poniedziałek, 6 marca 2023

AMERYKAŃSCY BOGOWIE - Neil Gaiman [opinia]

Tytuł oryginału: American Gods
Wydawnictwo: Mag
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Liczba stron: 460
Gatunek: Fantasy
Moja ocena: 6/6





Uwielbiam prozę Neila Gaimana od pierwszego przeczytania. Te jego niesamowite i nieszablonowe fantasy, którego nie sposób przyrównać do kogokolwiek innego, bo to wyjątkowy i niepodrabialny styl. Pamiętam jak dziś, kiedy wypożyczałem z biblioteki "Amerykańskich bogów" w pierwszym wydaniu Maga. Była to cegiełka licząca sobie ponad sześćset stron, którą przeczytałem raptem w nieco ponad tydzień, bo takie wrażenie na mnie zrobiła. Pamiętam jak bardzo nie chciałem oddawać jej z powrotem do tej biblioteki, ale ostatecznie stwierdziłem, że to na pewno nie ostatnia moja przygoda z tą książką i w przyszłości na pewno ją kupię, żeby zachować dla siebie. Cóż, kupiłem ją już kilka lat temu, żeby tylko mieć ją pod ręką i kilka dni temu stwierdziłem, że muszę znowu po nią sięgnąć, tym razem biorąc ją z własnej biblioteczki. 

Książka opowiada historię Cienia Moona, który trafił do więzienia, a my poznajemy go w chwili, kiedy zostaje mu kilka dni odsiadki. Cały czas marzył o wyjściu i zobaczeniu żony, ale dwa dni przed zwolnieniem otrzymuje szokującą informację, że jego żona zginęła w wypadku samochodowym razem z jego przyjacielem. Oszołomiony i zdruzgotany Cień po wyjściu z więzienia nie wie co ma ze sobą zrobić. Wtedy jednak w jego życiu pojawia się Pan Wednesday, który proponuje mu zatrudnienie jako swojego ochroniarza, na co Cień nie przystaje tak od razy, ale niedługo ostatecznie nim będzie. Od tego momentu zacznie się nieprawdopodobna przygoda.

Amerykańscy bogowie to jedna z najlepszych książek fantastycznych, jakie czytałem. Cholernie zasłużona, bo uhonorowana Nagrodą Hugo, Nebula, Locua i Brama Stokera. Czy można w fantastyce zdobyć coś więcej i lepiej? Więcej na pewno, bo była nominowana do jeszcze innych, ale mało istotnych. Istotne jest zaś to, że trafiła na listy najlepszych książek roku i utrzymywała się tam długo, a po sięgnięciu po nią zupełnie się temu nie dziwimy, bo po prostu robi wrażenie swą oryginalnością.

Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale istotną kwestią w tej książce jest walka dobra ze złem w wykonaniu pradawnych i nowych Bogów, w którą zostaje wciągnięty Cień. I to nie tak, że zupełnie przypadkiem czy że zachodzi tak zwany zabieg od zera do bohatera. On tu jest takim potrzebnym trybikiem mocno związanym ze starymi bogami. Co mam na myśli mówiąc starych bogów? Ooo, tutaj Gaiman się bardzo popisał, bo postanowił wprowadzić w formie postaci bogów z różnych mitologii : nordyckiej, słowiańskiej, egipskiej, afrykańskiej, hinduskiej, węgierskiej. Pojawi się też ktoś ze środowiska chrześcijańskiego czy Indian. Nie myślcie sobie, że jest ich tu multum, czego nie idzie ogarnąć, bo to około dwudziestu postaci i każdą z nich poznamy na tyle, że będziemy bez problemu kojarzyć. Co zaś się tyczy nowych bogów to też wolałbym nie zdradzać, poza tym że są bogami nowoczesności. Konfrontacja jednych i drugich (tak dosłowna, jak i w nieco szerszych wymiarze) i udział w tym Cienia to majstersztyk. Ale co ja będę więcej pisał! Zachwyciłem się ja, teraz zachwyćcie się wy sami przekonując się co tam ukulał Gaiman w tej niesamowitej książce. 

Amerykańscy bogowie są moim zdaniem pozycją obowiązkową dla każdego fana fantasy. Zwłaszcza dla tego, który szuka nieszablonowych rozwiązań i literatury z najwyższej półki. Jeśli ktoś nie czyta fantastyki, ale nie ma problemu z taką fikcją magiczną to myślę, że może się też zachwycić, bo to bardzo wciągająca, oryginalna i niesamowita książka. Ja polecam wszystkim bardzo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz