"Kolejny straszny dom"
Graham Masterton to przesympatyczny Brytyjczyk, który jest jednym z najpopularniejszych współczesnych pisarzy horrorów. Jego groza towarzyszy mi od początku przygody z tym gatunkiem, kiedy to potrafiłem pochłaniać horrory jeden po drugim, wygrzebane gdzieś w bibliotece, na straganie czy w antykwariacie. I chociaż nie jest to literatura wyszukana, a bardziej horrory klasy B, to jednak często chętnie po nie sięgam, bo pozwalają totalnie się odmóżdżyć, zapewniając kilka przyjemnie spędzonych wieczorów z dreszczykiem na ciele.
Trochę nieprzyzwyczajony jestem do takiego formatu Mastertona, jakim jest "Dom stu szeptów", czyli najnowsza książka Brytyjczyka wydana przez Albatrosa kilka dni temu. Zaczynałem bowiem czytać jego powieści w postaci tych małych pulpowych - Amberowskich i czasami Rebisowych - wydaniach, co to je można było spokojnie schować do tylnej kieszeni spodni. Miało to swój urok, mimo iż te okładki były często mega szkaradne, ale za to bardzo klimatyczne i po wzięciu do ręki nie było wątpliwości jakiego gatunku jest to książka. Nie mogę jednak narzekać na te wydanie, bo w istocie jest bardzo ładne, takie krwisto-czerwone z czarnymi elementami, co też nasuwa na myśl, że to raczej książka z jakąś grozą czy mroczną tajemnicą. Ta najnowsza książka z pewnością przykuwa oko i zwróci na nią uwagę niejeden potencjalny czytelnik niebędący (być może jeszcze) fanem Mastiego, co może się zmieni po sięgnięciu po tę najnowszą powieść.
Dartmoor to miasteczko smagane mgłami i owiane przytłaczającym poczuciem izolacji, w którym znajduje się stare domostwo Allhallows Hall, gdzie niewielu chciałoby mieszkać. Ale naczelnik więzienia Dartmoor, Herbert Russell, kiedy przeszedł na emeryturę, zdecydował się kupić tę rozległą rezydencję Tudorów, która znajduje się na skraju wrzosowiska, i zaczął tam żyć.
Teraz Russell nie żyje, a jego posiadłość ma odziedziczyć rodzina. Trójka skłóconych z nim za życia dzieci, które spotykają wspólnie po pojawieniu się w domu, żeby omówić kwestie majątkowe. Ale od początku kiedy rodzina zmarłego Russella przyjeżdża do domu, atmosfera rezydencji i wrzosowisk dają o sobie znać. Jakaś dziwna złowroga aura zdaje się przenikać do każdego pokoju w domu, więc żadne z nich nie zamierza zostać tu na dłużej. Ale nie będą mieli wyboru, bowiem nagle i w niewyjaśnionych okolicznościach znika Timmy, syn jednego z tej trójki. Nie wiadomo gdzie może się znajdować, chociaż wszyscy wraz z policją przeszukali dokładnie cały dom i okolice. A już niebawem złowrogi dom da o sobie znać jeszcze bardziej i zaczną znikać kolejne osoby i dziać dziwne rzeczy.
Czytałem już sporo książek o nawiedzonych domach i ta z pewnością nie należy do najlepszych. Ale ma kilka momentów owianych tajemnicą i mrokiem, które przykuwają uwagę. Od początku czytelnikowi towarzyszy szereg pytań związanych z tą książką. Dokąd poszedł mały Timmy? Co z trójką rodzeństwa dziedziczącą Allhallows Hall? Co tak naprawdę stało się z Herbertem Russellem, który zginął w tym domu? Do kogo należą walizki znalezione na strychu posiadłości? Co dziwnego dzieje się w specjalnie zaprojektowanej kryjówce przed lat ukrywającej księży? Trzeba trochę czasu, żeby otrzymać odpowiedzi na wszystkie pytania. A po drodze dostaniemy to, co charakterystyczne dla horrorów Mastiego, czyli pełno grozy w postaci niepokojącej atmosfery, dziwnych zjawisk, demonów, pogańskich zabobonów i praktyk, oraz oczywiście szybkich, krwawych i przerażających śmierci.
"Dom stu szeptów" to był dla mnie taki mały, całkiem niezły kawałek nadprzyrodzonego horroru z intrygującym założeniem. Ogólnie dobrze się bawiłem, mimo że było wiele szczegółów fabuły, które były słabo przemyślane lub nie miały zbyt wiele sensu, a postaci zachowywały się czasem infantylnie ie w niezrozumiały dla mnie sposób. Jeśli jednak zdecydujesz się sięgnąć po tę książkę, czytelniku, to Graham Masterton zabierze Cię w mroczną podróż do miejsca pełnego mistycyzmu, druidyzmu i horroru, które na pewno przysporzy Ci kilka momentów grozy i dreszczyku na ciele.
Miałam kilka podejść do twórczości tego autora, ale nie polubiłam się z nią na tyle, żeby sięgać po jego książki.
OdpowiedzUsuńNic na chama, nie ma sensu. A na co dzień czytasz ogólnie horrory czy tylko czasem? Mastiego się lubi w 2 przypadkach, jak się zaczyna z horrorem od niego i/lub jest się wielkim fanem horrorów. ;)
UsuńJeszcze nic nie czytałam Autora, ale może zacznę właśnie od tego tytułu.
OdpowiedzUsuńJakieś książki o nawiedzonych domach byś polecił ? Szukam takowych.
OdpowiedzUsuńA chcesz takie nawiedzone strice przez jakieś zjawy czy duchy, czy takie paranormale niewyjaśnione do końca też?
UsuńPoprosiłbym o najlepsze tytuły wg Ciebie z każdej wymienionej tematyki wyżej.
UsuńJak chcesz takie konkrety to "Dom z liści" Danielewskiego (jedna z najlepszych książek jakie czytałem ogółem, niesamowicie rozbudowana i oryginalna pod względem fabularnym i konstrukcyjnym, zwłaszcza konstrukcyjnym) i Slade House (bardziej pod duchy, ale też nie do końca).
UsuńJak chcesz takie lajtowe horrory o nawiedzeniach jak ten Masterton to ostatnio recenzowane przeze mnie "Żywiołaki" lub stricte "Amityville Horror", który może film widziałem, a jest książka i to jeszcze lepsza. Bardzo fajne jest "Całopalenie" Marasco. Wszystkie te trzy książki to w już w sumie klasyka grozy. :)