"Martwi prawdę Ci powiedzą"
Stephen King przyzwyczaił już dawno swoich czytelników, że jego książki pojawiają się co roku, średnio dwa razy - w pierwszym i drugim półroczu. Przyzwyczaił też, że jego powieści liczą sobie średnio pięćset-sześćset stron i naszpikowanego są elementami horroru. Od jakiegoś czasu zaś zdaje się chyba przyzwyczajać nas do coraz częstszego pojawiania się kryminałów w jego wykonaniu, bo w ostatniej dekadzie były już cztery powieści i kilka opowiadań.
Właściwie to zaczęło się w 2005 roku, kiedy nowo powstałe wydawnictwo Hard Case Crime zdecydowało się wydawać pulpowe kryminały w stylu lat 40. i 50. ubiegłego stulecia, przyozdabiając przy tym takie książki specjalnie wzorowanymi na tamtym okresie okładkami. Zwrócili się oczywiście do Kinga z prośbą o napisanie powieści w tym stylu, co miało być jednorazowym przypadkiem. Ale po napisanym wtedy "Colorado Kidzie" powstało jeszcze "Joyland", a kilka dni temu premierowe Później okazało się być trzecim takim przypadkiem. I w mojej opinii wypada najlepiej z nich wszystkich.
Najnowsza powieść mistrza horroru przedstawia losy 22-letniego Jamiego Conklina, który opowiada swoją historię dziejącą się na przestrzeni kilkunastu lat. Wszystko zaczęło się kiedy miał sześć lat i po raz pierwszy zobaczył martwego człowieka i stojące obok niego widmo, które wyglądało tak samo jak on. Potem zmarła sąsiadka udzieliła mu wskazówek jak odnaleźć pewne kosztowności, których szukał jej pogrążony w żałobie mąż. Jamie szybko zorientował się, że ma niespodziewany dar widzenia umarłych zaraz po śmierci i może z nimi swobodnie rozmawiać. Jakoś udaje mu się z tym żyć, chociaż nieraz jest przerażony widokiem widm umarłych, bo czasem może uzyskać od nich cenne informacje.
Życie Jamiego jednak zaczyna się komplikować, kiedy na prośbę przyjaciółki mamy, która jest policjantką, postanawia pomóc jej w rozwiązaniu pewnej naglącej sprawy. Kenneth Therriault sterroryzował społeczeństwo amerykańskie podkładając ładunki wybuchowe, które pozbawiły życia wielu niewinnych ludzi. Policjantom udało się dopaść i zlikwidować zbrodniarza, ale ten miał jeszcze dla nich na koniec niemiłą niespodziankę w postaci największej dotąd bomby, którą zdążył podłożyć zanim zginął. Jamie będzie musiał stanąć twarzą w twarz z martwym, który za życia był potworem. I chociaż martwi nie potrafią kłamać, więc widmo Therriaulta szybko zdradza Jamiemu miejsce pobytu bomby, którą policjanci szybko odnajdują i rozbrajają, to jednak dla młodego bohatera te spotkanie z potworem będzie miało bardzo negatywne konsekwencje, które prędko go dopadną.
Później zostało zbudowane na gatunkowych elementach kryminału i horroru i przedstawione jest w nie dla każdego strawnej pierwszoosobowej narracji w czasie przeszłym. 22-letni Jamie przedstawia swoją historię opowiadając nam wszystko, co przydarzyło mu się od tego momentu, kiedy miał sześć lat, i muszę przyznać, że bardzo szybko zyskuje sobie przychylność czytelnika, z którym ten łatwo może się zżyć i bez problemu polubić. Właściwie to wiele jest dobrych rzeczy, które pozytywnie wpływają na tę książkę, co powoduje, że czyta się lekko, miło i z zaangażowaniem.
King bardzo fajnie przede wszystkim przedstawił relację matki z synem. Matki samotnie wychowującej dziecko, która po ciężkich dla nich czasach potrafiła wyjść na prostą i jako agentka literacka świetnie daje sobie radę. Jako matka też, chociaż stosuje niecodzienną metodę wychowawczą zwracania się całkowicie szczerze i otwarcie do Jamiego, z którym ta relacja właściwie bardziej wygląda jak koleżanki z kolegą, ale bynajmniej nie ma tutaj żadnych patologicznych zachowań. Właściwie to podczas lektury ani razu nie daje się odczuć, że taka relacja jest co najmniej wątpliwa w swojej prawidłowości, bo matka jednak w dalszym ciągu jest zawsze matką i przejawia odpowiednie reakcje opiekuńczo-wychowawcze.
Mistrz horroru zdążył też przyzwyczaić (kolejna stała w jego wykonaniu) do licznych nawiązań popkulturowych, także swoich książek. I nie inaczej jest tutaj. Mocno rozbrzmiewają echa jego książek, czasem nawet bezpośrednio nawiązując - w stylu, że np. to i tamto działo się akurat w więzieniu Shawshank. Jest oczywiście puszczenie oczka do fanów "Mrocznej Wieży" (szukajcie 19-nastki, a znajdziecie!). Ale najwięcej czuć tutaj świetnego "To". Właściwie to gdyby tak postawić obie te książki obok siebie, to znajdziemy wiele elementów wspólnych - dzieciństwo, historia młodego bohatera przedstawiona z perspektywy już dorosłego, elementy nadprzyrodzone, pewien rytuał. Myślę, że wielu fanom się to spodoba. Zwłaszcza, że finał nie jest zepsuty, jak to nieraz u mistrzunia się zdarzało. I przede wszystkim czuć, że losy Jamiego mogą się jeszcze potoczyć dalej w jakiejś innej powieści, w której wystąpi. Właściwie to nie wyobrażam sobie znając Kinga, aby ten nie zechciał znowu skorzystać z chłopaka, który posiada nadprzyrodzone umiejętności widzenia i porozumiewania się ze zmarłymi. Byłoby to nie w jego stylu.
Później to lektura, którą właściwie od samego początku czytało mi się przyjemnie i z rosnącym zainteresowaniem, co też takiego będzie dalej, więc miałem wielkie nadzieje, że stary dobry King powrócił. I właściwie można powiedzieć po zakończeniu, że tak właśnie jest, stary dobry King powrócił, tylko w mocno uszczuplonym formacie, bo książka liczy sobie raptem trzysta osiemdziesiąt stron i jest do przeczytania w jakieś trzy-cztery godzinki. Myślę jednak, że fani mistrza nie będą zawiedzeni, bo zawsze licząc na dobrą i angażującą historię w jego wykonaniu, taką właśnie teraz dostaną, a poza tym mają zapewne gdzieś z tyłu głowy, że to przecież nie ostatnia jego książka, która pojawi się jeszcze w tym roku. ;)
Dawno już nie czytałam nic Kinga. "Później" podoba mi się, na pewno kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńJak tak można dawno nie czytać Kinga? :P A jesteś fanką czy tak od czasu do czasu po prostu sięgasz? :)
UsuńTwórczość autora wciąż przede mną ;)
OdpowiedzUsuńMuszę się zapoznać. Tęsknię za starą werwą Kinga. I czekam na jakiś świeży pomysł bo nawiedzone dzieciaki, wyszczekane dzieciaki, banda zaprzyjaźnionych dzieciaków itp, itd, po latach może zacząć nużyć :D Ale te słynne ,,mrugnięcia" uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńHehehe, tylko tutaj znowu jest dzieciak, ale bardzo dający się lubić. Fajny humor, dojrzałość, ciekawie poprowadzona fabuła.
UsuńAno wiem. Cóż zrobić, biorę co King daje ;)
UsuńZnaczy się psychofanka jak ja, że przeczyta wszystko co wyda, nawet jak na papierze toaletowym? :P
UsuńPewnych rzeczy nie da się ukryć :D
UsuńBO i nie wstyd się z nimi kryć. :)
Usuń