środa, 7 lutego 2018

OSTATNIE DNI NOWEGO PARYŻA - China Miéville [recenzja]

Tytuł oryginału: The Last Days of New Paris
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Tłumaczenie: Krystyna Chodorowska
Liczba stron: 203
Gatunek: Fantasy, science fiction, historia alternatywna, new weird
Moja ocena: 4+/6

"W hołdzie surrealizmowi i ku pobudzeniu wyobraźni"

Jeżeli zapytalibyście mnie o współczesnego autora fantastyki, który pisze najbardziej dziwaczne, absurdalne i bardzo nietuzinkowe książki to bez większego wahania stwierdziłbym, że jest to China Miéville. Autor, którego ciężko jednoznacznie przypasować gatunkowo i najogólniej mówi się, że to reprezentant New Weird (współczesnego Weird Fiction wywodzącego się od H. P. Lovecrafta), bo jego powieści najczęściej łączą ze sobą elementy fantasy, science fiction i nadprzyrodzonego horroru jednocześnie przełamując bariery ograniczające te gatunki i czyniąc je bardziej nowoczesnymi. Niektóre pomysły (zwłaszcza postaci) autora są naprawdę całkowicie absurdalne, ale tak świetnie wkomponowane w fabułę, że nie sposób tej dziwności wytykać, a jedynie się nią zachwycać. Poruszające się ulicami ludzie-rowery, rekiny pływające z ławeczkami na grzbietach, biegające wilk-stoły, rośliny pożerające samoloty. Witajcie w świecie Miéville i jego najnowszej książce Ostatnie dni Nowego Paryża!

Akcja książki toczy się dwutorowo. Najpierw odwiedzamy rok 1950, gdzie na ulicach nawiedzonego Paryża żyje Thibaut, samotny bojownik surrealistycznej grupy partyzanckiej. Na paryskiej ziemi w ciągłym konflikcie funkcjonują naziści i członkowie ruchu oporu zabijając się nawzajem. Ale nie tylko oni stanowią zagrożenie, bo po S-plozji pojawiły się także agresywne dzieła sztuki i przerażające demony piekieł. Thibaut chce się wydostać z tego miasta, ale pomóc może mu w tym tylko Sam, amerykańska fotografka, która wcześniej za wszelką cenę chcę utrwalić na fotografiach obraz zrujnowanego Paryża. Na ich drodze pojawi się jednak jeszcze jeden tajemniczy sprzymierzeniec - wyrafinowany trup. 

Druga historia zabiera nas do ogarniętej wojennym chaosem Marsylii w roku 1941, gdzie pojawia się Jack Parsons, młody amerykański inżynier i adept sztuk tajemnych, który potrafi sprawić, żeby pewne rzeczy zachowywały się inaczej niż normalnie. Chce dostać się do Pragi, żeby wykorzystać swoje umiejętności. Ale gdy poznaje André Bretona, znamienitego teoretyka surrealizmu, a w kryjówce antynazistowskiej organizacji spotyka członków ruchu oporu, którzy wplątują go w udział w dziwnych grach towarzyskich, Parson postanawia tutaj użyć swojego wynalazku. Ma on nadzieję uczynić coś niezwykłego i pomocnego, ale tak naprawdę uwalnia przerażające moce wprost z najgorszych snów i koszmarów, które zmienią losy wojny i oblicze świata. 

Powiedzieć, że ta książka jest nietuzinkowa i niemożliwa to nie powiedzieć nic. Ale czego innego się spodziewać po tym autorze i surrealistycznej sztuce, którą postanowił uczynić motywem głównym swojej najnowszej książki? Ciężko, naprawdę ciężko jest przybliżyć tak wymyślną historię innej osobie, a zwłaszcza takiej, która nie czytała dotąd żadnej książki Miéville'a. Do powyżej przybliżonej w skrócie fabuły można nieco dla ułatwienia dodać, że akcja dzieje się w alternatywnej wersji naszej historii, gdzie po tak zwanej S-plozji doszło do ożywienia dzieł sztuki wielu surrealistycznych twórców. Teraz te dzieła, nazywane po prostu Manifami chodzą sobie po świecie stanowiąc zagrożenie dla wszystkiego i wszystkich dookoła. A żeby tego było mało w międzyczasie naziści przywołują z samych Piekieł demony, które miały być ujarzmione, ale udało się to tylko częściowo. Wyobraźcie sobie teraz przechadzkę Thibauta po Paryżu, gdzie trzeba być gotowym na atak z każdej strony i toczyć walkę z Nazistami, dziełami sztuki lub demonami piekieł? Przerąbane, nie?

Czytamy książkę na przemian poznając losy bohaterów po S-plozji i przed jej pojawieniem się. Te niesamowite i odrealnione wizje i Manify nawiązują do twórczości mnóstwa autorów surrealizmu jak Victor Brauner, Odilon Redon, Maks Ernst, Andre Breton, Yves Tanguy, Jacquelin Lamba i wielu innych. Jestem przekonany, że te postaci i historia Miéville'a spodobałyby się samemu Philipowi K. Dickowi, zwłaszcza gdyby czytał tę książkę będąc właśnie na haju. Bo na przykład jeśli mi podczas czytania otwarlibyście głowę to możecie być pewni, że wyleciałoby z niej też kilka dziwnych dziwności. 

Podczas lektury można się natknąć na naprawdę sporą i bogatą liczbę dzieł sztuki. Autor poświęcił wiele czasu, żeby to zręcznie i dokładnie przedstawić, więc można dodatkowo trochę poszperać samemu w internecie, żeby je zobaczyć. Tylko zrobił nieco pod górkę czytelnikowi zamieszczając charakterystykę Manifów i ich pochodzenie na samym końcu książki, zamiast zrobić to w formie przypisów stopniowo podczas pojawiania się tych postaci w danym momencie w fabule, gdzie nie ma nawet najmniejszego zaznaczenia, że taka charakterystyka w ogóle się gdzieś znajduje. Gdybym nie przeczytał wcześniej recenzji Kasi z "Kącika z książką" to pewnie czytałbym książkę bez tej wiedzy do momentu aż dotarłbym do samego jej końca tracąc przy tym całkiem sporo. I zrobi tak pewnie każdy czytelnik, który się tego nie dowie albo nie przekartkuje wcześniej tej książki. Mam nadzieję, że będzie takich zawiedzionych osób jak najmniej.

To co uznaję za największy minus już odkąd wziąłem książkę do ręki to jej gabaryty. Nie lubię takich cienkich historii fantastycznych. Co innego pozostałe gatunki, ale takie książki jak fantasy, science fiction, powieść historyczna czy przygotówka dla mnie muszą mieć zawsze co najmniej 400-500 stron, żebym mógł dobrze się wczuć w książkę i odpowiednio długo pobyć w danym świecie. A Miéville stworzył świat, postaci i historię naprawdę bardzo dobrze i z wielkim potencjałem na więcej, czego niestety nie otrzymamy, bo książka liczy sobie zaledwie 200 stron, a w tym 25 stanowi charakterystyka Manifów, czyli jak widać bardziej jest to nowela, a nie powieść. To może powodować spory niedosyt i poczucie, że niewiele się tutaj naprawdę dzieje. Ale zamieszczone na końcu posłowie autora trochę wyjaśnia ten stan rzeczy, bo China zdradza niezwykłe i ciekawe okoliczności powstania tej książki, co może bronić tę objętość, a już na pewno spowoduje, że w oczach czytelnika ta historia stanie się jeszcze bardziej oryginalna, magiczna i niesamowita.

Ostatnie dni Nowego Paryża to nie książka dla każdego. To pozycja dla osób, które szukają czegoś nowego, nie boją się dziwacznych i absurdalnych pomysłów, a jednocześnie potrafią dostrzec ich głębię i przekaz, i dobrze się przy tym bawić. To proza inteligentna, nietuzinkowa i ciekawa, a nade wszystko bardzo plastyczna i poruszająca wyobraźnię. Nie wyobrażam sobie, aby miała być pominięta przez fanów surrealizmu. Polecam. 

Za książkę dziękuję księgarni Tania Książka.
Więcej nowości znajdziecie na ich stronie.

42 komentarze:

  1. Miałam okazje ją poznać i... to było dziwne spotkanie. Jeśli chodzi o mnie, cieszę się, że na pierwszy ogień poszła tak krótka książka: po prostu jeśli sięgnę po coś od tego autora następnym razem będę wiedziała, z czym to się mniej więcej je xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, no właśnie, dziwna i absurdalna książka, nie? A przez to właśnie wyjątkowa, jeśli widzi się te drugie dno. :)

      Usuń
  2. I widzisz, co Ty byś beze mnie zrobił? Starsze siostry to skarb! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, racja. Dlatego też czytam recki znajomych z pomijaniem fabuły, żeby zobaczyć co o reszcie piszecie. I to się nie raz przydaje. Ale dla mnie kompletnie niezrozumiały zabieg autora z tym. Przecież małe przypisy by dał na samym dole każdej strony i coby się stało? A na pewno byłoby lepiej.

      Usuń
    2. To prawda. Może to był element tej konwencji na przekór logice?

      Usuń
    3. Hehe, akurat w tym przypadku nie wydaje mi się. Może bardziej pomyślał na zasadzie: "w treści niech są i powodując zaciekawienie, lęk lub inne emocje, a jak będą chcieli wiedzieć coś więcej to na końcu się dowiedzą + poszukają jeszcze sami w internecie." :D

      Usuń
    4. No może... za bardzo kombinuję :D

      Usuń
  3. Zainteresowałeś mnie tą recenzją, na pewno ta książka (i ten autor) trafia u mnie na listę do przeczytania :) Ale na razie muszę skończyć 3 (i na tę chwilę ostatni) tom od Lyncha a potem zobaczymy :) Swoją drogą Ciastek może jednak skusisz się na tego Lyncha? :D Naprawdę kawał dobrej historii, ze świetnymi bohaterami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieville może Ci się spodobać, bo Ty lubisz oryginalne rozwiązania i postaci. A niego jest mega. Czytałem "Dworzec Perdido" wcześniej i już wiedziałem, że ten autor jest dla mnie i drugiego takiego ciężko znaleźć.
      Nie, nie skuszę się. Podobnie jak na Martina. Dopóki nie wyjdzie całość, dopóty nie sięgam po obu. ;)

      Usuń
    2. Twardy z Ciebie zawodnik :D patrząc na to, że wszedłeś jednak w serię Sandersona :D (chociaż akurat w tym przypadku ja się wstrzymuję z tego samego powodu co Ty, chociaż powoli się łamię). Nawet nie wiem czy nie skuszę się na tą pozycję zaraz po skończeniu "Republiki złodziei". W tym roku planuję też skończyć "Malazańską.." chociaż będzie ciężko bo dopiero 4 tomy mam za sobą (w dodatku mam już chyba z 3 lata przerwy...).

      Usuń
    3. Tylko że z Sandersonem jest zasadnicza różnica, a nawet dwie:
      1. Ja wcześniej czytałem inne jego książki, którymi się zachwyciłem, więc znam styl, jest moim ulubionym autorem i nie mogłem się powstrzymać
      2. On jednak pisze dużo i systematycznie, a do tego podaje konkretne informacje, których się trzyma, podobnie jak z terminami (a jak już się coś przesuwa, to nie jak np. u Martina czy Lyncha).

      Ale widzisz, już np. Eriksona "trylogii Kharkanas" nie zacząłem czytać, mimo że MKP uwielbiam też. Bo pierwszy tom u nas od dawna, drugi tom pisał długo i miał się u nas pojawić, ale nie wiadomo kiedy, więc się tego nie tykałem. I całkiem słusznie, bo ostatnio wyszło info od samego Eriksona, że póki co wstrzymuje się z pisaniem 3 tomu i nie wie czy kiedykolwiek powstanie, bo ta seria nie cieszy się popularnością tak jakby chciał.

      Usuń
    4. Generalnie się zgadzam co do tego co napisałeś ale też z Sandersonem nie wiadomo kiedy wyjdą następne tomy ;) Bo z tego co kojarzę w najbliższych 2-3 latach ma inne plany.

      Przy czym w przypadku Lyncha generalnie ta seria nie jest ze sobą jakoś mega związana, oczywiście wydarzenia następują po sobie i warto znać poprzednie części ale w mojej opinii nie jest to absolutnie niezbędne a 1 tom jest tak napisany, że właściwie można uznać za zamkniętą całość.

      Usuń
    5. Alej a to ABŚ to będę czytał na pewno z 2 razy do czasu pojawienia się kolejnych (4 i 5) tomów. ;) A potem jak będzie kolejny pięcioksiąg to zobaczymy.

      I tak mnie nie namówisz. :P

      Usuń
    6. Co za uparciuch :P

      Co do ABŚ to podziwiam plan czytania tego kilkukrotnie bo to jednak konkretne cegły, ja taki zabieg zrobiłem tylko przed czytaniem 4 tomu Meekhanu Wegnera, kiedy przeczytałem wszystkie poprzednie części ale to jednak były trochę chudsze książki :) Swoją drogą muszę poszukać jakiegoś streszczenia MKP bo sporo wątków mi pouciekało, a chyba nie podejmę się ponownego czytania 4 tomów...

      Usuń
    7. Hehehe, od zawsze. :D

      To znaczy ja tak myślę, że będę chciał przeczytać. Ale czy akurat 2, czy jeden. Zobaczymy. Nie ma znaczenia. :)

      Usuń
  4. Widziałam u Katarzyny z Kącika i chyba autora na razie zostawię "na później". ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego? Przeraża ta dziwność i wyjątkowa nietuzinkowość? :)

      Usuń
  5. Ja tam Mievilla będę czytała na razie kontynuację Dworca, jak wkońcu zdobędę się na to, żeby wypożyczyć (a czytałam pierwszy tom półtora roku temu) z biblio. Co do Paryża to nie jestem przekonana pewnie dlatego, że duże dawki surrealizmu mnie przerastają, ale nie mówię kategorycznie "nie" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym też tom 2 łyknął. Ale nie ma tego za normalną kwotę do kupienia i w dobrym stanie.

      Usuń
    2. Wiem właśnie, że nie ma, a i tak wypożyczam i będę najpewniej czytała przed Tobą :)

      Usuń
    3. A to w Biblio masz wszystkie trzy?

      Usuń
  6. Surrealizm...absurd...dziwaczność... to mnie naprawdę zainteresowałeś :) Muszę sobie sięgnąć po tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie dla Ciebie. To chyba taki Irving fantastyki nieco. :P Tylko może o mniejszej głębi. ;)

      Usuń
    2. Irving fantastyki? O, to czuję się jeszcze bardziej zachęcona ;D

      Usuń
    3. Pisałem chyba, bo w tamtym momencie taka myśl mi się rzuciła do głowy. Tylko się tym nie kieruj. Po prostu jeśli lubisz abstrakcję i surrealizm to jest wielkie prawdopodobieństwo, że polubisz i tę książkę. ;)

      Usuń
    4. Spoko, domyśliłam się, że tak nie do końca na serio to powiedziałeś, albo półserio ;) Tak czy siak, lubię czasem sobie poczytać takie dziwaczne klimaty, więc pewnie ją przeczytam :)

      Usuń
    5. No właśnie dlatego znając Twoje upodobania, myślę że Ci się spodoba. :)

      Usuń
  7. Myślę, że dobrze zrobiłam, że po to nie sięgnęłam, bo nie jestem pewna, czy by mi się spodobało. :P Niby wszystko fajnie brzmi, ale nie wiem, czy nie byłoby zbyt dziwne dla mnie, szczególnie że to byłaby jego pierwsza książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to trzeba lubić. Jakbyś czytała Ucztę Wyobraźni to śmiało możesz po tę książkę sięgać, bo jest taka właśnie odjechana mocno.

      Usuń
    2. Z UW czytałam do tej pory jedną książkę (Opowieści sieroty, tom 1) i była... ciężka do przeczytania, ale ostatecznie oceniam bardzo dobrze. Tylko jakoś za tom drugi się wziąć nie mogę. :P

      Usuń
    3. To baśń. Inne są bardziej odjechana, zakręcone i pobudzające wyobraźnię. :)

      Usuń
    4. Taaa, złote monety wybijane z dzieci, wypisz wymaluj baśń na dobranoc ;))) W UW książki są specyficzne i ich odbiór w dużej mierze zależy od czytelnika.

      Usuń
    5. No właściwie tak, każde UW specyficzne i bardzo oryginalne. Nawet jakby się jakieś nie podobało za bardzo.

      Usuń
  8. Oj z pewnością sięgnę. Myślę, że podobne klimaty tworzy Polak Marek Huberath, zwłaszcza polecam Ci "Miasta pod Skałą", która mnie osobiście bardzo pozytywnie zaskoczyła i warto po nią sięgnąć.

    Nie wiem czemu ale fragment o tym, że Dickowi by się spodobały "Ostatnie dni Nowego Paryża" "zwłaszcza gdyby czytał tę książkę będąc właśnie na haju" rozłożyła mnie na łopatki i zacząłem śmiać się jak głupek. A zważ na to, że czytałem Twoją recenzję do porannej kawy w pracy i koledzy trochę dziwnie na mnie patrzyli :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałem w księgarniach książki tego Huberatha, tam jedna jest z tym facetem na jakimś diagramie (to się jakoś specjalnie nazywa, ale nie pamiętam, podobny jak u Elisona niżej).
      http://www.proszynski.pl/To__co_najlepsze__Tom_1-p-35304-1-30-.html

      Hehehe, bo Dick to był ćpun i pisał większość książek na haju. I też miał mega dziwne pomysły. :)

      Usuń
    2. "Portal zdobiony posągami" :P. Nawet kiedyś udało mi się napisać parę słów o nim w 2015 ale teraz chyba ciężko go już zdobyć :)

      Usuń
    3. A może, nie wiem. To chyba z jakiegoś obrazu jest, a je ze sztuki to nie bardzo dobry byłem. Tyle, że podoba mi się abstrakcja i surrealizm, dlatego ta książka mi się nadała bardzo. Ale ulubieni moi twórcy Dali i Bosch nie występują tutaj za bardzo.

      Usuń
  9. Powiedz mi Ciacho, można połapać się w tych "obrazach" wiedząc o informacjach na końcu książki i czy warto to w ogóle czytać zaglądając co chwilę na koniec książki ? Nie mam bladego pojęcia o malarstwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można się połapać, jak najbardziej. Ja znawcą sztuki nie jestem. Uwielbiam co prawda surrealizm i absurd, zwłaszcza u Daliego i Boscha, ale patrzę się na to raczej na zasadzie pustego wzroku jak u krowy, pogadać bym o tym za bardzo nie potrafił. W książce jest to zrobione na zasadzie czegoś w stylu kolażu. Niby chaos różności, ale jako zebrana całość ma to konkretny cel i sens, i bardzo mi się to podobało. Mieville ma ogólnie taki fajny styl, że on potrafi zrobić człowieka-rower czy człowieka-kaktusa co samo w sobie brzmi śmiesznie i dziwnie, a jednak w fabule wcale tak się tego nie odbiera, tylko jako coś normalnego. Ty zdaje się czytałeś "Dwrzoec" i Ci się spodobało? ;) Sięgnij, to jest krótkie i do poczytania w jeden dzień lub dwa nieco dłuższe wieczory.

      Usuń
  10. Po Krakenie mam traumę i jakoś nie mogę się przełamać, żeby jeszcze coś Miéville wziąć do ręki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kraken to zdaje się jedna z najsłabszych książek autora.

      Usuń