niedziela, 11 sierpnia 2019

KONIEC DZIECIŃSTWA - Arthur C. Clarke [recenzja]

Tytuł oryginału: Childhood's End
Seria: Wehikuł czasu
Wydawnictwo: Rebis
Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki, Andrzej Sawicki
Liczba stron: 270
Gatunek: Science fiction
Moja ocena: 4/6

"Inwazja z Kosmosu"

Arthur C. Clarke to bezwzględnie klasyk literatury science fiction, z którego nazwiskiem i dziełami zetknął się przynajmniej raz chyba każdy człowiek czytający książki lub oglądający telewizję. Zdobywca najlepszych nagród, takich jak Hugo, Nebula, Nagroda Campbella, Locusa i Jupitera, oraz posiadacz tytułu szlacheckiego, najbardziej zasłynął powieścią '2001. Odyseja kosmiczna", której ekranizacja jest powszechnie znana, nawet jeśli się jej nie oglądało. A to wszak niejedyne dzieło tego autora, które zostało przeniesione na ekran. Podobnie jak inni znani klasycy fantastyki naukowej nie mógł się oprzeć snuciu wizji najazdu obcych przybyszów z kosmosu na Ziemię i napisania o tym książki. Koniec dzieciństwa to właśnie takiego rodzaju powieść wcielona do niedawno powstałej nowej serii "Wehikuł czasu", z którą postanowiłem się zapoznać.

Dzień najazdu przez obcych Ziemi opisywano w wielu powieściach, ale w końcu spełnił się w rzeczywistości. Mnóstwo statków kosmicznych w jednym czasie pojawiło się nad Nowym Jorkiem, Londynem, Paryżem, Moskwą, Rzymem, Kapsztadem, Tokio, Canberrą i innymi. Ale obcy przybysze nie atakują Ziemi, czego oczekiwali ze strachem wszyscy mieszkańcy naszej planety, których ataki na statki zostały całkowicie udaremnione. Oni robią coś innego. Zmieniają Ziemię czyniąc ją pod każdym względem lepszą - jednoczą wszystkie Państwa, sprawiają, że ludzie stają się bardziej równi, bez podziału na biednych i bogatych, nie brakuje im nic, co potrzebne do życia, eliminują przestępczość i wprowadzają całkowity pokój. Ale czy za tym utopijnym ustrojem kryją się jakieś podstępne zamiary obcych przybyszów? Co może im dać w zamian człowiek i jego planeta Ziemia?

Zabierając się za Koniec dzieciństwa spodziewałem się czegoś na kształt „Wojny światów” Wellsa, gdzie mamy stricte najazd obcych atakujących Ziemian i planetę. Tymczasem u Clarke'a rzecz ma się zgoła inaczej. Obcy przybywają z pokojowymi zamiarami, więc nie ma ataku jako takiego, a swoistego rodzaju ingerencja w życie człowieka w każdym zakątku świata, mająca na względzie ochronić ludzkość przed zagładą i polepszyć jej egzystencję, czyli uszczęśliwić i uwolnić od trosk. Co ważne jednak ta ingerencja obcych na początku nie jest aż tak dosłowna, jak to się może wydawać. Oni nie schodzą na ląd i nie przechadzają się między ludźmi, po prostu się pojawiają ze swoimi statkami, a ich ziemski przedstawiciel przekazuje ludziom pewne informacje, przede wszystkim to, że zobaczą ich dopiero za kilkadziesiąt lat. Ludzkość żyje dalej, ale zachodzą u niej wspomniane w fabule zmiany.

Książka to science fiction, ale właściwie niewiele jest tutaj o technologiach, to bardziej studium natury człowieka, forma obyczajowa życia ludzi, która z każdą stroną coraz bardziej uwypukla warstwę psychologiczo-filozoficzną. Kim jest człowiek, jak żył dotychczas i do czego dążył, jak żyłby w przyszłości i co uczyniłby ingerując w kosmos, jak wygląda teraz jego teraźniejszość pozbawiona wojen, zła i wszelkich zagrożeń, co zyskał, dzięki ingerencji obcych, a co stracił. Daje do myślenia, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. 

Powieść powstałą na początku lat 40. XX wieku (chociaż jej ostateczna wersja pojawiła się w 1953 roku po kilku zmianach) jeszcze przed podbojem kosmosu przez człowieka i autor zdołał nieco przewidzieć, co w rzeczywistości uczynimy. Pisze o tym zresztą w przedmowie, gdzie porusza kilka kwestii naukowych, opisuje co przewidział, jakie wrażenie wywarła, a także o zjawiskach paranormalnych i obcych. I niewątpliwie nie jest to książka przestarzała, pomimo upływu ponad siedemdziesięciu lat od jej powstania. Pomysł ciekawy, a wizja realistyczna i przytłaczająca. Przytłaczająca, bo w książce Clarke'a człowiek, mimo że nie brakuje mu już niczego, wyraźnie odstaje od obcych pod każdym względem i skazany jest w przyszłości na wymarcie z własnej winy, jeśli nie uchronią nas przed tym przybysze z kosmosu.

Koniec dzieciństwa to kolejna oryginalna książka z serii "Wehikuł czasu", którą warto poznać. Przy wielu pomysłach najazdu obcych przedstawianych w książkach innych autorów przed nią i po niej, wizja Clarke'a  jest jedną z najbardziej wiarygodnych, logicznych i pomysłowych, i dla czytelnika poszukującego powieści dotyczących kontaktu z pozaziemską cywilizacją będzie to obowiązkowa pozycja do poznania.

Za książkę dziękuję księgarni Tania Książka.
Więcej nowości znajdziecie na stronie księgarni.

15 komentarzy:

  1. Chyba muszę się w końcu zaprzyjaźnić z "Wehikułem czasu", bo kojarzy mi się z MAG-owymi Artefaktami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze Ci się kojarzy, ale seria Maga jest nieco grubsza, Rebis to przeważnie 250-300 stron maks, tak więc szybko się czyta, jeden dzień jak dla Ciebie. :)

      Usuń
    2. Bo Rebis rzuca nieco starszą fantastykę - sprzed Ery Wodolejstwa :D

      Usuń
    3. No zgadza się, nieco starszą. Ale czy takie wodolejstwo w Artefaktach? Niemal połowa to też książki niewiele ponad 300 stron. :) I bardziej wydają mi się złożone, rozbudowane, można powiedzieć klasyka bliższa współczesnym wizjom, a Rebis to taka mocna klasyka.

      Usuń
    4. Wodolejstwo to mamy teraz :) W Artefaktach też go nie zauważyłam, chociaż jak dla mnie to Gibsona mogłoby w nich nie być :P

      Usuń
    5. Dokładnie. :) I też bym Gibsona się pozbył, przereklamowany typ.

      Usuń
  2. Tym razem się nie skusze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez te Wasze recenzje, stwierdziłam że jednak będę ten "Wehikuł..." widzieć na swojej półce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie miałaś takiego zamiaru czy po prostu tylko chciałaś ebooki?

      Usuń
  4. Sir Arthur to mój ulubiony pisarz sci-fi, ale ze wstydem przyznam, że tej konkretnie powieści nie czytałem. Ale na pewno to zrobię, szybciej, bo mi o niej przypomniałeś :D.
    Natomiast muszę powiedzieć, że opis bardzo przypomina mi powieść sci-fi Eriksona, którą nawet recenzowałem i uważam za raczej niewypał. Chyba widzę, skąd Kanadyjczyk czerpał inspiracje. Nie mam jakoś wątpliwości, że pierwowzór lepszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja chętnie sprawdzę tę książkę Eriksona, bo niekoniecznie może być gorsza. Mi się Arthur mniej podobał od Zelaznego i Keyesa. Dobra książka, ale bez szału.

      Usuń
    2. Sprawdź, może Ci się akurat spodoba ;). Co do tej książki Clarke'a to się nie wypowiem, ale inne na pewno uznaje za jedne z najlepszych sci-fi jakie miałem przyjemność poznać

      Usuń
    3. Ja to ogólnie myślałem, że sięgnę najpierw po Odyseję, ale tak się złożyło, że powstała seria, którą zamierzam przeczytać w większości, a on tam trafił, i masz. Odyseję przeczytam na pewno w tak odległej przyszłości. :)

      Usuń
    4. "Odyseja kosmiczna" to bardzo dobry wybór, także jak będziesz miał okazję, sięgaj śmiało ;). Polecam także jego książki mniej kosmiczne, jak "Duch Wielkiej Ławicy" chociażby

      Usuń
    5. Będę miał na uwadze. :)

      Usuń