Tytuł oryginału: Burning Chrome
Cykl: Trylogia ciągu, tom: 1.1
Wydawnictwo: Mag
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Liczba stron: 217
Gatunek: Science fiction, hard science fiction, cyberpunk, space opera
Moja ocena: 3/6
"Gibsonowskie wizje świat przyszłości"
William Gibson to autor, który zyskał ogromną sławę, jako najważniejszy przedstawiciel, a nawet ojciec, nowej odmiany science fiction noszącej nazwę cyberpunk, gdzie przedstawia wizje świata przyszłości zdominowanego przez technologie (zwłaszcza technikę komputerową, internet i wirtualną rzeczywistość) na tle zdegenerowanych miast i społeczeństw. Wizje odważne, ciekawe i mocno poruszające szare komórki, które wręcz idealnie pasują do "Uczty Wyobraźni" i "Artefaktów", czyli fantastycznych serii wydawnictwa Mag, gdzie też proza Gibsona już się wcześniej znalazła. Jako jedna z pierwszych książek wydanych w ramach "Artefaktów" pojawiła się jego najpopularniejsza i obsypana prestiżowymi nagrodami "Trylogia Ciągu" (Neuromancer, Graf Zero i Mona Liza Turbo). Najnowsza pozycja wydana przez wydawnictwo w tej serii również dotyka tego samego uniwersum z trylogii i dzisiaj kilka słów właśnie o niej.
Wypalić chrom to zbiór opowiadań, który otwierają dwa wstępy. Pierwszy to przedmowa Bruce'a Sterlinga, gdzie autor definiuje gatunek science fiction i ogólnie przybliża prozę Gibsona i jego idee oraz wizje. Druga jest wprowadzeniem samego autora (zatytułowana 'Kod źródłowy'), gdzie opowiada on w skrócie skąd czerpał pomysły na powstanie pojedynczych składowych tego tomu. I oczywiście jako danie główne czeka 10 opowiadań jego autorstwa oparte na zaawansowanych technologiach, cybernetyce, biotechnice, sieciach komunikacyjnych i ciekawych, spójnych oraz wiarygodnych wizjach przyszłości. Cyberpunk łączy się tutaj nieraz z hard science fiction, momentami nawet w bardzo mocnej odsłonie, co potrafi wykrzywić mózg. Ale pojawiają się też teksty lżejsze w stylu space opery czy klasycznej fantastyki.
To co jednak bije z tekstów Gibsona to przede wszystkim zaawansowana technika i wysoki poziom warsztatu literackiego – w tym bardzo wyszukane frazy i zwroty - i oryginalne pomysły. Ale właśnie przez te słownictwo od początku była to dla mnie bardzo ciężkostrawna, a czasem nawet i odpychająca lektura. I bynajmniej nie chodzi mi tutaj o naukowe czy techniczne zwroty, a o takie górnolotne słówka, które w zasadzie nic nie dawały pozytywnego czytającemu, poza tym że pięknie brzmiały, bo przykrywały dosyć gęstą mgłą te wszystkie ciekawie wizje i pomysły, przez którą coraz mniej chciało mi się przedzierać, żeby je poznać.
Najlepszymi opowiadaniami są zdecydowanie te pisane w duetach z innymi autorami, czyli ze Sterlingiem, Shirley czy Swanwickiem. Nie wiem jak wyglądała współpraca pisarska autorów, ale dla mnie to wygląda jak gdyby Gibson rzucał pomysłem i 'udostępniał' swój warsztat technologiczno-naukowy, a drugi autor po prostu pisał logiczny i jak najbardziej zrozumiały utwór, bez zbędnego upiększania, które tylko dezorientuje odbiorcę. Bardzo fajnie przybliżył fabuły i idee poszczególnych utworów recenzent na stronie cyberpunk.net.pl, co w kilku przypadkach (zwłaszcza właśnie tych autorstwa samego Gibsona) były dla mnie całkiem pomocne w lepszym zrozumieniu, bo chociaż trochę twardej fantastyki mam za sobą, to jednak od tej gibsonowskiej (w połączeniu z dezorientującymi upiększaczami) co najmniej trzy razy odbiłem się jak od ściany.
Nie chcę wnikać w każde z tych opowiadań, bo napociłbym się z pół nocy, żeby zrozumiale przybliżyć wszystkie te teksty, a tak naprawdę nic nikomu to nie da, jeśli sam nie sięgnie i nie zderzy się z tak nietuzinkową prozą autora. Ale ogólnie rzecz biorąc cały zbiór to taka porządna dawka wiedzy o nowych technologiach, nauce, sztukach manipulacji ludzką świadomością, prawach i zasadach rządzących wielkimi korporacjami, przewidywaniu przyszłości i wydarzeń, które mogą nastąpić na naszej planecie za kilka lub kilkadziesiąt lat. Pojawiają się też surrealistyczne wizje, nawiązywanie do japońskiej kultury, tradycji i zwyczajów, ukazanie ciekawych technologicznych rozrywek oraz w dużej mierze przedstawianie ludzkich wad, zachowań, reakcji, rozumowania i ogólnie człowieczeństwa.
Wypalić chrom to ogólnie mówiąc proza ciężka i wymagająca skupienia, oraz nie zawsze jednoznaczna, ale bardzo oryginalna i w dużej mierze spełniająca oczekiwania, gdy szuka się ciekawych wizji świata przyszłości i technologiczno-naukowych rozwiązań. Szkoda tylko, że te wizje i pomysły często przyćmiewane są przez górnolotne frazesy i zwroty, które niewiele wnoszą, a często zniechęcają do dalszego czytania.
Trylogia ciągu:
1.1. Wypalić chrom
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Mag.
Moje oceny poszczególnych opowiadań:
OdpowiedzUsuń1.Johnny Mnemonic- 2
2.Kontinuum Gernsbacka - 2
3.Odłamki holograficznej róży - 2
4.Pasujący gatunek – 4 (z John Shirley)
5.Barbarzyńcy- 2+
6.Czerwona gwiazda, orbita zimowa – 4+ (z Bruce Sterling)
7.Hotel New Rose – 2
8.Zimowy targ – 3
9.Starcie – 4 (z Michael Swanwick)
10.Wypalić chrom – 3+
JEstem właśnie w połowie lektury :) Bardzo się cieszę, bo trochę bałam się tych opowiadań. Trylogia ciągu w ogóle mnie nie porwała, a tu mam przyjemną niespodziankę. Przy czym Johny Mnemonic mnie się akurat podobał znacznie bardziej niż Tobie ;)
UsuńJa się cieszę, że nie chwyciłem się za "Trylogię ciągu", bo tam stron jest 3-4 razy więcej i dostałbym kurwicy. Powieści są w podobnym stylu pisane czy jednak mniej uciążliwe takim 'upiększajączym bełkotem'? :/
UsuńW porównaniu z Trylogią ciągu, Wypalić chrom ma bardzo przystępny i prosty język ;)
UsuńNo to w takim razie BARDZO się cieszę, że po to nie sięgnąłem, i nie sięgnę. :D Ja nie mam problemu z naukowo-technologicznymi żargonami, bo sporo czytałem hard sf. Z kwiecistym językiem, jeśli porusza wraz z historią i się z fajnie komponuje, ale w tym przypadku to jest zbędny bełkot i jak przy tak krótkich tekstach mnie odpychało to nawet nie ma opcji, abym się szarpnął na coś bardziej opasłego.
UsuńNo właśnie Trylogia ciągu to jedyny Artefakt, który mi się nie podobał. Oby ostatni ;)
UsuńTo po co czytasz ten "Chrom" ?:P
UsuńBo mam w planach przecyztać wszystkie Artefakty :D Zresztą połowa opowiadań mi się podoba :D
UsuńTo tak z własnej chęci czy denerwują Cie numerki na grzbietach, które nie pozwalają pominąć żadnego tomu? :P
UsuńHaha, tu mnie masz, numerki miały swój wpływ :D
UsuńHahaha, oż Ty. Mówisz w głowie by ktoś za mocno wiercił, gdyby pominąć niektóre?:D
UsuńDokładnie :D Już mnie uwiera nr 5, bo nadal nieprzeczytany. Kolejnego bym nie zniosła :D
UsuńStrzelam z głowy, bo nie chce mi się zaglądać. Cordwainer?
UsuńMożesz obstawiać lotka :D PRawidłowo ;)
UsuńA te opowiadania mi się bardzo podobały. Coś w stylu 'Gibson light'. Ale znacznie bardziej mi się podobały.
UsuńMasz na myśli Cordwainera?
UsuńDokładnie tak.
UsuńNie lubię za bardzo ciężkich książek :/
OdpowiedzUsuńTo od tej odchodzić jak od rozżarzonego pieca. :P
UsuńHmm...miałam w planach tę książkę ale teraz się trochę wystraszyłam, że jednak nie ogarnę.
OdpowiedzUsuńJak myślisz o jakimś cyberpunku to sięgnij prędzej po tego Mievilla co ostatnio recenzowałem. ;)
UsuńA ja z kolei czasem lubię taką cięższą literaturę i właśnie Gibson chodzi za mną już od jakiegoś czasu. Myślę, że zaryzykuję, mimo że np. Artefakty budzą u mnie bardzo skrajne reakcje... Kusi już choćby fakt, że tłumaczy Cholewa - ależ ja uwielbiam styl tego gościa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewelina z Gry w Bibliotece
Czemu skrajne? Na coś słabego się natknęłaś?
UsuńA kysz...
OdpowiedzUsuńJa tę książkę dopiero "przywlekłam" do domu, a ten już przeczył. ;) :P
2 dni czytania, a jak ktoś ma więcej czasasu i/lub szybciej czyta to 1 wystarczy. Poza tym chciałem to szybko przeczytać, bo lepsze książki czekają. ;)
UsuńPopatrzyłam na reckę, popatrzyłam na komentarze i sobie te tomy Artefaktów odpuszczę.
OdpowiedzUsuńSilverberg, Brunner, Simmons, Tevis - na tym się najlepiej w pierwszej kolejności skupić, jak już wspominalem. :)
UsuńO Tepper i Prieście zapomniałeś :D
UsuńPriest akurat bardziej mi się w UW podoba, ale też oba te nazwiska też jak najbardziej. Tylko może nie w pierwszej kolejności. :)
UsuńPriesta mam, Tepper też jest w planach, a dzisiaj odbieram z księgarni Upadek Hyperiona :)
OdpowiedzUsuńI to jest prawidłowa reakcja. :)
UsuńDość surowo potraktowałeś tego Gibsona, trzeba go sprawdzić ;)
OdpowiedzUsuńTo fakt, ale mi się to po prostu źle czytało. I raczej nie prędko, o ile w ogóle, do Gibsona wrócę.
UsuńJa jego wielkim fanem też nie jestem ale nie podchodzę do Gibsona tak jednostronnie. I bardzo przypadł mi do gustu Peryferal.
UsuńJa miałem czytać Peryferal, ale odkładałem, i odkładałem. I może dobrze sie stało. :P
UsuńJestem fanem prozy Gibsona. Rozumiem Waszą niechęć do trylogii, ale opowiadania?
OdpowiedzUsuńGibsona trzeba czytać uważnie. "Ozdobniki", o których piszecie, czy sposób narracji,
który zmusza do ciągłej kontroli - to właśnie buduje klimat opisywanego świata.
Na szczęście Gibson nie zmienia stylu, kiedy przeczytacie Neuromancera,
następne powieści przeczytają się same. Ktoś tutaj zastanawiał się nad "Peryferalem" -
spokojnie można od tego zacząć. Trzeba tylko, na początku, poświęcić więcej czasu na jego opowieści.
Kiedy ktoś mnie pyta o Neuromancera, mówię, że to są takie puzzle, kiedy wskoczy ostatni fragment,
dostajesz pełen obraz, który jest znacznie większy niż suma wszystkich kawałków.
Szczerze polecam.
Gboor
Tak jak pisałem, koncepcje, pomysły, idee - bardzo na tak. Ale sposób opisywania tego odrzuca, sprawia trudności w zrozumieniu. Można było napisać mniej kwiecistym językiem, a wyszłoby o niebo lepiej. Wystarczy zerknąć do tych opowiadani w duetach. Dlaczego są najlepsze w tym zbiorze? Bo koncepcje i pomysły połączone został z dobrym opisem i przedstawieniem. Ale ja osobiście po tych opowiadań nie mam ochoty na Neuromancera i resztę, bo to byłoby męczone. Najprędzej sięgnę po "Maszynę" z UW.
UsuńW sumie można byłoby prościej - np. proza Philipa K. Dicka - stąd pewnie tyle produkcji filmowych/tv na podstawie powieści Dicka. U Gibsona zauważalna jest zmiana w Peryferal'u gdzie (chyba chciał ułatwić życie czytelnikowi) podzielił fabułę na wiele rozdziałów i każdy skok w lokalizacji/czasie sygnalizowany jest początkiem nowego rozdziału. W poprzednich książkach tego nie było, może też wydawca tak redagował, że czytelnik łatwo się gubił.
UsuńZmusić nikogo nie zmuszę do czytania, mogę tylko zachęcić, bo moim zdaniem warto.
Właśnie dobry przykład dałeś z tym Dickiem. Ja właśnie osobiście uwielbiam tego pisarza za to jak pisze i o czym pisze, jakie ma pomysły, zwariowane czy nie, ale chłonie się to jak gąbka. I mimo że krótkie te książki ma, to są mega satysfakcjonujące. Opowiadania zresztą też. Uwielbiam, chociaż do mnie krótką formą to bardzo trudno jest trafić. Nie twierdzę, że już nigdy Gibsona nie sprawdzę. Ale po prostu nie szybko i raczej nie tę trylogię ciągu, a "Maszynę różnicową" czy chociażby "Peryferal".
Usuń"Wypalić Chrom" w porównaniu na przykład do Trylogii Ciągu jest lekkie, łatwe i przyjemne. W tym zbiorze mnie również bardziej podeszły opowiadania współtworzone. Pewnie dlatego, że Gibson jest dość mocno przecenianym pisarzem i wydaje mi się, że wciąż jedzie na tej fali szoku, jaką wywołała jego twórczość w połowie lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Ponadto gadanie, że Gibson wymyślił cyberpunk to powtarzana od lat w Internecie bzdura, bo należy tu również uwzględnić twórczość Pat Cadigan, Bruce’a Sterlinga, oraz Johna Brunnera. "Na Fali Szoku" (1975) chociażby miało elementy cyberpunkowe - 10 lat przed Gibsonem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
http://sfera-dysona.blogspot.com/
No to tym bardziej utwierdzasz mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem nie sięgając po "Trylogię ciągu" do dzisiaj. I pewno nie sięgnę już wcale.
UsuńW porządku, może i nie jest pierwszym, ale jednym z pierwszych z cyberpunkiem. Ostatecznie ma to mniejsze znaczenie. ;)
Nie chciałem Cię do Trylogii Ciągu zniechęcić. Pisząc, że Gibson jest przecenianym pisarzem nie miałem na myśli, że jest kiepskim pisarzem. Problem z Gibsonem dotyczy oczekiwań. Poprzez marketing wydawniczy wokół osoby Gibsona narosły pewne mity; że wymyślił cyberpunk, że jest najlepszym pisarzem sci-fi jakiego nosiła Ziemia itd. Tyle, że nie jest. I teraz tak: czytelnik naczyta się o Gibsonie jaki to on nie jest cudowny, sięga po jego książkę i zalicza nieprzyjemne zderzenie z rzeczywistością, bo Gibson... no cóż Gibson jest po prostu okej. Nie jest wybitny, ale też nie obraża inteligencji czytelnika. Jeśli jest się fanem gatunku to uważam, że warto Trylogię Ciągu przeczytać całą, bo to klasyka. Plusem jest to, że powiązania między kolejnymi powieściami w trylogii są dość symboliczne albo w ogóle znikome. Trylogia Ciągu to trzy oddzielne historie spięte klamrą świata przedstawionego, a nie jedna historia w trzech tomach, więc zawsze można przeczytać tylko "Neuromancera", a w razie rozczarowania bez konsekwencji rzucić pozostałe dwie części.
UsuńNie zniechęciłeś. Mój stosunek do tej książki jest już od dawna taki, a nie inny. A po lekturze "Chromu" utwierdziłem się w przekonaniu, że dobrze zrobiłem nie sięgając po nią, bo to byłby katusz. Mam jeszcze "Maszynę" z UW na półce, którą przeczytam. A reszta już raczej nie dla mnie. Chyba że w dalekiej przyszłości.
UsuńKto nie czytał Neuromamcera, ten nie ma prawa wypowiadać się na temat historii s-f.
OdpowiedzUsuńPrzesadzasz :)
Usuń