środa, 30 grudnia 2020

BASTION - Stephen King [opinia]

Tytuł oryginału: The Stand
Wydawnictwo: Albatros
Tłumaczenie: Robert Lipski
Liczba stron: 1085
Gatunek: Postapokalipsa, science fiction, dark fantasy, horror
Moja ocena: 5+/6








Supernowoczesna broń biologiczna, grypa nazywana Kapitanem Tripsem, wydostaje się z laboratorium Ministerstwa Obrony i niesie spustoszenie na całym świecie, niszcząc 99,4% całej ludzkiej populacji. Przy życiu pozostają nieliczni, którzy zaczynają mieć dziwne senne wizje. Jedni z nich śnią o przyjaznej 108-letniej czarnej kobiecie znanej jako 'matka Abagail', która zaprasza ich do siebie w Hemingford Home w Nebrasce. Drudzy śnią o mrocznym i przerażającym człowieku znanym pod nazwą Randall Flagg, który przebywa w Las Vegas. Każdy musi wybrać swoją własną drogę i zdecydować czy woli udać się do Wolnej Strefy i opowiedzieć po stronie dobra, czy woli totalitarne społeczeństwo złożone z psychopatów i kryminalistów, którzy robią co chcą. Jedno jest jednak pewne i nieuniknione: dojdzie do konfrontacji jednych z drugimi.

"Bastion" to jedna z moich ulubionych książek Kinga, którą zdecydowałem sobie odświeżyć ponownie po jedenastu latach, kiedy to po raz pierwszy ją czytałem. W tamtym czasie wywarła na mnie wielkie wrażenie: treścią i jej obszernością, postaciami, klimatem, stylem, ogólnie wszystkim. Mistrz grozy znany z obszernych powieści liczących średnio 500-600 stron posunął się znacznie dalej i onieśmiela swym ponad 1100-stronicowym kolosem, który uważany jest za jego opus magnum (chociaż chyba bardziej jest nim monumentalny cykl 'Mroczna Wieża'). Jednak ta zdecydowanie najdłuższa z książek Stephena nie nużyła mnie ani przez chwilę zarówno wtedy, jak i dzisiaj, mimo że sporo jej treści pamiętałem do dziś. I słusznie zrobiłem sięgając po nią ponownie, bo pokochałem ją jeszcze bardziej.

King zainspirowany Tolkienem starał się stworzyć epos w stylu (i hołdzie) "Władcy Pierścieni" o walce dobra ze złem, ale we współczesnych czasach. Pomysł ten porzucił z uwagi na zbyt liczne grono postaci i innych elementów tworzących najważniejsze dzieło angielskiego profesora. Zdecydował napisać coś innego, ale równie - albo porównywalnie - wielkiego. I zarąbiście dobrze mu to wyszło. Niewiele jest w tej książce elementów, które mógłbym mu wytknąć. Właściwie to jest tylko jeden i dotyczy ostatecznej konfrontacji, która moim zdaniem była zbyt prosta i zbyt szybko się to wszystko odbyło. I pamiętam, że za pierwszym razem też dokładnie to mi się nie podobało. Cała reszta to była uczta. Świetne kreacje postaci (przede wszystkim Randall Flagg, który na przestrzeni lat stał się legendarny i pojawiał się w innych książkach Kinga pod różnymi przybranymi nazwami), super postapokaliptyczny, mroczny i przytłaczający klimat, kilka bardzo emocjonujących scen, dialogi, tło, cały pomysł na fabułę od początku do końca. 

Kiedyś powieść uznawana za totalnie fikcyjną dzisiaj w dobie szalejącej pandemii pewnie już znacznie mniej, bo wiele łączy tę fikcyjną wizję Kinga z rzeczywistością, którą mamy dzisiaj na co dzień. Zresztą niedługo po pojawieniu się covida-19 Amerykanin był podejrzewany i wypytywany o przewidzenie tej pandemii. Niemniej jednak, nawet jeśli by nie patrzyć na te powiązania ze współczesnością (i wyciąć całkowicie kwestie fantastyczne), trzeba stwierdzić, że bardzo realna jest ta wizja mistrza grozy. To nie jest powieść, w której ludzkość jest zdziesiątkowana i ograniczona do minimum, ale z zachowaniem odpowiednich elementów potrzebnych do przetrwania, zwłaszcza personelu (tj. naukowców, techników, duchownych, inżynierów itp.), który na pewno pomoże przetrwać i odbudować się na nowo. Autor postanowił oddać realizm i nie pomijać w tej masakrze nikogo, bo czy lekarz, technik lub duchowny jest mniej narażony na chorobę od innych? Czy mają supermoce tylko dlatego, że posiadają konkretne umiejętności albo cechy? Nie. Oni nie muszą przetrwać, żeby ludzkość sobie poradziła i przetrwała. Normalni, zwykli ludzie muszą się postarać uratować samych siebie na przestrzeni najbliższych kilku dni, a nawet i godziny. A jeśli im się to uda, bo ktoś ma drobne umiejętności albo rozwinie w siebie jakieś nowe, co przyda się jemu i innym to potem mogą pomyśleć o miesiącach czy latach. 

To tylko jedna z kwestii, które oddają tę realność i działają na korzyść całej powieści. Niemniej jednak nie jedyna. Ale nie będę wypunktowywał zachwalając i podniecając się nad wszystkim, bo nie każdemu może przypaść to samo do gustu i się ze mną zgodzić, więc najlepiej po prostu sprawdzić to samemu. Dla mnie to była, jest i zawsze będzie ulubiona pozycja, po którą z pewnością jeszcze sięgnę, bo sentymentalizm jest ogromny.

"Bastion" to bez wątpienia jedna z najlepszych i najbardziej reprezentatywnych książek Stephena Kinga, która w pełni oddaje jego kunszt pisarski i wszystko to, za co pokochały go rzesze czytelników i pokocha kolejne tyle. Jeśli nie przeraża was szalejąca za oknem pandemia i okrutna wizja Amerykanina, która ma wiele z tym wspólnego, albo po prostu lubicie postapokaliptyczne klimaty utrzymane w mocno horrorowym stylu, to zdecydowanie warto poświęcić swój czas na zapoznanie się z tą świetną książką. 

13 komentarzy:

  1. Jeszcze nie czytałam tej książki Kinga, ale mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Narobiłeś mi apetytu na tę książkę. Niby nie boję się obszernych tomów i chętnie po nie sięgam, ale ponad tysiąc stron mnie nieco onieśmiela. Jednak King to King i w końcu zmierzę się z tym tytułem. Obym była tak samo zadowolona jak ty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że kompletnie nie czułem tego ogromu stron. King to wodolejarz znakomity. Fakt, czasem ma książki po 500 stron, które są przegadane za bardzo, ale w "Bastionie" ja nie miałem ani małego ułamka znużenia. Jedna rzecz mi się nie podobała, jedna akcja konkretnie, ale to tylko. Dla mnie świetna książka i jeśli lubisz postapo takie bardziej w stylu "Drogi" McCarthy'ego (też jak film), a nie Mad Maxa czy "Alei potępienia" Zelaznego, to Ci się spodoba. ;)

      Usuń
    2. Zgadzam się, że King może pisać, pisać, pisać, a człowiek i tak jest zaciekawiony tą pisaniną, nawet jeśli ciągnie się przez wiele stron. Mnie znużył tylko "Doktor sen", ale to pewnie dlatego, że jakoś ogólnie nie polubiłam się z tą książką (a film całkiem dobrze oceniam). Czytałam "Drogę", będąc w liceum, więc daaawno temu i z tego, co pamiętam to nie podobała mi się. Jednak teraz sądzę, że po prostu nie dojrzałam do takiej historii, nie wiedziałam też, czego się spodziewać, sięgając po nią i dlatego nie wywarła na mnie pozytywnego wrażenia. Zatem chętnie dam szansę "Bastionowi", a i do "Drogi" powinnam zrobić drugie podejście.

      Usuń
    3. Mnie z kolei "Historia Lisey", "Gra Geralda" i ostatnio "Instytut". nIe identyfikuj tej "Drogi" z "Bastionem" za bardzo. Po prostu ludzie na ogół jak im się powie postapo myślą o takim czymś w stylu Mad Maxa, a tymczasem w "Bastionie" i "Drodze" ten obraz postapo jest zupełnie inny. ;)

      Usuń
    4. Niedobrze, bo "Grę Geralda" mam w planach a "Instytut" dostałam w prezencie. Oby jednak te tytuły bardziej przypadły mi do gustu niż tobie. Spoko, rozumiem :) Myślałam, że jest więcej podobieństw między tymi dwoma tytułami. Właśnie lubię takie postapo, w którym bohaterowie przemierzają zrujnowany świat. Gdzie jest miejsce na refleksję i opisanie tego jak nasza cywilizacja popada w ruinę. Na pewno dam "Bastionowi" kredyt zaufania :)

      Usuń
    5. Może przypadną, kto wie. Z nich dwóch to chyba jednak "GG" lepsze, czytałem to dwa razy, "Instytutu" raczej nie zamierzam. ;)

      Usuń
  3. A ja jeszcze nie poznałam twórczośc autora!

    OdpowiedzUsuń
  4. Też będę musiała wrócić, ale może za jakiś czas. Póki co, w obecnej sytuacji, to trochę zbyt przerażająca lektura. Pamiętam, jak zaraz po jej skończeniu miałam schizy, gdy ktoś koło mnie kichał ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe,no, to teraz byś miała tym bardziej. :P Ciekaw jestem jak bardzo spier*** będzie ta serialowa ekranizacja. :D

      Usuń
    2. Chyba nie będę oglądać... boję się własnie chłamu :(

      Usuń
    3. A ja zobaczę, bo chętnie osądzę ten chłam potem na filmwebie. ;)

      Usuń