wtorek, 21 maja 2019

ZŁODZIEJKA KSIĄŻEK - Markus Zusak [recenzja]

Tytuł oryginału: The Book Thief
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Hanna Baltyn
Liczba stron: 495
Gatunek: Literatura współczesna zagraniczna
Moja ocena: 6/6








Czasem jeden autor pisze przez całe życie i mając na koncie mnóstwo książek nie potrafi wybić się ponad pewną ograniczoną grupę odbiorców, a czasem może mieć zaledwie kilka, ale jedną zyska sobie popularność tak ogromną, że dowie się o nim cały świat. Markus Zusak, australijski pisarz z niemieckimi korzeniami, pasuje do tej drugiej grupy. O jego Złodziejce książek szybko usłyszał cały literacki świat, a niedługo po tym została przetworzona na język filmowy i poznać ją mogło także mnóstwo widzów. Sam niejednokrotnie słyszałem wiele dobrego i czytałem w większości same pochwalne opinie czy recenzje, ale nie uległem największemu okresowi popularności, który książka przeżywała kilkanaście miesięcy temu, żeby też wtedy po nią sięgnąć. Zdecydowałem się teraz, w większym spokoju, jak już trochę o niej przycichło, żeby móc na chłodno i bez wpływu otoczenia sięgnąć, przeczytać i ocenić obiektywnie. I właściwie nie ma chyba znaczenia, czy zrobiłem to teraz, czy jednak mogłem zrobić to znacznie wcześniej, bo moja opinia jest klarowna i jednoznaczna. Ta książka jest piękna, wyjątkowa i pozbawiona wad.

Liesel Meminger to mała dziewczynka, która została adoptowana przez Rosę i Hansa Hubermmanów. Mieszka wraz z nimi w fikcyjnym miasteczku Molching, na przedmieściach Monachium i na terenie III Rzeszy, w czasach drugiej wojny światowej. Swoją pierwszą książkę ukradła jeszcze zanim została adoptowana. Był to "Podręcznik grabarza", dzięki któremu potem razem z przybranym Papą zaczęła uczyć się czytać i poznawać magię słów. W późniejszym czasie kradzież książek znowu się powtórzy. Z płonącego stosu przez nazistów czy z biblioteki żony burmistrza. Nadejdzie i moment napisania własnej. Ale do tego momentu przyjdzie jej żyć w ciężkich i niebezpiecznych czasach, kiedy głód często daje o sobie znać. Jednak najważniejszym i fundamentalnym wydarzeniem w jej życiu jest moment, kiedy jej rodzina udziela schronienia pewnemu Żydowi, ukrywając go w piwnicy przed nazistami. To wydarzenie sprawia, że dziewczynka nawiązuje osobliwą więź ze starszym od siebie mężczyzną i jej świat ulega znacznej zmianie.

To, co sprawia, że ta książka zyskała na takiej popularności to bezwzględnie fakt, że jest bardzo poruszająca i wyjątkowa niemal w każdym aspekcie. Ale nie może być inaczej, kiedy akcja książki rozgrywa się z udziałem małej adoptowanej dziewczynki żyjącej w czasie Holokaustu, a jej historię poznajemy dzięki nietypowemu narratorowi - samej Śmierci. Tematyka wojenna zawsze porusza. I śmierć, i ból, i wszelka krzywda  ludzka. Ale autor nie wykorzystuje nic z tego jako motyw przewodni, żeby wywołać poruszenie i głębsze uczucia u czytelnika. On porusza tutaj przyjaźnią, miłością, dobrocią i całym człowieczeństwem w tym jakże dramatycznym i śmiertelnym okresie w historii ludzkości. Przyjaźń z chłopcem, który marzy by być jak czarnoskóry lekkoatleta Jesse Owens, którego naśladuje malując się węglem na czarno i udaje w myśli, że nim jest. Przyjaźń ze schorowanym Żydem, który z narażeniem całej rodziny dziewczynki ukrywany jest w piwnicy ich domu. Przyjaźń i miłość względem książek i magii słów, które ją porywają. 

Cholernie wiele się już mówiło i pisało o tej książce i dalej by można wiele napisać i powiedzieć. O tematyce, o wymowie, o uczuciach, o bohaterach, o każdym większym i mniejszym kawałku tej historii. Nie ma sensu na kolejną dłużyznę opisującą i wychwalającą dzieło Zusaka. Jeśli szukacie pięknych i fascynujących opowieści o przyjaźni, miłości i człowieczeństwie w niebezpiecznych czasach, to Złodziejka książek będzie jak najsłuszniejszym wyborem. To jedna z tych książek, które warto przeczytać w życiu bez względu na upodobania gatunkowe.

13 komentarzy:

  1. Bardzo podobała mi się ta książka. ;)

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie czytałam tej książki, ale mam wielką ochotę to nadrobić!

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację nie ma sensu pisać kolejnego peanu na cześć książki, po nią po prostu trzeba sięgnąć i przeczytać. Jest niesamowita, poruszająca i takie książki trzeba po prostu przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie tak. I film chętnie sobie też zobaczę. :)

      Usuń
  4. Wygląda ciekawie, kiedyś coś o tej książce słyszałem, trzeba będzie spróbować... tylko nie wiem kiedy... niestety ostatni rok i ten obecny to straszna nędza czytelnicza :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie dużo rzeczy na raz- przeprowadzka, studia w weekendy i czasu niestety mało :( ostatnio nadrobiłem Rytmatystę od Sandersona a teraz w końcu zabrałem się za Outsidera Kinga... nie pamiętam kiedy zdarzyło mi się tak późno po premierze zabrać za nową książkę Stefana...

      Usuń
    2. Rozumiem. No ale niestety czasem trzeba. Znam ból, bo ja przez 1,5 roku miałem remont i po pracy tylko do domu zjeść i się przebrać, a potem powrót ok 22 i nawet się czytać za bardzo nie chciało, bo oko leciało. Po zmianie pracy na system 3-zmianowy też musiałem się na nowo zorganizować i tak wszystko poukładać, żeby grało jak przy tylko jednej zmianie kiedyś. Nie ma co, trzeba sobie czasem zacisnąć pasa i pomyśleć w przód, że będzie lepiej. ;)
      A premiery Stephana też ostatnio częściej mi się zdarza czytać później. Gwendy np nie przeczytałem do dziś. Tyle co Uniesienie udało się jakoś tydzień po. Outsidera chyba miesiąc. Ale ogólnie w tym roku Kinga już na pewno całego wykończę z książek, że zostaną potem tylko komiksy i filmy. :)

      Usuń
  5. Przez Ciebie znowu mam okazję się ze Złodziejką książek zapoznać, noo...

    OdpowiedzUsuń