piątek, 5 czerwca 2015

WSZYSCY NA ZANZIBARZE - John Brunner [recenzja]


Tytuł oryginału: Stand on Zanzibar
Seria: Artefakty
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 668
Gatunek: Science Fiction, dystopia
Moja ocena: 6/6

"Wizja przyszłości w nie-powieści Brunnera"

Wydawnictwo Mag jest niewątpliwie czołowym graczem wydającym fantastykę na naszym rynku. Gdyby zajrzeć do mini-bibliotek domowych czytelników fantastyki to jest pewność, że znajdzie się tam sporo książek tego wydawnictwa, bo wydaje najciekawsze pozycje tego gatunku. Nie bez powodu wielkim uznaniem i popularnością wśród fanów cieszy się Uczta Wyobraźni, która oprócz rozrywki na najwyższym poziomie, zapewnia także porządnie oprawione książki, które rzucają się w oczy na każdej półce w sklepie, czy w domu. Uczta Wyobraźni powstała z zamiarem przybliżenia polskiemu czytelnikowi nieznanych lub mało znanych w Polsce współczesnych autorów, wielokrotnie nagradzanych albo nominowanych do najważniejszych nagród fantastyki, którzy poruszają wyobraźnie. Wydawnictwo Mag zdecydował się jednak wypuścić kolejną serię pod nazwą Artefakty, która tym razem ma przybliżyć czytelnikom autorów fantastyki klasycznej - już zapomnianych albo jeszcze u nas nieznanych. Jednym z takich autorów jest John Brunner i jego Wszyscy na Zanzibarze, wydane w roku 1968 , które z cyferką "1" na grzbiecie książki otwiera tę serię. I to w jakim stylu!

Akcja powieści rozgrywa się w 2010 roku, na przeludnionej Ziemi, gdzie występuje mnóstwo problemów społecznych, niektórzy ludzie dostają pomieszania zmysłów, nie można mieć tylu dzieci, ile by się chciało, wiele decyzji podejmowanych jest dzięki świadomemu komputerowi, a wojsko używa technik przekabacania polegających na praniu mózgu. Na tym świecie żyje dwójka głównych bohaterów, dzięki którym możemy przyjrzeć się temu światu z bliska i poznać ich samych. Pierwszym z nich jest Donald, rządowy agent w uśpieniu, wysłany jako narzędzie polityczne z misją do Yatakangu. Drugi to Norman, wysłany do afrykańskiej Beninii, czarnoskóry kierownik projektu inwestycyjnego, który ma odpowiadać za jego realizację i poprawę ciężkiej sytuacji w tym mieście.

Od samego początku John Brunner rzuca nas na najgłębszą wodę; po pierwsze: pokazując ponurą wizję przyszłości naszego świata, po drugie: przedstawiając ją w iście nowatorskim stylu, dzięki nietypowej konstrukcji. Wiele osób już po samym przekartkowaniu rezygnuje z czytania tej pozycji, bo przeraża ich sposób, w jaki została napisana. Całkiem niesłusznie. Autor postanowił co prawda nieco utrudnić swojemu czytelnikowi przyswajanie tej książki, ale też i urozmaicić, dzieląc ją na 4 nierówne części: Kontekst - właściwe zrozumienie niektórych zasad i zjawisk występujących na świecie, dzięki objaśnieniom z leksykonu trendyzbrodni Chada S. Mulligana; Świat tu-i-teraz - medialne informacje mówiące o tym, co się ogólnie dzieje na świecie; Na zbliżeniu - dopowiedzenia do fabuły, gdzie najczęściej przedstawiane są losy postaci drugo- i trzecioplanowych; Ciągłość - główna oś fabularna.

Na początku takie rozwiązanie wprowadza wiele chaosu do umysłu czytelnika, maksymalnie pobudzając szare komórki, aby się w tym odnaleźć. Ale wraz kolejnymi stronami jest coraz lepiej i przejrzyściej. Fabuła tej książki nie została podzielona na te cztery części bezmyślnie (sam autor nazywa ją nie-powieścią, bo nie spełnia wszystkich kryteriów typowych dla powieści), wszystkie razem wzajemnie się przeplatają i ostatecznie tworzą całość, która przedstawia w pełni przemyślaną i spójną wizję świata przyszłości. Świata, gdzie problemem jest przeludnienie i wynikające z niego konsekwencje. Najlepiej to widać w ciągłości, gdzie akcja toczy się dwutorowo: w Yatakangu - z perspektywy Donalda, i  w Beninii - z perspektywy Normana.

Autor świetnie przedstawił kontrast między Yatakangiem - ciągle rozwijającym się mieście, o dobrej opiece medycznej i pomocy społecznej, lepszych warunkach pracy i technice, ale pełnym zagrożeń dla ludzkości napływających ze wszystkich stron - a Beninią - skrawkiem lądu w Afryce, najbardziej przeludnionym, najmniej rozwiniętym, pełnym slumsów i klęsk głodowych, gdzie nie ma mowy o bandytyzmie, morderstwach (ostatnie popełniono 15 lat temu!), prześladowaniach rasowych czy religijnych. Nikt nie chce trafić do Beninii, ale każdy, kto tam wyląduje, ulega urokowi tego miasta i nie potrafi zrozumieć jego fenomenu.

Jestem pełen podziwu i uznania dla Wojciecha Szypuły, który musiał zmagać się w oryginalne z idiomatyką i neologizmami w tym opasłym tomiszczu. I trzeba przyznać, że zrobił kawał dobrej roboty tłumacząc Wszyscy na Zanzibarze. Książka została wydana w twardej oprawie, z cyfrą "1" na grzbiecie okładki, tasiemką, jako zakładką, łagodnym dla oka papierem, i świetną grafiką na froncie okładki, której autorem jest Dark Crayon. Całość prezentuje się naprawdę imponująco i w połączeniu z treścią warta jest swojej ceny.

Wszyscy na Zanzibarze na pewno nie jest pozycją dla wszystkich, ale każdy z czytelników, który lubi ambitne, trudne, nieszablonowe i wymagające dużego skupienia, ale przyjemnie pobudzające szare komórki książki, na pewno będzie wniebowzięty, jak dostanie te pozycję w swoje ręce. Ja byłem zachwycony już z samego faktu posiadania tej pięknie wydanej książki, a przy zapoznawaniu się z jej treścią byłem zachwycony ze strony na stronę coraz bardziej. Dawno nie czytałem tak świetnej książki, która zachwyciła mnie i treścią, i formą, i mam ogromną nadzieję, że w Artefaktach pojawi się jeszcze kilka takich perełek, bo obcowanie z takimi książkami to czysta przyjemność. Polecam serdecznie!

Serdecznie dziękuję za tę świetną książkę Wydawnictwu Mag!

2 komentarze:

  1. Bardzo dobra recenjza. Teraz po prostu muszę kupić tę książkę. Dziewczyna znow bedzie marudzic, ze za niedlugo bede mógł robić sobie z książek meble. Ale to nie zmieni faktu, ze ja kupie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Naprawdę polecam, bo to kawał porządnego czytadła. Książka szalenie oryginalna i nieco bardziej wymagająca od innych, ale w zamian daje znacznie więcej. To już drugie sf w tym roku (wcześniej Marsjanin zrobił wrażenie), które tak wychwalam. Dziewczyna pomarudzi chwilę i będzie spokój, a wrażenia utrzymają się znacznie dłużej. :P I też mam problem, gdzie to wszystko pomieścić, ale jakoś trzeba sobie radzić. ;)

      Usuń