piątek, 3 kwietnia 2015

ODŁAMKI - Ismet Prcić [recenzja]


Tytuł oryginału: Shards
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 430
Gatunek: Autobiografia, literatura współczesna zagraniczna
Moja ocena: 4/6

"Traumatyczne przeżycia nielegalnego imigranta"

Ismet Prcić to bośniacki dramaturg, reżyser i imigrant, który wyjechał z Bośni do Stanów Zjednoczonych jako dwudziestojednoletni wykolejeniec, z rodziną w rozsypce, pozbawiony możliwości swobodnego, szczęśliwego i bezpiecznego prowadzenia życia w swojej ojczyźnie owładniętej wojną. Osiedlając się w Stanach zdołał zdobyć tytuł magistra sztuk pięknych i zaczął pisać Odłamki - swoją debiutancką książkę, której obraz miał w głowie już w 1995 roku, czyli na 5 lat przed podjęciem się jej napisania.

W Odłamkach autor postanowił przedstawić nam swoją historię, która zaprezentowana jest w strzępach, odłamkach (dlatego ten tytuł). Nie ma określonej chronologii wydarzeń, tylko wycinki z dziennika (o różnych datach i zmiennej narracji), który prowadził, dzięki czemu czytamy o najważniejszych, wstrząsających i traumatycznych przeżyciach Ismeta, które dotykały go już we wczesnych latach dzieciństwa (w wieku 13 lat), przez okres dojrzewania, aż po dorosłość, kiedy jako nielegalny imigrant wyjechał i na stałe osiedlił się w USA, gdzie na początku wcale nie było tak kolorowo. 

Prcić pisze szczerze nie tylko o tym, co się strasznego wokół niego działo, ale także ze sporym dystansem pisze o sobie samym. Czasem wstrząsa. Czasem bawi. Wywołuje złość i budzi współczucie. Pisze sugestywnie, i tak, że trafia do czytelnika. Jak sam stwierdził: pisanie tej książki było dla niego jednocześnie terapią i zemstą za wyrządzone mu przez wojnę krzywdy, za traumatyczne przeżycia, które nie dały mu możliwości przeżyć normalnego dzieciństwa i okresu dojrzewania, i skazały na tułaczkę w poszukiwaniu bezpiecznego zakątka. Chęć poznawania nieznanego, brania udziału w przedstawieniach w ukochanym teatrze, umawiania się na randki, przeżycie prawdziwej miłości, chęć czerpania z życia pełnymi garściami. Wszystko to stłamszone, zduszone, utrudnione przez wojnę w tle, o czym pisze z bólem i wyrzutem.

W swojej książkę przybliża nam też w niewielkim stopniu postać żołnierza Mustafy Nalicia, dla którego śmierć, przemoc i sadystyczne działania są codziennością. Nie wiadomo kim tak naprawdę jest Mustafa i czemu znalazł się w tej książce. Nasuwa się pytanie: czy to negatywne alter ego autora, czy tylko dodatek do całej historii? Na to pytanie ciężko jest jednak bezspornie odpowiedzieć, nawet po jej zakończeniu, bo odpowiedź nie jest jednoznaczna.

Książka na pewno nie należy do łatwych w odbiorze, ale autor bardzo zręcznie przedstawia nam wszystkie te traumatyczne przeżycia przeplatając je czarnym humorem, który niejednokrotnie przyprawia o uśmiech. Czarny humor, oryginalna konstrukcja, lakoniczność językowa, zmienna narracja, szczerość, otwartość to argumenty przemawiające za tą pozycją. Nawet biorąc pod uwagę moje preferencje literackie, bo średnio przepadam za pozycjami w formie wspomnień i autobiografii, i ciężko mi się je czyta, muszę stwierdzić, że książka prezentuje się jako bardzo porządne czytadło z wysokiej półki, które można spokojnie sprezentować bardziej wymagającemu czytelnikowi, który nie lubi czytać byle czego i/lub chciałby poznać inną wojnę, niż tylko tę I czy II światową, oraz w innym, oryginalnym wykonaniu bośniackiego pisarza, który ją przeżył.

Za otrzymaną książkę serdecznie dziękuję  Wydawnictwu Sine Qua Non.

1 komentarz:

  1. Książka stoi już na mojej półce i mam w planie przeczytać ją jeszcze w tym miesiącu :) Uwielbiam tego typu literaturę :) Twoja recenzja jeszcze bardziej zachęca mnie do jej przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń