wtorek, 13 czerwca 2017

SKRZYDŁA NOCY - Robert Silverberg [recenzja]

Tytuł oryginału: Nightwings
Seria: Artefakty
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 219
Gatunek: Science Fiction, powieść droga
Moja ocena: 5/6

"W poszukiwaniu odkupienia"

W Polsce wydaje się tylko dwie jedynie słuszne i warte całkowitej uwagi serie fantastyki - klasyczną i bardziej współczesną. Ta współczesna to Uczta Wyobraźni. Druga to Artefakty. Osobiście bardziej mi bliska jest ta druga, bo jakoś lepiej się w niej odnajduję i robi na mnie większe wrażenie. Chociaż przy Uczcie też często bardzo dobrze się bawię i chętnie po nią sięgam. Jednak UW gościła u mnie ostatnio dość często, a nowy Artefakt pojawia się rzadko i trzeba dłużej czekać. Nadeszła jednak w końcu upragniona chwila i nie pozostało mi nic innego, jak się za to zabrać, a właściwie to mówiąc kolokwialnie rzuciłem się na to jak wygłodniały zwierz!

Robert Silverberg jest jednym z trójki autorów, Silverberg-Asimov-Zelazny, których miałem na uwadze już od dłuższego czasu, chcąc poszerzyć swoją wiedze i doświadczenie o  kolejnych klasyków science fiction. Jemu pierwszemu udało się wyjść przed szereg z uwagi na fakt, że właśnie jego książka  pojawiła się w Artefaktach. Autor to szalenie płodny, wystarczy zerknąć do bibliografii, żeby przekonać się, że popełnił dziesiątki utworów (powieści i opowiadań), więc wydawnictwo miało nie lada orzech do zgryzienia, co na początek umieścić w swojej serii. Ostatecznie wybór padł na uhonorowaną nagrodą Hugo powieść pod tytułem Skrzydła nocy - i od tej też książki zaczynam swoją przygodę z tym autorem.

Za nim jednak czytelnik zacznie samą lekturę do przeczytania czeka wprowadzający wstęp, w który pisarz przybliża w jakich warunkach powstawała jego powieść. A powstawała w bardzo pechowy dla niego roku 1968, kiedy spłoną jego dom z większością dobytku, w tym z rękopisami, co przyczyniło się do bardzo trudnej sytuacji pisarza, który musiał opłacać rachunki, a nie miał za bardzo co sprzedać wydawcom. Rok ten był też brzemienny w konflikty na całym świecie (wojna w Wietnamie, zamach na Roberta F. Kennedy'ego i Martina Luthera Kinga, zamieszki na ulicach Chicago). To wtedy, w tych ciężkich warunkach, kiedy autor przebywał w wynajmowanym mieszkaniu, powstało opowiadanie "Skrzydła nocy", które przerodziło się w następnych miesiącach w powieść (tutaj małe sprostowanie, bo to właśnie te opowiadanie otrzymało Hugo, zanim jeszcze powstała powieść składająca się z trzech części w formie opowiadań).

Żeby lepiej zrozumieć fabułę powieści najlepiej wiedzieć nieco o samym świecie przedstawionym w tej książce. O planecie wiemy, że przypomina Ziemię, ale jej kontynenty nazywają się nieco inaczej, tutaj Azja to Aisia, Afryka to Afreeka a Europa jest Eyropą. Wiemy, że ludzkość na niej przeżywała kilka cykli egzystencji i pierwszy zaczął się jakoś 40 000 lat przed akcją powieści. Nie stwierdzono dokładnie ile trwał każdy z cykli, ale wiadomo, że były trzy i wyglądało to analogicznie jak i u nas: zaczęło się od człowieka posługującego się prymitywnymi narzędziami aż do czasów współczesnych z zaawansowanymi technologiami.

Pierwszy cykl był wspaniały, ale pełen wojen i ograniczeń przez braki technologiczne. Drugi zaś nie znał tych ograniczeń i był pełen cudów. Każdy człowiek mógł żyć setki lat, można było wymieniać organy (oczy, nerki, serce), powietrze było czyste, brak głodu, brak wojen, stworzono maszyny na kształt ludzi, które wykonywały prace za nich. Ludzkość osiągnęła najwyższy poziom egzystencji i była szczęśliwa. Ale jak zwykle w końcu przyszedł moment, że było im za mało. Musieli wybrać się w kosmos, gdzie spotkali i poznali obcych, których przewyższali klasą i zrobili coś, co bardzo nie spodobało się obcym, a przez co ci postanowili zaatakować Ziemię w przyszłości. Na dodatek na samej Ziemi ludzie zaczęli  się jeszcze angażować w działania matki natury próbując zmienić klimat, co przyniosło katastrofalne skutki, bo połączyły się przez to oceany, zatonęły kontynenty i zginęło przez to miliony ludzi. Ludzkość upadła i to bardzo dotkliwie. Teraz ich egzystencja funkcjonuje na zgliszczach i to pod kontrolą innej cywilizacji, którą kiedyś kontrolowali. 

Właściwa akcja książki dzieje się na tym świecie w trzecim cyklu. Poznajemy głównego bohatera Strażnika i jego dwójkę towarzyszy: Avluelę, która jest Lataczem (niezwykle piękną istotą ze skrzydłami, których może używać jedynie w nocy) i Gormona (partacza i odmieńca, który jest pogardzany przez wszystkich). Wędrują do zrujnowanego miasta Roum, jednej z wizytówek upadłych cywilizacji, gdzie chcą się zakwaterować, zjeść i nająć do pracy. Nie przebywają tam jednak zbyt długo, bo nadchodzi moment, kiedy obca cywilizacja postanowiła wypełnić swoją groźbę i zaatakowała Ziemię. Rolą Strażnika było poinformować wszystkich o tym ataku i wszcząć odpowiedni alarm, ale i tak na obronę jest już za późno. Trója bohaterów zostaje rozdzielona a czytelnikowi pozostaje towarzyszyć w dalszej wędrówce Strażnikowi, który przemierza ten zrujnowany świat wędrując od miasta do miasta, w towarzystwie innych osób w poszukiwaniu wiedzy dającej możliwość odkupienia błędów ludzkości i uzyskania zdolności do podniesienia poziomu tej nędznej egzystencji.

Książka Silverberga jest niewielkich rozmiarów, ale mimo to bardzo złożona i treściwa. Widać to po przytoczonej przeze mnie fabule. Opisanie świata w recenzji jest moim zdaniem konieczne, aby nakreślić ogólny sens tej historii, bo na okładce fabuła została przedstawiona przez wydawcę bardzo lakonicznie i niewiele mówi, a poza tym może wywoływać błędne odczucia. Cały świat poznajemy dzięki głównemu bohaterowi, który jest podróżnikiem. Jego imienia nie znamy. Wiemy tylko, że jest Strażnikiem i jego rola sprowadza się do wszczęcia alarmu w przypadku ataku pozaziemskiej formy życia. Strażnika poznajemy jako starca, który idzie przez życie bez większych emocji, ale po ataku obcych - co wprowadziło ludzkość w trzeci cykl - jego rola się zmienia i on sam też się zmienia. Zakochał się w niezwykłej kobiecie, przeżywa wewnętrzną przemianę. Cała historia zawarta w powieści ukazuje proces jego (i w zasadzie całej ludności) nauki moralności i wiążące się z tym poszukiwanie odkupienia winy i odnowienia duszy. 

Ludzkość w swej pysze, arogancji i zuchwałości doprowadziła do dotkliwego upadku i pohańbienia całej swojej cywilizacji. Do upadku tak wielkiego, że niżej się już nie da, bo sięgnęli dna. Zniknęły technologie (chociaż nie w pełni, bo kilka zaawansowanych dalej jest, ale niewiele), zmienił się klimat, zmieniły się kontynenty, na nowo pojawiły się wszelkie ograniczenia nie sprzyjające swobodnej egzystencji. Na dodatek jeszcze ten atak obcych, którzy spełnili swoją groźbę. Warto jednak zaznaczyć, że udział pozaziemskiej cywilizacji jest tutaj całkiem inny, niż w pozostałych książkach.Nie uświadczy się tutaj za bardzo toczonych z nimi walk, super technologii i przybliżenia ich egzystencji. No przynajmniej nie w takim wymiarze jak to miało miejsce w innych książkach. Nie będę pisał nic więcej, żeby nie zdradzić za wiele, ale bardzo podobał mi się pomysł z obcymi w tej historii. Całościowo książka prezentuje się naprawdę ciekawie i ujmująco. Czyta się z największą uwagą i zainteresowaniem, i nie sposób przewidzieć do czego ostatecznie doprowadzi.

Skrzydła nocy to powieść droga, która w kunsztowny sposób łączy ciekawą kreację przyszłego świata i historię upadku człowieka z nauką moralności i poszukiwaniem odkupienia, a całość wieńczy wiarygodny bohater, który daje nadzieję, że uda się odkupić winy i dotkliwe błędy ludzkości.


Za książkę dziękuję serdecznie  Wydawnictwu Mag!
 

12 komentarzy:

  1. Nieco inaczej widzę spojrzałem na tę książkę, więcej opisałeś, ale fajnie to wyszło :) Szkoda, że ta książka jest taka cienka, bo chciałoby się przeczytać jeszcze więcej... Mam nadzieję, że Silverberg pojawi się jeszcze w Artefaktach, ponieważ polubiłem jego styl pisania i z chęcią przeczytałbym coś jeszcze jego autorstwa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ten opis na okładce naprawdę mało jasny. Ja to się obawiałem, że to będzie filozofia high level,sporo teoretyzowania, rozmyślania itp. A tymczasem jest taki aspekt filozoficzny zawarty, ale subtelnie, nie nachalnie. Ale też mam nadzieję, że pojawi się więcej Silverberga, bo mi się ta książka spodobała bardzo. W sumie, gdyby nie słabszy środek to ocena byłaby wyższa. I tych stron - zdecydowanie za mało.

      Usuń
    2. Zgadzam się, że opis jest niejasny. Niewiele mówi o samej fabule, ale z drugiej strony opisać dobrze o czym jest to książka, to by musieli zawrzeć przynajmniej jeden Twój długi akapit :)
      Też liczę, że Silverberg pojawi się jeszcze w Artefaktach :)

      Usuń
    3. Czasem tak wydawcy robią, zamieszczają też nawet jednostronne fragmenty na okładce. No ale to tam nieważne. Jak ktoś chce przeczytać to przeczyta. A jak zerknie na moją recę i to go przekona i przeczyta to świetnie. :)

      Usuń
  2. Coś czuję, że ta powieść mi się spodoba. Na szczęście ją mam☺

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja o ja o ja, świetnie się zapowiada! Mam nadzieję, że niedługo będę mieć okazję po nia sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy się, że reckę odpierniczyłem JAK TA LALA. Dzięki. :D

      Usuń
  4. Zapomniałeś o "Galaktyce Gutenberga" i "Antologii Polskiej Fantastyki" we wstępie.

    OdpowiedzUsuń
  5. A gdzie tam. Galaktyka ma tylko pojedyncze wzloty, jak Wells a antologii nie cierpię, jeszcze tym bardziej polskiej. Polska fantastyka to Dukaj, Wegner, Sapkowski i ...długo, długo nic, a potem jest Grzędowicz (całkiem dobry) i inni, których nie znam i szybko nie poznam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli pomijasz Lema, Zajdla, Borunia, Trepkę, Oramusa, Peteckiego, Parowskiego i dziesiątki innych pisarzy, którzy takiego Wegnera czy Grzędowicza zjadają pomysłami, erudycją i warsztatem.

    No ale Solaris raczej nie wysyła darmowych egzemplarzy recenzenckich, a to dla wielu blogerów jest często decydujący czynnik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, zapomniałem Lema, ale mnie jego literatura nie zachwyciła - chociaż może się to zmieni. Bardziej podoba mi się Dukaj. Resztę - dziesiątków - pisarzy nie czytałem, bo nie przepadam za polską fantastyką i nie mam na nią czasu.

      Hehehe, widzę, że wykorzystujesz najbardziej prostacką formę obrony swoich racji, atak w gusta i status (czytaj przywileje) drugiej osoby. Oczywiście nie widzisz tu obiektywizmu, tylko darmowe egzemplarze od wydawnictwa. Nie ma w tym wypadku sensu nawet wchodzić z Tobą w dialog, bo już widzę, że zrobi się niemiło, a ja nie lubię rozmawiać z kimś, kto nie szanuje mojego zdania. Ja potrafi przyjąć, że dla Ciebie liczą się wspomniane serie. Jak Ty nie potrafisz, że dla mnie liczą się moje to poprzestań na ostatnim poście. ;)

      Usuń