środa, 17 listopada 2021

OPOWIEŚCI O BAUCHELAINIE I KORBALU BROACHU, TOM: 2 - Steven Erikson [opinia]

Tytuł oryginału: The Tales of Bauchelain and Korbal Broach: 4-6
Cykl: Opowieści o Bauchelainie i Korbalu Broachu, tom 1; Malazańska Księga Poległych
Wydawnictwo: Mag
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Liczba stron: 223
Gatunek: Fantasy, high fantasy
Moja ocena: 3+/6





"Opowieści o Bauchelainie i Korbalu Broachu, tom: 1" to cieniutka książka licząca sobie zaledwie dwieście dwadzieścia trzy strony, na które składają się trzy opowiadania rozpisane mniej więcej po równo liczbą stron. Wszystkie dotyczą trzech głównych bohaterów: czarodziejów i nekromantów Bauchelaina i Korbala Broacha, oraz ich lokaja, Emancipora Reesa. Jeśli ktoś kojarzy monumentalny cykl "Malazańska Księga Poległych" to te opowiadania dotyczą właśnie tego świata i tychże postaci. Jest to po prostu jakby odskocznia autora od głównego cyklu, ażeby napisać osobne historie kilku wspomnianych bohaterów.

Osobiście sięgnąłem po tę książkę z wielkim apetytem, bo kilka lat temu przeczytałem całą "Malazańską...", którą byłem zachwycony i do dzisiaj zachwycony jestem nadal. Najbardziej monumentalne dzieło pod każdym względem, spośród wszystkich, które przeczytałem. Pełno zachwytów, ochów i achów. I jasne było, że muszą być historie poboczne. Mimo że Bauchelain, Broach i Rees to nie były postaci, które zaliczałem do ulubionych i wyczekiwałem ich momentów w "MKP' to jednak no nie mogłem pominąć osobnego wątku z ich udziałem poza "MKP". Niemniej jednak jestem bardzo zawiedziony, bo wszystkie te trzy opowiadania czytało mi się bardzo opornie i bez jakiegoś większego poruszenia, nawet większej interakcji.

Plusem niewątpliwie są (anty)bohaterowie, którzy nie są dobrymi czarodziejami, tylko okrutnymi magami i nekromantami, którzy sieją wokół siebie pełno zamętu i nieprawdopodobnych sytuacji, doprowadzając niejednego człowieka do zguby. Sam lokaj, 70-etni Rees, też nie należy raczej z góry do tych pozytywnych, bo ciąży mu pełno uzależnień i no, chadzając z dwoma takimi zakapiorami człowiek raczej nie może być szlachetnym. Ale mniejsza o to. Fajne przy tym, że teksty z ich udziałem doprawione są humorystycznymi i sarkastycznymi wtrętami, co pewno niejednemu czytelnikowi się spodoba. Szkoda tylko, że mnie to jakoś tak wszystko nie potrafiło zachwycić. Ciekawi mnie, czy to jakieś wypalenie, czy po prostu Erikson nie potrafi pisać tak zajmujących opowiadań, jak powieści? Przede mną jeszcze drugi tom z udziałem tej trójki bohaterów. Może tym razem będzie lepie....

W każdym razie powiem tak. Jeśli czytelniku sięgnąłeś po "Opowieści" przed "Malazańską..." i Ci się spodobały, to wiedz, że możesz w ciemno iść w zaparte i kupić od razu te 10 tomów, które po tych średniawych opowiadaniach na pewno Cię zachwycą. Jeśli zaś te krótkie treści nie poruszyły Cię podobnie jak mnie i poddajesz w wątpliwość sięgnięcie po "Malazańską..." to zdecydowanie odradzam te niedobre myśli i doradzam zakup/pożyczenie pierwszych dwóch tomów, bo są zdecydowanie wyższych lotów i jeśli przypadną do gustu, to do kolejnych części ja już nie będę musiał namawiać. ;)

2 komentarze:

  1. Ja zdecydowanie zaliczam się do fanów "Malazańskiej...", więc chyba powinnam rozważyć zakup, choć nieco niepokoi mnie ten brak umiejętności pisania opowiadań, który do końca mnie jednak nie dziwi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwi, bo też jesteś podobnego zdania co ja, że mało który autor potrafi równie dobrze pisać powieści, jak i opowiadania? Czy zetknęłaś się już wcześniej z krótką formą SE?

      Pewnie znacznie lepiej by się to czytało, gdyby te opowiadania poszły od razu po MKP do przeczytania. Ale tak nie było. Nie mniej myślę, że drugi tom może być lepszy, bo opowiadania są obszerniejsze.

      Usuń