Tytuł oryginału: Luna: New Moon
Cykl: Luna (tom: 1)
Seria: Uczta Wyobraźni
Seria: Uczta Wyobraźni
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 362
Gatunek: Science fiction, thriller
Moja ocena: 4/6
"Mafie na Księżycu"
Ian McDonald to angielski pisarz science fiction, który u nas znany jest głównie z fantastycznej serii wydawniczej Uczta Wyobraźni, wydawanej przez wydawnictwo MAG. "Rzeka bogów", "Dom derwisz. Dni cyberiadu" i "Brasyl" to trzy książki, które wcześniej pojawił się w tej serii i zostały bardzo dobrze odebrane przez czytelników literatury fantastycznej i samych fanów UW. Autor znany jest z ciekawych pomysłów, intrygujących wizji przyszłości oraz pięknie i misternie wykreowanych światów. W poprzednich książkach przedstawił w ten sposób Indie, Brazylię i Turcję. W Lunie: Nów rzecz ma się zgoła inaczej, bowiem fabuła nie odbywa się już na Ziemi, a wysoko ponad nią, czyli na Księżycu. I tam właśnie zaczyna się moja przygoda z tym autorem.
Akcja książki dzieje się na przełomie XXI i XXII wieku na Księżycu, gdzie osiedliło się i egzystuje w miastach i habitatach około 1,5 miliona mieszkańców. Wśród nich wyróżnia się Pięć Smoków, czyli pięć rodów, które reprezentują pięć różnych narodowości i charakteryzuje je pięć różnego typu działalności (transport, podziemny przemysł rolny, wydobycie helu 3, wydobycie minerałów, wytwarzanie zaawansowanej technologii), które tworzą ogólny obraz przemysłu na Księżycu. Wszystkie klany rywalizują między sobą o największe wpływy. Dochodzi do krwawych walk, eliminowania przeciwników, knowań, wzajemnych powiązań i sojuszy, zawieraniu kontraktowych małżeństw. Jednak największa rywalizacja występuje między najmłodszym brazylijskim klanem Corta i najstarszym australijskim Mackenziech.
Adriana Corta, założycielka najmłodszego klanu Corta Helio, czyli Piątego Smoka, cierpi na nieuleczalną chorobę i niedługo umrze. Jej następcą ma być najstarszy syn Rafael, który ma problemy małżeńskie. Cierpi przez zawarcie małżeństw dla wpływów z dwoma przedstawicielkami innych klanów, których nie kocha. Jego młodszy brat Lucas musi się borykać z problem odejścia żony, który nie chce dalej żyć w otoczeniu, gdzie ciągle narażona jest na atak którejś z pozostałych rodzin. Ich siostra Ariel jest świetną prawniczką przy Sądzie Claviusa, która wygrywa sprawy dla rodziny, ale bardziej jej zależy na karierze niż rodowym biznesie. Natomiast Wagner, czyli czwarty i ostatni z synów Adriany, jest analitykiem i wilkiem księżycowym, który został wydziedziczony i trzyma się najbardziej na uboczu.
Właściwa akcja Luny: Nów zaczyna się na imprezie zorganizowanej dla Lucasinha, najmłodszego członka rodziny Cortów, który po przejściu pewnej ciężkiej próby ma dołączyć do dorosłych i zacząć aktywnie uczestniczyć w rodzinnym biznesie. Impreza, gdzie pojawić się ma wielu członków rodziny Corta i przedstawicieli pozostałych klanów, jest idealną okazją do zamachu, którego celem jest Rafael. Atak został powstrzymany dzięki Marinie Calzaghe, która niedawno przybyła z Ziemi i całkiem przypadkiem pojawiła się na imprezie. Dzięki niej następca Adriany uchodzi z życiem. To wydarzenie powoduje, że rodzina Corta przyjmuje w swoje progi Marinę, a następnie podejmuje odpowiednie kroki, żeby wziąć odwet na Mackenziech, którzy są głównymi podejrzanymi o zamach. Akcja książki nabiera przez to znacznie tempa i od tego momentu będziemy świadkami mafijnych porachunków na Księżycu.
Początkowo książka wprowadza do świata wykreowanego na Księżycu ukazując aspekty klasycznego science fiction. Najpierw mamy spis postaci, który informuje, że będziemy mieli sporo mieszkańców Księżyca do poznania. Podzielone są na klany, więc bez problemu poradzimy sobie z rozróżnieniem kto jest z jakiej rodziny. Później poznajemy powoli sam Księżyc. Miejsce znacznie różniące się od Ziemi, okrutniejsze, surowsze, potrafiące zabić na tysiące sposobów. Wszystkiego trzeba się nauczyć od podstaw: jak się poruszać, jak odczytywać różne znaki i sygnały, kiedy używać łączności, jak analizować dane ze skafandrów. Zaniechanie lub nieumiejętne posługiwanie się tymi umiejętnościami może sprawić, że człowiek się ugotuje, zamarznie, napromieniuje albo udusi. Przeważnie w każdej nowej grupie szkoleniowej ginie średnio jedna osoba, co obrazuje jak naprawdę ciężko jest przetrwać na Księżycu.
Ważne są też Cztery Żywioły: tlen, woda, węgiel i sieć. Od nich uzależniony jest poziom egzystencji w tym miejscu. A żeby je mieć trzeba posiadać odpowiednie środki. Masz pieniądze możesz oddychać do woli. Nie masz to musisz uważać jak oddychasz. Wszystko na Księżycu jest negocjowalne i ma swoją cenę. Ale za to prawo opiera się na prostych podstawach. Nie ma rządu. Nie ma prawa karnego. Istnieje jedynie prawo cywilne. Ale z małą liczbą paragrafów, żeby nie ograniczać mocno mieszkańców, bo wszystko ma się dać wynegocjować.
Luna: Nów nie jest jednak samym science fiction, te przedstawienie świata i jego prawideł przyćmiewają bohaterowie i ich wzajemne relacje, bo to jest najważniejsze w tej historii. Nie technologie i świat, a miłość, przyjaźń, ojcostwo, rywalizacja wśród elity, walka o wpływy, krwawe porachunki. Wszystko zostaje nam bardzo dobrze przedstawione za sprawą Adriany, założycielki Corta Helio, która w kilku rozdziałach opowiada całą swoją historię: od życia na Ziemi, przez przeniesienie na Księżyc, po założenie z mężem nowego klanu i walkę o przetrwanie do późnych lat starości. Momentami podobnie to wszystko wygląda jak w książkach Mario Puzo o sławnej rodzinie Corleone. Także w zasadzie więcej tutaj mamy thrillera niż fantastyki naukowej. Na początku ciężko było mi się wgryźć w ten świat, ale po jakiś czasie następuje zrozumienie pewnych kwestii i przyzwyczajenie, i książkę czyta się całkiem dobrze. Chociaż niewątpliwie spodziewałem się czegoś innego. Podobno mają być jeszcze dwie części tego cyklu. Zobaczymy, czy okażą się równie dobre.
Tego się spodziewałem. Nie dorasta do pięt "Rzece bogów" :-(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, bo szału nie było. Ale pisze facet niewątpliwie ponadprzeciętnie. Myślę, że przed drugą "Luną" sięgnę najpierw po "Rzekę". ;)
UsuńA mówiłem "zacznij od RZEKI BOGÓW", ale nie słuchałeś :-(
UsuńAle ja byłem świadom Twojego wieszczenia. Napisałem CI przecież, że pojawienie się Luny i możliwość wzięcia jej do recenzji, była dla mnie motorem napędowym, żeby w końcu wziąć poznać MacDonalda. Nie ważne, że za sprawą Luny, którego poziom jeszcze nie jest przez czytelników konkretnie określony. Przeczytałem, nie było szału pod względem fabularnym, ale poznałem styl autora i wcale nie żałuję. Pozostałe 3 książki z UW mam na półce i nie zamierzam się ich pozbywać, więc na pewno przeczytam. :)
UsuńAle wytłumacz mi, jak to jest, że raz piszesz o tym, iż nie lubisz zaczynać nieskończonego, a innym razem - zupełnie bez racjonalnej przyczyny - rzucasz się na I tom cyklu, który nie wiesz kiedy będzie miał swoją kontynuację na naszym rynku...
UsuńNie rozumiem.
Jakbym był złośliwy, to bym napisał, że jak dają książkę za darmo, to bloger przeczyta praktycznie wszystko, nawet wbrew sobie.
UsuńAle nie jestem złośliwy.
Martinus: Z Luną muszę się przyznać, że nieco isę przejechałem, bo byłem przekonany, ż to dwutomowy cykl, którego drugi tom ma się pojawić na jesień u nas. W związku z takim jasnym określeniem nie obawiałem się sięgnąć po ksiażkę.Okazało się jednak, że to ma mieć 3 tomu... Poza tym pisałem Ci już, że chciałem poznać autora, a jego nowość w MAGu zmotywowała mnie do sięgnięcia, bo jak biorę coś do recenzji to trzeba przeczytać do końca, żeby zrecenzować i odesłać wydawnictwu. Gdybym sam kupił to po 100 stronach bym Lunę przerwał i wrócił do niej w innym czasie.
UsuńGrzegorz: jakie za darmo? Chyba nie masz pojęcia jak wygląda współpraca recenzencka, skoro piszesz takie głupoty. To po pierwsze. Po drugie wyjaśniałem kwestię sięgnięcia po Lunę - wystarczy przeczytać moje posty. Ot chociażby ten do Martinusa. Po 3: Nie czytałem Luny wbrew sobie, bo nikt mi tego nie wciskał, tylko sam poprosiłem. Po 4: "praktycznie wszystko" ma znacznie większy horyzont niż możesz sobie wyobrażać. Zaglądnij do zakładki "Współpraca", żeby przekonać się z iloma wydawnictwami współpracuję. Wejdź w nowości, zobacz ile książek mógłbym wziąć od Literackiego, SQN, MAGa, Rebisa itp. a ile i któe faktycznie biorę. Potem wytykaj mi, że "czytam praktycznie wszystko". Po 5: Nawet nie wiem po co CI się tłumaczę, bo Ty już nawet nie ukrywasz się ze swoją złośliwością, tylko z premedytacja mnie obrażasz. I coraz bliższy jestem przekonania, że szkoda na Ciebie czasu i trzeba włączyć w głowie przycisk "ignoruj".
Już dawno nie czytałam o książce, która tak mocno by do mnie nie przemawiała. Jakoś nie potrafiłabym się w niej odnlaeźć, pomimo tego, że ciekawą mogłaby być wizja księżyca jako tak niebezpiecznego miejsca. Ale jednak definitywnie sobie odpuszczę tą książkę...
OdpowiedzUsuńJeśli nie czujesz to nie ma sensu. Musi być chociaż trochę mięty. ;)
UsuńDokładnie tak, tym razem nie napiszę, że kiedyś przeczytam :)
UsuńCzyli żadnej części ciała nie urywa... Więc tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że nie jest dla mnie. Kobieca intuicja od początku mi to mówiła ;)
OdpowiedzUsuńZ najnowszych UW może Gibson urwie. Ale przeczytałem 2 konkretne recki na temat Peryferal i jak wcześniej chciałem to bardzo przeczytać tak teraz się obawiam. I chyba raczej wezmę sobie to kupię, a nie do recenzji, żeby w momencie, kiedy mi to nie podejdzie, przerwać czytanie i wrócić do niej później.
UsuńMożna powiedzieć, że trochę bazuje na utartych schematach - wojny o surowce, wojny między rodami panującymi. Jednak te surowce trochę inne niż do tej pory znane (tlen i sieć). Ja miałem podobny problem z wczytaniem się w książkę "Jonathan Strange i Pan Norell" też z UW. Ale potem, po parunastu stronach szło już idealnie. Jednak po Twojej recenzji chyba sobie daruję "Lunę". Ta książka po prostu do mnie nie mówi :D
OdpowiedzUsuńKsiążka jest dobra, ale brakuje jej czegoś, jakiegoś blasku, który by ją wyróżniał i wywierał na mnie większe emocje. Autor jest jednym z najwyżej ocenianych w Uczcie, ale tą książką mnie nie przekonał. Będę musiał sięgnąć po "Rzekę bogów", którą zachwalają niemal wszyscy, którzy czytali.
UsuńChyba najpierw jednak sięgnę po wcześniejsze jego książki - zdecydowanie bardziej do mnie przemawiają a kilka razy słyszałem o nich na konwentach. Walka o surowce na księżycu mniej do mnie już przemawia :)
OdpowiedzUsuńTo nie tyle o surowce, co o wpływy, rangę na Księżycu. Rodziny nie walczą ze sobą o przejęcie swoich biznesów. ;)
Usuń