejsca, w innym czasie, będzie poznawał nowe postaci i musiał doszukiwać się kolejnych powiązań. Nie raz będzie zastanawiał się, czy to, że jest tutaj, w tym miejscu jest realne i niesie ze sobą jakiś sens i przysłużyć ma się do odkrycia tej tajemnicy, czy to tylko fikcja, która ma jedynie wprowadzić większe zamieszanie w głowie czytelnika i odwlec jej rozwiązanie. Literacka łamigłówka wysokiego sortu, która wywołuje mnóstwo emocji. Czy jesteś gotów na taką konfrontację?
Za książkę dziękuję księgarni Tania Książka.
Więcej nowości znajdziecie na ich stronie.
Więcej nowości znajdziecie na ich stronie.
Odpowiadając na pytanie z końca recenzji: byłem gotów, książkę połknąłem, może nawet troszkę za szybko. Świetna lektura. Mnie akurat Priest nie irytuje, wprost przeciwnie, bardzo lubię te jego łamigłówki. "Rozłąka" była dość spójna, "Człowiek z sąsiedztwa" to już bardziej freestyle, rozszerzenie idei na więcej bohaterów/czasów/światów. Oby jak najwięcej takich książek się pojawiało.
OdpowiedzUsuńAha, spoko recenzja, fajnie wybrnąłeś, zero spoilerów, nawet takich drobnych a przy tej książce to wcale nie jest takie łatwe.
Ja też. Nie miałem takiego rozpieprzu w głowie, jak przy Tidharze. Ale to dla mnie w ogóle różnica klas jest. No chyba że to jeden taki przypadek izraelczyka, ale szybko nie przyjdzie mi poznać kolejnej jego książki. "Rozłąka" mi się najbardziej podobała, bo nie widziałem tam żądnego słabego momentu i elementu. Chciałbym tego "Iluzjonistę" przeczytać.
UsuńDzięki, dobrze wiedzieć. :)
Chciałabym powiedzieć, ze tak jestem gotowa, ale jakoś nie mogę. Niby pierwszy kontakt z Priestem był bardzo dobry (Odwrócony świat), ale ta książka jakoś mnie do siebie nie przekonuje...
OdpowiedzUsuńTo sięgnij po "Rozłąkę" - zakochasz się w tej książce. ;)
UsuńMówisz? Jakoś też mnie nie ciągnie...
UsuńSerio. Piękna książka. Co Cię od niej odpycha?
Usuń