poniedziałek, 6 kwietnia 2015

MARSJANIN - Andy Weir [recenzja]

Wydawnictwo: Akurat
Tytuł oryginału: The Martian
Liczba stron: 382
Gatunek: Science fiction, hard science fiction, thriller
Moja ocena: 6/6








Statkiem kosmiczny 'Hermes' została wysłana na Marsa załoga sześciu astronautów z podjęciem się misji Ares 3, polegającej na eksploracji planety w przeciągu 31 soli (dni). Na miejscu, szóstego dnia, okazało się, że szaleją tam gwałtowne burze piaskowe, które powodują, że zachodzi ryzyko uszkodzenia MAV-a (statku, który znajduje się na Marsie, dzięki któremu można dostać się z powrotem na statek kosmiczny Hermes i zawrócić na Ziemię). Głównodowodzący zarządzili przerwanie misji i ewakuowanie się załogi z Haba (stacji na Marsie, w której załoga mieszkała) do MAV-a, a następnie na Hermes. Przeprawa z Haba do MAV-a była ryzykowna, bo w trakcie burzy piaskowej coś mogło doprowadzić do jej niepowodzenia. I doprowadziło. Na MAV-a  dostało się pięć osób, poza Markiem Watney'em, który podczas przeprawy dostał odłamkiem anteny, który odrzucił go daleko od statku, przebijając skafander, mocno raniąc i pozbawiając go przytomności. Zszokowana załoga nie umiała uwierzyć w to, co się stało, i po krótkich poszukiwaniach, z wielkim trudem postanowiła wystartować bez niego, przekonana, że Mark nie żyje.

Markowi Watney'owi nie dane jedna było umrzeć w ten sposób. Budzi się po kilku godzinach, dochodzi do siebie i  do tego, co się stało. Jest w piekielnie ciężkiej sytuacji. Utknął na Marsie. Nie może się w żaden sposób połączyć z Hermesem, ani z Ziemią. Wszyscy myślą, że on nie żyje. Hab może przetrwać po przeprogramowaniu go do misji Ares 3 tylko 31 dni. Jeśli oksygenator (urządzenie przemieniające dwutlenek węgla w czysty tlen) zepsuje się to się udusi. Jeśli maszyna odzyskująca wodę się zepsuje to umrze z pragnienia. Jeśli dojdzie do rozhermetyzowania Habu to może nastąpić eksplozja. A jeśli nie dojdzie do żadnej z tych rzeczy to prędzej czy później zabraknie mu jedzenia i umrze z głodu. Od tej chwili zaczyna się walka o przetrwanie i to walka, którą Mark musi toczyć sam w pojedynkę, na nieznanej mu planecie.

Dalsze losy głównego bohatera poznajemy za sprawą dziennika pokładowego, który ten prowadzi od 6 sola, czyli od czasu przebudzenia się. Mark Watney nie poddaje się i za wszelką cenę próbuje przeżyć kolejne dni w ekstremalnych warunkach. Nie przychodzi mu to łatwo, ale umiejętności jakie posiada (jest botanikiem i mechanikiem) wykorzystuje w pełnym wymiarze i potrafi sobie dzięki temu poradzić w wielu sytuacjach. Jego największym wrogiem są ograniczone zasoby, których nie sposób wszystkich odnowić, i czas, który nieubłaganie przybliża go do ich wyczerpania, i nieuchronnej śmierci. Ale Mark będzie szukał sposobów, aby do tego nie doprowadzić i możecie być pewni, że śmierć nie będzie miała z nim łatwo. ;)

Pierwsze co mi się rzuca na myśl, jeśli pomyślę o plusach tej książki, to zdecydowanie narracja. Pierwszoosobowa, prowadzona w formie dziennika sprawia wrażenie, że bohater faktycznie zwraca się w naszą stronę, opisując każdy swój dzień i trudy, z którymi się zmaga, i próbuje nam wszystko objaśnić, z czym się zmaga i co robi. A robi naprawdę wiele. Mark Watney to nie jest byle jaki bohater. I tu kolejny plus. To bardzo sprytny, utalentowany, pełen werwy, uparty, niezłomny i, przede wszystkim, mega inteligentny gość, o świetnym humorze, który zadziwi i rozbawi nie jednego z czytelników. Jak dla mnie jest to połączenie MacGyvera z Gearem Bryllsem, doprawione cholernie dobrym poczuciem humoru. Autorowi udało się stworzyć naprawdę świetnego protagonistę, któremu się kibicuje z zapartym tchem i trzyma kciuki za jego powodzenie. 

Sporo jest tutaj też nauki (fizyka, chemia, biologia, informatyka, matematyka, geologia), która przewija się właściwie przez całą książkę. Ale obcowanie z nią bynajmniej nie jest uciążliwe. I mamy kolejny plus. Główny bohater i postaci drugoplanowe wszystko jasno i konkretnie wyjaśniają, więc nie trzeba wiele wysiłku, żeby zrozumieć, o co dokładnie w danym momencie chodzi. Wystarczy tylko nieco uważniej czytać i zrozumienie przychodzi z łatwością.  Dla mnie osobiście ta warstwa naukowa i bohater, który wszystko jasno opisuje, to elementy czyniące z tej książki cholernie realną i przez to szalenie wciągającą. I nie widzę tu minusów. Od sięgnięcia po Marsjanina i przeczytania pierwszym kilku stron czytelnikowi udziela się narastające napięcie i goniący głównego bohatera czas, które sprawiają, że książkę się dosłownie chłonie, bo tak bardzo się kibicuje Markowi i oczekuje kolejnych wydarzeń.

Marsjanin został napisany przez mało znanego autora, który początkowo publikował tę książkę za darmo, a potem przez self-publishing. Jednak narastające zainteresowanie fanów sprawiło, że książka została wydana w tradycyjny sposób i zrobiło się o niej tak głośno, że dotarła do Ridley'a Scotta, który podjął się jej ekranizacji. Marsjanin ma się pojawić na ekranach kin w tym roku i bez wątpienia będzie to jedna z najbardziej wyczekiwanych produkcji tego roku.  Zanim się jednak pojawi serdecznie polecam Wam sięgnąć wcześniej po książkę, bo jest to świetne połączenie fantastyki naukowej z dreszczowcem, które zapewniają mnóstwo emocji i rozrywki na najwyższym poziomie. Polecam cholernie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz