Cykl: Samotny Krzyżowiec (tom: 1)
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
ISBN: 978-83-64185-55-7
Liczba stron: 368
Gatunek: Powieść historyczna, fantasy
Moja ocena: 4+/6
"Czarny Rycerz i jego przeznaczenie"
Powieści historyczne to
książki, po które zawsze bardzo chętnie sięgam, podobnie jak i po
fantasy. Oba z tych gatunków w równym stopniu mocno oddziałują na
eskapizm, dzięki czemu czytelnik może oderwać się od rzeczywistości,
zapominając o problemach codziennych i delektując się lekturą.
Wystarczyło więc podsunąć mi tylko "Miecz Salomona" pod nos i nikt nie
musiał namawiać, bo czytanie ruszyło z kopyta.
Książka, zanim zacznie się właściwa jej akcja, wprowadza nas dwoma
prologami. W jednym dowiadujemy się, że Salomon, Pan Izraela, nakazuje
swojemu kowalowi wykucie miecza ze specjalnie pozyskanego po upadku z
nieba kamienia, który miał się okazać wyjątkową bronią przeznaczoną
tylko jednemu Panu. W drugim natomiast przenosimy się do Jerozolimy do
roku 1120, gdzie za sprawą Hugo de Payensa powstaje Zakon Rycerzy
Chrystusa, później znany jako Templariusze, który ma walczyć w imię
wiary wykazując śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Po tym wstępie
jesteśmy już przeniesieni do roku 1187, kiedy na dobre rozpoczyna się
akcja tej książki.
Wojska krzyżowców na czele z głównym bohaterem Rolandem De Motferratem,
zwanym Czarnym Rycerzem, ponoszą druzgocącą porażkę z Sułtanem Saladynem
na wzgórzach Hittynu. I nie jest to jedyna porażka jaką ponoszą, bo
Saladyn posiada ogromną armię i dzięki niej i własnemu sprytowi zdobywa
większość ziem Jerozolimy. Żeby zapobiec całkowitemu upadkowi Królestwa
wielki mistrz templariuszy wysyła Rolanda z sekretną misją do Starca z
Gór, wodza asasynów, zabójców, którzy nie cofną się przed niczym, jeśli
otrzymają zlecenie likwidacji namierzonego celu. Czy zaprawiony w bojach
i niezwyciężony Roland de Monferrat zdoła wypełnić misję i tym samym
przyczyni się do ochrony Królestwa? Czy ma coś z tym wspólnego sekretna
broń wykuta setki lat temu? A może coś innego ocali Jerozolimę?
Książka po przeczytaniu okazuje się być połączeniem faktów historycznych
z fikcją literacką, o czym nas zresztą informuje sam autor w nocie
historycznej umieszczonej na jej końcu. Większość postaci i wydarzeń
występujących w "Mieczu Salomona" miała faktycznie miejsce w przeszłości
i stanowi kanwę do historii fikcyjnej, której bohaterem jest Roland
doświadczający swoich przygód. Jak na debiut literacki książka jest
zaskakująco dobra i świetnie się ją czyta. Mamy pełnokrwistego głównego
bohatera, szereg plastycznie opisanych bitew i ciekawych przygód, oraz
interesującą historię, którą chce się poznać. Zawsze bardzo lubię, jeśli
w książkach pojawiają się wszelkiego rodzaju mapki, które pozwalają
śledzić drogę jaką podąża bohater i wszelkiego rodzaju ozdobniki w
postaci obrazków i ilustracji, które w tej książce występują. Do tego
autor często zamieszcza cytaty z Biblii i Koranu, które są niejako
dewizą postępowania niektórych postaci.
"Miecz Salomona" nie jest pozbawiony wad, ale zważywszy na to, że są to
minusy niewielkie i to debiutującego autora, można spokojnie przymknąć
na nie oko i ewentualnie wytknąć je sięgając po kolejne tomy cyklu,
który nosi nazwę "Samotny Krzyżowiec", jeśli Marek Orłowski się nie
poprawi. Na tę chwilę jest to dla mnie bardzo fajna książka, którą
przyjemnie było mi czytać, a nazwa głównego bohatera, czarnego rycerza
Rolanda, będzie się od tej pory kojarzyć również z nazwiskiem
Orłowskiego, bo dotychczas kojarzyła się tylko z Stephenem Kingiem i
jego rewolwerowcem Rolandem, który podążał do Mrocznej Wieży. :)
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz